Książę wszedł . W tej samej porze pan Tomasz zakręcając siwego wąsa spacerował po swym gabinecie i myślał : Panna Izabela wychyliła się z szezlonga i ujęła rękę panny Florentyny . Znalazłszy się w Łazienkach wyskakiwał z powozu i biegł nad sadzawkę , gdzie zazwyczaj spacerowała hrabina lubiąca karmić łabędzie . Przychodził zawczasu , a wtedy padał gdzieś na ławkę , zalany zimnym potem , i siedział bez ruchu , z oczyma skierowanymi w stronę pałacu , zapominając o świecie . — Proszę ! … „ Głupi czy przebiegły ? … Po co on mi to wszystko opowiada ? ” — myślał Wokulski . — Pysznie . Cóż dalej ? Powóz stanął , lokaj zeskoczył z kozła i pomógł paniom wysiąść . Lecz gdy następnie otworzył z łoskotem drzwi do sklepu Wokulskiego , panna Izabela tak osłabła , że nogi zachwiały się pod nią . Przez chwilę chciała wrócić do powozu i uciec stąd ; wnet jednak opanowała się i z podniesioną głową weszła . - – Ach , jak to dobrze ! Przekona się pan , co to za wielki artysta . Szczególniej znakomicie gra Romea , chociaż … już nie jest pierwszej młodości … Ciocia i ja znamy go osobiście jeszcze z Paryża … Bardzo miły człowiek , ale nade wszystko genialny tragik … W jego grze najprawdziwszy realizm kojarzy się z najpoetyczniejszym idealizmem … — A skąd pan wiesz , że ja nie jestem łotrem ? — Niech ci się jeszcze przypatrzę … Bo to , mówię ci , z tego balu nie każdy wraca … Wreszcie i ja sam jużem człek niedzisiejszy , a humory , mówię ci , zabijają prawie tak jak kule … Pasażer wsiadł . Nim dojechaliśmy do bramy fortecznej , zastąpiła nam drogę jakaś Żydówka z tłomokiem i poczęła krzykliwie rozmawiać z furmanem . Okazało się , że jest to jego ciotka , która ma w Fajsławicach chore dziecko . — Doprawdy ? … Ach , ja niewdzięczna ! … Byłżeś kiedy u niego ? … Nie mówiłże ci nic … Nie oprowadzał cię ? … Wszakże tam , na górze , są ruiny zamku , prawda ? Stojąż one jeszcze ? — Co to za szczęście ? … Sto pięć kobiet przypada na stu mężczyzn , więc czym się tu drożyć ? „ Panna Izabela ? … ” Zachmurzyłem się jak Lucyper i nabrawszy tyle tchu , ile było powietrza w mieszkaniu rzekłem : — Rany boskie ! — wołam . — A panu kto powiedział ? … — To takie piękne zabawki ? — spytałem robiąc sobie pewien plan w duchu . — Ma rację , jeżeli pełny teatr jest dla niego najwyższym szczęściem . — Tak , szósty … siódmy . I dopiero w tej chwili schwycił Wokulskiego taki smutek , taki niezmierny , niezgruntowany smutek , jak gdyby już miał rozstać się z życiem … — Tam tak samo , ale mogę usiąść . A co to masz pan za paczkę ? … Będzie już ze dwa tygodnie , jak wyjechał biedny chłopak , może na zawsze … Listy pisze krótkie i suche , o sobie nie mówi nic , a mnie tak nurtuje smutek , że nieraz , dalibóg , miejsca znaleźć nie mogę . ( No , chyba nie za nim ; tylko tak , z przyzwyczajenia . ) — Jaki dziwny kolor tych kamieni — odezwała się panna Izabela patrząc na kawały wapienia poplamionego brunatnymi piętnami . Opowiedziawszy to wszystko pani Stawska zakończyła pytaniem , które miało ton jakby prośby : — Babcia pozwoli nam osiodłać dwa konie : mnie i panu Wokulskiemu , prawda ? — A potem zwróciwszy się do Wokulskiego dodała : Ogon jej opiera się o plac Bastylii , głowa o Łuk Gwiazdy , korpus prawie przylega do Sekwany . Szyję stanowią Pola Elizejskie , gorset Tuileries i Louvre , ogonem jest Ratusz , Notre – Dame i nareszcie Kolumna Lipcowa na placu Bastylii . Baronowi chirurg obandażował twarz . Spomiędzy drzew nadbiegł wystraszony Konstanty . Na targ idą po żywność , do sklepów po towary , do teatru po zabawę , ale po co tutaj ? … ” — Dlaczegóż go pani nie ostrzeże ? — odezwał się Wokulski stłumionym głosem . — Tak dawno nie był pan u nas — rzekła . — Czy pan był chory ? … Głos jego był tak spokojny i stanowczy , a całe zachowanie tak naturalne , że pani Misiewiczowa przestała jęczeć , a pani Stawska jakby raźniej spojrzała na mnie . Wokulski przypatrzył się jej i dostrzegł , że jest niezwykle piękna . Uderzył go nade wszystko wyraz jej twarzy , jakby do tego grobu przyszła nie z modlitwą , ale z zapytaniem i skargą . Odpowiedź była tak uderzająco prosta , że obaj z Wirskim osłupieliśmy . Młody człowiek tymczasem ociężale podniósł się z łóżka i bez zbytniego pośpiechu począł zapinać spodnie i kamizelkę . Pomimo całej systematyczności , z jaką oddawał się temu zajęciu , jestem pewny , że przynajmniej połowa guzików jego garderoby pozostała nie zapiętą . Pewnego dnia , już w maju , wezwał go pan Łęcki . — Nie , panie — mówi znowu on — ja tylko powtarzam , co gada całe miasto . Nie myślę bynajmniej szkodzić Wokulskiemu , osobliwie w opinii pana , który jesteś jego przyjacielem ( i słusznie , boś patrzył na tego człowieka , kiedy był inny niż dziś ) , ale … Przyznaj pan , że ten człowiek szkodzi naszemu przemysłowi … Nie sądzę również jego patriotyzmu , panie Rzecki , ale … szczerze panu powiem ( bo przecie wobec pana muszę być szczery ) , że te perkaliki moskiewskie … Rozumie pan ? … — Kto z nas ich nie miał ! — ciężko westchnął rządca . XVI . „ Ona ” — „ on ” — i ci inni — Ale … Przypatrz się pan temu gniademu … — Chciałem mieć stamtąd garnitur brylantowy — mówił baron . — Ale że w Wiedniu trafiły mi się pyszne szafiry … Właśnie mam je przy sobie i jeżeli pan pozwoli … Pan jest znawcą klejnotów ? … — Założyłam się z ciocią — rzekła — że baron nie utrzyma swojej klaczy do wyścigów , i wygrałam , a drugi raz założyłam się z panią prezesową , że klacz wygra … — Nie ; ta kamienica ma dla mnie większą wartość aniżeli spółka z panami całego świata . „ Co to jest dobór naturalny ? Jest to skutek walki o byt , w której giną istoty nie posiadające pewnych uzdolnień , a zwyciężają więcej uzdolnione . Jaka jest najważniejsza zdolność : czy pociąg płciowy ? Nie , wstręt do śmierci . Istoty , które nie miałyby wstrętu do śmierci , musiałyby wyginąć najpierwej . Gdyby człowieka nie hamował wstręt do śmierci , ten najmędrszy zwierz nie dźwigałby kajdan życia . W poezji staroindyjskiej są ślady , że istniała kiedyś ludzka rasa mająca mniejszy wstręt do śmierci aniżeli my . No i rasa ta wyginęła , a jej potomkowie są albo niewolnikami , albo ascetami . A ci kochani pracownicy , za których ujada się Wokulski ! … Co oni na niego wygadują , jak nazywają go wyzyskiwaczem ( NB. w naszym interesie są największe pensje i gratyfikacje ! ) , a jak jedni pod drugimi kopią doły … Przyszedł jej na myśl stary rządca ich niegdyś majątku , który służył u nich trzydzieści lat i którego bardzo lubiła , bardzo mu ufała ; może Wokulski obojgu im zastąpiłby nieboszczyka , a jej rozsądnego powiernika i — zginie ! … — Otóż i dotarliśmy do interesu publicznego ! … — zawołał wzruszonym głosem książę . — Kwestia zarysowuje się tak : czy projekta szanownego pana Wokulskiego są objawem pomyślnym dla kraju ? … Panie mecenasie … — zwrócił się książę do adwokata , czując potrzebę wyręczenia się nim w kłopotliwej nieco sytuacji . — To zależy — odparł również po angielsku Starski . — Kto jest ten ? … — dodał rzucając okiem na Wokulskiego . — Podobno jednak — wtrącił półgłos — ten Wokulski dowiódł swego patriotyzmu nie tylko językiem … A gdy baron wszedł , zamknął za nim drzwi , odprawił Mariannę , która przybiegła z kuchni , i — sam zaczął podsłuchiwać . Zawahał się , lecz odsunął jej amazonkę i włożył rękę pod siodło . Nagle krew uderzyła mu do głowy : wdówka w taki sposób ruszyła nogą , że jej kolano dotknęło twarzy Wokulskiego . — Pani Wąsowska nie pozwala , bo pan wywróci ! — zawołała panna Felicja , której los przeznaczył Wokulskiego . Tymczasem jędza ta wyczerpawszy rozmaite protekcje i lękając się , ażeby Wokulski albo nie podniósł ceny , albo nawet nie sprzedał kamienicy komu innemu , zdecydowała się ostatecznie kupić ją za sto tysięcy rubli ! — Chciałem szanownemu panu dać dowód życzliwości … Pani baronowa Krzeszowska , jak pan wie , chce kupić dom państwa Łęckich … Otóż jej małżonek , baron , położył veto na pewnej części jej funduszów , bez których kupno nie może mieć miejsca … Otóż … dziś … baron chwilowo znajduje się w kłopocie … Brak mu … brak mu tysiąca rubli … chciałby zaciągnąć pożyczkę , bez której … bez której , pojmuje pan , nie będzie mógł dość energicznie opierać się woli żony … „ Czemu ja się wracam ? — szeptał . — Dlaczego nie idę do Geista do roboty ? … ” — Czy * tek * ? … Bardzo żałuję barona , ale pańskie prawa są lepsze . — Naturalnie — wtrącił Wokulski . Wokulski opuścił go i włócząc się po ulicach myślał : „ Co do Geista , mam prawie dowód , że nie łudził mnie za pomocą magnetyzmu ; nie starczyłoby na to czasu . Ale co do niej , nie mam pewności , że nie oczarowała mnie w ten sposób . Czasu było dosyć , ale … któż mnie zrobił jej medium ? … ” — Nie do prochowni , tylko do fortecy . A – u … A – u … — dodał pan Raczek i rzucił czapkę na stół . Wtem otworzył oczy i włosy powstały mu na głowie . — Może jeszcze w grudniu Turek wojska posunie — dodał Stein . — Ażeby się choć wygoić do tego czasu … — Nie rozumiem pana — rzekł . Dwaj Francuzi , towarzyszący Suzinowi , ukazują się znowu i mówią im , że już mogą jechać . Suzin bierze pod rękę Wokulskiego i wyprowadza go na plac , gdzie stoi mnóstwo omnibusów i powozów jedno- i dwukonnych , z woźnicami umieszczonymi z przodu lub z tyłu . Przeszedłszy kilkanaście kroków trafiają na dwukonny powóz z lokajem . Siadają i jadą . Adwokat umilkł i pośpiesznie zaczął ssać dym z piórka . — Już tylko niech się pan nie odzywa ! — przerwał mu pachnący młody człowiek . — Pan wie , co się dzieje ? … Suzin dziś na noc jedzie do Berlina zobaczyć Bismarcka , a potem — do Paryża na wystawę . Koniecznie , słyszy pan ? … koniecznie namawia Wokulskiego , ażeby z nim jechał . I ten dur … Machalski objaśnił palcami świecę i nalawszy mi kieliszek wina mówił : Siedziała w loży z ojcem i panną Florentyną , ubrana w białą suknię . Nie patrzyła na scenę , która w tej chwili skupiała uwagę wszystkich , ale gdzieś przed siebie , nie wiadomo gdzie i na co . Może myślała o Apollinie ? … W tym miejscu ulica nieco zgina się na prawo . Wokulski pierwszy raz spostrzega dom trzypiętrowy i napełnia go jakaś rzewność . Dom trzypiętrowy między pięciopiętrowymi ! … cóż to za miła niespodzianka … — Nasze klientki zrobiły go takim — odpowiedział stary subiekt , lecz widząc , że przeszkadza pryncypałowi , cofnął się . Wokulski znowu wpadł w zadumę . Nieznacznie spojrzał na Mraczewskiego i dopiero w tej chwili zauważył , że młody człowiek ma coś szczególnego w fizjognomii . „ Boże miłosierny ! potrzebne też to panu takie figle ? ” „ Trzeba być kompletnym błaznem , ażeby robić coś podobnego — pomyślał Wokulski idąc w stronę sklepu . — Mniejsza o skandal , ale co , u diabła , za projekta snują mi się po łbie ? Apostolstwo ? … Szczyt głupoty . — W każdej chwili jesteś pan źle wychowany . Ale … tym lepiej , że się we mnie nie kochasz . Był tak wzruszony , że pani Wąsowskiej żal go się zrobiło . Już wówczas przyszło jej na myśl , ale tylko na chwilę , że Wokulski musi być bardzo nieszczęśliwy i że miałby wielką zasługę ten , kto by wydobył go z sideł kokietki . „ Tak , alboż ja dawniej nie widywałem nędzy ? … ” — szepnął Wokulski . Tu nie poradzi jednostka z inicjatywą , bo wszystko sprzysięgło się , ażeby ją spętać i zużyć w pustej walce — o nic . ” Pogodził ich dopiero dzwonek wzywający na obiad . — Tak . I jak dziś Józio , tak on wówczas podawał mi piwo , zrazy nelsońskie … Przez chwilę jeszcze toczyła się w nim walka . Raz — wyrzucał sobie , że mogąc uwolnić świat od hultaja nie zrobił tego , to znowu myślał , co działoby się z nim , gdyby tak jego samego uwięziono , oderwano od panny Izabeli na całe miesiące , może na lata . Cyt ! … ? … … Po co on tak nagle wyjechał do Paryża ? … Na wystawę ? … Cóż go obchodzi wystawa . A może w tym interesie , który miał zrobić z Suzinem ? … Ciekawym , na jakich to interesach zyskuje się po pięćdziesiąt tysięcy rubli , tak sobie od ręki ? … Oni mi mówią o wielkich maszynach do nafty czy do kolei , czy też do cukrowni ? … Ale czy wy , aniołki , zamiast po nadzwyczajne maszyny , nie jedziecie po zwykłe armaty ? … Francja , tylko patrzeć , jak weźmie się za łeb z Niemcami … Mały Napoleonek niby to siedzi w Anglii : ale przecież z Londynu do Paryża bliżej niż z Warszawy do Zamościa … — Na wyści … ? … A cóżeś ty robił na wyścigach ? … — Cóż za wypadek ! — zawołał do Wokulskiego — Pan o tej porze w Łazienkach ? … A cóż oni robią ? … Przede wszystkim nadzwyczajnie pracują , po szesnaście godzin na dobę , bez względu na niedzielę i święta . Dzięki czemu spełnia się tu prawo doboru , wedle którego tylko najsilniejsi mają prawo do życia . Chorowity zginie tu przed upływem roku , nieudolny w ciągu kilku lat , a zostają tylko najsilniejsi i najzdolniejsi . Ci zaś dzięki pracy całych pokoleń takich jak oni bojowników znajdują tu zaspokojenie wszelkich potrzeb . Uczułem , że mi na chwilę serce bić przestało , nie ze strachu , ale jakby w odpowiedzi na ten wyraz , który od dzieciństwa robił na mnie dziwne wrażenie . — Taki to , psiakrew , zejdzie , gdzie go nie posieją … „ Jutro — mówił do siebie — zrozumiem ostatecznie , co się święci . Jeżeli Szlangbaum kupi dom Łęckiego i da dziewięćdziesiąt tysięcy rubli , to znaczy , że go naprawdę Stach podstawił i już jest skończonym wariatem … A może też Stach nie kupuje kamienicy , może to wszystko plotki ? … ” Wyszli z panem Domańskim i może w półtorej godziny wrócili obaj mocno zarumienieni . Pan Raczek ledwie oddychał , a pan Domański z trudnością trzymał się na nogach , podobno z tego , że nasze schody były bardzo niewygodne . Zobaczywszy pannę Izabelę hrabina pochwyciła ją w objęcia . — Wątpię — odparł — czy będziemy mieli posady odpowiadające pańskim wymaganiom . Niech pan jednak wstąpi kiedy do mnie … — Tak … tak ! … Przede wszystkim baronowa wcale nie korzysta ze swego obszernego apartamentu . Salon , buduar , pokój sypialny , jadalny , pokój barona , wszystko stoi pustką . Meble i lustra pozasłaniane pokrowcami ; z roślin , jakie tam były kiedyś , dziś są patyki albo tylko wazony pełne próchna zamiast ziemi ; na kosztownych obiciach kurz . Jada także Bóg wie po jakiemu , nie biorąc czasem przez parę dni nic ciepłego w usta , i trzyma na tak wielki dom tylko jedną służącę , której w dodatku wymyśla od rozpustnic i złodziejek . — Nie . Nie chcę tylko być jej niewolnikiem . Obejrzał się po gabinecie . Grupa szlachty gardzącej magnatami dała mu brawo . — O mnie mniejsza — ciągnie dalej Suzin . — Takeś zhardział pomiędzy waszą parszywą szlachtą , że o mnie już nie dbasz . Ale dla ciebie samego szkoda pieniędzy … Straciłbyś z pięćdziesiąt tysięcy rubli … Potem , jak mi mówiono , z wielkim płaczem zaczęła namawiać Maruszewicza , ażeby on nakłonił barona do przeproszenia jej i do sprowadzenia się do niej . — Na miłość boską , panie Pifke — szepnął zalany potem — usiądź pan na moim miejscu i oddaj mi swoje … Et te ravir un doux baiser ! Gość także się śmiał . Objął Ignacego za szyję i po kilka razy gorąco ucałował go w oba policzki , które stary subiekt kolejno nadstawiał mu , nie oddając jednak pocałunków . Dziewczynka była trochę zdziwiona , może nawet zaciekawiona , ale ucałowała ręce babci i matce i wyszła ze swymi drutami . Przerwało jej ciche szlochanie . — I słusznie — on odpowiada — nie będzie się mnożył ród wariacki . Przed wyjściem pytam Klejna , który mieszka w Stachowej kamienicy , aby mi powiedział , jak tam idzie . Zamiast odpowiedzieć , wziął się za głowę . — Opowiedzcie historię o tej krwi … Westchnęła . — Kto wie , ile razy powtarza sobie te zdania wielki tułacz myśląc o niej ? … I może nawet nie ma powiernika ! … Wokulski mógłby być takim powiernikiem ; on chyba wie , jak za nią można rozpaczać , bo on narażał dla niej życie . Ubrawszy się Wokulski usiadł do rachunków pijąc przy tym czystą herbatę . Po ukończeniu ich napisał depeszę do Moskwy o asygnację na sto tysięcy rubli i drugą do ajenta w Wiedniu , ażeby wstrzymał pewne obstalunki . — Brawo ! … brawo ! … Zachodziło słońce , a na niebie pokazały się chmury , kiedy Starski kazał służbie sprzątnąć naczynia , kosze i dywan , a paniom zaproponował powrót . Najpierw przybiegł szewc , ten z trzeciego piętra w tylnej oficynie , płacząc , że nowa właścicielka podwyższyła mu komorne o trzydzieści rubli na rok . Gdym mu zaś w ciągu pół godziny wytłomaczył , że nas to nic nie obchodzi , otarł oczy , zmarszczył się i pożegnał mnie słowami : W rezultacie pan Ignacy spóźnił się o czterdzieści minut do sklepu i ze spuszczoną głową przekradł się do kantorka . Zdawało mu się , że każdy z „ panów ” ( a jak na złość wszyscy przyszli dziś na czas ! ) , że każdy z najwyższą wzgardą patrzy na jego podsiniałe oczy , ziemistą cerę i lekko drżące ręce . — W rezultacie nic mnie to nie obchodzi — szepnął . — Hi ! hi ! hi ! dokąd wy jedziecie , podróżni ? … Dlaczego narażasz kark , akrobato ? … Co wam po uściskach , tancerze ? … Wykręcą się sprężyny i pójdziecie na powrót do szafy . Głupstwo , wszystko głupstwo ! … a wam , gdybyście myśleli , mogłoby się zdawać , że to jest coś wielkiego ! … Gdybym był przesądny , a nade wszystko gdybym nie rozumiał , że po najgorszych czasach nadchodzą dobre , lękałbym się tego roku 1879 . Bo jeżeli jego poprzednik zakończył się źle , to już on zaczął się jeszcze gorzej . — Umarł , powiadasz ? … Wieczny mu odpoczynek ! … Umarł … A nie zostałaż ci jaka po nim pamiątka ? — Zdaje mi się , że składa tego dowody . — Trzeba by , moja Marysiu , założyć świeże firanki , bo mam przeczucie , że nieszczęśliwy nasz pan nawróci się … — Będzie się pan fatygował … Zaczęto dzwonić i świstać . Podróżni tłoczyli się do wagonów ; Stach uścisnął nas za ręce . I tyle . Spojrzałem na bilet , czytam : „ Wiliam Colins , nauczyciel języka angielskiego … ” Cóż to za farsa ? … Przecie chyba Wokulski nie będzie uczył się po angielsku ? … Podejrzenia , gniewy , wszystko w nim wygasło . — Więc jedziesz jutro albo pojutrze , bo podobno Suzin ma na twój przyjazd zaczekać parę dni ? — Stasiulku ! znowu się zamyślasz , to bardzo źle … A tam panowie nie mają wina … — Nie koniec na tym … W roku 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim fundusikiem . Przez pół roku szukał zajęcia , z daleka omijając handle korzenne , których po dziś dzień nienawidzi , aż nareszcie przy protekcji swego dzisiejszego dysponenta , Rzeckiego , wkręcił się do sklepu Minclowej , która akurat została wdową , i w rok potem ożenił się z babą grubo starszą od niego . Więc choć deszcz ze śniegiem bije w zakratowane okna , choć pada tak gęsto , że w pokoju jest mrok , pan Ignacy ma wiosenny humor . Wydobywa spod łóżka gitarę , dostraja ją i wziąwszy kilka akordów , zaczyna śpiewać przez nos pieśń bardzo romantyczną : — Nawet bardzo ; dzisiejsi kupcy umieją robić śmiałe projekta . Tymczasem Wokulski nie tylko nie wybiegł na jej spotkanie , ale — pojechał na spacer z panią Wąsowską . — Już są ? … — powtórzył pan Ignacy przedrzeźniając go . — Już są ! … Nie życzę ci , abyś potrzebował kiedy wystawiać na próbę ich współczucia … — Czterdzieści pięć lat — to epoka ostatniej miłości , najgorszej — odpowiedział doktór . — Wcale jej nie znam , chociaż dziwi mnie , że upodobała sobie barona , który zresztą może być najzacniejszym człowiekiem . Boże miłosierny ! … ależ ten drugi pokój to mój pokój , w którym mieszkałem od lat dwudziestu pięciu . Okna zakratowane , zielona firanka , mój czarny stół … A pod ścianą naprzeciw moje żelazne łóżko , dubeltówka i pudło z gitarą … — On sam — odpowiada jegomość w foczej skórze . — No , jakże ? … Gdyby pani Stawska nie kupiła u nas lalki , nie byłoby procesu , Stach nie wzruszyłby się losem pani Heleny , pani Helena nie pokochałaby go , a więc i nie pobraliby się … Bo , ściśle rzeczy biorąc , jeżeli w Stachu zbudziło się jakieś gorętsze uczucie dla pani Stawskiej , to dopiero od owego procesu . — Już mi pani daje dymisję ! — westchnął komicznie Starski . Młody człowiek oburzył się . Rumieniec gniewu wystąpił na twarz panny Izabeli . — Czy ty , ojcze — rzekła po namyśle — nie obawiasz się Wokulskiego ? … — Pani Kolerowej powiedziała pani Radzińska , a pani Radzińskiej pod najświętszym słowem powierzyła tę tajemnicę pani Denowa , wiesz pan , ta przyjaciółka pani Misiewiczowej . — Cóż — spytał Rzecki — znowu doktór pracuje nad włosami ? … Phi ! co za mnóstwo cyfr … Jak sklepowe rachunki . — Jest jeszcze Fela Janocka , stryjeczna siostra mojej pani ; bardzo miłe dziecko , ma z osiemnaście lat . No , jest Ochocki … — Pan sobie drwisz — rzekłem . — Nie zaprzeczysz jednak , że Stach mógł zostać czymś lepszym aniżeli nieszczęśliwym wielbicielem panny Łęckiej . To był działacz społeczny , nie jakiś tam kiepski wzdychacz … — O , Anglicy nigdy nie łamią form — broniła się panna Florentyna . — Oho ! pan Julian znowu wkracza do nas jako triumfator — rzekła wdówka . I medium natychmiast z obrzydzeniem odrzuciło korek wycierając ręce i narzekając , że cuchną . „ Ależ to straszny człowiek , papo ! ” — Proszę . — O , panią Wąsowską rekomenduję panu — mówił baron . — Brylant , nie kobieta , a jaka oryginalna ! … Ani myśli iść drugi raz za mąż , choć lubi pasjami , ażeby ją otaczano . Trudno jej , panie , nie uwielbiać , a uwielbiać rzecz niebezpieczna . Starskiemu płaci dzisiaj za wszystkie jego bałamuctwa . Pan zna Starskiego ? W rzeczywistości Wokulski nie stracił energii , ale zmienił się pod wieloma względami . Sklepem na przykład nie zajmował się , nawet czuł do niego wstręt , ponieważ tytuł kupca galanteryjnego szkodził mu w oczach panny Izabeli . Natomiast zaczął goręcej zajmować się spółką do handlu z cesarstwem , ponieważ ona przynosiła ogromne dochody , a tym samym zwiększała majątek , który chciał ofiarować pannie Izabeli . Obdarty człowiek cofnął się . Na lewo od drogi widać było parę ludzkich cieni . — Mam prośbę do mecenasa — rzekł po chwili Wokulski . W ogóle ulica przedstawiała się czysto , spokojnie i wesoło . Na drugim jej końcu widać nawet było odrobinę horyzontu i kępę drzew ; lecz wiejski ten pejzaż , niestosowny dla Warszawy , zasłaniano teraz rusztowaniami i ścianą z cegły . — Będę płacił z góry … co pół roku — odpowiedział Wokuski lękając się , ażeby pan Tomasz nie wydał pieniędzy zbyt prędko . — Pan Rzecki jest plenipotentem właściciela domu — odparł rządca . Nareszcie znalazł krzesło i odetchnął . Tu przynajmniej nie zwracano na niego uwagi , częścią z powodu skromnego miejsca , jakie zajmował , częścią , że teatr był przepełniony i już zaczęło się widowisko . Młody człowiek prędko opuścił sklep zapomniawszy nawet zwrócić Rzeckiemu rubla wziętego na dorożkę . Gdy zaś znalazł się na ulicy , odetchnął i począł myśleć : Nagle błysnął mu projekt , ażeby zasięgnąć informacyj u Palmieriego . Przebrał się więc szybko i zeszedł na drugie piętro . Właścicielem sklepu był Jan Mincel , starzec z rumianą twarzą i kosmykiem siwych włosów pod brodą . W każdej porze dnia siedział on pod oknem na fotelu obitym skórą , ubrany w niebieski barchanowy kaftan , biały fartuch i takąż szlafmycę . Przed nim na stole leżała wielka księga , w której notował dochód , a tuż nad jego głową wisiał pęk dyscyplin , przeznaczonych głównie na sprzedaż . Starzec odbierał pieniądze , zdawał gościom resztę , pisał w księdze , niekiedy drzemał , lecz pomimo tylu zajęć , z niepojętą uwagą czuwał nad biegiem handlu w całym sklepie . On także , dla uciechy przechodniów ulicznych , od czasu do czasu pociągał za sznurek skaczącego w oknie kozaka i on wreszcie , co mi się najmniej podobało , za rozmaite przestępstwa karcił nas jedną z pęka dyscyplin . — Powinien być wesoły — wtrąciła pani Wąsowska — gdyż przez całą drogę , od banku do was , umizgał się do mnie , i to z dobrym skutkiem . Na rogu Alei pozwoliłam mu odpiąć dwa guziki u rękawiczki i pocałować się w rękę . Gdybyś wiedziała , Belu , jak on nie umie całować … „ Panie — pisała . — Musi mi pan ułatwić zaznajomienie się z Molinarim , ale to koniecznie , koniecznie … Obiecałam Cioci , że skłonię go , ażeby zagrał u niej na ochronę ; pojmuje więc pan , ile mi na tym zależy . ” Rozmawiali o rzeczach najzwyklejszych . Najczęściej ona opowiadała mu o tym , że w sklepie Milerowej interesa idą coraz lepiej , ponieważ ludzie dowiedzieli się , że sklep ten w większej części należy do pana Wokulskiego . Potem mówiła , że Helunia robi się coraz grzeczniejsza , a jeżeli jest kiedy niegrzeczną , wówczas babcia straszy ją , że powie przed panem Wokulskim , i — dziecko zaraz się uspakaja . Potem jeszcze napomykała o panu Rzeckim , który bywa tu niekiedy i jest bardzo lubiany przez babcię , ponieważ opowiada jej mnóstwo szczegółów z życia pana Wokulskiego . I że babcia równie lubi pana Wirskiego , który po prostu zachwyca się panem Wokulskim . Wokulski cofnął się . Zastanowił się i odparł potrząsając głową : Wpatrzywszy się zaś lepiej , można było dojrzeć gdzieniegdzie , również po obu stronach długiej smugi dymu , prostokątne plamy : ciemne po lewej , białe po prawej . Wyglądały one jak wielkie jeże z połyskującymi kolcami . — Jest higiena mieszkań i odzieży , higiena pokarmów i pracy , których nie wypełniają klasy niższe , i to jest powodem wielkiej śmiertelności między nimi , krótkiego życia i charłactwa . Ale jest również higiena miłości , której nie tylko nie przestrzegają , lecz po prostu gwałcą klasy inteligentne , i to stanowi jedną z przyczyn ich upadku . Higiena woła : „ Jedz , kiedy masz apetyt ! ” , a wbrew niej tysiąc przepisów chwyta cię za poły wrzeszcząc : „ Nie wolno ! … będziesz jadł , kiedy my cię upoważnimy , kiedy spełnisz tyle a tyle warunków postawionych przez moralność , tradycję , modę … ” Trzeba przyznać , że w tym razie najbardziej zacofane państwa wyprzedziły najbardziej postępowe społeczeństwa , a raczej ich klasy inteligentne . Wokulski uśmiechnął się z finansowej naiwności pana Tomasza . „ Jaki oni mają rozum ! ” — pomyślał Wokulski . Do tej pory dzień schodził jej na wymyślaniu Mariannie , na pisywaniu listów do lokatorów o to , że schody są zaśmiecone , na wypytywaniu stróża : czy nie zdarł kto karty wynajmu mieszkań ? czy praczki z paryskiej pralni nocują w domu albo czy rewirowy nie miał do niej jakiego interesu ? Nie zapominała przy tym upominać go , ażeby w razie zgłoszenia się konkurenta o lokal na trzecim piętrze bacznie przypatrywał się , szczególniej ludziom młodym , a gdyby to byli studenci , ażeby odpowiadał , że lokal już wynajęty . Zdumiały go nadzwyczajne zmiany w niej . Dziewczyna była czarno ubrana , miała bladawą , ale zdrową cerę i nieśmiałe spojrzenie . Spostrzegłszy Wokulskiego zarumieniła się i zaczęła drżeć . — Jakie pasażery ? … — zawołał zdziwiony . — Wielmożny pan to jest pasażer , ale tamto — same parchy . Jak my stanęli na rogatce , to nawet strażnik dwa takie gałgany rachował za złotówkę na jeden paszport . A wielmożny pan myśli , co oni byli pasażery ! … W jesieni , w roku 1870 ( właśnie wróciłem od Jasia Mincla , który już leżał w łóżku ) , siedzę sobie w moim pokoju po wieczornej herbacie , nagle ktoś puka do drzwi . Machinalnie spojrzał na środek kościoła . Przy bliższym stoliku hrabina drzemała , a panna Izabela ziewała , przy dalszym trzy nie znane mu damy zaśmiewały się z opowiadań jakiegoś wykwintnego młodzieńca . — Wiesz , co mówią ? … Że sklep sprzedajesz ? … Wnętrze sklepu wyglądało jak duża piwnica , której końca nigdy nie mogłem dojrzeć z powodu ciemności . Wiem tylko , że po pieprz , kawę i liście bobkowe szło się na lewo do stołu , za którym stały ogromne szafy od sklepienia do podłogi napełnione szufladami . Papier zaś , atrament , talerze i szklanki sprzedawano przy stole na prawo , gdzie były szafy z szybami , a po mydło i krochmal szło się w głąb sklepu , gdzie było widać beczki i stosy pak drewnianych . Wydobył ze stolika klucz i wyszli . W sieni wionął na nich mokry śnieg . Rzecki otworzył drzwi sklepu i zapalił kilka lamp . — Hej ! stary , już my chyba nie doczekamy się Napoleona . — Nu — mówił lamentującym głosem — co ten pan Wokulski wyrabia najlepszego ! … Ja miałem taki interes , żeby on za pięć dni mógł od swego kapitału zarobić trzysta rubli … I ja zarobiłbym ze sto rubli … Ale on sobie jeździ teraz po mieście , a ja na same dorożki wydałem dwa złote i groszy dwadzieścia … Aj ! co to za rozbójniki te dorożkarze … „ Przecież muszę na nią spojrzeć … Kto wie , jak prędko spotkamy się w podobnych warunkach … ” — Właśnie , że tu nie wysiądę … O , ja nieszczęśliwy z takim podłym usposobieniem ! … — A kto to ? — spytała dziewczyna . — Widzisz , jak nas przyjmują ! … — szepnąłem po niemiecku do Stacha . — Tak … za półtorej godziny . Prawda , Belu , że nie posiedzimy tu dłużej ? Tu — naprzód nie miał z kim gadać , potem nie chciano z nim gadać , aż nareszcie dowiedział się , że pan Wokulski był dopiero co , ale że w tej chwili pojechał w Aleje Ujazdowskie . Słychać nawet turkot jego powozu w bramie … — No , i co , już ? … Teraz Wokulski spostrzegł , że dama ta ma pyszne kasztanowate włosy i czarne oczy , a całą fizjognomię wesołą i energiczną . — Odbudowałeś się ? Masz warsztat ? A z drugiej strony cóż mam ? … Kobietę , która przy takich jak ja parweniuszach nie wahałaby się kąpać . Czym jestem w jej oczach obok tych wykwintnisiów , dla których pusta rozmowa , koncept , kompliment stanowią najwyższą treść życia . Co ta czereda , nie wyłączając jej samej , powiedziałaby na widok obdartego Geista i jego niezmiernych odkryć ? Tak są ciemni , że nawet nie dziwiliby się temu . — Najmniejszego . — Widzi pan , jak ja się znam na ludziach . Może byśmy jeszcze pojechali galopem . Albo — nie , już mi się nie chce , jestem zmęczona . Ach … gdybym choć raz w życiu spotkała prawdziwie nowego człowieka … — Tak . Znam panią już parę lat , ale niekiedy zdaje mi się , że znam panią od wieków … Czas ogromnie wydłuża się , kiedy o kimś myślimy ciągle , na jawie i we śnie … Sklep był otwarty ; za kontuarem , obitym blachą i od publiczności oddzielonym drucianą siatką , siedział stary Żyd z łysą głową i siwą brodą , jakby przylepioną do „ Kuriera ” . Chłopak pochylał głowę na prawo i na lewo , przypatrując się Wokulskiemu . Nagle przyszło mu na myśl , że musi to być bardzo bogaty pan , a może nawet z takich panów , których niekiedy Bóg zsyła , ażeby opiekowali się ludźmi biednymi i — zdjął czapkę . Geist spojrzał na niego z pobłażliwą wzgardą . Obiad skończył się , panna Izabela zbliżyła się do Wokulskiego . — Zastanów się jednak , czy nie szkoda tak pięknych pamiątek . Ocknął się — przy nim stał pan Tomasz Łęcki . Brzemię nowych prawd czy nowych złudzeń tak go gniotło , że uczuł konieczność podzielenia go z kimkolwiek , choćby tylko w części . Zbiegł więc na pierwsze piętro do paradnej sali przyjęć i wezwał Jumarta . „ Tęgi blagier ! — myślał . — Ale też i miłe te kobietki … ” — Jutro wyjedziemy o wpół do ósmej rano . „ O , tutaj — myślał — jest ognisko wszelkiej zarazy . Co człowiek dziś wyrzuci ze swego mieszkania , jutro wypije ; później przenosi się na Powązki i z drugiej znowu strony miasta razi bliźnich pozostałych przy życiu . — Bo też to są rachunki z waszego sklepu i waszej spółki — odparł Szuman . Potem wydobył księgi , umaczał pióro i niby to zaczął rachować . Był przekonany , że cuchnie piwem jak stara beczka , którą już wyrzucono z piwnicy , i zupełnie serio począł rozważać : czy nie należało podać się do dymisji po spełnieniu całego szeregu tak haniebnych występków ? — Tak to rozumiem — odparł Leon . — Jeżeli tam jest parę pokoików , to mogę nawet mieszkać z kucharzem … — Bo i na co trzysta tysięcy rubli tobie , któremu wystarczało tysiąc na rok ? … Nagle — mija go powóz z groomem na koźle , wiozący dwie kobiety . Jedna całkiem mu nie znana , druga … — Nie , ojciec nigdy nie zaciąga długów w mieście . Każdy wierzyciel przychodzi z pożyczką do domu i w gabinecie ojca dostaje kwit albo procent . Nie znasz go pod tym względem . Dopiero gdy Wokulski powrócił z Bułgarii i przywiózł majątek , o którym opowiadano cuda , pani Meliton sama zaczepiła go o pannę Izabelę , ofiarowując swoje usługi . I stanął milczący układ : Wokulski płacił hojnie , a pani Meliton udzielała mu wszelkich informacji o rodzinie Łęckich i związanych z nimi osobach wyższego świata . Za jej nawet pośrednictwem Wokulski nabył weksle Łęckiego i srebra panny Izabeli . Albo ta dziewczyna , która pisała do niego od magdalenek : „ Przypomniałam sobie jedną modlitwę z dziecinnych czasów , ażeby modlić się za pana … ” . — To samo myślałam przed chwilą — odpowiedziała panna Izabela uderzona zgodnością przeczuć jej własnych i ojca — papuś koniecznie powinien mieć przy sobie zdolnego i zaufanego człowieka . — Z tych … nie znanych nikomu — odparł — a najmniej chyba pani . Rządca ukłonił się . — Nie wdowa , nie rozwódka , słowem — nie wiadomo co i nie wiadomo za co … Ty , Helenko , mów sobie , co chcesz , a ja ci powiadam , że Ludwik już nie żyje … Czym się to wszystko skończy , Boże miłosierny … — Pan musi mieć dużo zajęcia przy takim magazynie … — wtrąciła czarno ubrana panna Florentyna i przestraszyła się jeszcze mocniej . — Daruj mu pan — szepnąłem do rządcy . Później niejednokrotnie Wokulski usiłował zdać sobie sprawę z salonu i ze sposobu , w jaki tam wszedł ; ale całości faktu nie mógł sobie przypomnieć . Pamiętał , że przede drzwiami ukłonił się parę razy panu Tomaszowi , że potem owionęła go jakaś miła woń , skutkiem czego ukłonił się damie w kremowej sukni z pąsową różą przy ramieniu , a potem — innej damie wysokiej i czarno ubranej , która patrzyła na niego z przestrachem . Przynajmniej tak mu się zdawało . Ranek znowu zeszedł mu na łapaniu ryb z panną Felicją i Ochockim . Gdy zaś o pierwszej wszyscy zebrali się na śniadanie , pani Wąsowska odezwała się : — A dokumenta ? Maruszewicz otarł pot z czoła widząc , że Wokulski znowu przypatruje mu się badawczo . Pamiętam , kiedy wyjeżdżał . Już zamknęliśmy sklep i właśnie przy tym oto stoliku piłem herbatę ( Ir wciąż mi niedomaga ) , gdy naraz wpada do pokoju lokaj Stacha : Zdawało jej się , że ziemia drży jej pod nogami , i pod wpływem nieokreślonych obaw , jakie ją wówczas ogarnęły , panna Izabela odezwała się do prezesowej o Wokulskim dosyć życzliwie . Kto wie nawet , czy nie powiedziała tych słów : Mistrz tajemniczej sztuki już czekał na gości ; ale że gości jeszcze nie było , więc Wokulskiego przyjął natychmiast , pobrawszy z góry dwadzieścia franków opłaty za naradę . — Kiedy zechcesz . Daj mi tylko kilkadziesiąt franków , gdyż nie mam za co kupić potrzebnych preparatów . A oto mój adres — zakończył Geist podając zabrudzoną notatkę . — Znaleziono by metal lżejszy od powietrza — spokojnie odparł Geist . Kiedy w parę godzin wrócił do nas , pytałem go z najobojętniejszą miną , kto jest owa dama . Obiad , wieczór i kilka dni następnych zeszły pannie Izabeli bardzo przyjemnie . Zastanowiła ją jedna okoliczność , że w ciągu tak krótkiego czasu odwiedziło ich więcej osób aniżeli dawniej w ciągu miesiąca . Bywały godziny , że w pustym niegdyś salonie teraz rozlegał się gwar śmiechów i rozmów , aż wypoczęte meble dziwiły się natłokowi , a w kuchni szeptano , że pan Łęcki musiał odebrać jakieś wielkie pieniądze . Nawet damy , które jeszcze na wyścigach nie mogły poznać panny Izabeli , przyszły teraz do niej z wizytami ; młodzi zaś panowie , aczkolwiek nie przychodzili , poznawali ją na ulicy i kłaniali się z szacunkiem . — Dostanie pan jutro . Po roku tego życia spodliliby mnie tak , że może zniżyłbym się do zazdrości o podobne indywidua … Około roku 1840 ojciec zaczął niedomagać . Czasami po parę dni nie wychodził do biura , a wreszcie na dobre legł w łóżku . Ciekawym zjawiskiem była dusza panny Izabeli . — Otworzyć drzwi , obie połowy ! … — odparł jegomość z walizką . — Rzeczy pana barona i moje … — Z Moskwy obstalunki za dziesięć tysięcy rubli , na początek maja . — Przychodzę z pełnomocnikiem właściciela . — Więc — basta ! … — przerwałem . — Moja głowa w tym , ażeby Wokulski bywał tu jak najczęściej , a pani … niech dobrze usposabia panią Helenę . Wyrwiemy Stacha z rąk tej panny Łęckiej i … bodaj przed świętym Janem wesele … — Rozumiesz , tylko nie ufasz mi . Wielka to cnota nieufność , leczyć z niej pana nie będę . Tyle ci powiem : Łęcki-bankrut może zostać … krewnym nawet kupca , a tym bardziej kupca-szlachcica . Ale Łęcki z trzydziestoma tysiącami rubli w kieszeni ! … — Trzy ruble . Około dziewiątej pan Tomasz , wbrew zwyczajowi , poszedł spać , a panna Izabela wezwała do swego pokoju na rozmowę kuzynkę Florentynę . Wobec takiego niebezpieczeństwa postanowiłem działać energicznie . Więc zaraz na drugi dzień wybrałem się do Szumana i mówię : Po chwili wszedł służący nie zdradzając zbytecznego pośpiechu . Wokulskiemu , kiedy znalazł się z nią sam na sam , krew uderzyła do głowy . Wzburzenie spotęgowało się , gdy spostrzegł , że panna Izabela patrzy na niego jakimś dziwnym wzrokiem , jakby go chciała przeniknąć do dna i przykuć do siebie . To już nie była ta panna Izabela z kwesty wielkotygodniowej ani nawet z wyścigów ; to była osoba rozumna i czująca , która ma go o coś serio zapytać i chce mu coś szczerego powiedzieć . — Zostanę wojskowym dostawcą . Muszę zrobić duży majątek ! … — odparł Wokulski . — Nagła migrena powinna by przejść zaraz — rzekł Pan Tomasz . — Pójdź do niej , Florciu . Ja na chwilę wyjdę do miasta , bo muszę zobaczyć się z kilkoma osobami , ale wcześniej wrócę . Tymczasem czuwaj nad nią , kochana Florciu , proszę cię o to — mówił pan Tomasz ze spokojną fizjognomią człowieka , bez którego poleceń albo prośby nie może być dobrze na świecie . Jedno mi się tylko nie podobało . Książka otworzyła się sama i Wokulski przeczytał : Oczy Wokulskiego tak dziko błysnęły , że adwokat umilkł . Przypatrywał mu się , rozmyślał … Nagle uderzył się ręką w czoło . „ Kuzyn Krzeszowskich … — myślał . — Dostanie bilet miłosny od panny Izabeli … A , infamis ! … ” Po rozmowie z tym poczciwym kupcem , którego nawet nazwiska nie wymienię , i po wszystkich anonimach , jakie odebrałem , postanowiłem sobie zapisywać rozmaite opinie wypowiadane przez dobrych ludzi o Wokulskim . II . Rządy starego subiekta — Zwariowaliście , pijaki ! — krzyknęła ciotka chwytając pana Raczka za ramię . — Przyjdź do mnie , obejrzyj , co jest , sam zrób kilka doświadczeń , a przekonasz się . Innego sposobu nie widzę — odparł Geist . Lekki dreszcz przebiegł pannę Izabelę . I to ma być wspólnik jej ojca ? … Do czego ten wspólnik ? … Skąd jej ojcu przyszło do głowy zawiązywać jakieś towarzystwa handlowe , tworzyć jakieś rozległe plany , o których nigdy dawniej nie marzył ? … Chce przy pomocy mieszczaństwa wysunąć się na czoło arystokracji ; chce zostać wybranym do rady miejskiej , której nie było i nie ma ? … — Głupstwa robię ! … — mruczał . — Co za nonsens narażać wszystko dla pierwszego lepszego z ulicy … — Za trzy ruble ? — spytała baronowa błysnąwszy oczyma jaszczurki . Z drugiego pokoju wyjrzała Helcia . — Skąd ? … Z tych pozycyj , których nie zajmujemy albo do zajmowania których sami ich zmuszamy , pchamy ich , błagamy , aby je zajęli . Mego sklepu nie kupi żaden z naszych panów , ale każdy da pieniądze Żydowi , aby on go kupił i … płacił dobre procenta od wziętego kapitału . Sklep jego był już zamknięty , ale przez otwory okiennic wyglądało światło . Do przyjemniejszych dni należała u niego niedziela ; wówczas bowiem obmyślał i wykonywał plany wystaw okiennych na cały tydzień . — Dziewięćdziesiąt tysięcy rubli po raz … trzeci ! … — powtarza komornik i uderza małym młotkiem o zielone sukno . „ Trzeba tam pójść i coś dać — pomyślał i wyjął z kasy pięć złotych półimperiałów . — Chociaż — dodał po chwili — posłałem im już dywany , ptaszki śpiewające , pozytywkę , nawet fontannę ! … To chyba wystarczy na zbawienie jednej duszy . Nie pójdę . ” Wydobyłem zegarek i podałem go Heli . — A czy nie sądzisz pan , że ktoś zręczniej może magnetyzować … — O tak … Ale tu trzeba mieć własną maszynę i mieszkanie , i wszystko … Kto tego nie ma , musi iść w służbę . Odsunął okno zamknięte przez barona i dla odpędzenia natrętnych wspomnień począł znowu przyglądać się niebu . Kwadrat Pegaza opuszczał się już na zachód , a na wschodzie podnosił się Byk , Orion , Pies Mały i Bliźnięta . Przypatrywał się gwiazdom wielokrotnym , gęsto rozsianym w tej okolicy nieba , i przyszła mu na myśl ta dziwna , niewidzialna siła przyciągania , która odległe światy wiąże w jedną całość potężniej , niżby to mogły zrobić jakiekolwiek materialne łańcuchy . Męko Chrystusowa ! … Żem go nie trzasnął kuflem w łeb , dziwię się samemu sobie . Na szczęście , pohamowałem pierwszy impet , wypiłem dwa kufle piwa jeden po drugim i pytam go niby spokojnym głosem : Gdy zaś Wokulski pochylił się do jej ręki , pocałowała go w czoło , co na obecnych zrobiło pewne wrażenie . Pobiegłem i ucałowałem jej suche rączyny nie mogąc słowa przemówić . — Jak on się wydobywa … Pysznie się wydobywa ! … — zawołał drugi stołownik . Pan Ignacy posiedział jeszcze z kwadrans w milczeniu . Herbata nie smakowała mu , głowa go bolała . Dokończył szklanki i spojrzawszy na zegarek opuścił mieszkanie przyjaciela mówiąc na pożegnanie : — Czy nie mógłbym , dyrektorze , wprowadzić tę klacz na wyścigi bezimiennie ? — Niech licho weźmie emancypację ! — odparł Ochocki . — Piękna emancypacja . Wy chciałybyście mieć wszystkie przywileje : męskie i kobiece , a żadnych obowiązków … Drzwi im otwieraj , ustępuj im miejsca , za które zapłaciłeś , kochaj się w nich , a one … Na trzeci dzień wypogodziło się , a na czwarty było już tak pięknie i sucho , że panna Felicja zaproponowała spacer na rydze . — Otóż Wokulski był wtedy u Hopfera subiektem i miał już ze dwadzieścia parę lat . Weszli na drugie piętro do salonu urządzonego równie bogato jak inne w tym hotelu . Większą jego część już zapełniali widzowie starzy i młodzi , kobiety i mężczyźni , ubrani elegancko i bardzo zajęci profesorem Palmierim , który właśnie kończył krótką prelekcję o magnetyzmie . Był to mężczyzna średnich lat , zawiędły , brunet , z rozczochraną brodą i wyrazistymi oczyma . Otaczało go parę przystojnych kobiet i kilku młodych mężczyzn o twarzach mizernych i apatycznych . Ale stary chemik tym razem nie odgadł myśli Wokulskiego ; przypatrzył mu się pochmurnie i rzekł : I tak słuchając jednych , uspakajając drugich , pocieszając trzecich , przetrzymałem jakoś atak główny . Zrozumiałem również , że baronowa sroży się między lokatorami jak Tamerlan , i czułem instynktowny niepokój o śliczną i cnotliwą panią Helenę . — Wiem , że mało ma pan czasu — odezwał się gość , lekko kłaniając się . — Mój interes jest krótki . Paryż , miasto wspaniałe pod każdym względem : czy chodzi o zabawę , czy o naukę ; ale potrzebuje wytrawnego przewodnika . Ponieważ znam wszystkie muzea , galerie , teatry , kluby , monumenta , instytucje rządowe i prywatne , słowem wszystko … więc jeżeli pan życzy sobie … — Właśnie o tym chcę mówić . Ogromnie dopytywał się o ciebie , a ja będąc przekonana , że już chyba wyleczyłaś się ze swych kaprysów , radziłam mu , ażeby was jutro odwiedził . — Wielkich dla mnie , ale w rzeczywistości bardzo skromnych . Był tak pogrążony w bolesnych medytacjach , że nie usłyszał otwierania drzwi do pokoju i szybkich kroków za sobą . Dopiero ocknął się poczuwszy dotknięcie czyjejś ręki . Odwrócił głowę i zobaczył mecenasa z dużą teką pod pachą i posępnym wyrazem na twarzy . Doktór znowu przypatrzył mu się badawczo . Po chwili wszedł furman . Był przyzwoicie ubrany , miał czerstwą cerę i wesołe spojrzenie . Zbliżył się do łóżka i ucałował Wokulskiemu ręce . Prawie w tydzień po koncercie , kiedy bez światła siedziała w swoim pokoju , przed oczyma jej stanęła dawno zapomniana wizja . Zdawało jej się , że w towarzystwie ojca zjeżdża powozem z jakiejś góry w dolinę napełnioną chmurami dymów i pary . Spomiędzy chmur wysunęła się olbrzymia ręka trzymająca kartę , na którą pan Tomasz patrzył z niespokojną ciekawością . „ Z kim ojciec gra ? … ” — pomyślała . W tej chwili wionął wiatr i z tumanów ukazała się twarz Wokulskiego , także w olbrzymich rozmiarach . — Pani jednak bardzo lubi pana Wokulskiego — szepnęła panna Izabela . — A twoje długi ? Tym szerzej koło żałobne roztoczy , — Co za upokorzenie ! — szepnęła panna Izabela , nerwowo bijąc ręką w szezlong . — Tego się lękasz ? — spytał . — Daję ci słowo honoru , że nigdy nie widuję tej panny . — Bah ! … gdybym tego nie robił , zapomniałbym , gdzie co leży … stawy zaśniedziałyby w członkach … Zresztą — jużem przywykł … Pan ma jaki interes do mnie ? … — Przepraszam pana — odezwał się do zaniepokojonego barona — ale jestem tak rozstrojony , że po prostu nie wiedziałem , co mówię … — Cóż , Molinari obiecał ? … — zapytała tym samym tonem panna Izabela . — Jakże się miewa pan Wokulski ? — pytała jej nieraz kupcowa . — O , dziś jest pani mizerniutka … Pan Wokulski nie powinien już pozwolić , ażeby pani tak pracowała … — A pani co by mu dała w zamian ? — spytał Wokulski , któremu robiło się coraz ciężej i smutniej . Jakkolwiek sprawa z Maruszewiczem załatwiła się we cztery oczy , jednak wieść o niej rozeszła się … Wokulski powiedział o tym Rzeckiemu i kazał wykreślić z księgi rzekomy dług barona . Maruszewicz zaś opowiedział baronowi dodając , że baron już nie powinien gniewać się na niego , ponieważ dług został umorzony , a on , Maruszewicz , ma zamiar poprawić się . — Po cóż więc kupiła klacz wyścigową ? Odetchnąłem widząc , że Wokulski nie myśli darmo jeść chleba ; a i subiekci przestali się uśmiechać przekonawszy się , że Stach w sklepie więcej pracuje niż oni , i w dodatku — ma jeszcze niemałe obowiązki na górze . My odpoczywaliśmy przynajmniej w święta ; podczas gdy on , nieborak , właśnie w święto od rana musiał brać żonę pod pachę i maszerować — przed południem do kościoła , po południu — z wizytami , wieczorem do teatru . Obojętny widz może nazwałby takie dnie jednostajnymi , a nawet nudnymi . Ochocki sposępniał i od rana do wieczora albo kleił , albo puszczał oryginalnej formy latawce . Pani Wąsowska z panną Felicją czytały albo zajmowały się szyciem ornatu dla miejscowego proboszcza . Starski z prezesową i baronem grali w karty . Pożegnali się oboje bardzo zadowoleni : baronowa z pieniędzy swojego klienta , Wokulski , że jednym zamachem spełnił radę Suzina i prośbę Rzeckiego . W kilka dni panna Izabela ochłonąwszy z nieprzyjemnych wrażeń poczęła żałować swojej wzmianki o Wokulskim przed prezesową . — Węgry ! … już nie ma Węgier ! — mruczał Katz . — Równość … nigdy nie było równości ! … Sprawiedliwość … nigdy jej nie będzie … Świnia wykąpie się nawet w bagnie ; ale człowiek z sercem ! … Darmo , panie Mincel , już ja u ciebie nie będę krajać mydła … Stach przez wrzesień był na wsi u prezesowej Zasławskiej . Po co on tam jeździł , co robił ? … domyśleć się nie mogę . Ale z paru listów , które do mnie napisał , widzę , że musiało mu się dziać nieosobliwie . Jaki diabeł sprowadził tam pannę Izabelę Łęcką ? … Eh ! przecież nią się już chyba nie zajmuje . I będę chłystkiem , jeżeli go nie wyswatam z panią Stawską . Wyswatam , odprowadzę ich do ołtarza , dopilnuję , ażeby przysiągł jak się należy , a potem … Może sobie w łeb palnę , czy ja wiem ? … — Ależ nie ! … — zawołał baron cofając się . — Oświadczyłem się pannie Ewelinie Janockiej , wnuczce prezesowej … Nie pamięta jej pan ? Była u hrabiny w tym roku na święconem , nie zauważył jej pan ? … — Nie , przecie nie sześć , najwyżej cztery … Helunia bawi się tam doskonale , bo choć jej niczego dotykać nie wolno , ale za to jak ona się przypatruje zabawkom po nieboszczce … — O ni ! — zawołał z ożywieniem furman . — Ile razy będzie wielmożnemu panu potrzebna , ja ją sam zawiodę ; ale żeby kto zaś z miasta — to ni ! … Z takiego interesu wielmożny pan mógłby się tylko nabawić nieszczęścia … — Gdzież pan Starski ? — zapytał Wokulski . — Ale wydawać przyjemnie ? Uścisnąłem ją za rękę długo … długo … tak , jak umieją ściskać tylko prawdziwie kochający , i pobiegłem do swej ławki , gdyż Wokulski , a za nim sędzia weszli do sali . — Już skończyłem . Żegnam pana — odpowiedział Szlangbaum i nisko ukłoniwszy się panu Tomaszowi wyszedł z pokoju . „ Alboż nie jest kobietą ? ” A gdy to powiedział , czuł , że z serca spada mu jakiś ciężar ; tym większy , im więcej było słuchaczów albo im więcej rubli wydał na akcje . Taki rządca , który miał kiedyś własne dobra , wydawał mi się bardzo ciekawą osobistością ; ale jeszcze ciekawszym wydał mi się dom , który nie przynosi żadnych dochodów . Z natury jestem nieśmiały : wstydzę się rozmawiać z nieznanymi ludźmi , a prawie boję się wchodzić do cudzych mieszkań … ( Boże miłosierny ! jak ja już dawno nie byłem w cudzym mieszkaniu … ) Tym razem jednak wstąpił we mnie jakiś diabeł i koniecznie zapragnąłem poznać lokatorów tej dziwnej kamienicy . — Kaloszyków żąda szanowny pan ? Który numerek , jeżeli wolno spytać ? Ach , szanowny pan zapewne nie pamięta ! Nie każdy ma czas myśleć o numerze swoich kaloszy , to należy do nas . Szanowny pan pozwoli , że przymierzymy ? … Szanowny pan raczy zająć miejsce na taburecie . Paweł ! przynieś ręcznik , zdejm panu kalosze i wytrzyj obuwie … — Dla dwu przyczyn — odparł młody człowiek . — Naprzód baron , potrzebując pieniędzy na pokrycie długu honorowego , oświadczył , że zastrzeli się , jeżeli nie dostanie ośmiuset rubli , choćby za swoją ukochaną klacz , a po wtóre , baronowa nie życzy sobie , aby jej mąż przyjmował udział w wyścigach . Więc kupiła klacz , ale dziś biedaczka choruje ze wstydu i rozpaczy i chciałaby pozbyć się jej za jakąkolwiek bądź cenę . — Zbawco ! … — woła baronowa . — Widzisz przed sobą kobietę skrzywdzoną i osamotnioną , której mienie , honor i spokój … — Ptaszki sztuczne . Mów paciorek . Lampa gasła . Wokulski zdmuchnął ją i rzucił się na łóżko . Szliśmy przez ulicę nie mówiąc do siebie . Stach przygryzał wargi , a mnie już wówczas przyszło na myśl , że to wydobywanie się z piwnicy jest symbolem jego życia , które upłynęło na wydzieraniu się ze sklepu Hopfera w szerszy świat . — Więc ? … — spytałem . — O , bardzo ładny — odparł Starski . — I nie zwrócę … Każe sobie podać filiżankę pienistej czekolady , zasłania się podartą gazetą i widzi , że w tym małym pokoiku znajduje się drugi , jeszcze ciemniejszy kąt , w którym mieści się pewien okazałej tuszy jegomość i jakiś zgarbiony Żyd . Pan Ignacy myśli , że okazały jegomość jest co najmniej hrabią i właścicielem wielkich dóbr na Ukrainie , a Żyd jego faktorem ; tymczasem zaś słucha toczącej się między nimi rozmowy . Wokulski przychodził do państwa Łęckich co kilka dni i najczęściej zastawał tylko pana Tomasza , który witał go z ojcowską czułością , a następnie po parę godzin rozmawiał o swoich chorobach lub o swoich interesach dając z lekka do zrozumienia , że uważa go już za członka rodziny . — Niechże mi pan przynajmniej pożyczy sto franków na oficjalne próby … — Pan Wokulski jest ? … Ach , pan Rzecki ! … Na słówko … Przytuliła głowę do ramienia ojca . Pan Tomasz spojrzał niechcący w lusterko na stoliku i przyznał w duchu , że oboje w tej chwili tworzą bardzo piękną grupę . Szczególniej dobrze odbijała obawa rozlana na twarzy córki od jego spokoju . Uśmiechnął się . Takie postępowanie na kilka lat wytworzyło dokoła panny pustkę . Podziwiano ją i wielbiono , ale z daleka ; nikt bowiem nie chciał narażać się na szyderczą odmowę . Et la fleur embellit des pres , — Prawdziwe szczęście dla nas obojga … — szepnęła panna Izabela . W oddziale tkanin mały , zgarbiony Szlangbaum , z czerwonymi oczyma i wyrazem zajadłości na twarzy , kręcił się jak zwykłe , skacząc po drabince albo nurzając się między sztukami perkalu . Tak już przywykł do swojej gorączkowej roboty , że choć nie było interesantów , on ciągle wydostawał jakąś sztukę , odwijał i zawijał , ażeby następnie umieścić ją na właściwym miejscu . — Po co ? … — odparł patrząc na mnie błędnymi oczyma . — To tak dla panny Łęckiej … „ Jezus , Maria ! — szepcze . — Więc już nawet przy licytacjach mówią o Wokulskim i o niej … I jeszcze przewidują , że go zgubi … Jezus ! Maria ! … ” Lokaj przyniósł drugi bilet i niebawem ukazał się drugi gość . Był to człowiek pulchny i rumiany i wyglądał na właściciela sklepu bławatnego , kłaniał się na całej przestrzeni ode drzwi do stołu . — Pan baron w domu ? — spytał . „ Oto zmieniły się czasy ! — myślał . — Dawniej taki Geist byłby symbolem szatana , z którym walczy o duszę ludzką anioł w postaci kobiety . A dzisiaj … kto jest szatanem , a kto aniołem ? … ” Nazajutrz po pierwszym śniadaniu kazał osiodłać konia i wyjechał pod pozorem obejrzenia okolicy . Nie myśląc skręcił na drogę , gdzie wczoraj toczył się powóz panny Izabeli i gdzie zdawało mu się , że jeszcze widać ślady kół … Potem , również machinalnie , zawrócił w stronę lasu , dokąd tak niedawno jeździli na rydze . W tym miejscu śmiała się , tu rozmawiała z nim , tu spoglądała na okolicę … Na drugi dzień istotnie całe towarzystwo pojechało do Zasławia . Mijali lasy , zielone pagórki , wąwozy z żółtymi ścianami . Okolica była piękna , jeszcze piękniejsza pogoda , ale Wokulski nie uważał na nic , zatopiony w smutnych myślach … Już nie był sam z panną Izabelą , jak wczoraj jeszcze ; nawet nie siedział w breku blisko niej , tylko naprzeciw panny Felicji , a nade wszystko … Ale to już mu się tylko zdawało i nawet śmiał się w duszy ze swych przywidzeń . Zdawało mu się , że Starski w jakiś dziwny sposób spojrzał na pannę Izabelę i że ją oblał rumieniec . Strach , jak ciężkim było jego życie . Zmizerniał , sposępniał , zdziczał … Ale nie narzekał . Raz tylko , kiedy mu powiedziano , że dla takich jak on nie ma tu miejsca , szepnął : Wokulski tymczasem spokojnie dopasowywał strzemiona . — Żydom ? … W tej chwili zadzwoniono . Panna Izabela drgnęła , Wokulski umilkł . Panna Izabela zrywa się z szezlonga , potrąca w ciemności o taburet i drżącymi rękoma dzwoni . Dzwoni już drugi raz , nie odpowiada nikt , więc wybiega do przedpokoju i we drzwiach spotyka pannę Florentynę , która chwyta ją za rękę i mówi ze zdziwieniem : — A co będę miała do roboty ? — Zaczynają nas lizać — rzekł stary podoficer . Panna Florentyna zrobiła gest przeczący , a następnie powątpiewający . — Hę ? … — spytał pan Ignacy przypatrując się młodemu elegantowi , który opalił się , zmężniał , a nade wszystko utył . — Cóż znowu ? … Osłupiałem ze zdziwienia , lecz w tej chwili bardzo polubiłem Jana Mincla i Augusta Katza . Z czasem przekonałem się , że w naszym małym sklepie istnieją aż dwa wielkie stronnictwa , z których jedno , składające się ze starego Mincla i jego matki , bardzo lubiło Niemców , a drugie , złożone z młodych Minclów i Katza , nienawidziło ich . O ile pamiętam , ja tylko byłem neutralny . — Niechże jaśnie pani nie robi skandalu przy służbie ! … — zgromił ją Leon . — Wszystkie te rzeczy jaśnie pan powinien mieć w domu … Od tej pory chodził na wszelkie przedstawienia , koncerty i odczyty . — Ja i rubelkiem nie pogardzę … Następnie , odwróciwszy się bokiem do Wokulskiego , mówi : Zaprawdę ! strasznym nieszczęściem jest wielka reputacja . Ja bowiem od chwili , kiedy Lisiecki zwraca się do mnie jako do „ poinformowanego ” , straciłem sen i resztę apetytu … Cóż dopiero musi się dziać z moim biednym Stachem , który utrzymuje ciągłe stosunki z tym panem Colinsem i z tą panią Melitonową … Taki sposób przepędzania czasu wyczerpywał go znakomicie , ale nie dawał ani kropli radości . Godziny wlokły mu się jak doby , dnie nie miały końca , a noce spokojnego snu . Bo choć spał twardo , bez żadnych marzeń przykrych albo przyjemnych , chociaż tracił świadomość , nie mógł jednakże pozbyć się uczucia niezgruntowanej goryczy , w której tonęła jego dusza na próżno szukająca tam dna albo brzegów . Myślałem , że chce mnie odprowadzić ; więc poszliśmy na plac Grzybowski w milczeniu , bo Katz nigdy nic nie mówił . Fura żydowska , którą miałem jechać , była już gotowa . Ucałowałem Katza , on mnie także . Wsiadłem … on za mną … — Głupiś pan ! … Oba ekwipaże szybko zbliżały się do siebie . Na breku gwałtownie strzelano z bata , wołano , wywijano chustkami , w powozie zaś baron coraz wychylał się i drżał ze wzruszenia . Mikołaj podał kurczęta . — Jeżeli go nie zatrzyma nowa wojna . — Komorne wasze zapłacone ? — spytał . — Ale do zamku nie wejdę sama , musi mi pan podać rękę — rzekła panna Izabela stanąwszy przy Wokulskim . — Nasz , żydowski … „ Zgodzi się , jeżeli jest chciwym parweniuszem , ale nie zgodzi się , jeżeli … ” — Wygra niezawodnie . Dam doskonałego dżokeja , a ten poprowadzi ją według mojej instrukcji . Ale gdyby została przy baronie Krzeszowskim , niech mnie piorun trzaśnie , przywlokłaby się trzecia do mety . Zresztą nawet nie trzymałbym jej na stajni … — Otóż , że człowiek pańskiego fachu , bardzo zresztą szanownego , tak dobrze strzela … Gdzie moje binokle ? … Ach , są … Panie Wokulski , proszę o słówko na osobności … — Właśnie do niej jadę . Witam pana barona . Niechże pan siądzie . Wróciwszy do sklepu , mimo spóźnionej pory , rozmówiłem się z Janem Minclem dziękując mu za obowiązek i opiekę . Ponieważ od roku już gadaliśmy o tych rzeczach , a on zawsze zachęcał mnie , ażebym szedł bić Niemców , więc zdawało mi się , że mój zamiar zrobi mu wielką przyjemność . Tymczasem Mincel jakoś posmutniał . Na drugi dzień wypłacił mi pieniądze , które miałem u niego , dał nawet gratyfikację , obiecał opiekować się pościelą i kufrem , na wypadek gdybym kiedy wrócił . Ale zwykła wojowniczość opuściła go i ani razu nie powtórzył swego ulubionego wykrzyknika : — Teraz panna nam powie , co to było z lalką ? Tylko proszę prawdę , bo panna stanie do przysięgi … Czy to są pieniądze , które przegrał do ojca w pikietę ? Chyba nie . Może ofiara , jaką złożył Towarzystwu Dobroczynności ? I to nie . Może tysiąc rubli , które dał ciotce na ochronę , a może to jest kwit na fontannę , ptaszki i dywany do ubrania grobu Pańskiego ? … Także nie ; to wszystko nie niepokoiłoby jej . — Cóż pan masz za interesa z tym łotrem , panie Henryku ? — Dlaczegóż tam ? Usiadł na kozetce i odparł z uśmiechem : Myślę : „ Tam , do diabła , czy Stach nie dał mu dymisji ? … ” Więc odpowiadam : — Ma pan słuszność . Wiem , że w życiu nie zrobię nic nadzwyczajnego , ale umiem przynajmniej oceniać ludzi niezwykłych … Na każdym polu … nawet — na scenie … Niech pan sobie jednak wyobrazi , że Warszawa nie ocenia go , jak należy … — I on sam powiedział to panu ? — Co mówisz ? … — Gadaj prosto z mostu — zachęcał go Wokulski . — Zapłać mu pensję do końca roku — odparł Wokulski . „ Tu będzie licytacja ! ” — mówi pan Ignacy i zapomina o skrupułach . Olbrzym z brodą , w żółtym jedwabnym kitlu , rozpływa się przed oczyma jego duszy jak mgła . Stanął przede mną i schwyciwszy mnie za klapy surduta mówił zirytowanym głosem : Stach mrugnął na mnie i poszliśmy we trzech do mego mieszkania . Gość rozebrał się , przy czym zauważyłem , że jego spodnie są jeszcze bardziej wytarte , a zarost mocniej zjedzony przez mole niż futro . — Cóż panna zaraz tak lecisz ? — zapytał Leon . — Ucieknie starej interes czy co ? … Niech trochę poczeka … — Wsi nie widzę — wtrącił Wokulski . — Przesadzasz … Naturalnie , że będę zaglądał … Czy uda mi się moja kombinacja ze Stachem ? Bóg raczy wiedzieć . Tam gdzie serce wchodzi w grę , na nic wszelkie rachuby . Ale spróbuję rozwiązać ręce kobiecie , a i to coś znaczy . Odszedł , lecz przystawał na drodze ; widocznie rozmyślał nad niespodziewanym szczęściem . — Lubię tylko kiełbasę , ale bez czosnku . Czosnku znieść nie mogę . — A … A ! … — szepnął pan Tomasz i ukłonił mu się . Wokulski zdumiał się . — Zapewne dlatego , ażeby je z zyskiem sprzedać — odpowiedziała panna Florentyna . — W Anglii za podobne rzeczy dobrze płacą . — Nasz gospodarz , pan Wokulski , przychodzi złożyć paniom uszanowanie i zakomunikować wiadomości … I na samą myśl o tym Wokulski uczuł pragnienie śmierci , ale tak zupełnej , żeby nawet resztki jego popiołów nie zostały na ziemi . — Powiem niedużo — rzekł Geist . — Pan wie , co to jest chemia organiczna ? … — Jakże się pani czuje ? Zaś w kwadrans później , nie wiem już z jakiej racji , dodał : — Może ciocia nie uważa za stosowne okazywać tylu względów kupcowi — rzekła rumieniąc się . — A , wybacz pani baronowa ! — zawołał rządca . — Siedem pysznych pokoi , dwie kuchnie jak salony , dwa schowki … Niech pani komu odstąpi ze trzy pokoje : przecież są dwa frontowe wejścia . Czuł , że oburzenie uspakaja go ; gdy przyszło do rachunku , przekonał się , że … karafka była pusta … Gdy zaś Wokulski odszedł , powypychał Żydów za drzwi mówiąc : „ Straszna rzecz ! — pomyślał Wokulski . — Cóż to za chore indywidua wprzęgają się do triumfalnego wozu tego pana … ” — No , co tam … — Wiesz — szepnęła jej prezesowa — przyjechał Wokulski . Olbrzymie ścieki chronią ich od chorób , szerokie ulice ułatwiają im dopływ powietrza ; Hale Centralne dostarczają żywności , tysiące fabryk — odzieży i sprzętów . Gdy paryżanin chce zobaczyć naturę , jedzie za miasto albo do „ lasku ” , gdy chce nacieszyć się sztuką , idzie do galerii Luwru , a gdy pragnie zdobyć wiedzę , ma muzea i gabinety . Przez dom Rezlera ( który przypomina mu onegdajszą pijatykę ! ) i część Senatorskiej pan Ignacy dostaje się na Miodową . Tu przechodząc około składu herbaty Nowickiego wstępuje na chwilę , ażeby powiedzieć właścicielowi : „ dzień dobry ! ” , i szybko ucieka , dalej mrucząc : Pożegnał księcia , obiecał przychodzić odtąd na wszystkie sesje i wyszedłszy na ulicę odesłał powóz do domu . „ Bah ! — mruknął — rzadkie spotkania właśnie nadają jej charakter ideału . Kto wie , czy zupełnie nie rozczarowałbym się poznawszy ją dokładniej ? ” — O tak , ma … — przedrzeźniał go Mraczewski . — Największy jego interes jest nie zrażać Suzina , który pomógł mu zrobić majątek , dziś daje mu ogromny kredyt i nieraz mówił do mnie , że nie uspokoi się , dopóki Stanisław Piotrowicz nie odłoży sobie choć z milion rubli … I takiemu przyjacielowi odmawiać tak drobnej usługi , zresztą bardzo dobrze opłaconej ! — oburzał się Mraczewski . — Ależ — mówię — tu lokal zajęty … Rzecki schwycił się obu rękoma za głowę . — Czy z sercem ? — zapytał . — Nie warto … A tymczasem on — prawił Szuman — czy to w piwnicy Hopfera , czy to na stepie tak się karmił Aldonami , Grażynami , Marylami , i tym podobnymi chimerami , że w pannie Łęckiej widzi bóstwo . On się już nie tylko kocha , ale uwielbia ją , modli się , padałby przed nią na twarz … Przykre go czeka zbudzenie ! … Bo choć to romantyk pełnej krwi , jednak nie będzie naśladować Mickiewicza , który nie tylko przebaczył tej , co z niego zadrwiła , ale jeszcze tęsknił do niej po zdradzie , ba ! nawet ją unieśmiertelnił … Piękna nauka dla naszych panien : jeżeli chcesz być sławną , zdradzaj najgorętszych wielbicieli ! … My , Polacy , jesteśmy skazani na głupców nawet w tak prostej rzeczy jak miłość … — Phi ! … cóż mam robić ! — odparł . Potem śniły mu się obszerne węgierskie równiny , granatowe i białe linie wojsk , przysłoniętych chmurą dymu … Nazajutrz miewał posępny humor i skarżył się na ból głowy . No dobrze , ale gdyby nie ona , czy miałbym dziś majątek ? … Kto wie , co się stanie ze mną i z tymi pieniędzmi bez niej ? Może właśnie dopiero przy niej nabiorą one twórczych własności ; może choć kilkanaście rodzin z nich skorzysta ? … ” „ Kto wie — pomyślałem — czy ten jesiotr nie połknął już haczyka ? … ” Gdy stanęliśmy pode drzwiami mieszkania pani Stawskiej , rządca uśmiechnął się filuternie i szepnął : — Szczególny wypadek ! Mam dziurę w twarzy , ząb wybity , a kuli nie widać … Przecie jej nie połknąłem … Oj , Stachu , Stachu ! … dlaczego byś ty się z nią nie miał ożenić ? … Panna Łęcka zajechała ci w głowę ! … Bodaj byś tego nie żałował . Niedaleko rzeki Sawy , nie wiem którego dnia naszej wędrówki , znaleźliśmy w pustej okolicy kilka chat , gdzie nas bardzo gościnnie przyjęto . Mrok już zapadł , wściekle byliśmy znużeni , ale dobry ogień i butelka śliwowicy napędziły nam wesołych myśli . — A ! … — zawołał — to jasne … Kula w pistolet , a zamek w szczękę … Pistolet zdezelowany ; bardzo interesujący strzał … — Ależ , pani ! … — zaprotestował głos męski . I w tej samej chwili rozległy się dwa pocałunki , sądzę , że w rękę . Obrażona panna poszła naprzód w stronę sadzawki , panowie za nią . Łowili ryby do piątej wieczorem , na spiekocie , gdyż dzień był gorący . Ochocki złapał dwucalowego kiełbia , a panna Felicja oberwała sobie koronkę u rękawa . Skutkiem czego wybuchnął między nimi spór o to , że młode panny nie mają pojęcia o trzymaniu wędki , a panowie nie mogą jednej chwili usiedzieć bez gadania . — Przepreszem . — Z baronem Krzeszowskim . — Mamo — szepnęła tak głośno , że zapewne słychać ją było na dziedzińcu — przyszedł pan Rzecki i jeszcze jakiś pan . — Umrzemy , chcesz powiedzieć ? — przerwała staruszka . — O , nie mów tego … Pan nawet nie wiesz , jak przykro w moim wieku słyszeć o śmierci … Myślałem , że będziemy mówili z nią o interesach sklepowych , tym bardziej , że spostrzegłem butelkę dobrego węgrzyna na stole . Ale pani Małgorzata ani zapytała o losy sklepu . Zapłakała na mój widok , jakbym jej przypomniał tydzień temu pochowanego nieboszczyka , i nalawszy mi wina spory kieliszek rzekła jękliwym głosem : „ Czyżby Maruszewicz ? … ” — pomyślał Wokulski . — Czy chciałeś , ażebym został tureckim Wallenrodem ? … — O nie ! — zaprotestowała blondynka . — Siądę na końcu , bo babcia nie pozwala mi siadać przy narzeczonych . Zeszliśmy na równinę . Od naszej baterii przyleciał huzar donosząc , że jedna z armat zdemontowana . Współcześnie na lewo od nas padł granat ; zarył się w ziemię , ale nie wybuchnął . — Owszem , bardzo — wtrąciła pani Stawska . Przy tym spojrzała na Wokulskiego i zarumieniła się . — Przepraszam pannę hrabiankę , ale ja już od pół roku co tydzień dostaję same tylko jutro , a nie widzę ani procentu , ani kapitału . Znowu biegli kilka minut . Nagle pani osadziła konia na miejscu , była zarumieniona i zadyszana . Godzina dziesiąta rano , nowa stacja . Pociąg staje pod dachem ; hałas , krzyk , bieganina . Wokulskiego napada od razu trzech Francuzów ofiarujących mu usługi . Nagle ktoś chwyta go za ramię . „ Skończę z nim ” — rzekł do siebie Wokulski i głęboko odetchnąwszy spytał głośno : — W imię Ojca i Syna ! … — mówię . — Kpisz — mówię — czy o drogę pytasz ? … skądeś się tu wziął ? Chyba że jesteś duszą zmarłą … — Opowiedzcie ją — nalegała panna Izabela . — Między ruinami bardzo lubię słuchać legend . Nad Renem pełno tego … — Owszem — odpowiedziałem rozdrażniony — sprzeda kamienicę , sprzeda sklep … Wszystko sprzeda … Panna Izabela podniosła się gwałtownie . Wokulski doznał takiego wrażenia jak człowiek , który spadł z wysokości i uderzył piersiami o ziemię . „ Chciałbym przespać ten czas , dopóki znowu jej nie zobaczę ” — myślał Wokulski . — Do pana Mraczewskiego nie mam żadnej pretensji , nawet tej , ażeby do mnie wracał . — Konie pana Wokulskiego ! — zawołał z sieni szwajcar , pobożnie ściskając trzyrublówkę . Łzami zaszłe oczy i nieco zachrypnięty głos świadczyły , że obywatel ten nawet na trudnym posterunku czci jednak pierwszy dzień Wielkiejnocy . Chodzili po parku , czasem w pole , siedzieli pod wiekową lipą na podwórzu , ale najczęściej pływali po stawie . On wiosłował , ona od czasu do czasu rzucała okruchy ciastek łabędziom , które cicho sunęły za nimi . Niejeden podróżny zatrzymywał się na gościńcu za stawem i zdziwiony przypatrywał się niezwykłej grupie , którą tworzyły : biała łódka z siedzącą w niej parą i dwa białe łabędzie ze skrzydłami podniesionymi jak żagle . — Tak … tak … — przerwał książę . — Ten rodzaj majątków bywa zwykle niepewny , ale za Wokulskiego ręczę . Hrabina mówiła ze mną , a ja zapytywałem oficerów , którzy byli na wojnie , między innymi mojego siostrzeńca . Otóż o Wokulskim było jedno zdanie , że dostawa , której się on dotknął , była uczciwa . Nawet żołnierze , ile razy dostali dobry chleb , mówili , że musiał być pieczony z mąki od Wokulskiego . Więcej hrabiemu powiem — ciągnął książę — że Wokulski , który swoją rzetelnością zwrócił na siebie uwagę osób najwyżej położonych , miewał bardzo ponętne propozycje . W styczniu tego oto roku dawano mu dwakroć sto tysięcy rubli tylko za firmę do pewnego przedsiębiorstwa i nie przyjął … — Chodźmy do sklepu — rzekł Ignacy . — Bywają rozmowy , po których dobrze jest mówić o interesach . — Owszem , jeżeli wygram od cioci tę bransoletę z szafirów … Na drugi dzień po procesie Wokulski był wieczorem u pani Stawskiej i siedział do jedynastej w nocy . Na trzeci dzień był w sklepie u Milerowej , przejrzał księgi i oddawał wielkie pochwały pani Stawskiej , co nawet trochę ubodło Milerową . Na czwarty zaś dzień … — Nie ma jednakże . Był nim kiedyś , kiedym miała zamiar stać się męczennicą małżeństwa . Na szczęście , mój mąż znalazł się tak uprzejmie , że prędko umarł , a pan Starski jest tak nieskomplikowany , że nawet przy moim zasobie doświadczenia poznałam się na nim w tydzień . Ma zawsze taki sam zarost à la arcyksiążę Rudolf i ten sam sposób uwodzenia kobiet . Jego spojrzenia , półsłówka , tajemniczość znam tak dobrze jak krój jego żakietu . Zawsze tak samo unika panien bez posagu , jest cynicznym z mężatkami , a wzdychającym przy pannach , które mają wyjść za mąż . Mój Boże , ilu ja podobnych spotkałam w życiu ! … Dziś trzeba mi czegoś nowego … — Ach , w sprawie kwesty — odpowiada panna Izabela z czarującym uśmiechem . — Cały dzień nie zaglądałaś do mnie , Florciu . — Marszałek dworu pańskiego i pana * Siuzę * … Bardzo zdolny człowiek i duże mógłby panu oddać usługi , gdyby był pewny tak … z tysiąc franków gratyfikacji … — mówił wciąż figlarnie służący . — Więc to pan jest tym Ochockim , wynalazcą ? … Znowu uszykowano nas inaczej . Cztery środkowe plutony zostały na tyle , cztery poszły naprzód , na prawo i na lewo . Podciągnęliśmy tornistry i wzięliśmy broń , jak się komu podobało . Pan Ignacy z niejakim wahaniem wziął list do ręki , lecz na powtórny rozkaz Wokulskiego przeczytał : A gdy zostali sami , dodała : — A jeżeli są potrzebne ? Anglia , na przykład , w końcu roku zeszłego wdeptała w wojnę z Afganistanem i w grudniu było nawet z nimi źle . Austria miała dużo kłopotów w Bośni , a w Macedonii wybuchło powstanie . W październiku i listopadzie były zamachy na króla Alfonsa hiszpańskiego i króla Humberta włoskiego . Obaj wyszli cało . Również w październiku umarł hr . Józef Zamoyski , wielki przyjaciel Wokulskiego . Myślę nawet , że jego śmierć w niejednej sprawie pokrzyżowała plany Stachowi . — Gdzież znowu , czy możesz przypuszczać … Ale jestem trochę zmęczony . — Są one warte bez porównania więcej , ale — kto dziś kupi rzeczy tak kosztowne ? „ Głupcy ! — mruknął Wokulski . — Nie mają co powtarzać , tylko takie błazeństwa . ” — Niewiele … drobiazg … parę tysięcy rubli … — Od godziny — odparła pani Wąsowska . — Ale zdaje mi się , że i Wokulski coś spostrzegł , bo był bardzo zmieniony . Żal mi go . No i wrócił do handlu , a wtedy zawołano , że się sprzedał i żyje na łasce żony , z pracy Minclów . — Stokrotnie przepraszam — mówił zawstydzony . — Ale tak ciasno … — Ale nie Wokulski . — Ach , Floro , nie pocieszaj mnie , nie kłam ! … Czyżeś nie słyszała przy obiedzie , że nawet tych kilkanaście rubli , które ma obecnie mój ojciec , są wygrane w karty od … Dziwne było jego pożegnanie ze sklepem ; pamiętam to , bo sam po niego przyszedłem . Hopfera ucałował , a następnie zeszedł do piwnicy uściskać Machalskiego , gdzie zatrzymał się kilka minut . Siedząc na krześle w jadalnym pokoju słyszałem jakiś hałas , śmiechy chłopców i gości , alem nie podejrzywał figla . Zapieczętowała list i wyszła z nim do przedpokoju , ażeby wyprawić czekających tam Żydów . Panna Izabela uklękła przed alabastrowym posążkiem Matki Boskiej błagając ją , ażeby posłaniec zastał Wokulskiego w domu i ażeby Starski nie spotkał się u nich z Żydami . — A gdzież on siedzi , ten nowy system ? „ Ładnie się urządzam — rzekł do siebie . — Gotowi jeszcze powiedzieć , że zrobiłem afront staruszce , ażeby wypić wino jej sąsiadom … ” — Pan sądzi , że są szczęścia , które warto opłacić krótszym życiem ? — spytała panna Izabela . XVIII . Zdumienia , przywidzenia i obserwacje starego subiekta Już mi w głowie szumiało , więc zapytałem : Tu pochwycił go pan Łęcki z oznakami niebywałej tkliwości . Wokulski machinalnie dotknął bocznej kieszeni surduta i już nie znalazł tam srebrnej papierośnicy . Zarumienił się , grzecznie podziękował wojskowemu w pelerynie , lecz nie przyznał się do straty . Przyszły mu na myśl definicje Jumarta i powiedział sobie , że już zna źródło dochodów pana w podartych rękawiczkach , choć nie wie jeszcze o jego wydatkach . — Przyszedłem prosić o przebaczenie biednemu Mraczewskiemu , który nawet … — Nazwisko ? … — powtórzyła baronowa . Służący podszedł do stołu przy drzwiach . — A ja zaraz przystępuję do interesu — rzekła dama patrząc na niego z góry . — Nasze sierotki potrzebują kilku sztuk płótna … Pamiętam , że tego dnia Katz kręcił się około prochowni , a miał taki wyraz na twarzy jak wówczas , kiedy to chciał przebić leżącego kanoniera . Gwałtem wzięliśmy go w kilku pod ręce i wyprowadziliśmy z fortecy , za naszymi . — Z dziesięć tysięcy . Tak przesiedział cały dzień . Następnego przyszedł Rzecki i przypomniał mu , że dziś jest dzień pierwszego kwietnia i że panu Łęckiemu trzeba zapłacić dwa tysiące pięćset rubli procentów . — Byłeś ? — spytał go Mincel . Robi pół obrotu w lewo i staje zdumiony . — No , kupcem można być i można nie być , to zależy od pana … — odparła już śmielej panna Izabela . Książę , na którego prośbę Wokulski nie tylko w grudniu roku zeszłego nie chciał ofiarować pani Krzeszowskiej dziesięciu tysięcy rubli , ale nawet w styczniu i lutym roku bieżącego nie dał ani grosza na protegowanych przez niego ubogich , książę na chwilę stracił serce do Wokulskiego . Wokulski zrobił księciu przykry zawód . Książę sądził i wierzył , iż ma prawo tak sądzić , że człowiek podobny Wokulskiemu , raz posiadłszy książęcą życzliwość , powinien wyrzec się nie tylko swoich gustów i interesów , ale nawet majątku i osoby . Że powinien lubić to , co lubi książę , nienawidzieć tego , co nienawidzi książę , służyć tylko księcia celom i dogadzać tylko jego upodobaniom . Tymczasem ten parweniusz ( aczkolwiek niewątpliwie dobry szlachcic ) nie tylko nie myślał być książęcym sługą , ale nawet odważył się być samodzielnym człowiekiem ; nieraz sprzeczał się z księciem , a co gorsza , wręcz odmawiał jego żądaniom . Nawet Ochocki , odwiedziwszy któregoś dnia pannę Izabelę , opowiedział jej , że byli z Wokulskim na spacerze w Łazienkach … Baron przyjął go bardzo życzliwie , choć nie ukrywał zdziwienia spostrzegłszy , że były sekundant jego przeciwnika jest mocno rozdrażniony . Awantura — ciągnął Szuman , precz chodząc po pokoju i trąc sobie głowę . — Dopóki panna Izabela była bez grosza i bez konkurenta , pies do nich nie zaglądał . Ale gdy znalazł się Wokulski , bogaty , z wielką reputacją i stosunkami , które nawet przeceniają , dokoła panny Łęckiej zgromadził się taki rój więcej lub mniej głupich , wyniszczonych i ładnych kawalerów , że przecisnąć się między nimi nie można . A każdy wzdycha , przewraca oczy , szepcze tkliwe półsłówka , czule za rączkę ściska w tańcu … — O , panie Wokulski , tamci dużo robili . Przede wszystkim stworzyli Francję , byli jej rycerzami , wodzami , ministrami i kapłanami . A nareszcie zgromadzili te skarby sztuki , które pan sam podziwia . — A to bydlęta ! … I że ja na takich błaznów nie sprowadziłem policji … Zrobiła na nim szczególne wrażenie . Zdawało mu się , że już kiedyś ją widział i że ją dobrze zna . Wpatrzył się lepiej w jej rozmarzone oczy i nie wiadomo skąd przypomniał sobie niezmierny spokój syberyjskich pustyń , gdzie bywa niekiedy tak cicho , że prawie słychać szelest duchów wracających ku zachodowi . Dopiero później przyszło mu na myśl , że on nigdzie i nigdy jej nie widział , ale — że jest tak coś — jakby na nią od dawna czekał . Krótko mówiąc : przez całą drogę planowana wzgarda dla Wokulskiego całkiem zniknęła wobec mieszaniny takich uczuć , jak lekki gniew , lekkie zadowolenie i lekka obawa . W tej chwili Wokulski przedstawiał się pannie Izabeli inaczej niż dotychczas . Nie był to już jakiś tam kupiec galanteryjny , ale człowiek , który wracał z Paryża , miał ogromny majątek i stosunki , którym zachwycał się baron , którego kokietowała Wąsowska … — Choćby dlatego — odparł hrabia gorąco — ażeby nie mówiono , że nic nie robimy , tylko obcinamy kupony … P. S. Jeżeli mego zęba nie wyrzucisz za okno , przyszlij mi go na powrót , abym mógł ofiarować go mojej niezapomnianej małżonce . Będzie miała martwić się czym przez kilka dni , co podobno biedaczce jest zalecone przez doktorów . Ten zaś pan Wokulski jest bardzo miłym i dystyngowanym człowiekiem i wyznaję , że serdecznie go polubiłem , choć mi taką zrobił krzywdę . ” — Wiesz , Florciu , namyśliłam się , nie sprzedam moich sreber obcemu . Mogą naprawdę dostać się Bóg wie w jakie ręce . Siądź zaraz , jeżeliś łaskawa , przy moim biurku i napisz do ciotki , że … przyjmuję jej propozycję . Niech nam pożyczy trzy tysiące rubli i niech weźmie serwis i srebra . „ Drobnostka . ” Zatrwożony Wokulski zdjął mu krawat i rozpiął koszulę . Potem zlał ręcznik wodą kolońską , którą znalazł na biurku Rzeckiego , i z synowską troskliwością wytarł choremu kark , twarz i głowę . Wokulski spojrzał na osobę przyznającą mu jasność i zwięzłość . Był to znakomity adwokat , przyjaciel i prawa ręka księcia ; lubił mówić kwieciście , wybijając takt ręką i przysłuchując się własnym frazesom , które zawsze znajdował wybornymi . Wziął fiakra i pojechał według adresu , daleko za wały miasta , w okolice Charenton . Modliłem się nie na próżno . Kara boska już wisiała nad głową intrygantki , w postaci śledzia , który wysuwał się z lufcika na trzecim piętrze . Śledzia owego trzymała jakaś tajemnicza ręka , odziana w granatowy rękaw ze srebrnym galonem , spoza ręki zaś co kilka sekund wychylała się mizerna twarz ze złośliwym uśmiechem . — Więc twierdzisz pan , że mnie nie można zamagnetyzować ? — Wiem — powiedział — że jestem świnia . Ale … jeszcze najmniejsza z tych , jakie tu u was cieszą się publicznym szacunkiem . — Naturalnie , że się odzywam , bo pan i gada , i robi całkiem jak dziecko … Ja jestem tylko lokaj , ale przecie wolałbym wierzyć takiemu , co mi daje dwa ruble za wizytę , aniżeli takiemu , co ode mnie po trzy ruble pożycza , i wcale nie śpieszy się z oddawaniem . Ot , co jest , dziś pan Wokulski dał mi dwa ruble , a pan Maruszewicz … — Nie byłem , ale … będę … Słowem , atmosfera katakumbowa , twarze blade lub żółte , oczy załzawione , nosy zaczerwienione . Tylko Helunia trzyma się jako tako . Siedzi przy fortepianie ze swą dawną laleczką i jej rękoma od czasu do czasu uderza w klawisz mówiąc : Bo jużci jest faktem , że każdy nowy a ważny materiał , każda nowa siła to nowe piętro cywilizacji . Brąz stworzył cywilizację klasyczną , żelazo wieki średnie ; proch zakończył wieki średnie , a węgiel kamienny rozpoczął wiek dziewiętnasty . Co się tu wahać : metale Geista dadzą początek takiej cywilizacji , o jakiej nie marzono , i kto wie , czy wprost nie uszlachetnią gatunku ludzkiego … — Aha ! … — szepnął Rzecki . — Domyślałem się tego . — Naturalnie — prawił dalej Ochocki — ani słówka nie wspomniałem o tym mojej ciotce , która , ile razy bodaj wpina mi jakąś szpilkę w odzienie , ma zwyczaj powtarzać : „ Kochany Julku , staraj się podobać Izabeli , bo to żona akurat dla ciebie … Mądra i piękna ; ona jedna wyleczyłaby cię z twoich przywidzeń … ” A ja myślę : co to za żona dla mnie ? … Gdyby chociaż mogła być moim pomocnikiem , jeszcze pół biedy … Ale gdzieżby ona dla laboratorium mogła opuścić salon ! … Ma rację , to jej właściwe otoczenie ; ptak potrzebuje powietrza , ryba wody … Ach , jaki piękny wieczór ! … — dodał po chwili . — Jestem dziś podniecony jak rzadko . Ale … co panu jest , panie Wokulski ? … — Choćby co miesiąc . Co pan chce — dodała wzruszając ramionami — to miłość wieku pary i elektryczności . Rzecz jest taka . Pisze do mnie Stach z Paryża ( prosił mnie o to samo przed wyjazdem ) , ażebym się zaopiekował kamienicą , którą kupił od Łęckich . „ Nie miała baba kłopotu ! … ” , myślę , ale cóż robić ? … Zdałem sklep Lisieckiemu i Szlangbaumowi , a sam — jazda w Aleje Jerozolimskie na zwiady . Potem gościa prowadzi do okna mrugając powiekami . — On niby , żeby tak , to nicz nie mówił . Tylko pytał się : kiedy pan jeszt w domu ? A ja powiedziałem : koło dziesiąty ż rana , i wtedy on powiedział , że przyjdzie jutro o dziesiąty , ino na minutkę . I. Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek ? — Nie wiem . — W takim razie trzeba płacić siedemset rubli … Wieczorem pan Ignacy sprowadziwszy pistolety wstąpił do Wokulskiego . Zastał go samotnego przy herbacie . Rzecki nalał sobie herbaty i odezwał się : — Może bigos albo pneumatyczną poduszkę … „ Czyby uczony chemik po to wziął trzysta franków , ażeby już wcale mi się nie pokazywać … ” — pomyślał . — Tak . Tymczasem dokoła niego wciąż „ wre i kipi , i szumi i pryska ” ; nie widać końca tłumów ani powozów , ani drzew , ani olśniewających wystaw , ani nawet samej ulicy . Wokulski stopniowo zapada w odurzenie . Przestaje słyszeć hałaśliwą rozmowę przechodniów , potem głuchnie na krzyki handlarzy ulicznych , wreszcie na turkot kół . Potem zdaje mu się , że już gdzieś widział takie domy , taki ruch , takie kawiarnie ; później myśli , że ostatecznie jest to nic wielkiego , a nareszcie budzą się w nim zdolności krytyczne , i mówi sobie , że — jakkolwiek w Paryżu częściej można słyszeć język francuski aniżeli w Warszawie , to jednak akcent tutejszy jest gorszy i wymowa mniej wyraźna . Po chwili kłopotliwego milczenia odezwała się znowu młoda pani : — Co pan rozkaże ? — odezwał się wreszcie Wokulski . — Coś mi się zdaje , że Wokulski jest … jakby zakochany ? … — Tu jest nieszczęście ; Wokulski nie może , nie powinien żenić się … — To jest rozbój ! … to oszustwo ! … Pieniądze państwo umieją brać i wtedy umieją gadać : mój kochany panie Dawid ! … Ale jak przyjdzie … A jak ona rozmawiała ze mną . Ile tam było pogardy dla marnego kupca … » Zapłać temu panu ! … « Paradne są te wielkie damy ; próżniak , szuler , nawet złodziej , byle miał nazwisko , stanowi dla nich dobre towarzystwo , choćby fizjognomią zamiast ojca przypominał lokaja swej matki . Ale kupiec — jest pariasem … Co mnie to wreszcie obchodzi ; gnijcie sobie w spokoju ! ” — Powiem , jaśnie panie , tylko on nie zrozumie — odpowiedział zadowolony lokaj , a wpadłszy do szwajcara rzekł : Pan Tomasz Łęcki był to sześdziesięciokilkoletni człowiek , niewysoki , pełnej tuszy , krwisty . Nosił nieduże wąsy białe i do góry podczesane włosy , tej samej barwy . Miał siwe , rozumne oczy , postawę wyprostowaną , chodził ostro . Na ulicy ustępowano mu z drogi — a ludzie prości mówili : oto musi być pan z panów . Może bym się zabił z desperacji , gdyby nie ciągłe wiadomości o Ludwiku Napoleonie , który już został prezydentem , a myślał o cesarstwie . Było mi lżej dźwigać nędzę i tłumić wybuchy żalu , kiedym słuchał o triumfach człowieka , który miał wykonać testament Napoleona I i zrobić porządek w świecie . — Ale ja , proszę cię , panie Stanisławie , nie chcę darmo … Proszę cię , ażebyś jak najskrupulatniej odtrącał sobie procent … — Słucham pana . Tak medytując śmiał się z tej otchłani dzieciństw , do której spychała go znajomość z panną Izabelą . Pierwszy raz — wcale go nie widziała , czuła tylko zbliżający się jakiś ogromny cień . — Sag mir — powiedz mi : was ist das ? co to jest ? Das ist Schublade — to jest szublada . Zobacz , co jest w te szublade . Es ist Zimmt — to jest cynamon . Do czego potrzebuje się cynamon ? do zupe , do legumine potrzebuje się cynamon . Co to jest cynamon ? Jest taki kora z jedne drzewo . Gdzie mieszka taki drzewo cynamon ? W Indii mieszka taki drzewo . Patrz na globus — tu leży Indii . Daj mnie za dziesiątkę cynamon … O , du Spitzbub ! … jak tobie dam dziesięć razy dyscyplin , ty będziesz wiedział , ile sprzedać za dziesięć groszy cynamon … — To chyba stal … Po opuszczeniu mieszkania pani Stawskiej i jej matki rozeszliśmy się z rządcą domu , bardzo z siebie zadowoleni . To jakiś dobry człeczyna . Ale kiedy wróciwszy do siebie zastanowiłem się nad skutkami mego przeglądu lokatorów , ażem się schwycił za głowę . — Zatem nie Lesser ? Wokulski wydobył noteskę , ołówek i napisawszy podał chłopcu . We trzy , może we cztery dni po naszej wizycie u pani Stawskiej przychodzi Stach do sklepu i podaje mi list , ale adresowany do niego . — Oo ? … cóż pisze ta wariatka ? — Kazałem im przyjść o szóstej do mego kantoru i jeżeli pan pozwoli , ureguluję rachunki . Duża to suma ? … — zapytał Wokulski . — Nie mam dukatów — odparłem . — Czemu nie ? To nie moje pieniądze ! Chce pan płacić , będzie pan miał konkurentów do licytacji … Żebym ja miał tyle tysięcy , ile tu , w Warszawie , można wynająć do każdy interes bardzo porządne osoby i katoliki , to ja bym był bogatszy od Rotszylda . Memu Patkiewiczowi nie trzeba było dwa razy powtarzać . Zaczyna tedy pukać do okna baronowej tak , że sam Maruszewicz nie tylko mu otworzył lufcik , ale jeszcze własnoręcznie wciągnął chłopa do pokoju . Zrobiło się już zupełnie ciemno ; na ulicy zapalono latarnie , których blask wpadał do gabinetu panny Izabeli malując na suficie ramę okna i zwoje firanki . Wyglądało to jak krzyż na tle jasności , którą powoli zasłania gęsty obłok . — Z dawnych kundmanów nie ubył kto ? — przerwał mu Wokulski , coraz szybciej chodząc po pokoju . Doktór nasunął kapelusz na głowę i szedł zirytowany , milcząc . Mnie było coraz markotniej , może z powodu wzrastającej ciemności . Nie powiedziałbym tego nikomu nigdy , ale nieraz mnie samemu przychodzi na myśl , że Stach … naprawdę już nie dba o politykę , ponieważ cały zatonął w fałdach sukienki tej panny . Zdaje się , że mu nawet coś o tym wspomniałem onegdaj i że to , co on mi odpowiedział , bynajmniej nie osłabiło moich podejrzeń . Wbiegł pan Szulc , młody blondyn , odziany również w granatową kurtkę , lecz jeszcze wyższe buty i obciślejsze spodnie . Z wojskowym ukłonem wziął do ręki symbol dyrektorskiej władzy i zanim Wokulski opuścił maneż , przekonał się , że Szulc mimo młodego wieku energiczniej włada batem aniżeli sam dyrektor . Drugi bowiem pan aż syknął , a czwarty rozpoczął formalną kłótnię . Gdy wyszła , rzekłem do Lisieckiego : — Jak zwykle — odparł inkasent . Pewnego dnia słyszę w owej budce straszny łoskot … Wpadam ja , wpadają subiekci … Co za widok ! … Pani Małgorzata leży na podłodze przywalona biurkiem i oblana atramentem , krzesełko złamane , Stach zły i zmieszany … Podnieśliśmy płaczącą z bólu jejmość i z rozmaitych jej półsłówek domyśliliśmy się , że to ona sama narobiła tego rwetesu usiadłszy niespodzianie na kolanach mężowi . Kruche krzesło złamało się pod dubeltowym ciężarem , a jejmość chcąc ratować się od upadku chwyciła za biurko i z całym kramem obaliła je na siebie . Pożegnałem znakomitego adwokata i wróciłem do sklepu mocno postanawiając nie mieszać się już do sprzedaży kamienicy . Teraz dopiero , zresztą nie po raz pierwszy , przyszło mi na myśl , że Maruszewicz jest to wielki frant . Wówczas gorące łzy napływały jej do oczu ; gryzła z gniewu piękne usta i szarpiąc taśmy zasłaniała okna firankami . „ Cóż ci znowu — szepnął — dostali bzika ? … ” — Od tej chwili — mówił z uniesieniem — nie będzie już różnic między ludźmi . Szlachta i mieszczanie , chłopi i Żydzi , wszyscy będą braćmi … . — Co to jest ? … — spytał zdziwiony Wokulski poznając w płaczącym starego inkasenta Obermana . — Ci kupcy to jednak honorowi ludzie . — I myśli kuzyn stosować tę zasadę w Polsce ? — Tylko … proszę panią o sekret . To gruba gra . — To wyuczone ! … — rzekła czerwona kumoszka do starszej . — Uważasz pan jego breloki przy dewizce ? Skandal ! … Odurzające przywiązanie do jednej kobiety nie wykluczało jednak myśli o drugiej . Niekiedy przypominał sobie panią Stawską , o której wiedział , że wszystko gotowa była dla niego poświęcić , i czuł jakby wyrzuty sumienia . — Pan Wokulski , no … to jest wielki interes — odpowiada brunet . — Ale ona jest głupia i Łęcki jest głupi , i oni wszyscy są głupi . I oni zgubią tego Wokulskiego , a on im nie da rady … P. S. Wyobraź sobie , co za szczęście spotkało moją ochronkę . Będąc wczoraj w sklepie tego sławnego Wokulskiego przymówiłam się o mały datek dla sierot . Liczyłam na jakie kilkanaście rubli , a on , czy uwierzysz , ofiarował mi tysiąc , wyraźnie : tysiąc rubli , i jeszcze powiedział , że na moje ręce nie śmiałby złożyć mniejszej sumy . Kilku takich Wokulskich , a czuję , że na starość zostałabym demokratką . ” Wokulski stał już w progu . Jeszcze raz szklanymi oczyma powiódł po sali i — wyszedł z desperacją w sercu . — A co pan sądzisz o chemii związków wodoru ? … Vois les se poser sur les roses ; Wtedy błysnęła mi szczególna myśl . Czy bitwy nie są hałaśliwymi komediami , które wojska urządzają dla narodów , nie robiąc sobie zresztą krzywdy ? … To bowiem , na co patrzyłem , wyglądało wspaniale , ale nie tak znowu strasznie . — Czy mogę być szczerym ? — Czy może pan mnie szuka ? — pyta sędziwy Żyd , bystro patrząc mu w oczy . — Rzecki — odezwał się rządca . — Panie … panie Lisiecki ! Pan Henryk Szlangbaum był moim kolegą wówczas , kiedy działo mi się bardzo źle . Czybyś więc pan nie pozwolił mu kolegować ze mną dziś , kiedy mam się trochę lepiej ? … „ Skąd ja ją znam ? ” — pomyślał Wokulski wychodząc z bramy na ulicę . — Dobrze ! — rzekł . — Jedźże do tych pań , a ja tam będę za godzinę . Zdaje mi się , że zrobimy interes z panią Milerową … Sklep Wokulskiego w lipcu miał objąć w posiadanie Henryk Szlangbaum ; a ponieważ nowy nabywca nie życzył sobie przejmować ani długów , ani wierzytelności dawnej firmy , więc pan Rzecki na gwałt regulował rachunki . — Więc już tak ? … — mruknął . — Dobrze . Będę twoim sekundantem . Masz rozbić łeb , rozbij go przy mnie ; może ci co pomogę … — Niech pan jednak nie przypuszcza , że jestem zazdrosny o narzeczoną … Byłoby to bardzo niskie z mojej strony … To nie kobieta , to anioł , któremu każdej chwili powierzyłbym cały majątek , życie … Co mówię , życie ? … Złożyłbym w jej ręce życie wieczne , tak spokojny , tak pewny o siebie jak to , że jutro słońce wejdzie … Słońca mogę nie zobaczyć , bo , mój Boże , każdy z nas jest śmiertelny , ale … Ale o nią nie mam obawy , cienia obawy , daję panu słowo , panie Wokulski … Oczom własnym nie wierzyłbym , nie tylko czyimś tam podejrzeniom albo półsłówkom … — zakończył głośniej . Gdy już byli na ulicy , Rzecki odezwał się do Szumana : W sercu gotowała mu się głucha wściekłość . Czuł , że jego ręce stają się jak żelazne sztaby , a ciało nabiera tak dziwnej tęgości , że chyba nie ma kuli , która by uderzywszy go nie odskoczyła . Przemknął mu przez głowę wyraz : śmierć , i na chwilę uśmiechnął się . Wiedział , że śmierć nie rzuca się na odważnych ; staje tylko naprzeciw nich jak zły pies i patrzy zielonymi oczyma : czy nie zmrużą powieki ? Nie podobało mi się jego mruganie , bo nigdy nie lubiłem przemrugiwać się z lada błaznem , więc pytam : — Powiedz pan zatem swojemu Litwinowi — przerwał mu Stach — że sprzedam kamienicę , ale za sto tysięcy rubli . I to do Nowego Roku . Po Nowym Roku cenę podniosę . — To my , kuzynko , będziemy trzymać się razem — odezwał się Ochocki do panny Izabeli . — Ale w takim razie musi pani siąść przy koźle , bo ja powożę . Żyd zrobiłby inaczej . Gdyby był elektrotechnikiem , znalazłby sobie kobietę , która albo siedziałaby z nim w pracowni , albo — handlowała elektrycznością . A gdyby był finansistą , jak Wokulski , nie kochałby się na oślep , tylko szukałby żony bogatej . Wreszcie może by wziął ubogą i piękną , ale wtedy musiałyby procentować jej wdzięki . Ona prowadziłaby mu salon , zwabiała gości , uśmiechałaby się do możnych , romansowałaby z najmożniejszymi , słowem , na wszelki sposób popierałaby interes firmy , zamiast ją gubić . Gdyby stał na szafocie , nie doznałby tak strasznych wrażeń jak w tej chwili . Był pewny , że chodzi o pannę Izabelę i że w tym samym miejscu zdecydują się jego losy . Rządca nie dzwonił , ale zapukał raz i drugi . Nagle drzwi otworzyły się dość gwałtownie i stanęła w nich gruba i niska służąca z zawiniętymi rękawami i z mydłem na rękach , których mógłby jej pozazdrościć atleta . — Krew uderzyła mi do głowy … ale to już przeszło … Podły Żyd … no , ale Wokulski — powiadam ci , że to coś nadludzkiego … — Nudziłżebyś się ? Ukłonił się , panie się odkłoniły . Idzie dalej nie odwracając głowy , ażeby się nie zdradzić . Nareszcie ogląda się : obie panie znikły między zielonością . — W każdym razie nieprędko . Wybiegł z hotelu na ulicę , wpadł do kawiarni i kazał podać koniak . Tym razem wypił półtorej karafki , a pijąc myślał , że ten Paryż , w którym znalazł najwięcej mądrości , największe złudzenia i ostateczne rozczarowania , stanie się chyba jego grobem . VII . Lasy , ruiny i czary — Suma dwa do trzech tysięcy rubli , którą pan winien Żydom , dziś będzie spłacona … — Świadectwo dostanie pan dobre — odparł Wokulski . — Pan Rzecki wypłaci panu pensję za następny kwartał , wreszcie — za pięć miesięcy … A powód jest ten , że ja i pan nie pasujemy do siebie … Zupełnie nie pasujemy . — Mój Ignacy , zrób z panem Mraczewskim rachunek do pierwszego października . — Do tego na Podwalu , co ma we drzwiach pałasz , a w oknie kozaka . — U … cóż to za chamy te całe grenadierzyska ! — gniewała się ciotka . Słówko „ przyjaciel ” nie podobało się jej . Przyjacielem panny Izabeli mógłby być człowiek co najmniej posiadający majątek ziemski . Ale kupiec galanteryjny kwalifikował się tylko na doradcę i wykonawcę . — Nie , pani . Ja myślę , że tak jak pani wyglądały kobiety święte . Po chwili ukazał się Jumart . — Ach , Floro , proszę cię , nie dręcz mnie ! … — wybuchnęła panna Izabela . — Gwałtem chcesz zrobić demona z kupczyka , może dlatego , że … tyle straciliśmy na kamienicy … że ojciec jest chory i że … Starski wrócił … — Szliśmy z kirasjerami — mówił rządca . — Pan znasz kirasjerów , panie Rzecki ? … Na niebie świeci jedno słońce , ale w szwadronie kirasjerów jest sto słońc … Wokulski uciekł z sali straszliwie rozdrażniony . — Więc proszę mnie uśpić i powtórzyć na mnie sztukę z chustką . Przeszedł do Łazienek i tu znalazł spokojniejsze ustronie . Na niebie zaiskrzyło się kilka gwiazd , przez powietrze , od Alei , ciągnął szmer przechodniów , a od stawu wilgoć . Czasem nad głową przeleciał mu huczny chrabąszcz albo cicho przemknął nietoperz ; w głębi parku kwilił żałośnie jakiś ptak , na próżno wzywający towarzysza ; na stawie rozlegał się daleki plusk wioseł i śmiechy młodych kobiet . — Niemniej interesuje się nim . — A subiekci ? … — odezwał się z kąta Wokulski . Doprawdy , zaczynam wierzyć , że urodziłeś się Pan pod szczęśliwą gwiazdą . Szczerze życzliwa . — Wiesz , Floro — rzekła siadając w półleżącej pozycji na szezlongu — powrócił Kazio Starski i jutro ma być u nas . — Nie dobijał się nijaki — z chłopska odparła służąca — ino jeden przysłał dziś bukiet . Mówią , że to ten Marusiewicz z przeciwka … — Witam cię , panie Wokulski — rzekła . — Wiesz , myślałam , że już nie przyjdziesz , i powiem ci , że nawet było mi trochę przykro . — Anglia także dostanie kompensatę . Odezwały się trąbki i nasz batalion rozłamał się na cztery kompanie uszykowane kolumnami obok siebie . Pierwsze plutony wysunęły się naprzód , my zostaliśmy w tyle . Odwróciłem głowę i zobaczyłem , że od głównego korpusu oddzieliły się jeszcze dwa bataliony ; zeszły z gościńca i biegły pędem przez pola , jeden na prawo od nas , drugi na lewo . W mały kwadrans zrównały się z nami , przez drugi kwadrans wypoczęły i — ruszyliśmy trzema batalionami naprzód , noga za nogą . Księciu na twarz występowały chorobliwe rumieńce . W maju i czerwcu wizyty pani Meliton stały się częstszymi , ku zmartwieniu Rzeckiego , który podejrzewał spisek . I nie mylił się . Był spisek , ale przeciw pannie Izabeli ; stara dama dostarczała ważnych informacyj Wokulskiemu , ale dotyczących tylko panny Izabeli . Zawiadamiała go mianowicie : w których dniach hrabina wybiera się ze swoją siostrzenicą na spacer do Łazienek . „ Mam nieprawdopodobne szczęście — myślał . — W pół roku zrobiłem majątek krociowy , za parę lat mogę mieć milion … Nawet prędzej … Dziś już mam wstęp na salony , a za rok ? … Niektórym z tych , co przed chwilą ocierali się o mnie , przed siedemnastoma laty mogłem usługiwać w sklepie , a nie usługiwałem chyba dlatego , że żaden nie wstąpiłby tam . Z komórki przy sklepie do buduaru hrabiny , co za skok ! … Czy aby ja nie za prędko awansuję ? ” — dodał z tajemną trwogą w sercu . — Raczy książę spocząć ? … „ Kupiec ? … Zatem przyjechał na wieś albo starać się o posażną pannę , albo wydobyć od prezesowej pieniądze na jakieś przedsiębiorstwa . ” Każdy wyraz panny Izabeli padał Wokulskiemu na serce jak kropla słodyczy . — Dziś jednak — przerwał adwokat księcia — szanowny pan Wokulski daje nam możność podstawienia kapitałów chrześcijańskich w miejsce kapitału starozakonnych … Zaczął się przypatrywać . Dom był trzypiętrowy ; miał parę żelaznych balkonów i każde piętro zbudowane w innym stylu . Za to w architekturze bramy panował tylko jeden motyw , mianowicie : wachlarz . Górna część wrót miała formę rozłożonego wachlarza , którym mogłaby się chłodzić przedpotopowa olbrzymka . Na obu skrzydłach bramy były wyrzeźbione ogromne prostokąty , które w rogach również ozdobiono do połowy otwartymi wachlarzami . Najcenniejszym jednak upiększeniem bramy były umieszczone w pośrodku jej skrzydeł dwie rzeźby przedstawiające główki gwoździ , ale tak wielkich , jakby nimi była przytwierdzona brama do kamienicy , a kamienica do Warszawy . — Fiu ! … fiu ! … A co myślisz robić ? Moje dzieci byłyby inne ; po niej wzięłyby piękność , po mnie siłę … No , ale ich nie będzie . W tym kraju tylko choroba , nędza i zbrodnia znajdują weselne łożnice , nawet przytułki dla potomstwa . „ Gdzie to ja widziałam taki krzyż , taką chmurę i jasność ? … ” — zapytała się panna Izabela . Zaczęła przypominać sobie widziane w życiu okolice i — marzyć . — Gdzie ? — krzyknęła ciotka . „ Nie , to niepodobna ! … ” — O ! jeszcze nie miałbym wiedzieć . Ale pan słyszał … — O , dziękuję , sama zejdę — odpowiedziała panna Izabela cofając się . Potem zaczęła iść ze stromej ściany z taką swobodą i wdziękiem , jakby to była ulica w parku . — Daj spokój — rzekł podnosząc się z kanapy . — To może dobre , ale dla pensjonarek … Ja zresztą nie mam z czego zwierzać się nawet przed tobą . Jakim ja znużony ! … — mruknął przeciągając się . „ Ach , podły kupczyk ! … Ośmielił się dać mi czterysta rubli zamiast tysiąca … Boże , jak srogo karzesz mnie za lekkomyślność … Bylem się odegrał , słowo honoru , cisnę mu w oczy te czterysta rubli i tamtych dwieście … Boże , jak nisko upadłem … ” Wtem ktoś lekko dotyka jego ramienia . Pan Ignacy ogląda się i widzi za sobą starego Szlangbauma . Służący wbiegł ciężkim kłusem i zakręcił gaz . Po chwili rozległo się zgrzytanie ryglów , szczękanie sztab i do sklepu wszedł dzień , jedyny gość , który nigdy nie zawodzi kupca . Rzecki usiadł przy kantorku pod oknem , Klejn stanął na zwykłym miejscu przy porcelanie . — Trzeba by tu urządzić jaki wentylator albo co … — No , jużci do Hopfera nie wrócę — odparł uderzając pięścią w stół . — Chyba nie wiesz — dodał — że jestem uczonym ; mam nawet rozmaite podziękowania od petersburskich naukowych towarzystw … — Ale , ale … Nawet zapomniałem , że mam ważny interes do pana … — Z wyborną nowiną przychodzę — mówił , czule ściskając mnie za rękę . — Możecie panowie sprzedać swoją kamienicę , tę po Łęckim … Baronowa Krzeszowska ją kupi . Już wyprocesowała od męża swoje kapitały i ( jeżeli potraficie się targować ) da dziewięćdziesiąt tysięcy rubli , a nawet może coś odstępnego … „ Nim jednak przebuduje się społeczność — myślał — widzę , że sfera mojej filantropii bardzo się uszczupli . Majątek mój nie wystarczyłby na uszlachetnianie instynktów nieludzkich . Wolę ziewające kwestarki niżeli modlące się i płaczące potwory . ” Rzecki przetarł oczy ; zdawało mu się , że śni na jawie . Wreszcie rzekł po chwili : — Bah ! Czy to pani nie widziała , jak wczoraj szeptali na tej kanapie ? … Wokulski dawno już nie był tak ożywiony , a nawet wzruszony jak wczoraj … — I tego krakowiaka , co wisi nad szynkiem ? — To jest ważne ! … — wtrącił hrabia zgarbiony . Uderzyło go naprzód to , że Paryż jest podobny do olbrzymiego półmiska , o dziewięciu wiorstach szerokości z północy na południe i o jedynastu długości ze wschodu na zachód . Półmisek ten w stronie południowej jest pęknięty i przedzielony Sekwaną , która przecina go łukiem biegnącym od kąta południowo – wschodniego przez środek miasta i skręca do kąta południowo – zachodniego . Ośmioletnie dziecko mogłoby wyrysować taki plan . „ Zostawisz przebaczenie i litość ” — szepnął mu jakiś głos . Skończywszy czytać , zapalał jeszcze kilka płomieni i przy ich blasku robił przegląd towarów w gablotkach i szafach . — Bój się pan Boga , z Paryża ogromnie ekscytują nas o te bulwary … Czy im pan odpowiedziałeś ? Zbliżali się do ruin . Wokulski rozmyślał . Wokulski podniósł głowę . Dopiero gdy podjechał powóz i pan Tomasz usadowiwszy damy i siebie zawołał : „ Ruszaj ! ” , w Wokulskim znikło uczucie niesmaku , a ocknął się żal po pannie Izabeli . — Ależ , Belciu ! … — przerwała ożywiając się panna Florentyna . — Właśnie ten cierpki list dowodzi , że nie jesteście zrujnowani . Ciotka lubi być cierpką , ale umie oszczędzać nieszczęście . Gdyby wam groziła ruina , znaleźlibyście w niej tkliwą i delikatną pocieszycielkę . — I będziemy przyjmować go u siebie ? — Masz wóz i przewóz . Będziesz dobra i pracowita , będzie ci dobrze ; ale jeżeli nie skorzystasz z okazji , rób , co ci się podoba . Możesz iść . — Sprowadzisz mi także furmana Wysockiego , tego z Tamki , wiesz ? … — Wolę , wolę na trzecie piętro … Za dwie godziny będę — odparł Geist i szybko wybiegł z pokoju . — Mogę służyć pięcioma — odparł Wokulski sięgając do kieszeni . Była blisko siódma , kiedy w stronie południowo – zachodniej huknął strzał armatni . Po szeregach przeleciał szmer : Wokulski zamyślił się . Wiadomość o przybyciu Rossiego do Warszawy i o tym , że jej nie zapomniał , wzruszyła pannę Izabelę . Już o pierwszej w południe była u ciotki . Co chwilę wstawała do okna , każdy turkot przyśpieszał bicie jej serca , za każdym uderzeniem dzwonka drgała ; zapominała się w rozmowie , na twarz jej wystąpiły silne rumieńce … No — i Rossi nie przyszedł ! … Około pierwszej przyszedł Wokulski . Lecz nim usiadł do kantorka , otworzyły się drzwi i zwykłym wahającym się krokiem wbiegł pan Krzeszowski zadając sobie wiele trudu nad osadzeniem binokli na nosie . — Wyobraź pan sobie , że z okazji twego tu przybycia … Słyszysz , panie Stanisławie ? … Z okazji twojej wizyty u nas ja pogodziłem się z panią Joanną , z moją siostrą … Ale pan zbladłeś ? … Znajdziesz tu wielu znajomych … Nie wyobrażaj sobie , że arystokracja jest tak straszną … — Przyszlę ci tu zaraz Rzeckiego — odezwał się Wokulski ściskając go za rękę . — Ależ , panie , ależ przepraszam ! … — tłomaczył się odurzony gość . — A więc — mówił rozgorączkowany — proszę o jedno : ażebym mógł służyć pani , o ile mi siły starczą . Zawsze i we wszystkim . — Nawet nie ma , panie , co płacić , bo nas i tak wypędzą . Potem marzyło mu się , że to morze domów i las posągów , i nieskończone szeregi drzew zwalają się na niego i że on sam już śpi w niezmiernym grobowcu samotny , cichy , prawie szczęśliwy . Śpi , o niczym nie myśli , o nikim nie pamięta , i tak przespałby wieki , gdyby , ach ! nie ta kropla żalu , która leży w nim czy obok niego , tak mała , że jej nie dojrzy ludzkie oko , a tak gorzka , że mogłaby cały świat zatruć . — Nie , pani dobrodziejko … — Nie ! dla mnie nie wygląda pan śmiesznie , ale jakby tu powiedzieć ? … niespodziewanie . Wyobrażałam sobie pana całkiem inaczej . Kiedy mi powiedziano , że pan jest kupcem , który w dodatku szybko zrobił majątek , pomyślałam : I znowu po chwili dodał : Słowa te , a jeszcze bardziej opuszczenie stolika przez partnerów , otrzeźwiły barona . Wyszedł z klubu , wrócił do domu i swemu kamerdynerowi , Konstantemu , kazał zbudzić się o siódmej rano . „ No i cóż pan na to ? ” — woła Maruszewicz . — Cóż ? „ Jeszcze gotów pomyśleć , że wyszłabym za niego … ” — rzekła do siebie . — Czy zobowiązaliście się nigdy nie kłócić ? — zapytała pani Wąsowska . — Najokropniejsze jest to , że ci panowie wylewają oknem jakieś płyny … — Dobrze — odparł . — Jeżeli pani każe , przyznam się nawet … do zasługi . Czy w zamian wolno mi zanieść prośbę do pani ? … Paryż posiada to , co można by nazwać kręgosłupem , osią krystalizacji miasta . „ One ! … Czy mnie choć zatrzymają ? … ” — Więc kiedyż mam przyjść ? — pytał gość z miną bardzo zdesperowaną . — Znać kupca ? … — spytał . Baron , opowiadając , niecierpliwie chwytał odgłosy dolatujące go z przedpokoju , ale — nic nie mógł zmiarkować . Dopiero gdy usłyszał zamykanie drzwi , zasuwanie zatrzasku i zakładanie łańcucha , nagle wrzasnął : — Aha , rozbiegli się — odparł zachmurzony . — Będzie tam mieszkać młoda szwaczka — mówił dalej Wokulski . — Niech stołuje się u was , niech jej twoja żona pierze bieliznę … Niech zobaczy : czego jej brak ? Na sprzęty i na bieliznę ja dam pieniędzy … Potem będziecie uważali , czy nie sprowadza kogo do domu … — Pod tym względem mogę panu sędziemu dać tylko poufne objaśnienia . — Proszę cię — zaczęła prezesowa — mówisz , że stryj twój umarł . Gdzieże on , biedak , pochowany ? — Pani , są rzeczy , których się nigdy nie zapomina . Jeżeli jednak rozkazuje pani pięć i trzy czwarte , będę służył w nadziei , że niebawem znowu zaszczyci nas pani swoją obecnością . Bo rękawiczki pięć i trzy czwarte — dodał z lekkim westchnieniem , podsuwając jej kilka innych pudełek — stanowczo zsuną się z rączek … Obecnie uspokoiwszy się o tyle , że już mogę zebrać myśli , opiszę wstrętny proces pani baronowej z tym aniołem , z tą doskonałą kobietą , panią Stawską . Gdybym go nie opisał , za rok albo dwa nie wierzyłbym własnej pamięci , że mogło zdarzyć się coś równie potwornego . Pan Ignacy cofnął się . Panowie Lisiecki i Klejn już nawet nie spoglądali na siebie . — W takim razie odpowiedziałbym , że pan Mraczewski stracił miejsce , ponieważ niestosownie odzywał się o osobach , które zaszczyciły go trochę łaskawszym tonem w rozmowie … Jeżeli jednak pani każe … Rzecki kręcił się po pokoju , chrząkał , nareszcie rzekł : Wyciągnął do mnie rękę i odparł : Przypuśćmy wreszcie , żebym się z nią ożenił , a wtedy co ? … Natychmiast do salonu dorobkiewicza wleliby się wszyscy jawni i tajni wielbiciele , kuzyni rozmaitego stopnia , czy ja wiem wreszcie kto ! … I znowu musiałbym zamykać oczy na ich spojrzenia , głuchnąć na ich komplimenta , dyskretnie usuwać się od ich poufnych rozmów — o czym ? … O mojej hańbie czy głupocie ? … — Widzisz pan : hrabia … — zaczął pan Tomasz . „ Nie jestem Chrystusem , ażeby poświęcać się za całą ludzkość . ” W bocznej alei , przy folwarku , spotkał panie , z którymi była prezesowa i jej pokojówka ze swym koszem . — Idź spać — rzekł . — W takim razie poproś pana Wokulskiego , ażeby ci częściej towarzyszył — odpowiedziała hrabina tonem jakiejś osobliwej słodyczy . — E ! wiesz , stary , że już za długo czekamy na nowego Napoleona . Ja siwieć zaczynam i coraz gorzej podupadam , a jego jak nie było , tak i nie ma . Niedługo porobią się z nas dziady pod kościół , a Napoleon po to chyba przyjdzie , ażeby z nami śpiewać godzinki . — Musiał dobrze pójść interes — rzekł do panny Izabeli — bo jaśnie pan coś … jakby trochę tego … — Wszyscy patrzymy na las , a tu coś skwierczy pod kopytami . Wyobraź sobie acan dobrodziej , że chart idący przy koniach na smyczy zdusił w bruździe szaraka ! … — O , już wszystko , co było potrzebne , zrobił poczciwy pan Rzecki — odparła pani Misiewiczowa zwracając się do mnie z sympatycznym uśmiechem . ( Szczerze mówiąc , nawet nie lubię takich uśmiechów u osób w pewnym wieku . ) — Oto los młodej i niebrzydkiej kobiety ! — zawołała starsza dama . — Nie panna , nie mężatka … To zdawało mu się , że Ir jest chory , to , że rdzewieje nigdy nie używana dubeltówka , to znowu , że jest jakiś błąd w zielonej firance , która zasłaniała okna , a nareszcie , że herbata jest za gorąca i trzeba ją pić wolniej niż zwykle . Serwis i srebra familii Łęckich były już sprzedane i nawet jubiler odniósł panu Tomaszowi pieniądze , strąciwszy dla siebie sto kilkadziesiąt rubli składowego i za pośrednictwo . Mimo to hrabina Karolowa nie przestała kochać panny Izabeli ; owszem — jej energia i poświęcenie , okazane przy sprzedaży pamiątek , zbudziły w sercu starej damy nowe źródło uczuć rodzinnych . Nie tylko uprosiła pannę Izabelę o przyjęcie pięknego kostiumu , nie tylko co dzień bywała u niej albo ją wzywała do siebie , ale jeszcze ( co było dowodem niesłychanej łaski ) na całą Wielką Środę ofiarowała jej swój powóz . — Ach , więc tak ? … Zapewne , że dla kupca jest to najwygodniej . Adieu . Naprzeciw nas , może o wiorstę , były dwa pagórki , a między nimi gościniec . Spostrzegłem , że na jego żółtym tle ukazują się jakieś białe znaki , które wkrótce utworzyły białą linię , a potem białą plamę . Jednocześnie z parowu leżącego o kilkaset kroków na lewo od nas wyszli granatowi żołnierze , którzy niebawem sformowali się w granatową kolumnę . W tej chwili na prawo od nas huknął strzał armatni i nad białym oddziałem austriackim ukazał się siwy obłoczek dymu . Parę minut pauzy i znowu strzał , i znowu nad Austriakami obłoczek . Pół minuty — znowu strzał i znowu obłoczek … — Nigdy nie myślałem — rzekł — ażebyś pan zajmował się podobnymi kwestiami . — Jak to , już dzień ? — spytał zdziwiony . Rzucił rulon do kasy i w piątek nie poszedł na groby . — Nie ma lepszego magnetyzera ode mnie — zawołał . — Zresztą i ja pana uśpię , ale na to trzeba kilkumiesięcznej pracy … To będzie kosztowało dwa tysiące franków … Nie myślę darmo tracić mego fluidu … Wokulski wszedł do numeru . — Czałkiem beż potrzeby gniewa się pan , bo przecie to dla pańszkiego honoru , nie dla mego — odparł służący i wychodząc trzasnął drzwiami . — Dobrze … dobrze … — odparł Wokulski nie zdając sobie sprawy z tego , co mówi pan Ignacy . Właśnie w tej chwili myślał o ruinach zasławskiego zamku , wśród których pierwszy raz zobaczył łzy w oczach panny Izabeli . W październiku , jakoś w tym czasie , kiedy Matejko skończył malować bitwę grunwaldzką ( duży to obraz i okazały , i tylko nie trzeba go pokazywać żołnierzom , którzy przyjmowali udział w bitwach ) , wpada do sklepu Maruszewicz , ten przyjaciel pani baronowej Krzeszowskiej . Widzę — magnat całą gębą ! Na brzuchu , a raczej w tym samym miejscu , gdzie ludzie mają brzuch , złota dewizka gruba na pół palca , a długa — że choć psy na niej ciągnij . W krawacie brylantowa spinka , na rękach nowe rękawiczki , na nogach nowe buty , na całym ciele ( mizerne to ciało , pożal się Boże ! ) nowy garnitur . Przy tym mina , jakby jednej nitki nie miał na kredyt , tylko wszystko za gotówkę . ( Później Klejn , który mieszka w tym samym domu , objaśnił mnie , że Maruszewicz grywa w karty i że od pewnego czasu szczęście mu służy . ) — A więc , panowie — ciągnął wzruszony książę — proponuję jeszcze następujące sesje : jedną w sprawie handlu zbożem , drugą w sprawie handlu okowitą … — I Stach będzie szczęśliwy . — Ma w banku dziewięćdziesiąt tysięcy rubli , ale na tym baron położył areszt . Piękną napisali intercyzę , co ? … — zaśmiał się adwokat . — Mąż kładzie areszt na pieniądzach będących niewątpliwą własnością żony , z którą toczy proces o separację … Ja , co prawda , takich intercyz nie pisywałem , cha , cha ! … — śmiał się adwokat ciągnąc dym z wielkiego bursztyna . — Pokazywałem . — Niech panowie siadają — rzekł manewrując ręką w taki sposób , że nie wiedziałem , czy każe nam umieścić się w walizie czy na podłodze . Czuł , że jego pan jest w wyjątkowo dobrym usposobieniu . — Jest to bardzo zaszczytne dla nas obojga — przerwał baron — ponieważ i ja gotów jestem zapomnieć pani wszystko , co dotyczy mojej osoby . Na nieszczęście , raczyła pani wprowadzić w grę moje nazwisko , które lubo w historii świata nie odznaczyło się żadną niezwykłością , zasługuje przecież na to , aby je oszczędzano . — Natychmiast i … powóz na dworzec kolei północnej … Natychmiast ! Drzwi od sieni skrzypnęły i ukazał się pan Klejn , mizerny subiekt , ze smutnym uśmiechem na posiniałych ustach . — Czy pozwoli pani , ażebym na jej ręce złożył to dla ochrony pań ? … „ Na co mam już czekać ? … czego dowiem się ? … Jeżeli Geist jest ordynarnym oszustem i jeżeli można kochać się w łopatce do węgli , jak ja w * niej * , to cóż mi jeszcze pozostaje ? … ” Ciotka wypchnęła za drzwi pana Raczka , potem pana Domańskiego i wyrzuciła za nimi czapkę . — Neseserki ? … Nie . Nasz doktór nie przyjąłby nawet szpilki . Zacny człowiek … Prawda , panie Rzecki , że już jest wpół do dziesiątej ? Stanął mi zegarek . Na stoku i w szczelinach obmierzłego wzgórza spostrzegł niby postacie ludzkie . Było tu kilku drzemiących na słońcu pijaków czy złodziei , dwie śmieciarki i jedna kochająca się para , złożona z trędowatej kobiety i suchotniczego mężczyzny , który nie miał nosa . Zdawało się , że to nie ludzie , ale widma ukrytych tutaj chorób , które odziały się w wykopane w tym miejscu szmaty . Wszystkie te indywidua zwietrzyły obcego człowieka ; nawet śpiący podnieśli głowy i z wyrazem zdziczałych psów przypatrywali się gościowi . — Naprzód , Lizetka ! … . Ten szlachetny cudzoziemiec postawi ci za fatygę kwartę piwa . — Znajdę z kilkaset złotych . Pan Tomasz zerwał się z fotelu . — Heleno … dziecko moje … Ty przecież nie jesteś … Wolałbym dostać cięgi wszystkimi dyscyplinami , aniżeli znowu kiedy usłyszeć ten drżący głos i zobaczyć wylęknione spojrzenie pryncypała . Dziś kontent jestem z siebie i choćbym nie chciał , muszę przyznać , że mam metternichowską głowę . Jak to ja wpadłem na myśl zakochania Stacha w pani Helenie , jak ja to wszystko ułożyłem , ażeby im nie przeszkadzano ! … — A dlaczego kupił mój serwis i srebra ? Panie dobrodzieju — mówi zgarbiony Żyd — żeby nie to , że pana dobrodzieja nikt nie zna w Warszawie , to ja bym panu za ten interes nie dał nawet dziesięć rubli . A tak zarobi pan dobrodziej dwadzieścia pięć … — Gorzej . Bo jakkolwiek , pomimo dwukrotnych zaproszeń , nie był na balu u księcia , lecz około północy wymknął się pod jego dom i stojąc na śnieżycy patrzył w okna . Rozumiesz pan ? „ Wiele mu z tego — myślał — że w kilku książkach nazywają go chlubą narodu ! … Pracę dla szczęścia — rozumiem , ale pracy dla fikcji nazywającej się społeczeństwem czy sławą — już bym się nie podjął . Społeczność niech sama myśli o sobie , a sława … Co mi przeszkadza wyobrażać sobie , że już posiadam sławę na przykład na Syriuszu ? A przecież Kopernik nie jest dziś w lepszym położeniu odnośnie do ziemi i tyle go obchodzi statua w Warszawie , co mnie piramida na jakiejś Wedze ! … Trzy wieki sławy oddam za chwilę szczęścia i dziwię się tylko mojej głupocie , że kiedyś inaczej myślałem . ” — Ja mu powiedziałam niechcący … — tłumaczyła się zarumieniona panna Izabela . — Lalkę tę kupiłam w sklepie pana Wokulskiego … — Nie mogę . Pożegnali się i Wokulski wrócił do swego mieszkania . Tam zastał już Maruszewicza , z którym pojechał do rajtszuli obejrzeć kupioną klacz . — Prześliczne ! — mówiła z ożywieniem pani Stawska . — Szczególniej jest tam jedna ogromna lalka , która ma ciemne włosy , a kiedy nacisnąć ją … tu , pod gorsem — dodała zarumieniona . — Uczyłam się buchalterii … — szepnęła pani Stawska . Była tak czegoś wzruszona , że usiadła . „ Ma prawo , ma wszelkie prawo ! … — mruczał uśmiechając się . — Ale też wybór , czy może nawet wybory … Ehej , jakieżem ja podłe bydlę ; a Geist uważa mnie za człowieka … ” — Któż ją wyzyskuje ? — spytałem . — A gdzieżeś ty widział takiego krakowiaka ? Pan Ignacy mocniej zasadził binokle i podniósł się na swym fotelu , jakby pragnąc jednym zamachem obalić nową teorię , która przeciwstawiała się jego poglądom , lecz poplątało mu szyki wejście drugiego subiekta z brodą . — Mądre bestie ! — mruknął podoficer . „ Ładnie bym się zarekomendował adwokatowi ! — myślał schodząc ze schodów . — Jednego dnia namawiam ludzi , aby mi powierzyli kapitały , a drugiego kupuję kota w worku . Naturalnie , że od razu skompromitowałbym albo siebie , albo … pannę Izabelę . ” Chłopak zaczerwienił się jeszcze mocniej i pocałował Wokulskiego w rękę . No , on wprawdzie nie był ani u Milerowej , ani u pani Stawskiej , ale za to mnie zdarzyły się dziwne wypadki . W korytarzu wagonowym słychać było kroki i rozmowę ; drzwi przedziału znowu usunęły się i ukazał się nadkonduktor , a obok niego bardzo szczupły pan , z malutkimi wąsikami szpakowatymi , jeszcze mniejszą bródką prawie siwą i dobrze siwiejącą głową . Cofnął się znowu w bramę i począł czytać spis mieszkańców . Począł tak drżeć , że mu zęby szczękały ; wtedy odezwał się przygłuszony rozsądek . — Panno Ewelino ! … Panno Ewelino ! … — wołał baron zbliżając się w stronę Wokulskiego . — Pan wkrótce wyjeżdża ? — Ale bo jak ona na mnie patrzyła , to ach ! … — westchnął Mraczewski , jedną rękę kładąc na piersi , drugą podkręcając wąsika . — Jestem pewny — mówił — że za parę dni otrzymam wonny bilecik . Potem — pierwsza schadzka , potem : „ dla pana łamię zasady , w jakich mnie wychowano ” , a potem : „ czy nie gardzisz mną ? ” Chwila wcześniej jest bardzo rozkoszną , ale w chwilę później człowiek jest tak zakłopotany … — Czy — zapytał Wokulski — w każdego może pan wmówić , że łopatka od węgli jest kobietą i że chustka waży sto funtów ? … — To co ? … — powtórzył Wokulski . Hrabia uśmiechnął się i rzekł : — Nie rozumiem pańskiego uniesienia — rzekłem spokojnie . „ Cóż robić ? … Cóż robić , jeżeli go wybrała … Moje nieszczęście , żem ją poznał … ” — Niech mnie kaczki zdepczą — mówił ubogi eks-obywatel — że to są najpiękniejsze chwile w życiu . Jesteś młody , wesół , zdrów , nie masz na karku żony i dzieci , pijesz i śpiewasz , i co chwilę spoglądasz na jakąś ciemną ścianę , za którą ukrywa się nasze jutro … Hej ! — wołasz — lejcie mi wina bo nie wiem , co jest za tą ciemną ścianą … Hej ! … wina . Nawet pocałunków … panie Rzecki — szepnął nachylając się rządca . — Powiem ci coś — ciągnęła pani Wąsowska tonem niezwykłego u niej spokoju . — Prezesowa bardzo lubi Wokulskiego , zdaje mi się , że go bardzo dobrze zna , choć nie wiem skąd , i często rozmawiała ze mną o nim . I wiesz , co mi raz powiedziała ? … Więc postanowił pójść jutro do sądu i zobaczyć , czy naprawdę stary Szlangbaum kupi dom Łęckich i czy , jak mówił Klejn , dolicytuje go do dziewięćdziesięciu tysięcy rubli . Jeżeli to się sprawdzi , będzie znakiem , że wszystko inne jest prawdą . — To przegra mężczyzna . Wnet jednak obie damy uspokoiły się , a w pół godziny później piliśmy wszyscy herbatę , nie tylko rozmawiając , ale nawet śmiejąc się … — Postanowiłem zakończyć życie … Ciężka to chwila , ale trudno . Honor … — Szukasz czego ? — spytałem . — Cóż będziesz robił po obiedzie ? — pytam . — Szanowna kuzynko , trzymasz w ręku niezwykłego ptaka … Trzymaj że go i pieść tak , ażeby wyrósł na pożytek nieszczęśliwemu krajowi … — Gdzie , proszę mamy , pocałować ? „ Coś wie , tylko gadać nie chce — myślał Rzecki . — Zawsze Żyd … ” — Gdzież on jest ? Ledwie wyszliśmy na dziedziniec , patrzę , a pani baronowa wychyla się ze swego lufcika i woła , oczywiście do nas : — * Tek * … — szepnął Anglik . — A tak , wielmożny panie , bo mi stryjek umarł , a jego bestie lokatory nie chciały płacić , wiecem wygnał . Na wódkę to łobuz ma , a na komorne go nie stać … — To Szlangbaum kupuje ? — Bywaj zdrów , Michale . „ Owszem , możesz nim być , jak najpiękniejszy lew jest wstrętnym dla krowy albo orzeł dla gęsi . Widzisz , mówię ci nawet komplimenta : porównywam cię ze lwem i orłem , które mimo wszystkich zalet budzą jednak odrazę w samicach innego gatunku . Unikaj zatem samic innego niż twój gatunku … ” Znalazłszy się na ulicy Wokulski stanął na chodniku , jakby namyślając się , dokąd iść . Nie ciągnęło go nic w żadną stronę . Dopiero gdy przypadkiem spojrzał w prawo , na swój nowo wykończony sklep , przed którym już zatrzymywali się ludzie , odwrócił się ze wstrętem i poszedł w lewo . Jeszcze z kwadrans posiedzieli we troje , rozmawiając o niedawnej zabawie w Dolinie Szwajcarskiej na cel dobroczynny , o przybyciu Rossiego i o wyjeździe do Paryża . Nareszcie Wokulski z żalem opuścił miłe towarzystwo obiecując przychodzić częściej i współcześnie z nimi jechać do Paryża . Dopiero drobny fakt , jedno zdanie zmusiło pannę Izabelę do szukania w innym kierunku tajemnicy jej triumfów . Figlarna kobiecinka , pomimo swoich trzydziestu pięciu lat ! … Ledwie jednego męża odwiozła na Powązki , a już ( dałbym sobie rękę uciąć ) sama przejechałaby się drugi raz za mąż , naturalnie za Wokulskiego . Nie zliczyłbym , dalibóg , ile tych bab ugania się za Wokulskim ( czy też za jego krociami ? ) . Bo on , tak jak i ja , kochał pannę wysokiego urodzenia , która mogła stać się nagrodą nie rozumu , nie pracy , nie poświęceń , nawet nie geniuszu , ale … pieniędzy i tytułu … ” Wyznaję , że choć jestem tylko subiektem , zadziwiła mnie ta dobroczynność z cudzej kieszeni . Stach uczuł to jeszcze mocniej , bo odpowiedział twardym tonem : — Tylko żeby mi tu przyszedł z rana … — Panie Wokulski ! … — zawołała pani Wąsowska . Lecz spojrzawszy na niego i na pannę Izabelę rzekła tonem niechęci : W breku zrobiło się cicho . Baron z zadowoleniem poruszał szpakowatymi wąsikami , a jego narzeczona posmutniała jeszcze bardziej . Panna Felicja , zająwszy miejsce wdówki obok Wokulskiego , odwróciła się do swego sąsiada prawie tyłem , od czasu do czasu rzucając mu przez ramię pogardliwe i melancholijne spojrzenia . Ale za co ? tego nie wiedział . — To jeszcze nic … — Chwileczkę tylko zabiorę szanownemu panu — mówił już śmielej zniszczony młody człowiek , wdzięcznie wywijając laseczką i kapeluszem . — Chwileczkę . — Głupiś . Przecież słyszysz , co mówię … A żywot jego mgnieniem powiek . — A kto wykupił jego weksle ? — Fachu , uważa pan , jeszcze nie wybrałem , ale mam wielkie zdolności i mogę podjąć się każdego zajęcia . — Byłem . Panna Małgorzata powiedziała , że dobrze . Naturalnie , ponieważ tego wieczora musiałem pójść nie tyle na piwo , ile ażeby pogodzić się z niesłusznie obrażonym Szprotem , więc znowu nie byłem u pani Stawskiej i nie ostrzegłem , ażeby nie siadała w oknie . Z całego mnóstwa tych korespondencyj uderzyła Wokulskiego następna : „ Osoba młoda , elegancka i przystojna pragnie zwiedzać z panem Paryż na wspólny koszt . Odpowiedź złożyć u szwajcara hotelu . ” — Za pozwoleniem — rzekła biorąc konia za uzdę . — Czy nie myślisz pan , że mówię w ten sposób o pańskiej miłości , ażeby sama wydać się za pana ? … Milczysz pan … Otóż mówmy serio . Była chwila , żeś mi się pan podobał ; była i — już przeszła . Ale choćby nie przeszła , choćbym miała umrzeć z miłości dla pana , co zapewne nie nastąpi , bo nie straciłam jeszcze ani snu , ani apetytu , nie oddałabym się panu , słyszysz pan … choćbyś mi się u nóg włóczył . Nie mogłabym żyć z człowiekiem , który tak kochał inną kobietę , jak pan to robisz . Jestem za dumna . Wierzy mi pan ? Nareszcie , już była blisko dziewiąta , weszliśmy na ostatnią wyniosłość porosłą gęstymi krzakami . Nowa komenda ; plutony idące jeden za drugim poczęły stawać obok siebie . Gdy zaś dosięgliśmy szczytu wzgórza , kazano nam pochylić się i zniżyć broń , a w końcu przyklęknąć . Wtedy ( pamiętasz , Katz ? ) Kratochwil , który klęczał przed nami , wetknął głowę między dwie młode sosenki i szepnął : — Panie Ochocki , czemu się pan nie żeni ? … — Słyszałeś pan ! … — Mateczko ! … mateczko ! … — Biedny chłopak ! — mówiła śmiejąc się . — Dostał po prezesowej tylko dwa tysiące rubli rocznie i dziesięć tysięcy ciepłą ręką . Radzę mu , ażeby ożenił się bogato , ale on woli jechać do Wiednia , a stamtąd zapewne do Monte Carlo … Mówiłam , ażeby jechał z nami . Będzie weselej , nieprawdaż ? … Nagle przeleciała mi przez głowę myśl , którą ( gdyby nie o mnie chodziło ) poczytałbym za genialną . Zresztą mniejsza o jej nazwę . Dość , że było w mojej twarzy i całej postaci coś takiego , że gdy poprawiłem się na krześle , założyłem nogę na nogę i odchrząknąłem , wszyscy wlepili we mnie spojrzenia — nawet mała Helenka . Stopniowo sformułował sobie warunki zapoznania się z panną Izabelą . Ażeby mógł nic więcej tylko szczerze rozmówić się z nią , należało : Pan Łęcki patrzy na zakrystiana z wielką pogardą ; kładzie nawet obie ręce w kieszenie spodni ( co jemu samemu wydaje się dziwnym ) i mówi : — Tak — mówił Wokulski — nie łamią form w warunkach zwykłych , ale w niezwykłych stosują się do prawidła : robić , jak wygodniej . Sam zresztą widywałem bardzo dystyngowanych lordów , którzy baraninę z ryżem jedli palcami , a rosół pili prosto z garnka . — Panie Lisiecki , wrócę o drugiej … — Pozwoli książę ? … — rzekła . — Panie Wokulski … Pan Ignacy wziął do rąk bladoniebieską kopertę ozdobioną wizerunkiem niezapominajek , lecz wahał się , czy ma iść . Tymczasem Mraczewski spojrzał mu przez ramię na adres . Sędzia przez parę minut coś pisał , a skończywszy zawiadomił obecnych , że teraz toczyć się będzie sprawa Krzeszowskiej przeciw Stawskiej o kradzież lalki . — Powiedz mi pan — odezwała się nagle dama do Klejna — na co podkowy ludziom , którzy nie mają za co utrzymywać koni ? … — Zmów pierwej paciorek . Franca zwykle sprowadzano do sklepu . Wchodził z oczyma zaspanymi , ziewający , obojętnie całował stryja w ramię i przez cały dzień skrobał się w głowę w sposób , który mógł oznaczać wielką senność lub wielkie zmartwienie . Prawie nie było ranka , ażeby stryj patrząc na jego manewry nie wykrzywiał mu się i nie pytał : Potem przywidziało mu się , że jakiś cień zagląda do jego okna , a później , że po długim korytarzu ktoś chodzi ode drzwi do drzwi , puka i pyta : Pan Maruszewicz ruszył brwiami , ale wziął pieniądze i zrobił sprawunek . Baronowej cena czterdziestu rubli za szlafrok i sześciu za pantofle wydała się nieco wysoką , ale pan Maruszewicz odpowiedział , że nie zna się na cenie , że kupował w pierwszorzędnych magazynach , i już nie mówiono o tym . „ Bądź jak bądź — mówił do siebie Rzecki — głupia historia z tym teatrem , nade wszystko z tym , że Stach zaniedbuje interesa … ” „ Młody , piękny , zdolny … — mówił w sobie . — Nie miałaby chyba oczu albo rozumu , gdyby wybierając między nim i mną nie oddała jemu pierwszeństwa … Lecz nawet i w tym razie musiałbym przyznać , że ma szlachetną naturę , jeżeli gustuje w Ochockim , nie w Starskim . Biedny baron , a jeszcze biedniejsza jego narzeczona , która tak widocznie durzy się w Starskim . Trzeba mieć bardzo pustą głowę i serce … ” — Proszę powiedzieć pan Wokulski , ja będę dziś siódma … — Nie dziw się : krąży koło mnie starej , zatem muszą ją widzieć moi sąsiedzi . Więc zrobisz , o co cię proszę ? Panna Izabela przyjęła paczkę z uśmiechem i prześlicznym spojrzeniem . Raz w marcu przechodząc Aleją Jerozolimską zobaczył tłum ludzi , czarny wóz węglarski stojący w poprzek drogi pod bramą , a o parę kroków dalej wyprzężonego konia . — Jaka walka jest możliwą z prawem natury , według którego suka , choćby najlepszej rasy , nie pójdzie za lwem , ale za psem ? Postaw jej pan całą menażerię najszlachetniejszych zwierząt , a ona wyrzeknie się jej dla kilku psów … I trudno się temu dziwić , gdyż one stanowią jej gatunek . — Wróciłem . „ Ach , jakiż ja jestem głupi ! — myślał . — Nie , nie jestem głupi . Jestem tylko dorobkiewicz , który w tym państwie musi opłacać się każdemu na każdym kroku . No , nawracanie jawnogrzesznic kosztuje więcej . ” — Może właśnie ojciec chce tego … — Bardzo dziękuję . W końcu wydobywam pudło — są trzy duże lalki : brunetka , blondynka i szatynka . Każda ma prawdziwe włosy , każda , naciśnięta w brzuszek , przewraca oczyma i wydaje głos , który dla pani Stawskiej brzmi jak „ mama ” , dla Klejna jest „ tata ” , a dla mnie jak „ u – hu ” … Zapukano do drzwi przedziału i po chwili ukazał się nadkonduktor mówiąc : W roku tym handel w naszym sklepie nieco osłabnął , już to z racji ogólnych niepokojów , już z tej , że i pryncypał za często i za głośno wymyślał na Ludwika Napoleona . Ludzie poczęli zniechęcać się do nas , a nawet ktoś ( może Katz ? … ) wybił nam jednego dnia szybę w oknie . — O kradzież lalki ! … — Kto wie ? … — odparł . — Może się i ożenię … Ale nie z nią . — Chciałbym … nigdy — odpowiedział Stach i siadł do pustego przedziału pierwszej klasy . — Oho ! — roześmiał się Geist — tu , w Paryżu . W jakimś Altdorfie lub Neustadzie kacerzem i zdrajcą jest ten , kto nie wierzy w pastorów , Bismarcka , w dziesięcioro przykazań i konstytucję pruską . Tu wolno kpić z Bismarcka i konstytucji , ale za to pod grozą odszczepieństwa trzeba wierzyć w tabliczkę mnożenia , teorię ruchu falistego , w stałość ciężarów gatunkowych itd . Pokaż mi pan jedno miasto , w którym nie ściskano by sobie mózgów jakimiś dogmatami , a — zrobię je stolicą świata i kolebką przyszłej ludzkości … — Jan Mincel i Stanisław Wokulski … — jęknął Maruszewicz . — Rozumiem . Na to nie trzeba być psychiatrą . — Niech mi da święty spokój ! — odparł machnąwszy ręką . — Nam wolno . — Jak z balonu , którym kieruje pan Ochocki — dodał Starski trzymając się poręczy . Pani Misiewiczowa nieznacznie przeżegnała się . Wokulski nie zwrócił na to uwagi . — Za pieniądze z dostaw z Bułgarii ! … Dobroczyńca ! … Wychodzą z windy na korytarz i po chwili znajdują się w eleganckim saloniku , który posiada mahoniowe meble , szerokie łóżko pod baldachimem i szafę mającą zamiast drzwi ogromne lustro . — Bardzo mili ludzie ci panowie z arystokracji … — Szpigelman — wtrąciła panna Florentyna . — O , to zuchwały Żyd … Po wizycie obrzydliwego adwokata wiedziałem już , co myśleć . Pani baronowa z pewnością kupi kamienicę Stacha , ale pierwej użyje wszelkich środków , ażeby coś utargować . Znam te środki ! Jednym z nich był ów list anonimowy , w którym szkaluje panią Stawską , a o mnie mówi , że osiwiałem w rozpuście . Ale co ja rozprawiam o polityce , skoro w moim własnym życiu zaszła ogromna zmiana . Kto by uwierzył , że już od tygodnia nie zajmuję się sklepem ; tymczasowo , rozumie się , bo inaczej chyba oszalałbym z nudów . Po długim staniu pociąg z wolna ruszył . Była już noc duża , bezksiężycowa i bezobłoczna , a na niebie więcej gwiazd niż zwykle . Wokulski otworzył okno i przypatrywał się konstelacjom . Przyszły mu na myśl syberyjskie noce , gdzie niebo bywa niekiedy prawie czarne , zasiane gwiazdami jak śnieżycą , gdzie Mała Niedźwiedzica krąży prawie nad głową , a Herkules , kwadrat Pegaza , Bliźnięta świecą niżej niż u nas nad horyzontem . „ Jednakże Pan Bóg jest łaskawy — myślała — gdy ocalił człowieka , który może się nam przydać . Ojciec tak liczy na niego , a i ja nabieram ufności . O ileż mniej w życiu doznałabym zawodów mając rozumnego i energicznego przyjaciela . ” — Czego to ? — zapytał młody człowiek z czarnym zarostem nie podnosząc się z łóżka . Wokulski zawahał się , co ma robić w tej chwili . — Ten spokojny chleb — mówił zaciskając pięści — dławił mnie i dusił przez lat sześć ! … Czy już nie pamiętasz , ile razy na dzień przypominano mi dwa pokolenia Minclów albo anielską dobroć mojej żony ? Czy był kto z dalszych i bliższych znajomych , wyjąwszy ciebie , który by mię nie dręczył słowem , ruchem , a choćby spojrzeniem ? Ileż to razy mówiono o mnie i prawie do mnie , że karmię się z fartucha żony , że wszystko zawdzięczam pracy Minclów , a nic , ale to nic — własnej energii , choć przecie ja podźwignąłem ten kramik , zdwoiłem jego dochody … — Tak — odpowiedziała panna Izabela . — Arystokracja francuska miała możność i czas tworzyć te arcydzieła . Ach , mogłaby pani spełnić uczynek miłosierny i jednym słowem zakończyć — nie wiem … moje cierpienia czy przywidzenia … Wszak zna pani to zdanie , że najgorsza pewność jest lepsza od niepewności … — No , a jakże tobie poszło ? — zapytał Rzecki już zwykłym tonem . XIII . Wielkopańskie zabawy Otóż po wizycie tego adwokata tknęło mnie złe przeczucie . Postanowiłem dziś jeszcze odwiedzić panią Stawską i ostrzec ją , ażeby się miała na baczności przed baronową . Nade wszystko zaś , ażeby jak najrzadziej siadała w oknie . — Panie Ignacy , to ja ! … — O ! bo Grossmutter myśli tylko o kawie i o obiedzie — oburzył się Jan . — Szanowny pan Wokulski — zabrał głos adwokat — z właściwą mu gruntownością raczy nas objaśnić : czy sprowadzanie owych tkanin aż z tak daleka nie przyniesie uszczerbku naszym fabrykom ? — Gdzież jada ? gdzie mieszka ? … — Tak , pani — odparł baron kłaniając się po raz trzeci , ciągle z kapeluszem w ręku . — Daruje pani , że dotknę tej niemiłej sprawy , ale … Od pewnego czasu nazwisko moje figuruje we wszystkich sądach … W tej chwili na przykład podoba się pani mieć aż trzy procesy : dwa z lokatorami , a jeden z jej byłym adwokatem , który nie uchybiając mu , jest skończonym łotrem . — Bardzo … bardzo lubiłam go , a myślę , że i on mnie trochę … kiedy tak pamiętał wszystko . Ale on był ubożuchny oficer , a ja na nieszczęście bogata , i do tego jeszcze bliska krewna dwu jenerałów . No i rozdzielono nas … Może też byliśmy zanadto cnotliwi … Ale cicho ! … cicho … — dodała śmiejąc się i płacząc . — Takie rzeczy wolno mówić kobietom dopiero w siódmym krzyżyku . W wigilię ceremonii wpadł do naszego magazynu jakiś jegomość przysadkowaty , spocony , o którym nie mógłbym powiedzieć , czy kołnierzyki walały mu szyję , czy też działo się na odwrót . Z wytartej surduciny wydobył gruby notes , włożył na nos zatłuszczone binokle i — począł chodzić po pokojach z taką miną , że mnie po prostu wzięła trwoga . Po paruminutowym milczeniu Wokulski spytał : — Won ! … — wrzasnął baron chwytając za karafkę , na widok której Konstanty uznał za pożyteczne oddzielić się od swego pana grubością drzwi . — A to łotr fagas ! … — dodał baron , widocznie bardzo zirytowany . — Milion ! — powtórzył Geist chwytając się za głowę . — Za dwie godziny wrócę tu . Bodajbym stał ci się tak potrzebny , jak ty mnie jesteś … — Więc nikt nie zdecyduje się na próbę ? ! … — krzyknął pan Leon załamując ręce . — Nie zagarnia , tylko kupuje ! — zawołał doktór . — Może wolałbyś pan , ażeby sklep zmarniał nie znalazłszy nabywcy ? … I kto z was mądrzejszy : pan , który po kilkudziesięciu latach nie masz nic , czy on , który w ciągu roku zdobywa taką fortecę , nikomu notabene nie robiąc krzywdy , a Wokulskiemu płacąc gotówką ? … — Drobiazg , prawie nic … Jakieś pięć do sześciu tysięcy rubli … — Prawda , że chłopak trochę zbałamucony ciągłym lataniem po świecie , trochę zadłużony , ale — młody , przystojny , no i szalał za tobą . Joasia ma nadzieję , że prezesowa utrzyma go na wsi przez parę tygodni , a reszta należy już do ciebie … I wiesz , może by to było nieźle ? … Nazwisko piękne … fortuna jakoś zlepi się z różnych kawałków … Przy tym człowiek światowy , bywalec , nawet rodzaj bohatera , jeżeli to prawda , że opłynął kulę ziemską … — Po obiedzie wstąpię do Fukiera , a na noc wrócę do ciebie — odpowiedział . Rzecki tymczasem wciąż wykonywał swój chytry plan . Z początku mówił jej , że panna Łęcka zgubi Wokulskiego , potem , że tylko inna kobieta mogłaby go otrzeźwić ; potem wyznał , że Wokulski jest znacznie spokojniejszy w jej towarzystwie , a nareszcie ( ale o tym wspomniał w formie domysłu ) , że Wokulski zaczyna ją kochać . Gość zapalił fajkę i położył się , jak mu kazano , doktór robił swoje . Przez pewien czas obaj milczeli , wreszcie odezwał się Wokulski : — A skąd pan wiesz , że koń nie jest krową ? — odpowiedział Geist . — W czasie moich przymusowych wakacyj , które niestety , ciągną się po kilka lat , zajmuję się zoologią i specjalnie badam gatunek człowieka . W tej jednej formie , o dwu rękach , odkryłem kilkadziesiąt typów zwierzęcych począwszy od ostrygi i glisty , skończywszy na sowie i tygrysie . Więcej ci powiem : odkryłem mieszańce tych typów : skrzydlate tygrysy , węże z psimi głowami , sokoły w żółwich skorupach , co zresztą już przeczuła fantazja genialnych poetów . I dopiero wśród całej tej menażerii bydląt albo potworów gdzieniegdzie odnajduję prawdziwego człowieka , istotę z rozumem , sercem i energią . Pan , panie Siuzę , masz niezawodnie cechy ludzkie i dlatego tak otwarcie mówię z panem ; jesteś jednym na dziesięć , może na sto tysięcy … Nagle przyszło mu na myśl : czy to on raczej nie jest głupi ? … Wieczorami zaś ci młodzi ludzie , nad którymi już nikt nie mieszkał i nikt nie mógł ich oblewać wodą , wieczorami zwoływali do siebie praczki i służące z całej kamienicy . Wówczas w lokalu pani baronowej rozlegały się krzyki i płacze spazmatyczne . Wokulski przykląkł , ażeby podnieść papier . Wtem dotknął sukni panny Izabeli i już nie wiedząc , co robi , schwycił ją za rękę . Około ósmej napływ interesantów zmniejszał się . Wtedy w głębi sklepu ukazywała się gruba służąca z koszem bułek i kubkami ( Franc odwracał się do niej tyłem ) , a za nią — matka naszego pryncypała , chuda staruszka w żółtej sukni , w ogromnym czepcu na głowie , z dzbankiem kawy w rękach . Ustawiwszy na stole swoje naczynie , staruszka odzywała się schrypniętym głosem : — Cóż , u diabła ! … — dziwi się gość . — Takeś już zhardział , że nie poznajesz ludzi ? … „ Jużci , to nie po niemieczku — mruczał służący — bo przecie wiem , że się mówi po niemieczku : * bite majn her … * I nie po francuszku , bo nie mówią * mąsie * , * bążur * , * lendi * … . I nie po żydowszku , i nie po nijakiemu , więc po jakiemu ? … Musi stary wymyślać teraz * fajn * spekulację , kiedy gada tak , że go sam diabeł nie zrozumie … i wspólnika znalazł … Niech go wątroba ! … ” — A dobrze ty znasz pannę Mariannę ? „ Gdzie ja jestem ? … Jużci , w Łazienkach , ale w którym miejscu ? … Trzeba iść w drugą stronę … ” „ Na północy jest chłodniej — myślał — świat roślinny i zwierzęcy jest mniej obfity , a więc o żywność dla człowieka trudniej . Nie dość na tym : ten sam człowiek musi jeszcze wkładać mnóstwo pracy w budowę ciepłych mieszkań i przygotowanie ciepłej odzieży . Francuz w porównaniu z mieszkańcem północy ma więcej wolnych sił i czasu , a nie potrzebując zużywać ich na zaspokojenie potrzeb materialnych obraca je na twórczość duchową . — Życzę … — To wstąp pan do mnie we środę na śniadanie i raz skończmy . — Zabij mnie , to sam zobaczysz — odparł Wokulski . — Tak , wynajmowałam ją do szycia … Rozstali się wymieniając najpiękniejsze ukłony . Krótko mówiąc , ostatni wieczór przed sprawą , kiedy właśnie najpotrzebniejsza była energia , ostatni ten wieczór upłynął nam pomiędzy dżumą i śmiercią a hańbą i kryminałem . W głowie mi się zamieszało tak , że kiedym się znalazł na ulicy , nie wiedziałem , gdzie iść : w lewo czy w prawo ? — Proszę babci , nadejdzie zima i moja lalka nie będzie miała w czym wyjść na ulicę … Proszę babci , znowu mi spadło oczko . — Zatem mamy więcej długów niż parę tysięcy ? … — Mówisz pan o tej pani … jakże ona … Sta … Star ? … W tej chwili przybiegł wysoki sportsmen . — Przyszły nabywca w Warszawie mieszka ? — pytała dalej . Strach , co tu się stanie za kilka generacji … A przecie jest proste lekarstwo : praca obowiązkowa — słusznie wynagradzana . Ona jedna może wzmocnić lepsze indywidua , a bez krzyku wytępić złe i … mielibyśmy ludność dzielną , jak dziś mamy zagłodzoną lub chorą . ” Przed południem ( jakoś nie było gości w sklepie ) ni stąd , ni zowąd przychodzi do mnie kto ? … Młody Szlangbaum , ten starozakonny , który pracuje w ruskich tkaninach . Panna Izabela zarumieniła się mocniej niż poprzednio i spuściła piękną głowę . Jednocześnie we framudze okna spostrzegł młodego człowieka , który był wczoraj na grobach , a dziś siedział sam przy małym stoliczku nie spuszczając oka z panny Izabeli . — Więc do jutra ! „ A jeżeli i to , i tamto jest złudzeniem , jak owa łopatka albo chustka ważąca sto funtów ? … ” Wokulski usiadł na kanapie i oparłszy głowę o ścianę mówił jakby do siebie : „ Szczególny kraj , w którym od tak dawna mieszkają obok siebie dwa całkiem różne narody : arystokracja i pospólstwo . Jeden mówi , że jest szlachetną rośliną , która ma prawo ssać glinę i mierzwę , a ten drugi albo przytakuje dzikim pretensjom , albo nie ma siły zaprotestować przeciw krzywdzie . — Heca z tymi babami ! — mówił . — Koniecznie chcą ludzi wciągać w nieszczęście . Swataj sobie , swataj , nawet Hopfera , nie tylko Wokulskiego ; ale pamiętaj , że ja za to płacić nie będę . — Bo po co pan przekładasz te graty , skoro nie ma gości w sklepie ? — odparł Rzecki . Począł chodzić jeszcze prędzej po pokoju śmiejąc się i gniewając . Nareszcie zaczął świstać i wyglądać przez okno , hardo odwróciwszy się tyłem do nas … Wokulski idąc poczuł jakąś niewygodę ; lecz dopiero zastanowiwszy się osądził , że męczy go ciągłe ustępowanie z drogi ; przeszedł więc na drugą stronę ulicy , gdzie ruch był mniejszy . — Boże ! jakie szczęście , że nie ożenię się z tą kobietą — westchnął Ochocki , serdecznie witając Wokulskiego . „ Zobaczymy , co będzie jutro . A nuż będzie deszcz albo która z pań zachoruje ? ” — Cóż — rzekłem po chwili , zabierając się do wyjścia — cóż , czy przypuściłby kto , że taka drobna rzecz jak lalka może przyczynić się do uszczęśliwienia dwojga ludzi ? — Czy i ty miałabyś chęć jechać z panem Julianem ? Aż mnie głowa zabolała , ale cóż robić ? Aj , te baby , te baby ! … — Och ! — odparł dżokej , a przypatrzywszy się Wokulskiemu dodał : Stopniowo jednak uspokoił się i wróciwszy do domu począł zastanawiać się już całkiem chłodno nad tym : czy na jutrzejszy obiad włożyć frak , czy surdut ? … Albo czy do jutra nie zajdzie jakaś nieprzewidziana przeszkoda , która znowu mu nie pozwoli zbliżyć się do panny Izabeli ? Potem jeszcze zrobił rachunek ostatnich handlowych obrotów , wysłał parę telegramów do Moskwy i Petersburga , a nareszcie napisał list do starego Szlangbauma proponując , ażeby mu pożyczył swego nazwiska w celu nabycia kamienicy Łęckich . — Chyba ze sto — odparł kręcąc głową . — Ale — dodał — porządnie prowadzą interes , bo odezwały się wszystkie razem . Pani Wąsowska bardzo obojętnie słuchała o majątku , o wdowieństwie i o matrymonialnych kwalifikacjach Wokulskiego . Lecz gdy prezesowa nazwała go człowiekiem niepospolitym , zaciekawiła się ; dowiedziawszy się zaś , że może kochać pannę Izabelę , rzuciła się jak rumak szlachetnej krwi , niebacznie dotknięty ostrogą . — Posłuchaj . Gdyby mi się ziemia rozstąpiła pod nogami … rozumiesz ? … Gdyby mi niebo miało zawalić się na łeb — nie cofnę się , rozumiesz ? … Za takie szczęście oddam życie … — No idź pan spać — rzekłem . — Prawda , że nigdy nie interesowały mnie gwiazdy — szepnął pan Ignacy . — Każdy człowiek ma prawo myśleć … — odparła panna Izabela , coraz mocniej zmieszana . Silny rumieniec wystąpił na twarz panny Izabeli . Wzięła książkę i zaczęła czytać . Wokulski doszedł do brzegu Wisły i zdumiał się . Na kilkumorgowej przestrzeni wznosił się tu pagórek najobrzydliwszych śmieci , cuchnących , nieomal ruszających się pod słońcem , a o kilkadziesiąt kroków dalej leżały zbiorniki wody , którą piła Warszawa . Podczas wieczorów przepędzanych w domu pani Stawskiej Wokulski stosunkowo był najbardziej ożywiony , trochę jadł i rozmawiał . Tak sobie to uporządkowałem ; nie wiem , czy właściwie , ale Bóg mi świadkiem , żem chciał jak najlepiej . Wreszcie pytałem o zdanie Stasia Wokulskiego ; ale on , zamiast coś poradzić , tylko wzruszał ramionami i uśmiechał się , jakby mówił : Zdawało mu się , że powiedział coś bardzo głupiego , i zarumienił się . Pewnego dnia Wokulski przechodząc ulicą spotkał karetę pani Wąsowskiej . Ukłonił się i szedł dalej bez celu ; wtem dopędził go służący . Węgiełek zbiegł ze wzgórza . Panna Izabela spojrzała na Wokulskiego . Była blada i wzruszona . Otóż wypadek ten , zamiast całkiem odstręczyć publiczność , zwabił ją do sklepu i przez tydzień mieliśmy tak duże obroty jak nigdy ; aż zazdrościli nam sąsiedzi . Po tygodniu jednakże sztuczny ruch na nowo osłabnął i znowu były w sklepie pustki . Na jej twarzy znać było ślady łez . Podniosła na Wokulskiego apatyczne wejrzenie i odparła : — Będziecie — przerwał Wokulski . — Jestem pełnomocnikiem pana Łęckiego i dziś , o szóstej , załatwię z wami rachunki w moim kantorze . — I jaki mi dasz procent ? — Tej biednej Stawskiej … Ona naprawdę zakochała się w Wokulskim … — O co pani chodzi , droga pani ? — mówi słodko jegomość w szafirowych okularach . — Żaden adwokat nie podbije pani ceny domu … to ja jezdem od tego … Desz pani jeden procent od każdego tysiąca rubli wyżej nad sumę początkową i dwadzieścia rubelków na koszta … Odgadłem , że Wicek musi mieć żywy temperament i że ten , kto mu wymyśla , jest jego ojcem . Jakoż istotnie , ukazał się sam pan rządca w poplamionym surducie i spodniach u dołu oberwanych . Miał przy tym gęsty , szpakowaty zarost i czerwone oczy . — Tak i nie żałuję tego . On wszystko skłamał , ale … Do salonu weszli dwaj bardzo eleganccy młodzi ludzie , z których jeden odznaczał się cienką szyją i dość wyraźną łysiną , a drugi powłóczystymi spojrzeniami i subtelnym sposobem mówienia . Weszli rzędem , jeden obok drugiego , trzymając kapelusze na tej samej wysokości . Jednakowo ukłonili się , jednakowo usiedli , jednakowo założyli nogę na nogę , po czym pan Rydzewski zaczął pracować nad utrzymaniem swojej szyi w kierunku pionowym , a pan Pieczarkowski zaczął mówić bez wytchnienia . — A ten pan czego chce ? Wokulski z taką uwagą przeglądał album , że żyły nabrzmiały mu na czole . — Więc cóż panu zależy na tym , ażeby Bela skończyła ? — Cicho ! … na Boga , cicho ! … Niech pan Szpigelman przyjdzie jutro … Przecież pan Szpigelman wie , że są pieniądze … — To widzi pani : ta ładna pani ukradła tamtej pani lalkę … — Za co ? — uśmiechnął się Wokulski . — Za to , że Turcja nie może jej tego zabronić . Suzin westchnął , zmarszczył brwi i znowu wypił szampana . Po chwili wszedł człowiek bardzo mały i szczupły , z twarzą żółtą jak wosk . Na głowie nie miał ani jednego siwego włosa . Istotnie , Wokulski był wieczorem i co ważniejsza , zaczął bywać każdego wieczora . Przychodził dosyć późno , kiedy Helunia już spała , a pani Misiewiczowa odchodziła do swego pokoju , i z panią Stawską przepędzał po parę godzin . Zwykle milczał i słuchał jej opowiadań o sklepie Milerowej albo o brukowych wypadkach . Sam odzywał się rzadko , a wtedy wypowiadał aforyzmy , nawet nie mające związku z tym , co do niego mówiono . — Słowo ? — spytał Żyd delektując się w duszy jej pięknością . Wokulski wyszedł od prezesowej silnie rozstrojony . „ Co znaczy jej rozmowa ? … ” — pomyślał . Na szczęście , spotkał pannę Izabelę idącą w stronę stawu i zapomniał o wszystkim . Potem ( czego już nie było na obrazie ) jeden z nich padł uderzony kulą w głowę . Był to Wokulski . Panna Izabela nawet nie poszła na jego pogrzeb nie chcąc zdradzić się ze wzruszeniem . Ale w nocy parę razy płakała . Żal jej było tego nadzwyczajnego parweniusza , tego wiernego niewolnika , który swoje zbrodnie względem niej odpokutował śmiercią dla niej . Wbiegła dziewczyna w białym , jak wyżej , czepeczku , w ciemnej sukni i białym fartuchu . W ubraniu tym wyglądałaby na dozorczynię chorych , gdyby jej oczy nie rzucały za wiele iskier . — Miałby jakiś nowy sposób postępowania , mówiłby mi nowe rzeczy , czasami rozgniewałby mnie do łez , potem sam śmiertelnie obraziłby się na mnie , a potem — naturalnie musiałby przepraszać . O , ten zakochałby się we mnie do szaleństwa ! Wpiłabym mu się tak w serce i pamięć , że nawet w grobie nie zapomniałby o mnie … No , taką miłość rozumiem . — A … nie masz pojęcia , panie Stanisławie , jak się dziś zirytowałem . Czy dasz wiarę ? dom mój sprzedano za dziewięćdziesiąt tysięcy ! … Sam widok niedoli , w jaką staczał się jej dom , już napełniał ją rozpaczą . A cóż dopiero , gdy ktoś wdarł się za zasłonę jej najskrytszych tajemnic i śmiał opatrywać rany , które ukryłaby przed samym Bogiem . Wszystko mogłaby przebaczyć , oprócz tego ciosu , jaki zadano jej dumie . I w tej chwili , po raz pierwszy , jasno zarysował mu się projekt niewracania do kraju . „ Jeżeli ta klacz wygra , to panna Izabela pokocha mnie … ” Silny rumieniec wystąpił na twarz panny Izabeli . „ A przecież faktem jest — myślał — że człowiek ten pokazał mi jakieś dwa materiały : jeden cięższy od platyny , drugi znakomicie lżejszy od sodu . Nawet zapowiedział mi , że szuka metalu lżejszego od powietrza ! … — I obaj jego równie nudni przyjaciele — wtrąciła panna Izabela z uśmiechem . — Wszyscy trzej kochali się we mnie co wieczór , każdy oświadczał mi się w takich godzinach , ażeby nie przeszkadzać innym , a później wszyscy trzej zwierzali się przed sobą ze swoich cierpień . Ci panowie wszystko robią na spółkę . Tymczasem na dole praczki prały bieliznę , na trzecim piętrze szewc kuł , a na drugim w tylnej oficynie dźwięczał fortepian i rozlegała się wrzaskliwa gama : „ Mam gorączkę , czy co ? … — szepnął Wokulski ściskając głowę rękoma . — Wiedziałem , że Paryż jest dziwny , ale żeby był aż tak dziwny … ” Właśnie gdy zastanawiał się , w jaki sposób rozpocząć z nim tę dziwną rozmowę , Jumart sam mu ją ułatwił . Ledwie bowiem ukazał się w sali , rzekł z dyskretnym uśmiechem : „ Gdzie on jest ? … gdzie on jest ? … ” — szeptało widmo . — Pewnie jakiś szlachcic z Wołynia — mówili eleganci . — Ale co on ma pod pachą ? … „ Stary głupcze , nazywający się Ignacym Rzeckim ! Ty wyobrażasz sobie , że Napoleonidzi wrócą na tron , że Wokulski zrobi coś nadzwyczajnego , bo jest zdolny , i będzie szczęśliwym , bo jest uczciwy ? … Ty myślisz , ośla głowo , że chociaż hultajom zrazu dzieje się dobrze , a ludziom poczciwym źle , to jednakże w końcu źli zostaną pohańbieni , a dobrzy sławą okryci ? … Tak sobie imaginujesz ? … Więc głupio sobie imaginujesz ! … Na świecie nie ma żadnego porządku , żadnej sprawiedliwości , tylko walka . O ile w tej walce zwyciężają dobrzy , jest dobrze , o ile źli , jest źle ; ale ażeby istniała jakaś potęga protegująca tylko dobrych , tego sobie wcale nie wyobrażaj … Ludzie są jak liście , którymi wiatr ciska ; gdy rzuci je na trawnik , leżą na trawniku , a gdy rzuci w błoto — leżą w błocie … ” — O co ? — Znasz go pan ? … Więc rozwinął swój rulon , znowu dołożył dziesięć sztuk złota i jeszcze raz namyślał się : „ Iść czy nie iść ? … ” Robi się czerwona i prawi dalej : — Nic nie rozumiem — rzekł . — Chociaż bardzo wątpię o życzliwości tej damy . — Nie wykupiła ich Krzeszowska — rzekła — to wiem na pewno . — Więc — albo ciotka Hortensja , albo … Mecenas usiadł przed biurkiem i zabrał głos . „ Jakie to inne kobiety ! … I czy nie miałem racji przywiązać się do tej oto … ” — Gut Morgen , meine Mutter ! — Ruda żelazna — odparł Wokulski . — Do pana ; wszakże pan ciągle zajmujesz się panią Stawską ? … — Gdzież oni ? — Konie pana Wokulskiego ! … Konie Wokulskiego ! … Wokulski , zajeżdżaj ! … — powtórzyli stojący furmani . — Jeszcze w Zasławku — ciągnęła panna Izabela — wspomniałam o pozbyciu się tego sklepu ( tu oblał ją rumieniec ) , który też ma być sprzedany najpóźniej w czerwcu . — Spłacanie dawnych długów często prowadzi do zgody . „ On coś wie ! ” — pomyślał Rzecki i rzekł głośno : — Czyliżbym naprawdę ? … O tej samej godzinie pani Wąsowska była z wizytą u panny Izabeli i dowiedziała się od niej , że Wokulski został przyjęty . — Felu , powiedz temu człowiekowi , że z nim nie rozmawiam — odezwała się wdówka wskazując na Ochockiego . Umilkł i chciał odchodzić . — Kiedyście siedli do kolacji ; stał nawet w tych drzwiach . I to wszystko miałoby runąć , umrzeć albo rozpierzchnąć się ! … Rycerska młodzież , która śpiewa z takim uczuciem , tańczy z wdziękiem , pojedynkuje się z uśmiechem albo skacze na środku jeziora w wodę za zgubionym kwiatkiem ? … Mają zginąć te ukochane przyjaciółki , które okrywały ją tyloma pieszczotami albo siedząc u jej nóg opowiadały jej tyle drobnych tajemnic , albo oddalone od niej pisywały takie długie , bardzo długie listy , w których tkliwe uczucia mieszały się z nader wątpliwą ortografią ? — Już ? … — spytał mecenas podnosząc brwi i schylając głowę . — Winszuję , bardzo winszuję … Dom handlowy nie na próżno nazywa się domem … Kamienica dla kupca jest jak strzemię dla jeźdźca ; pewniej siedzi na interesach . Handel nie oparty na tak realnej podstawie , jaką jest dom , jest tylko kramarstwem . O jakąż to chodzi kamienicę , jeżeli szanowny pan raczysz mnie już zaszczycać swoim zaufaniem ? — Myślał pan opuścić nas ? — Tak , wielmożny panie . Taka najpierwej przysyła mu list , potem bukiet , a nareszcie sama przychodzi za woalką , bo myśli , że jej nikt nie pozna … To , panie , śmiech dla całej służby ! … On nie każdą przyjmuje , choć która da jego lokajowi ze trzy ruble . Ale czasem , jak trafi mu się dobry humor , to nieraz dobiera sobie chłopisko jeszcze dwa numery , każdy w innej stronie korytarza , i w każdym inną rozwesela … Taki , bestia , zajadły . Panna Izabela kręciła głową . I nie masz bólów ich wspomnienia . — Dlaczegóż pan podstawił Żyda do licytacji ? Panna Izabela mówiąc to drżała na całym ciele . Oczy jej błyszczały , na twarzy miała wypieki . Była to najdokładniej prowadzona nauka . — Idę z wieńcami dla Rossiego — szepnął grzeczny pan Zięba z jeszcze milszym uśmiechem . W renomowanej jadłodajni , gdzie na wieczorną przekąskę zbierali się właściciele składów bielizny i składów win , fabrykanci powozów i kapeluszy , poważni ojcowie rodzin , utrzymujący się z własnych funduszów , i posiadacze kamienic bez zajęcia , równie dużo mówiono o uzbrojeniach Anglii , jak o firmie J. Mincel i S. Wokulski . Zatopieni w kłębach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szkła obywatele tej dzielnicy , jedni zakładali się o wygranę lub przegranę Anglii , drudzy o bankructwo Wokulskiego ; jedni nazywali geniuszem Bismarcka , drudzy — awanturnikiem Wokulskiego ; jedni krytykowali postępowanie prezydenta MacMahona , inni twierdzili , że Wokulski jest zdecydowanym wariatem , jeżeli nie czymś gorszym … — Mojej narzeczonej — odparł baron tonem zdziwienia . — Sądziłem , że prezesowa wspomniała panu o naszym szczęściu rodzinnym … Pamiętam , leżał akurat w łóżku nakryty pierzyną mojej ciotki i pił gorące ziółka na poty . Gdy mu zaś opowiedziałem cały interes , rzekł : Już nawet zapomniałem o szkaradnym procesie pani Krzeszowskiej przeciw tej niewinnej , tej czystej , tej cudnej pani Stawskiej , kiedy jakoś w końcu stycznia , spadły na nas dwa gromy : wieść o tym , że w Wietlance wybuchła dżuma , i awizacje z sądu do Wokulskiego i do mnie na jutro . Mnie nogi pocierpły i tak mi to cierpnięcie szło od pięt do kolan , później do żołądka , celując oczywiście w stronę serca . Myślę : „ Dżuma albo paraliż ? … ” Ale że Wokulski przyjął awizacje bardzo obojętnie , więc i ja nabrałem otuchy . Ignacemu rozszerzyły się źrenice . — Ja nicz . Ino , proszę pana , stróż chce , ale nie śmi prosić , żeby pan pofatygował się i potrzymał mu dzieczko do krztu . — To nic , wojny nie będzie . Zresztą — westchnął pan Ignacy — co nas obchodzi wojna , w której nie przyjmie udziału Bonaparte . Wziął swoją bobrową czapkę i kiwnąwszy mi głową , wyszedł . Zawsze dziwak . — Ale temu wariatowi — ja mówię — zetną głowę . — Panie — zawołał rządca — on to nic . On mówi , że nie zapłaci , no i nie płaci ; ale tamci dwaj nic nie mówią i także nie płacą . To są , panie Rzecki , nadzwyczajni lokatorowie ! … Oni jedni nigdy nie robią mi zawodu . — Tak jest … Mam szczególniejsze szczęście do wielbicieli kuzynki … — A jeżeli znajdzie się trzeci licytant ? Mimo to czuje , że siły go opuszczają . Na szczęście , jest obok kawiarnia . Rzuca się na krzesło , tuż przy chodniku ; zjawia się garson , o coś pyta , a następnie przynosi mazagran . Jednocześnie jakaś kwiaciarka przypina mu różę do tużurka , a roznosiciel gazet kładzie przed nim „ Figaro ” . — Dobranoc , Belu — rzekła . — Może teraz masz rację … No , można wyjechać nawet do Paryża i nawet po wariacku , ale nie w takich czasach . Tu , panie , kongres berliński nawarzył piwa — tu , panie , Anglia , panie , za Cypr , Austria za Bośnię … Włochy krzyczą wniebogłosy : „ Dajcie nam Triest , bo będzie źle … ” Tu już słyszę , panie , w Bośni krew się leje potokami i ( byle żniwa skończyć ) wojna buchnie przed zimą jak amen w pacierzu … A on tymczasem daje nura do Paryża ! … — Myśli , że ty jesteś spokojna . Córka powinna nieograniczenie ufać ojcu . Panna Izabela wyciągnęła rękę i zostawiwszy ją na chwilę w rozpalonej dłoni Wokulskiego rzekła : „ W rezultacie mógłbym między nich wszystkich wejść w kapeluszu na głowie ” — rzekł do siebie . — Ażeby ocalić honor , który chcesz mi pan wydrzeć . Książę zdawał się być zakłopotany ; wnet jednak ochłonął i mówił dalej : Spojrzał po obecnych . Prezesowa była wesoła , hrabina uśmiechnięta , pan Łęcki promieniejący . Na koźle lokaj hrabiny półgłosem zakładał się z furmanem , że Wokulski wygra . Dokoła nich kipiały śmiech i radość . Radował się tłum , galerie , powozy ; kobiety w barwnych strojach były piękne jak kwiaty i ożywione jak ptaki . Muzyka grała fałszywie , ale raźnie ; konie rżały , sportsmeni zakładali się , przekupnie zachwalali piwo , pomarańcze i pierniki . Radowało się słońce , niebo i ziemia , a Wokulski poczuł się w tak dziwnym nastroju , że chciałby wszystko i wszystkich porwać w objęcia . — Między nami pokój czy wojna ? … Tłumem zwyczajnych śmiertelników książę nie tylko nie gardził , ale owszem : miał dla nich życzliwość , a nawet stykał się z nimi i interesował ich potrzebami . Wyobrażał sobie , że jest jednym z Prometeuszów , którzy mają poniekąd honorowy obowiązek sprowadzić tym biednym ludziom ogień z nieba na ziemię . Zresztą religia nakazywała mu sympatię dla maluczkich i książę rumienił się na samą myśl , że większa część towarzystwa stanie kiedyś przed boskim sądem bez tego rodzaju zasługi . — Jeździł pan ? … — odezwał się z kozła Ochocki . — Hola ! … Niech pan zaczeka z opowiadaniem , zaraz tam przyjdę . „ I ogień jest przyjemny , szczególniej w zimie — myślała — ale … w pewnym oddaleniu . ” — Już ty w tej izbie nie chciej ode mnie objaśnienia ; a tam na dole sam zrozumiesz . Może być , kupię trochę galanteryj paryskich , a może być , kilkanaście statków kupieckich . Ja po francusku ani w ząb i po niemiecku też , więc trzeba mi człowieka takiego jak ty … Phi ! co za ulewa , co za kanonada piorunów … Zwinięty w kłębek Ir odszczekuje im przez sen stłumionym głosem , a ja kładę się do łóżka , nakryty tylko prześcieradłem . Gorąca noc . Panie Boże , opiekuj się tymi , którzy w podobną noc uciekają aż za granicę przed nieszczęściem . — Tak — odparła panna Ewelina z ciężkim westchnieniem . — Siądę tu — dodała głośno — a pan może mi przyniesie szal z pokoju … Przepraszam … A gdyby jednak dowiedzieć się , kto ona jest ? … Może bym potrafił jej dopomóc . Dlaczego wzniosłe obietnice Chrystusa nie mają być spełnione , choćby przez takich jak ja niedowiarków , skoro pobożni zajmują się czym innym ? ” W tej chwili Wokulskiemu zrobiło się gorąco … Do stolika hrabiny zbliżył się elegancki młodzieniec i coś położył na tacy . Na jego widok panna Izabela zarumieniła się i oczy jej nabrały tego dziwnego wyrazu , który zawsze tak zastanawiał Wokulskiego . Wokulski spojrzał na zegarek : była trzecia po południu . Panna Izabela podniosła oczy od książki i dziwnym wzrokiem patrząc na Wokulskiego spytała : — Piękne kobiety ! — westchnął pan Malborg . — Prosimy — odezwała się wdówka do Wokulskiego zbierając w fałdy swoją pąsową suknię , która rozesłała się na połowie ławki . Gdy Wokulski wszedł do jego pokoju i zmęczony upadł na kanapę , doktór zaczął : „ Zdaje mi się , że umrę u jej nóg … — mówił sobie . — No i co z tego ? … Umrę patrząc na nią i może przez całą wieczność będę ją widział . Któż wie , czy życie przyszłe nie zamyka się w ostatnim uczuciu człowieka ? … ” — Ależ , panie , on kosztował mnie sto tysięcy … Baron cofnął się o krok . Nie mógł zrachować , ile godzin upłynie od trzeciej do pierwszej w południe . Ogarnął go niepokój ; nie jadł obiadu ; fantazja rwała się naprzód , ale trzeźwy rozum hamował ją . — Kto ? Na drugi dzień do południa ojciec , ona i panna Florentyna byli pewni , że Wokulski pogodzi się z baronem i że nawet inaczej nie wypada mu postąpić . Dopiero po południu pan Tomasz wyszedł na miasto i wrócił na obiad bardzo zakłopotany . — Jak to z kucharzem ? Zamiast odpowiedzi otworzył drzwi po drugiej stronie sieni … Wchodzę … Słowo honoru — salon ! … Meble kryte utrechtem , na stołach albumy , w oknie majoliki … Pod ścianą biblioteka … — Rachunek . „ Mój Ignacy ! chcę pogadać z tobą o bardzo ważnych rzeczach , a ponieważ do Warszawy już nie wrócę , proszę cię więc , ażebyś jak najśpieszniej … ” — Moja panno Felicjo ! — zawołał Ochocki — tylko proszę nie bawić się w uszczypliwość , bo się to pani nie udaje . „ Ten szlachcic — myślę — jest albo nieboszczykiem , alko kiprem ? … Bo żaden inny człowiek nie będzie pachniał stęchlizną … ” Żebym miał pęknąć , ożenię go z panią Stawską ! … — Ach ! — płakała — ludzie są okrutniejsi od zwierząt … Chcą mnie wygnać stąd , gdzie moja dziecina wydała ostatnie tchnienie … Jej łóżeczko i wszystkie zabawki leżą na swoich miejscach … Sama ścieram kurze w jej pokoju , ażeby nie poruszyć najmniejszego sprzętu … Każdy cal podłogi wydeptałam kolanami , wycałowałam ślady mojej dzieciny , a oni mnie chcą wygnać ! … Wygnajcież stąd pierwej mój ból , moją tęskonotę , moją rozpacz … — Nie masz pojęcia , co ja wycierpiałem , oddalony od wszystkich , niepewny , czy już kogo zobaczę , tak strasznie samotny . Bo widzisz , najgorszą samotnością nie jest ta , która otacza człowieka , ale ta pustka w nim samym , kiedy z kraju nie wyniósł ani cieplejszego spojrzenia , ani serdecznego słówka , ani nawet iskry nadziei … Pan Ignacy spuścił oczy i umilkł . Wokulski jadł . — Masz słuszność . Czy jednakże dla kaprysu godzi się drażnić takie uczucia ? Wokulski słuchając myślał , że marzy albo że rozmawia z wariatem . — Aj ! — syknął Wokulski uderzając się w czoło . — Nie pomyślałem o tym … — Szlangbaum kupił ! … — odzywa się jakiś głos na sali . — Proszę cię , Belu — rzekła hrabina tonem uroczystym — pan Wokulski … który tak hojną ofiarę złożył na naszą ochronę … — Wariat ! wariat ! … Awanturnik ! … Józiu , przynieś no jeszcze piwa . A która to butelka ? Nadto prezesowa w oczywisty sposób popierała Wokulskiego u swojej przyjaciółki hrabiny i jej siostrzenicy , panny Izabeli . Parogodzinne spacery z ciotką po Łazienkach były tak nudne , a pogadanki o modach , ochronach i projektowanych w świecie małżeństwach tak dokuczliwe , iż panna Izabela miała nawet trochę żalu do Wokulskiego , że nie zbliża się do nich w czasie spaceru i choć z kwadrans nie porozmawia . Dla osoby z towarzystwa ciekawą jest rozmowa z tego rodzaju ludźmi , a pannie Izabeli chłopi na przykład wydawali się nawet zabawnymi swym odrębnym językiem i logiką . — Przepraszam cię — zawołałem — jak to mam rozumieć ? … Środkiem Alei z wolna toczyły się dwa szeregi dorożek i powozów w stronę Belwederu i od Belwederu . Ktoś z jadących spostrzegł na chodniku Wokulskiego i ukłonił mu się . Serce mi uderzyło jak młot . Spojrzałem wokoło . Pani Misiewiczowa widocznie modliła się z zamkniętymi oczyma , pani Stawska była bardzo blada , lecz zdecydowana , pani baronowa szarpała swoją salopę , a nasz adwokat spoglądał na sufit i tłumił ziewanie . — Dziwny prezent , nieprawdaż — mówił Wokulski otwierając medalion . — Widzi pani tę blaszkę , lekką jak pajęczyna ? … A jednak jest to klejnot , jakiego nie posiada żaden skarbiec , nasienie wielkiego wynalazku , który może ludzkość przemienić . Kto wie , czy z tej blaszki nie urodzą się okręty napowietrzne . Ale mniejsza o nie … Oddając go pani , składam moją przyszłość … — Dlaczegóż to ? Odeszły i wkrótce znikły za furtką . Pani Wąsowska obejrzała się , lecz spostrzegłszy , że Wokulski patrzył na nią , szybko odwróciła głowę . — Usposobienie ? … On nigdy nie był kochliwy . Przymknął oczy i zdawało mu się , że widzi pannę Izabelę , która patrzy na niego w dziwny , jej tylko właściwy sposób i łagodnym uśmiechem przytakuje jego zamiarom . — No , jeżeli chcesz tu wysiąść … — Cóż on zrobił ? — pytam . — A jeżeli ona nic nie zapisała ? … — Dam jeden procent od każdego tysiąca wyżej nad sto dwadzieścia tysięcy rubli … — Kocioł zostawi pan bez dozoru ? — spytał Wokulski . — Że też nigdy u pana dobrodzieja nie spostrzegłem ani śladu kobiety : przychodzę przecież w rozmaitych godzinach … Wokulski rzucił się na krześle ; przez chwilę obaj milczeli . — A niech pan pamięta , że o pierwszej śniadanie ! — zawołała panna Felicja . „ Tak krótko ! ” — szepnął patrząc z westchnieniem na łazienkowską szosę , na którą w tej chwili wjechała zielona beczka straży polewająca drogę . — A z tego co pani przyjdzie ? — Kiedy wracasz ? — zapytał go doktór . — O cóż to ? — Majątek masz — mruczał — o sławę , przynajmniej dotychczas , nie dobijasz się … Tu musi być kobieta ! … — zawołał . — A kobieta , panie Palmieri , może zamagnetyzować człowieka ? — Cóż to , czy i pana ogarnia antysemityzm ? — Mów śmiało . Szczęśliwa byłaby kobieta , z którą by on się ożenił ( mam nawet dla niego partię … ) ; ale on się chyba nie ożeni . Jakieś dzikie myśli snują mu się po głowie , ale nie o małżeństwie , niestety ! … . Ile to już poważnych osób przychodziło do naszego sklepu niby za sprawunkami , a naprawdę w swaty do Stasia i — wszystko na nic . — Chodźmy — rzekł — do owego profesora Palmieri . W duchu zaś dodał : Od tej pory szedł z naszej strony strzał za strzałem , aż ziemia drgała , ale biała plama tam , na gościńcu , rosła wciąż . Jednocześnie na przeciwległym wzgórzu błysnął dym i w stronę naszej baterii poleciał warczący granat . Drugi dym … trzeci dym … czwarty … — Powiesiłbym się — mówił — żeby mi przyszło tydzień włóczyć się po dworze . Ścisk , upał , kurzawa ! … świnie mogą żyć tak jak wy , ale nie ludzie . — A co , ukradła ? … Widzisz pani , co się teraz zrobiło z paninej gęby ? … Hę ? … — Matka tego Mraczewskiego , Staśku , jest bardzo biedna kobieta … Szliśmy tak kilka minut ; potem pół obrotu w lewo i zaczęliśmy spuszczać się na równinę , usiłując dostać się na prawy bok kolumny walczącej przed nami . Okolica wciąż falista ; z przodu widać przez mgłę pole zarośnięte badylami , za nim lasek . — Dobrze — odpowiedział — dam mu posadę , ale w Moskwie . Na nieśmiałą uwagę pani Stawskiej : dlaczego nie żyje z familią ? — baronowa odpowiedziała : Zresztą , czy ja mam prawo narzekać ? Rok temu ledwie śmiałem marzyć o pannie Izabeli , a dziś już ją znam , staram się nawet o jej wzajemność … Czy ja ją aby znam ? … Jest zakamieniałą arystokratką , no ale nie rozejrzała się jeszcze w świecie … Ma duszę poetyczną czy może tak się tylko przedstawia … Kokietka ona jest , ale i to się zmieni , jeżeli mnie pokocha … Słowem — nie jest źle , a za rok … ” Zadzwonił raz , drugi , trzeci … Wreszcie sam wybiegł na korytarz wołając : — A któż by inny ? Klejn , Lisiecki czy Zięba ? … Ci nie znaleźliby kredytu , a znalazłszy , może by go zmarnowali . „ Ach , mamo , jaka ona piękna , jaka ona mądra ! … czy ja ją mogę pocałować w buzię ? … ” — Papo jest niezdrów , więc nie chce go opuszczać . — Już pan skończył , panie Wokulski ? — Prosiłem adwokata naszego księcia ( bo mój adwokat to łajdak ) , ażeby odebrał należną mi sumę i tobie doręczył ją , panie Stanisławie … Razem trzydzieści tysięcy . A że obiecujesz mi od nich dwadzieścia procent , więc mam sześć tysięcy rubli rocznie na całe utrzymanie . Nędza … ruina ! … — Phi … — Oto patrz pan , do czego doprowadzają baby nawet takich ludzi jak Wokulski ! Wiesz pan , dlaczego on rozdrażniony ? … — Nie wiem która … — szepnęła zapytana . — Więc nie wolałby jechać z Suzinem , nic nie wydać i jeszcze tyle zarobić ? … Przez dwie godziny błagał go Suzin : „ Jedź ze mną , Stanisławie Piotrowiczu ” , prosił , kłaniał się i na nic … Wokulski nie i nie ! … Mówił , że ma tutaj jakieś interesa … — Nu , niech pani przeczyta , co tam napisano ? — Co pan każe ? — spytał Wokulski . — Pracuje kobiecisko jak wół — szepnął rządca . — No , no , uspokój się , bo już widzę jej adwokata — rzekł Stach . — Miałby więcej o dwakroć sto tysięcy rubli … — Takie już nasze szczęście — szepnęła pani Stawska . Gdy wszedł do gabinetu , służący oddał mu list pisany na jego własnym papierze przez panią Meliton . — Serwis i srebra nabyłem od jubilera . Sekretu z tego nie robię . Osób trzecich do sprawy nie mieszam , ponieważ to nie jest w zwyczajach handlowych . — Papo trochę przyszedł do siebie … Zasyła panu ukłony … — Proszę pana — przerwałem mu — wolimy złożyć jakąś sumę wprost na pańskie ręce , o ile naturalnie interes dojdzie do skutku . Odetchnął dopiero na Syberii . Tam mógł pracować , tam zdobył uznanie i przyjaźń Czerskich , Czekanowskich , Dybowskich . Wrócił do kraju prawie uczonym , lecz gdy w tym kierunku szukał zajęcia , zakrzyczano go i odesłano do handlu … — Tak , źle ! … Dekoltować się do pasa jest dobrze , brać lekcje śpiewu od jakiegoś Włocha , który nie czyści paznokci … „ Szanowny Panie ! Córka moja koniecznie życzy sobie bliżej poznać Pana . Wola kobiety jest świętą : ja więc proszę Pana na jutro do nas , na obiad ( około szóstej ) , a Pan — nawet nie próbuj wymawiać się . Proszę przyjąć zapewnienie wysokiego szacunku . — Panowie dobrodzieje winni nam są za cztery miesiące … — No , skąd ! Zwyczajnie — stosunki z Akademią Medyczną , ze Szkołą Sztuk Pięknych … Wtedy wszystkim paliło się we łbach , a on nie chciał być gorszym od innych . W dzień służył gościom przy bufecie i prowadził rachunki , a w nocy uczył się … — Z lekcyj — mówi . — Jeszcze przywiozłem ze sześćset rubli . Taki stan rzeczy w osobliwy sposób oddziaływa na Szlangbauma . Jeszcze w roku zeszłym człowiek ten nazywał się Szlangowskim , obchodził Wielkanoc i Boże Narodzenie , i z pewnością najwierniejszy katolik nie zjadał tyle kiełbasy co on . Pamiętam , że gdy raz w cukierni zapytano go : Westchnąłem domyślając się , że powodem utraty lekcji mógł być jaki list anonimowy , w pisaniu których pani Krzeszowska odznacza się wielką biegłością . Ale — nie powiedziałem nic . Bo czy mogłem radzić pani Stawskiej , aby odrzuciła dwa ruble dziennie ? — Idę , panie — odpowiedział człowiek kłaniając się do ziemi . — Powiedz mi , czy ty zechcesz pracować ? „ No , co ja zrobię ? … — mówił . — Com winien , że tę kocham , a tamtą … Gdybyż ona zapomniała o mnie i była szczęśliwą . ” — Nikczemnik ! … nikczemnik ! … — Doprawdy , panie Stanisławie — mówił , lekko łkając — widzę , że najlepsze stosunki … mogą zepsuć pieniądze … Czy ja mam ci za złe , żeś kupił ten dom ? … Czy ja robię ci wyrzuty ? … Ty zaś przemawiasz do mnie tak , jakbyś się obraził . Odpoczął i mówił dalej wzburzony . Miałby z owych lekcyj nie najgorsze dochody , gdyby od czasu do czasu nie odwiedzał go ojciec , który zmienił się tylko o tyle , że nosił tabaczkowy surdut zamiast piaskowego , a swoje papiery obwijał w chustkę niebieską . Zresztą został taki sam jak wówczas , kiedy go poznałem . Siadał przy stoliku syna , kładł na kolanach papiery i mówił głosem cichym i jednostajnym : — Puszczałem konia i nawet wziąłem nagrodę . — Idź do mego mieszkania — rzekł Wokulski do woźnego — i każ zaprząc konie . Niech zajedzie przed sklep . Rozgorączkowany , już w południe kazał zaprzęgać i jechać . Co chwilę zdawało mu się , że spotyka wracający powóz hrabiny , to znowu , że jego rwące się z cugli konie idą zbyt wolno . — Ach , panie , czy pan zawsze taki nudny ? Przecież nie po to wzięłam pana na spacer , ażeby ziewać . Proszę mnie bawić , tylko zaraz … Grupa szlachty gardzącej arystokracją krzyczała najgłośniej . Książę zaczął ściskać swoich gości nie panując już nad wzruszeniem ; pomagał mu adwokat , wszystkich całował , a sam bez ceremonii płakał . Kilka osób skupiło się przy Wokulskim . Pożegnanie jej z rodziną było pełne znaczenia . Pan Łęcki , ciągle rozstrojony , przecierał oczy , a hrabina wsunąwszy jej w rękę aksamitny woreczek z pieniędzmi pocałowała ją w czoło i rzekła : Tego samego wieczora chciałem pobiec do moich szlachetnych przyjaciółek i zakląć na wszystkie świętości , ażeby tak ciągle nie przesiadywały w oknach i nie narażały się na śledztwo baronowej . Tymczasem akurat o wpół do dziewiątej zachciało mi się pić i — zamiast do pań , poszedłem na kufelek . Wpada tedy mój elegant do sklepu w kapeluszu na głowie , z hebanową laseczką w ręku i rozejrzawszy się niespokojnie ( on bo ma jakieś niepewne spojrzenie ) , pyta : — Dlaczegóż to , jeżeli łaska ? … — Marna kobieta ! — rzekł doktór machając ręką . — Zamiast gardzić hołotą , która ją w dodatku po kilka razy opuszczała , ona upaja się ich towarzystwem . Wszyscy to widzą , a co najgorsze — widzi sam Wokulski … Książę przypatrywał mu się spod rzęs , a widząc , że Wokulski to czerwienieje , to blednie , myślał : — Pysznie ! — zawołał przygarbiony hrabia . — Czy jednak nie można by dowiedzieć się szczegółów bliższych ? Jeżeli więc Geist nie uśpił go , więc nie jest oszustem . Więc jego metale istnieją i … odkrycie metalu lżejszego od powietrza jest możliwe ! … Wokulski wybuchnął . Podał mu drugi sześcian tej samej wielkości , również stalowy , pytając : — Więc jesteśmy zwyciężeni ! … — szepnęła panna Izabela . — Nie , panie . Chciałem tylko opowiedzieć się względem powrotu do Zasławia . „ Ciekawym — rzekł do siebie po chwili — w jakim celu tak znacząco zaprasza mnie prezesowa ? A może to panna Izabela ? … ” — Cóż , stary , czas by się przeprowadzić na nowe mieszkanie . Panna Izabela zmarszczyła piękne czoło i zatrzasnęła za sobą drzwi gabinetu . Jej ojciec wciąż siedział w kapeluszu na głowie . Złożył książkę i cisnął nią w kąt pokoju , aż rozleciały się kartki . — Tak , tak … — potakiwał Klejn głową . — Ale kupuje nie na własne imię , tylko za pośrednictwem starego Szlangbauma … Tak przynajmniej mówią w domu , bo i ja tam mieszkam . — Powiedz mu , ażeby … Rozumiesz ? — Aaa ! … — szepnęła panna Florentyna , jakby wypadek ten był już jej wiadomy . — Więc nie gniewa się ? … — spytała akcentując ostatni frazes . — A na jaką pan liczy pensję ? — W Chinach zrobił kuzyn to odkrycie ? Wokulski powoli otwierał list pani Meliton przypominając sobie niedawne wypadki . Zdawało się mu , że w nie oświetlonej części gabinetu jeszcze widzi ciemną gęstwinę łazienkowskich drzew , niewyraźne sylwetki obdartusów , którzy mu zastąpili drogę , a później wzgórek ze studnią , gdzie Ochocki zwierzał mu się ze swych pomysłów . Lecz gdy spojrzał na światło , mgliste obrazy znikały . Widział lampę z zielonym daszkiem , stos papierów , brązy stojące na biurku i chwilami myślał , że Ochocki ze swymi machinami latającymi i jego własna rozpacz były tylko snem . Zasnęła dopiero o siódmej rano i spała jak drewno do południa . Przed samą dwunastą obudziło ją nerwowe pukanie do drzwi sypialni . — A niech się jaśnie pan strzela nawet ze starym diabłem ! — odparł Konstanty . — Tylkom ciekawy , kto weksle jaśnie pana zapłaci ? … A komorne … a utrzymanie domu ? … Dlatego , że jaśnie pan co kwartał ma ciekawość na Powązki , to gospodarz nasyła nam rejentów , a ja boję się , żebym z głodu nie umarł … Dobra służba ! … Zasnął i marzyło mu się , że jest baronem zakochanym i chorym , a Starski odegrywa przy nim rolę przyjaciela domu . Rozdarł papiery i kawałki ich oddał Maruszewiczowi . „ Czego on chce ode mnie ? — myślał Wokulski . — Może i on jedzie do prezesowej , ażeby na świeżym powietrzu złożyć pannie Izabeli stanowczą deklarację ? … Jeżeli go nie uprzedził ten Starski … ” — Ależ ja do żadnego z nich nie mam pretensji . Może — odrobinę — do ciebie , żeś tak mało pisał o … mieście … W dodatku bardzo często ginął „ Kurier ” na poczcie , robiły się luki w wiadomościach , a wtedy męczyły mnie najgorsze przeczucia . — A co ! — mówił . — Przepowiadałem , że się jaśnie pan doigra . „ A jednak ten Mraczewski jest infamis ! — myślał . — Jak można mówić takie rzeczy w sklepie ? » Za parę dni otrzymam bilecik , a potem — schadzka ! … Ha , sama sobie winna , nie trzeba kokietować błaznów … Zresztą — wszystko mi jedno . ” — Dziś w nocy jadę do Paryża — odpowiedział Wokulski . — Sześćdziesiąt od dziewięćdziesięciu … posag panny Izabeli … — mruknął adwokat . — Aha ! … — Weź , Florciu , lampę do mego pokoju . Papa jest ? — Mężczyzny wszystkie takie . Niech mu się co podoba , to zaraz będzie lazł jak ćma w ogień . — Stawska ? … Stawska ? … — przypominał sobie Rzecki trąc czoło . — A , jesteś pan — zawołał książę . — Już wiem , jaki ułożyliście spisek z panem Łęckim . Spółka do handlu ze Wschodem — wyborna myśl ! Musicie i mnie do niej przyjąć … Musimy poznać się bliżej … — A widząc , że Wokulski milczy , dodał : — Prawda , jakim ja nudny , panie Wokulski ? Ale to nic nie pomoże ; musicie zbliżyć się do nas , pan i panu podobni i — razem idźmy . Wasze firmy są także herbami , nasze herby są także firmami , które gwarantują rzetelność w prowadzeniu interesów … Obaj odzyskaliśmy dawną szczerość i do północy rozmawialiśmy o przeszłych czasach . Na dobranoc powiedział mi Stach : — Myślę — odparła cicho zapytana — że pani Karolowa na początku listu najtrafniej osądziła swoje stanowisko w tej sprawie . — Podobno — rzekła — ile razy mężczyzna patrzy na kobietę , szatan zakłada mu różowe okulary . — Zadowolone panie z sąsiadów ? … — Albo metal o jakie dziesięć procent lżejszy od powietrza , co ? … — śmiał się Geist . Ciężar gatunkowy obalony … prawa natury podkopane , co ? … Cha ! cha ! … Nic z tego wszystkiego . Prawa natury , o ile je znamy , nawet przy moich metalach pozostaną nietknięte . Rozszerzą się tylko nasze pojęcia o własnościach ciał i ich budowie wewnętrznej , no i rozszerzą się granice ludzkiej techniki . „ Może chory ? ” — szepnął . — Komu się pan oświadczył ? … Prezesowej ? … — rzekł innym już głosem Wokulski . — I cóż ona na to ? — Kochana Belu … — odezwała się panna Florentyna chcąc wyprowadzić kuzynkę . Cofnął się od walizki i pomyślał chwilę ; potem dodał szczególnym tonem : Ocknąłem się na furze , którą właśnie dojeżdżaliśmy do Sawy . Już dniało , zapowiadał się dzień pogodny ; od rzeki ciągnęła surowa wilgoć . Przetarłem oczy , porachowałem … Było na wozie nas czterech i piąty furman . Przecież powinno być pięciu . Nie , powinno być sześciu ! … Szukałem Katza , nie mogłem się dopatrzeć . Nie pytałem o niego ; płacz ścisnął mnie za gardło i myślałem , że mnie udusi . Liptak drzemał , Stein ocierał oczy , a Szapary patrzył na bok i tylko pogwizdywał Rakoczego , chociaż ciągle się mylił . Piękna wdowa wzruszyła ramionami , baron znowu całował rączki swojej narzeczonej , która uśmiechając się rozmawiała z nim półgłosem , ale ani na chwilę nie straciła wyrazu smutku i obawy . Pan Łęcki robi się bardzo fioletowy . Kiwa na zakrystiana i pyta go szeptem : Ktoś podał mu palto . Wokulski wyszedł na ulicę zatoczywszy się jak pijany . W zamian pani baronowa , co z jej strony było dowodem nadzwyczajnej delikatności , nic nikomu nie mówiąc spłacała długi męża . Niektórym z wierzycieli robiła impertynencje , wobec innych płakała , prawie wszystkim odtrącała jakieś sumy na rachunek lichwiarskich procentów , irytowała się , ale — płaciła . — Proś — rzekła panna Izabela . — I dobrze wam ? Uuu … widzę , że mi się rozhulała starowina , więc żeby ją pohamować na punkcie dżumy , napomknąłem znowu o procesie , na co ta kochana pani odpowiedziała mi długim wywodem o hańbie ścigającej jej rodzinę , o możliwym uwięzieniu pani Stawskiej , o tym , że się rozlutował samowar … „ Cóż znowu za przywidzenia ? … Jakiś Ochocki … samobójstwo ! … Ach , głupota … Dostałem się przecież między arystokrację , a co będzie dalej — zobaczymy … ” W tej chwili wyszła do nas i pani Stawska . — O ! dobrze musiał pójść interes , bo jaśnie pan … tego … — A Franc ? I przyglądał się planowi miasta wyśmiewając własne wysiłki . W chwilę później spostrzegał , że projekt ten zdradza umysłowe zboczenie . Kwestię więc : czym jest , a czym nie jest , odłożył na bok , a postanowił , bądź co bądź , zapoznać się z panną Izabelą . On śmieje się głupowato i mówi : — O tak … w przedpokoju … — Męża ? Pan Tomasz uścisnął mu rękę . Panna Izabela słuchała z szeroko otwartymi oczyma . Potem wyciągnął do mnie obie ręce ponad kontuarem i długo ściskaliśmy się milcząc . — Zacny panie Rzecki ! — zawołała starowina . — Ależ ona , przysięgnę , już dziś kocha się , biedactwo , w Wokulskim … Humor jej się zepsuł , po nocach nie sypia , tylko wzdycha , mizernieje kobiecisko , a kiedyście tu byli wczoraj , cóż się z nią działo … Ja , matka , poznać jej nie mogłam … — Owszem . I cóż dalej ? — badała pani Wąsowską nie bez cienia niecierpliwości . — A jednak ty tylko możesz radzić i powinnaś — mówiła hrabina z naciskiem . — Marszałek nie jest wprawdzie Adonisem , no — ale … Gdyby nasze obowiązki były do spełnienia łatwe , nie istniałaby zasługa . Zresztą , mój Boże , któż nam broni mieć na dnie duszy jakiś ideał , o którym myśl osładza najcięższe chwile ? Na koniec , mogę cię zapewnić , że położenie pięknej kobiety , mającej starego męża , nie należy do najgorszych . Wszyscy interesują się nią , mówią o niej , składają hołdy jej poświęceniu , a znowu stary mąż jest mniej wymagający od męża w średnim wieku … — A gdybyś pan je nawet przypiął , to co ? … — spytał Wokulski . — Jeżeli dasz mi na fiakra ? … Nie . Wszakże z góry powiedziałem ci , że jestem żebrakiem , i kto wie , czy nie najnędzniejszym w Paryżu ? … Co my mamy przez tę dżumę ! … Kogo spotkam , mówi : „ Co , dobrze wam sprowadzać perkaliki z Moskwy ? Zobaczysz pan , że razem z nimi sprowadzicie morową zarazę . ” A ile się to odbiera anonimów wymyślających na czym świat stoi ! Zdaje mi się jednak , że autorami ich są przede wszystkim kupcy , nasi współzawodnicy , albo też fabrykanci perkalików łódzkich . Z tą intencją nieraz zachodziła do sklepu . Parę razy wcale nie znalazła tam Wokulskiego , raz widziała go , ale z boku , a raz zamieniła z nim parę słów i wtedy zrobił na niej szczególne wrażenie . Uderzył ją kontrast pomiędzy zdaniem : „ diabelnie energiczny ” a jego zachowaniem się ; wcale nie wyglądał na diabelnego , był raczej spokojny i smutny . I jeszcze dostrzegła jedną rzecz : oto — miał oczy wielkie i rozmarzone , takie rozmarzone … — Platyna ? … — powtórzył Geist z drwiącym uśmiechem . — Oto masz platynę … — Widzisz pan — rzekł — on by ją niezawodnie puścił , gdyby mógł oceniać rzeczy rozsądnie . Była taka chwila wczoraj na balu , że w naszym Stachu obudził się lew i kiedy przyszedł do panny Łęckiej , ażeby z nią zamienić parę wyrazów , przysiągłbym , że jej powie : „ Dobranoc pani , już poznałem jej karty i ogrywać się nimi nie pozwolę ! ” Taką miał minę , kiedy szedł do niej . Ale i cóż z tego ? … Panna raz spojrzała , szepnęła , ścisnęła go za rękę i mój Stach był taki szczęśliwy przez całą noc , taki szczęśliwy , że … dziś miałby ochotę w łeb sobie wypalić , gdyby nie czekał na drugie spojrzenie , szept i uścisk ręki … Nie widzi , cymbał , że ona zupełnie takimi samymi słodyczami obdzielała dziesięciu , nawet w znakomicie większych dozach . „ Wesoły dom , nie ma co … ” — szepnął Wokulski otrzepując krople wody , które mu spadły na rękaw . Hrabina o mało nie zemdlała czując , że Wokulski musi domyślać się znaczenia słów jej siostrzenicy , choćby nie znał żadnego języka . — Zaraz do niej pójdę , tylko tu zrobię porządek — odpowiedziała panna Florentyna , dla której ład w domu był sprawą ważniejszą od czyjejkolwiek migreny . — Jakże jesteś dziś piękna , kuzynko — rzekł książę ściskając ją za rękę . — Żałuję doprawdy , że nie jestem moim własnym synem … Chociaż — może to i lepiej ! Bo gdybyś mnie odrzuciła , co jest prawdopodobne , byłbym bardzo nieszczęśliwy … Ach , przepraszam ! … — spostrzegł się książę . — Pozwolisz , kuzynko , przedstawić sobie pana Wokulskiego . Dzielny człowiek , dzielny obywatel … to ci wystarczy , wszak prawda ? … „ Czym ja jestem ? ” — pytał się nieraz i stopniowo formułował sobie odpowiedź : — Która tu jest zdrowa ! — rzekła pani Wąsowska , pogardliwie obwodząc wzrokiem towarzystwo . — Podaj mi pan rękę i idźmy do salonu . Od tej chwili Starski w oczach hrabiny stracił wszelką wartość . Stracił ją i u panny Izabeli oświadczywszy pewnego razu , że nigdy nie ożeniłby się z „ gołą panną ” ; raczej z Chinką albo z Japonką , byle miała kilkadziesiąt tysięcy rubli rocznie . — Bo co to za kobieta ! — mówił baron z coraz żywszą gestykulacją . — Kiedym ją , panie , poznał , wydała mi się zimna jak posąg i tylko zajęta strojami . Dopiero dziś widzę , jakie tam skarby uczuć … Stroić się lubi jak każda kobieta , ale cóż to za rozum ! … Nikomu bym tego nie powiedział , co teraz powiem panu , panie Wokulski . Ja bardzo młodo zacząłem siwieć i nie bez tego , ażebym od czasu do czasu nie dotknął wąsów fiksatuarem . No i kto by , panie , pomyślał : ledwie spostrzegła to , raz na zawsze zabroniła mi fiksatuarować się ; powiedziała , że ona ma szczególne upodobanie do siwych włosów i że dla niej prawdziwie pięknym może być tylko siwy mężczyzna . „ A o szpakowatych co pani myśli ? ” — zapytałem . „ Że są tylko interesującymi ” — odpowiedziała . A jak ona to mówi ! … Czy aby nie nudzę pana , panie Wokulski ? Myślałem , że dostanę apopleksji . — Cóż to za oryginalne diabły , panie Mraczewski ? — spytał Lisiecki . Otworzył drzwi na lewo od sieni . Wokulski zobaczył rozległą , kwadratową salę , bardzo chłodną . Na środku jej stał ogromny cylinder , podobny do kadzi : stalowa ściana jej miała z łokieć grubości i była w czterech miejscach ściśnięta potężnymi obręczami . Do górnego dna były przytwierdzone jakieś aparaty : jeden podobny do klapy bezpieczeństwa , spod której od czasu do czasu wydobywał się obłoczek pary i szybko niknął w powietrzu , drugi przypominał manometr , którego skazówka jest w ruchu . — Prawie nie znam jej … Mówiłem z nią raz w życiu … — tłomaczył się zmieszany Wokulski . — I ile byś też chciał odstępnego , panie Wokulski ? … Wtem ktoś potrącił Wokulskiego . Był to baron Krzeszowski . Blady z gniewu zbliżył się do powozu i wyciągając rękę do panny Izabeli zawołał po francusku : — Niech pan włoży futro , bo się pan zaziębi na dziedzińcu … W szeregach pomimo marszu zrobił się ruch . Częstowano się winem , oglądano broń , mówiono , że najdalej za pół godziny wejdziemy w ogień , a nade wszystko — w grubiański sposób żartowano z Austriaków , którym nie wiodło się w tych czasach . Ktoś zaczął gwizdać , inny nucił półgłosem ; stopniała nawet sztywna powaga oficerów zamieniając się w koleżeńską zażyłość . Trzeba było dopiero komendy : „ Baczność i cisza ! … ” , ażeby nas uspokoić . Mówiąc to zdławionym głosem , patrzyła z trwogą na ojca ; obawiała się jakiegoś wybuchu . Ale pan Tomasz uniósł się tylko na kanapie i strzeliwszy palcami zawołał : Panna Izabela w milczeniu podała mu rękę ; mocny rumieniec oblał jej twarz , a w oczach zamigotało rozmarzenie . Książę powstał z fotelu i chrząknął ; zebrani umilkli , dzięki czemu można było usłyszeć resztę opowiadania marszałka : — I milionerem — dodała panna Florentyna . „ Do kogo ja mówię ? … Kto mnie wysłucha w tym mechanizmie ślepych sił , których stałem się igraszką ? Cóż to za okrutna dola nie być do niczego przywiązanym , niczego nie pragnąć , a tak wiele rozumieć … ” Wokulski wydobył swój bilet i dwa ruble . Kiedy Wokulski spojrzał na zegarek , było dopiero wpół do czwartej . Helunia , choć rozmawialiśmy zniżonym głosem , usłyszała widać , że mówimy o lalce , i wybiegła z drugiego pokoju z błyszczącymi oczyma . Ażeby zwrócić jej uwagę na inny przedmiot , spytałem : — Może pan dobrodziej ma jakie kosztowności ? … Pierścionków , zygarków , branzeletów ? … Jak zdrowia pragnę , ja rzetelnie zapłacę , bo to dla mojej córki … Szczęściem , stróż natychmiast otworzył furtkę , przez którą pan Ignacy krokiem zupełnie pewnym , a nawet więcej niż pewnym , bardzo pewnym , przeszedł całą sień czując , że jego cylinder siedzi mu trochę na bakier , ale tylko troszeczkę . Następnie bez żadnej trudności znalazłszy drzwi swego mieszkania usiłował po kilka razy na próżno wprowadzić klucz do zamku . Czuł dziurkę pod palcem , ściskał w ręce klucz tak mocno jak nigdy i mimo to nie mógł trafić . — Bankier … — objaśniał dalej pan Tomasz . Ale nim powiedział nazwisko , bankier sam zbliżył się do nich i przywitawszy Wokulskiego rzekł : — A młody on czy stary ? — badała dalej , przypatrując mi się jak sędzia śledczy . Wokulski zbliżył się do obelisku i ogarnęło go zdumienie . Znajdował się na środku obszaru mającego ze dwie wiorsty długości i z pół szerokości . Za sobą miał ogród , przed sobą bardzo długą aleję . Po obu jej stronach ciągnęły się skwery i pałace , a daleko , na wzgórzu , wznosiła się ogromna brama . Wokulski czuł , że w tym miejscu może mu zabraknąć przymiotników i stopni najwyższych . — Ależ , panie ! … Pan Rydzewski i pan Pieczarkowski mieli sposobność widzieć jego album , złożone z samych recenzyj … Pan Pieczarkowski mówi , że Molinariemu ofiarowali to jego wielbiciele . Otóż wszyscy europejscy recenzenci nazywają go genialnym . — Ja nie gospodarz , żeby się tatko ze mną rachował — odpowiedział mu dziecięcy głos . W głowie mi szumiało od wywodów doktora , a on tymczasem ciskał się na ulicy jak szalony . Na szczęście błysnęło , upadły pierwsze krople deszczu , a zacietrzewiony mówca nagle ochłonął i skoczywszy w jakąś dorożkę kazał odwieźć się do domu . — Bo to , uważa pan , nasz stary podobno kupuje dom Łęckiego , który właśnie jutro mają wierzyciele sprzedać przez licytację … — Ja nie myślę — mówił Żyd — ja już zarabiam . Wczoraj adwokat pani baronowej Krzeszowskiej pożyczył ode mnie dziesięć tysięcy rubli do Nowego Roku i dał osiemset rubli procentu . — Jak z których — odezwała się pani Misiewiczowa . — To i jazda do Mincla ! — rzekł pan Raczek podnosząc się z krzesełka . — Tylko jejmość nie zrób mi zawodu ! — dodał grożąc ciotce pięścią . — Rozumiem — odezwałem się zgadując , z kim mam do czynienia . — Pan Wokulski zapewne nie będzie robił trudności co do porękawicznego … — Nie , nie … proszę wody — poprawiła się . Właściwie mówiąc , chciałem na tym oto miejscu napisać historię niesłychanej sprawy , sprawy kryminalnej , którą pani baronowa Krzeszowska wytoczyła , komu ? … Nikt by nie zgadł ! … Oto tej pięknej , tej poczciwej , tej kochanej pani Helenie Stawskiej . Ale taka mnie pasja ogarnia , że nie mogę myśli zebrać . Więc dla rozerwania uwagi napiszę sobie o czym innym . Wyciągnął rękę po kapelusz . — Obojętność dla śmierci — odpowiedział doktór — jest cechą umysłów dojrzałych , a pociąg do życia wiecznego — zapowiedzią nadchodzącej starości . „ Nie spodziewałem się , że zrobię aż taką przyjemność temu poczciwemu Wokulskiemu . Tak , trzeba zawsze podawać rękę nowym ludziom … ” — Że okoliczności złożyły się w taki sposób … Baron jest człowiekiem dystyngowanym … Znowu napadł go kaszel . Odpoczął i nagle spytał Wokulskiego zmienionym głosem : — Pan chce dowody ? … — spytał Żyd . — Ma pan dowód w ten „ Kurieru ” . Ja onegdaj posłałem do nich szaradę . Pan zgaduje szarady ? … Posłałem taką : — Z Portugalią — wtrącił doktór . W parę godzin po babie — traf ! wpada student , ten brodacz , co to z zasady nie płaci komornego . Od dnia , w którym po raz pierwszy skąpał się w Paryżu , zaczęło się dla Wokulskiego życie prawie mistyczne . Poza obrębem kilku godzin , które poświęcał naradom Suzina z budowniczymi okrętów , Wokulski był zupełnie swobodny i używał tego czasu na najnieporządniejsze zwiedzanie miasta . Wybierał jakąś miejscowość według alfabetu w Przewodniku i nawet nie patrząc na plan jechał tam otwartym powozem . Wdrapywał się na schody , obchodził gmachy , przebiegał sale , zatrzymywał się przed ciekawszymi okazami i tym samym fiakrem , wynajętym na cały dzień , przenosił się do innej miejscowości , znowu według alfabetu . A ponieważ największym niebezpieczeństwem , jakiego lękał się , był brak zajęcia , więc wieczorami oglądał plan miasta , wykreślał już obejrzane punkta i robił notatki . Ale że sam już nie znajdował rady , więc poszedł do doktora Szumana . — Cóż , skończyło się z pieniędzmi ? … Dużom ja tu śliny żepszuł , ażeby stary pofolgował panu Obermanowi , i nareszcie wymogłem na nim , że mi powiedział : „ Zobaczymy , zrobi się , co się da ! … ” No i widzę , pan Oberman dobił dziś targu … Cóż , stary w dobrym humorze ? … — O nie ! — odparła żywo . — Przeciwnie , posądzałam pana o czyn wysoce chrześcijański , którego jednak nie mogłabym nikomu przebaczyć . Przez chwilę myślałam , że nasz dom kupił pan … za drogo … Panna Florentyna jest zmieszana . — Wiesz ? … był na przyjęciu ! … Nie narzucam się , tylko proponuję . Rozważ , jak ci będzie wygodniej , a nade wszystko pomyśl o następstwach . Jednego tedy wieczora piję u siebie herbatę ( Ir jest wciąż osowiały ) , aż otwierają się drzwi i ktoś wchodzi . Patrzę , figura otyła , twarz nalana , nos czerwony , łeb siwy . Wącham , czuć w pokoju jakby wino i stęchliznę . — Co za towary ! — zawołał Wokulski . — Chyba wszystko nowe ? — A jeżeli ocenią ? … — spytał zamyśliwszy się . „ Spacer — to dla mnie , spółka — dla niej . ” — Dziękuję ci ! Kiedy wrócił do siebie i wpadł do sklepu , był tak rozpromieniony , że pan Ignacy nieledwie przeraził się . — Jestem pewna — odparła wzruszając ramionami . — Niech pani wreszcie spojrzy na niego . Maniery bardzo złe , ale cóż to za fizjognomia , jaka duma ! … Szlachetnej rasy nie ukryje się nawet pod łachmanami . — Niech będzie dziewięćdziesiąt — kończy stary Szlangbaum uderzając ręką w stół . Naprzód tedy zauważył , że szlachta , lubo o Wokulskim odzywa się z przekąsem jako o dorobkiewiczu i demokracie , w cichości jednak chełpi się nim : — Dziś chyba uspokoiła się pani . — Aha ! ( Gdybym był Wokulskim , już bym z nią wracał od ślubu . Co to za kobieta ! … co za rysy … co za gra fizjognomii . W życiu nie widziałem nic podobnego ! … A rączka , a figurka , a wzrost , a ruchy , a oczy , oczy ! … ) — Aaa ! … — jęknęła starsza dama w sposób , którego nie mógłbym uważać za objaw radości . Byli w połowie drogi do Pomarańczarni , kiedy panna Izabela , widać już zakłopotana tym spokojem w naturze i między nimi , poczęła mówić : Na biurku leżał bilet Maruszewicza . „ To darmo — szeptał mu głos ukryty na samym dnie duszy — to darmo ! … Stach wklepał się w grubą awanturę … I z pewnością w polityczną awanturę , bo taki człowiek jak on nie wariowałby dla kobiety , choćby nawet była nią sama — panna … Ach , do diabła ! omyliłem się … Wyrzeka się , gardzi dziesięcioma tysiącami rubli , on , który osiem lat temu musiał pożyczać ode mnie po dziesięć rubli na miesiąc , ażeby za to wykarmić się jak nędzarz … A teraz rzuca w błoto dziesięć tysięcy rubli , pakuje w kamienicę dziewięćdziesiąt tysięcy , robi aktorom prezenta po kilkadziesiąt rubli … Jak mi Bóg miły , nic nie rozumiem ! I to niby jest pozytywista , człowiek realnie myślący … Mnie nazywają starym romantykiem , ale przecież takich głupstw nie robiłbym … No , chociaż jeżeli zabrnął w politykę … ” — Przepraszam — mówię — czy nie przeszkadzam ? … Wciąż stałem na połowie schodów , pod oknem z żółtymi , czerwonymi i niebieskimi szybami . Wciąż stałem zapatrzony we wspomnienie pani baronowej , którą widziałem zaledwie kilka razy w życiu i zawsze przedstawiała mi się jako osoba bardzo ekscentryczna . Umie być pobożną i zawziętą , pokorną i ordynaryjną … Na drugi dzień około dziewiątej rano służący obudził Wokulskiego , donosząc mu , że czeka Wysocki . — Tak ? … — zawołał Ochocki rumieniąc się powyżej czoła . — Dobrze ! Od tej pory nigdy nie pocałuję pani w rękę … Przysięgam … „ A czymże ja jestem , zarówno obcy im wszystkim ? … ” — Pan Mraczewski już nie jest u mnie i nie będzie — odparł Wokulski z ukłonem . — Czym więc mogę pani służyć ? … „ Wszystko jedno ! ” — mruczał . — Ależ niech się ciocia uspokoi — wtrąciła panna Izabela znowu po angielsku . — On z pewnością nie rozumie … — Tak , pani . Pani umie rachować ? Staruszka potrząsnęła głową . — Nie , panie . Niedługo już będę żył , więc pragnę przeprowadzić choćby jedną zasadę : jeżeli społeczność chce , ażeby jednostki szanowały umowę względem niej , niechaj sama wykonywa ją względem jednostek . Jeżeli ja mam komuś płacić za komorne , niech inni tyle płacą mi za lekcje , żeby mi na komorne wystarczyło . Rozumie pan ? … Hrabia – Anglik czekał na nich w towarzystwie innego dżentelmena , który nieustannie wyglądał przez okno na obłoki i co kilka minut poruszał krtanią w taki sposób , jakby coś przełykał z trudnością . Miał minę nieprzytomnego ; w rzeczywistości był niepospolitym człowiekiem , jako myśliwiec na lwy i głęboki znawca egipskich starożytności . Nazajutrz pan Ignacy budzi się na kilka minut przed szóstą ; przypomina sobie , że to dziś właśnie licytują kamienicę Łęckiego , że ma przypatrzeć się temu widowisku , i zrywa się z łóżka jak sprężyna . Biegnie boso do wielkiej miednicy , oblewa się cały zimną wodą i patrząc na swoje patykowate nogi mruczy : — Dlaczego nie mam się śmiać ? … Cóż mogło stać się złego ? … Przecież jedzie z nami pan Wokulski … — mówiła panienka . Spostrzegła się jednak i zarumieniona bardziej niż kiedykolwiek , naprzód ukryła twarz w dłonie , a potem spojrzała na Wokulskiego w sposób , który miał oznaczać , że jest bardzo obrażona . Położył się na kanapie i znowu myślał : Wokulski spuścił oczy i milczał ; adwokat mówił dalej : — List ten rzekł — odeślesz rano do magdalenek … Spojrzała na niego zalękniona . — Nie — odpowiedział . Ale w tej chwili spuścił oczy . Pamiętam , w początkach maja wchodzi do sklepu jakiś bardzo niewyraźny jegomość ( rude faworyty , oczy paskudne ) i położywszy na kantorku swój bilet wizytowy , mówi dosyć połamanym językiem : Jednego dnia , w początkach listopada , rzekł do mnie Stach : — Pan Starski . — Załóż się pan , że pojutrze będziemy mieli ważną polityczną wiadomość . W plutonach , które szły przed nami o jakieś sto kroków na lewo , zrobiło się zamieszanie ; gdy zaś kolumna posunęła się dalej , zobaczyliśmy dwu ludzi : jeden leżał twarzą do ziemi , wyciągnięty jak struna , drugi siedział trzymając się rękoma za brzuch . Poczułem zapach prochowego dymu ; Katz przemówił coś do mnie , alem go nie słyszał ; natomiast zaszumiało mi w prawym uchu , jakby tam wpadła kropla wody . — Wracajmy do domu — rzekła pani Wąsowska — bo mnie te rydze znudziły i czas na obiad . — To prawda . Prezesowa siadła na fotelu ; obecni poczęli zajmować miejsca przy stole . „ Czy ja , do licha , nie wpadłem w jaką awanturę ? ” — pomyślał Wokulski . W południe wpadł do sklepu Wokulski i zaczął rozmawiać z Rzeckim wypytując go o wczorajszy teatr i o to : dlaczego uciekł z pierwszego rzędu krzeseł , a album kazał doręczyć Rossiemu przez Pifkego . Ale pan Ignacy miał w sercu tyle żalów i tyle wątpliwości co do swego kochanego Stacha , że odpowiadał mu półgębkiem i z nachmurzoną twarzą . — Co powie świat na tę spółkę ? — Nie mówmy o Heluni , tylko o mnie … — A , jesteś — rzekła staruszka do Wokulskiego — to dobrze . Poczekajcież tutaj na Ewelinkę z baronem , który ją może nareszcie znajdzie — dodała lekko marszcząc brwi — a my z Kazią pójdziemy do koni . — Może z wilgoci . Czy ja wiem ! — odpowiedział furman . Trzymała w ręku książkę spoglądając od czasu do czasu na drzwi kościelne . Na twarzy jej malowało się zmęczenie i nudy . Czasami do stolika zbliżały się dzieci po obrazki ; panna Izabela niektórym podawała je sama z takim ruchem , jakby chciała powiedzieć : ach , kiedyż się to skończy ! … — Jeżeli papo zapłaci pięć albo sześć tysięcy tym Żydom … Inkasent rzucił mu się do nóg . — Więc w tamtą … — Cóż ze mną ? — spytał Wokulski . — Nie — mówił bas — on z tych dostaw nie obmyje się nawet szarym mydłem . Kupiec galanteryjny robi dostawy ! Warszawiak jedzie do Bułgarii ! … — Ja ! … — * Tek * … — dodał Anglik . Ale kiedy stanęliśmy pode drzwiami i rządca zadzwonił , doznałem skurczu w łydkach . Nie mogłem ruszyć się z miejsca i tylko dlatego nie uciekłem . W jednej chwili opuściła mnie odwaga , przypomniałem sobie sceny z licytacji … I jeszcze wiedziała panna Izabela , że na tamtym , zwyczajnym świecie trafiają się ludzie nieszczęśliwi . Więc każdemu ubogiemu , o ile spotkał ją , kazała dawać po kilka złotych ; raz spotkawszy mizerną matkę z bladym jak wosk dzieckiem przy piersi oddała jej bransoletę , a brudne , żebrzące dzieci obdarzała cukierkami i całowała z pobożnym uczuciem . Zdawało się jej , że w którymś z tych biedaków , a może w każdym , jest utajony Chrystus , który zastąpił jej drogę , ażeby dać okazję do spełnienia dobrego czynu . Pani Stawska usłyszawszy to podniosła się z krzesła , ażeby wyjść . Ale baronowa rzuciła jej się na szyję i tak przepraszała , tak zaklinała , aby jej przebaczyć , że zacnej pani Helenie łzy zakręciły się w oczach i została . — Ślicznie ! — zawołała panna Fela . — Nie spodziewałam się od pana takiej odpowiedzi … Powiem to babci i poproszę , ażeby żadnemu z panów nie pozwoliła jeść rydzów , a przynajmniej nie te , które ja zbieram . Panna Florentyna skończywszy list nie śmiała oderwać od niego oczu . Wreszcie odważyła się i spojrzała : panna Izabela siedziała na szezlongu blada , z zaciśniętymi rękami . Północ . Wokulski zaczął się rozbierać . Pod wpływem jasno określonego celu uspokoiły się rozstrojone nerwy . Zgasił światło , położył się i patrząc na firanki , którymi bujał wiatr wpadający przez otwarte okno , zasnął jak kamień . Jednocześnie zawezwał strony i ich świadków na środek . Wrócił do siebie i pierwszy raz całkiem spokojnie począł przebiegać myślą wszystkich adoratorów panny Izabeli , których widywał z nią lub o których tylko słyszał . Przypomniał sobie ich znaczące rozmowy , tkliwe spojrzenia , dziwne półsłówka , wszystkie sprawozdania pani Meliton , wszystkie sądy , jakie krążyły o pannie Izabeli wśród podziwiającej ją publiczności . Wreszcie głęboko odetchnął : zdawało mu się , że znalazł jakąś nitkę , która może wyprowadzić go z labiryntu . — Winszuję panu zupełnego triumfu — rzekł półgłosem . — Książę formalnie zakochany w panu , obaj hrabiowie i baron toż samo … Oryginały to są , jak pan widział , ale ludzie dobrych chęci … Chcieliby coś robić , mają nawet rozum i ukształcenie , ale … energii brak ! … Choroba woli , panie : cała klasa jest nią dotknięta … Wszystko mają : pieniądze , tytuły , poważanie , nawet powodzenie u kobiet , więc niczego nie pragną . Bez tej zaś sprężyny , panie Wokulski , muszą być narzędziem w ręku ludzi nowych i ambitnych … My , panie , my jeszcze wielu rzeczy pragniemy — dodał ciszej . — Ich szczęście , że trafili na nas … — O , pod tym względem ja go już dawniej oceniłam . Jest to człowiek energiczny i przywiązany do nas … Zresztą mniejsza z tym — dodała po chwili . — Jakże papo skończył z kamienicą ? Wokulski wrócił do swoich zajęć , a ja zapytałem pani Heleny : co nowego w domu i w jakich jest stosunkach z baronową ? „ Cóż to jest w rezultacie ? … nic ! … Ach , jakież ze mnie bydlę … ” Woalka chroniła ją od wiatru , kareta od deszczu , sobole od zimna , parasolka i rękawiczki od słońca . I tak żyła z dnia na dzień , z miesiąca na miesiąc , z roku na rok , wyższa nad ludzi , a nawet nad prawa natury . Dwa razy spotkała ją straszna burza , raz w Alpach , drugi — na Morzu Śródziemnym . Truchleli najodważniejsi , ale panna Izabela ze śmiechem przysłuchiwała się łoskotowi druzgotanych skał i trzeszczeniu okrętu , ani przypuszczając możliwości niebezpieczeństwa . Natura urządziła dla niej piękne widowisko z piorunów , kamieni i morskiego odmętu , jak w innym czasie pokazała jej księżyc nad Jeziorem Genewskim albo nad wodospadem Renu rozdarła chmury , które zakrywały słońce . To samo przecie robią co dzień maszyniści teatrów i nawet w zdenerwowanych damach nie wywołują obawy . — Nie pod tym względem , panie Rzecki — przerwała . — Że on jest w niebie , to wiem , bo gdzieżby mógł być taki spokojny człowiek ? Ale jak patrzę na niebo i na ścianę tej kamienicy , zaraz przychodzi mi na myśl szczęśliwy dzień naszego ślubu … Klemens nieboszczyk miał wtedy na sobie szafirowy frak i żółte nankinowe spodnie , zupełnie tego koloru co nasza kamienica … — Nic , a będzie gorzej ; kongres berliński myśli o zduszeniu Europy , Bismarck o zduszeniu kongresu , a Żydzi — o ogoleniu do reszty nas … — opowiadał młody artysta , piękny jak serafin , zręczny — jakby uciekł z żurnala krawców . Postawiono ich na mecie . Baron był ciągle zakłopotany niepewnością , co zrobić z kupczykiem , i ostatecznie zdecydował się przestrzelić mu rękę . Na twarzy Wokulskiego malowała się tak dzika zajadłość , że zdumiony hrabia – Anglik pomyślał : — Domyślam się , że ci chodzi o politykę — odparł Wokulski . — Będzie pokój . — Przepra … Odtąd po parę razy na dzień jeździł do maneżu , karmił klacz cukrem i pieścił się z nią . Czuł , że w jego realnym umyśle zaczyna kiełkować coś jakby przesąd . Uważał to za dobrą wróżbę , gdy klacz witała go wesoło , lecz gdy była smutna , niepokój poruszał mu serce . Już bowiem jadąc do maneżu mówił sobie : „ Jeżeli zastanę ją wesołą , to mnie panna Izabela pokocha . ” „ Po co on jednak kupuje ten dom , po co wdaje się z Łęckimi … A może nie kupuje ? … Może to tylko pogłoski ? … ” Na turkot dorożki , zatrzymującej się przed domem , biegła do okna ; na odgłos dzwonka rzucała się do progu i spoza zamkniętych drzwi salonu nasłuchiwała , kto rozmawia z Marianną . — Jak to ! — zerwała się z krzesła panna Izabela . — Więc on śmiałby nam darować dwadzieścia tysięcy , a ojciec mówi o tym tak spokojnie ? … Rok 1846 i 1847 upłynęły w wielkim rozgardiaszu . Ukazywały się coraz to jakieś pisemka , a znikali ludzie . Nieraz i ja myślałem : czy już nie pora wytknąć głowę na szerszy świat ? A kiedy mnie ogarnęły wątpliwości i niepokoje , po zamknięciu sklepu szedłem do wuja Raczka i opowiadałem , co mnie trapi , prosząc , ażeby poradził mi jak ojciec . Pożegnaliśmy się płacząc . Wuj aż dźwignął się na łóżku i odwróciwszy mnie twarzą do świecy , szepnął : — W każdym razie niedobrze — sucho zakończyła pani Wąsowska czując , że rozmowa zaczyna się rwać . Ze smutkiem widzę , że od pewnego czasu między naszymi ludźmi zaczynają kwitnąć nie znane przedtem obyczaje : mało robić , głośno narzekać , a po cichu snuć intrygi i puszczać plotki . Ale co mi tam do cudzych spraw … Po obiedzie baron oddalił się do swego pokoju ( o tej godzinie zawsze chorował na migrenę ) , reszta zaś towarzystwa miała zebrać się w parku , w altanie , gdzie zwykle jadano owoce . — Pani dobrodziejce słabo ? … Może by doktora … „ Za pozwoleniem . Od jednego obiadu i jednej wizyty jeszcze bardzo daleko do dłuższej znajomości . Na tysiąc zaś dłuższych znajomości — ledwie jedna prowadzi do oświadczyn ; na dziesięć oświadczyn — ledwie jedne są przyjęte , a i z tych ledwie połowa kończy się małżeństwem . Trzeba więc być zupełnym wariatem , ażeby nawet przy dłuższej znajomości myśleć o małżeństwie , za którym jest ledwie jedna , a przeciw któremu ze dwadzieścia tysięcy szans … Jasne czy niejasne ? ” — Ma pan słuszność — pochwaliła mnie siwowłosa dama . — Porządek w mieszkaniu to pierwsza zasada , której przestrzegamy … Nawet jeżeli Helunia potnie kiedy papierki i rzuci je na podłogę , zaraz zmiata je Franusia … Żyły nabrzmiały mu na czole , gors koszuli gorączkowo falował na piersiach . W oczach zapalały mu się i gasły te same iskry , jakie już widział Rzecki w chwili pojedynku z baronem . „ Za rok ? … — powtórzył Wokulski i znowu owionął go jakiś chłód surowy . Wydarł mu się jednak i zapytał : — A jeżeli panna Izabela pokocha mnie albo już kocha ? … ” Powoli , w ciągu paru lat , tak przywykliśmy do siebie , że stary Mincel nie mógł obejść się beze mnie , a ja nawet jego dyscypliny począłem uważać za coś , co należało do familijnych stosunków . Pamiętam , że nie mogłem utulić się z żalu , gdy raz zepsułem kosztowny samowar , a stary Mincel zamiast chwytać za dyscyplinę — odezwał się : I rzucił mu się na szyję , omal nie płacząc . — Czy ten człowiek — szepnęła — o którym mówisz , papo , nie jest jakim aferzystą , awanturnikiem ? … Wtem ktoś mocno zadzwonił do kuchni . Wokulski stropił się . — Więc zejdźmy się gdzie . Kiedy pan jesteś w domu ? Otarła oczy i ciągnęła dalej : Słychać szmer w sieniach . Jakaś ręka poszukuje klamki , nareszcie otwierają się drzwi i na progu staje ktoś odziany w wielkie futro upstrzone śniegiem i kroplami deszczu . — Mów dalej , mów — odezwał się Wokulski spostrzegłszy , że Węgiełek waha się . — Ach , ta ! … wiem … Nie mnie się podobała — westchnął Rzecki — tylko myślałem , że dobra byłaby z niej żona dla Stacha … — Nareszcie … — rzekła pani Wąsowska . — Myślałam , że nigdy się nie zdecydujesz . — A pościel ? … garderoba ? … sprzęty ? … — zawołała pani łamiąc ręce . — W mieście … Mraczewski osłupiał . — Albo u wariatów — mruknął Wokulski . Przez kilka następnych dni po kupieniu naszej kamienicy było cicho . — Jeżeli pan nie ma nic przeciw temu — przerwała panna Izabela uśmiechając się do Wokulskiego — to przejdziemy do salonu , a ojciec tymczasem odpisze … — Ale owszem ! … Zacznijże się nareszcie mną opiekować , bo dotychczas … — A panu ? — Nie mam w tej chwili żadnego zajęcia — odpowiedział pochmurnie Wokulski i lekko zarumienił się . Maruszewicz dostrzegł to . Był pewny , że w mieszkaniu albo kluje się coś , albo — jest kobieta . W każdym razie odzyskał odwagę , którą zresztą miał zawsze wobec ludzi zakłopotanych . — Aha — zawołał jeden stołownik — widzisz , jak trudno bez schodów wyjść z piwnicy ? A tobie zachciewa się od razu skoczyć ze sklepu do uniwersytetu ! … Wyjdźże , kiedyś taki mądry … — Co innego małżeństwa polityczne , a co innego małżeństwa dla pieniędzy z człowiekiem , którego się nie kocha — odpowiedziała prezesowa patrząc w ziemię i bębniąc palcami po stole . — To gwałt zadany najświętszym uczuciom . I znowu załatwiwszy w ciągu paru godzin interesa Suzina włóczył się po Paryżu . Błądził po nieznanych ulicach , tonął wśród krociowego tłumu , zanurzał się w pozorny chaos rzeczy i wypadków i na dnie jego znajdował porządek i prawo . To znowu , dla odmiany , pił koniak , grał w karty i w ruletę , albo oddawał się rozpuście . W drodze spotkał go zadyszany pomocnik szwajcara . „ Nie dość , że byłeś umęczony przez nich , ale jeszcze miałbyś odpowiadać za ich występki ? … To oni winni , oni , że twoje serce , zamiast śpiewać , jęczało jak dzwon rozbity . ” Pan Ignacy biegnie na górę i wpada do jednej sali . Uderza go tłum starozakonnych , słuchających z największym skupieniem jakiejś mowy . Rzecki poznaje , że w tej chwili toczy się tu sprawa przed sądem , że przemawia prokurator i że chodzi o grube oszustwo . W sali jest duszno ; mowę prokuratora tłumi nieco hałas dorożek . Sędziowie wyglądają , jakby drzemali , adwokat ziewa , oskarżony ma minę , jakby chciał oszukać sąd najwyższej instancji , starozakonni przypatrują mu się ze współczuciem , a oskarżenia słuchają z uwagą . Niektórzy przy każdym silniejszym zarzucie prokuratora krzywią się i syczą : „ aj-waj ! … ” Wokulski sam nie wiedział , kiedy zbiegł z galerii i kiedy wszedł do koła . Kogoś potrącił , ktoś pytał go o bilet … Pędził prosto przed siebie i od razu wpadł na powóz . Lokaj hrabiny ukłonił mu się z kozła , a pan Łęcki zawołał : — Kiedyż mniej więcej można odwiedzić pana ? „ Więc to tak ? … O , żebyś zdechł , mój kochanku , musisz ożenić się z panią Stawską . ” Na walkę z otoczeniem , do którego nie przystawał . Gdy miał ochotę uczyć się , nie mógł , ponieważ w jego kraju potrzebowano nie uczonych , ale — chłopców i subiektów sklepowych . Gdy chciał służyć społeczeństwu , choćby ofiarą własnego życia , podsunięto mu fantastyczne marzenia zamiast programu , a potem — zapomniano o nim . Gdy szukał pracy , nie dano mu jej , lecz wskazano szeroki gościniec do ożenienia się ze starszą kobietą dla pieniędzy . Gdy nareszcie zakochał się i chciał zostać legalnym ojcem rodziny , kapłanem domowego ogniska , którego świętość wszyscy dokoła zachwalali , postawiono go w położeniu bez wyjścia . Tak , że nie wie nawet , czy kobieta , za którą szalał , jest zwykłą kokietką o przewróconej głowie , czy może taką jak on zbłąkaną istotą , która nie znalazła właściwej dla siebie drogi . Sądząc jej czyny , jest to panna na wydaniu , która szuka najlepszej partii ; patrząc w jej oczy , jest to anielska dusza , której konwenanse ludzkie spętały skrzydła . Ten nagle skręcił i wpadł między gazony . Wspomnienie o tak niezawodnym środku ucieczki uspokoiło go . Stopniowo pogrążał się w jakimś uroczystym nastroju ; zdawało mu się , że nadchodzi moment , w którym powinien zrobić rachunek sumienia czy też ogólny bilans życia . — I tylko po to jeździłeś tam ? — zapytał Ignacy . — Nie bluźnij pan . — Niech się pan uspokoi — rzekł Wokulski . — Ile mi pan da gotówką ? Wokulski głęboko odetchnął ; obie wiadomości były ważne . Drugi raz przeczytał list podziwiając szorstki styl pani Meliton i uśmiechając się przy uwagach , jakie robiła nad swoją płcią . Mocno trzymać ludzi czy okoliczności to leżało w naturze Wokulskiego ; wszystko i wszystkich chwytałby za kark , wyjąwszy — pannę Izabelę . Ona jedna była istotą , której wobec siebie chciał zostawić absolutną wolność , jeżeli nie panowanie . Po wyjściu Wokulskiego ze sklepu Rzecki ostrożnie wypytał się „ panów ” , w którym sądzie i o której godzinie odbywają się licytacje domów . Potem uprosił Lisieckiego o zastępstwo na jutro między dziesiątą z rana a drugą po południu i z podwójną gorliwością zabrał się do swoich rachunków . Machinalnie ( choć bez błędu ) dodawał długie jak Nowy Świat kolumny cyfr , a w przerwach myślał : Panna Florentyna powoli otworzyła kopertę i zaczęła czytać . Stopniowo na jej obliczu ciekawość ustąpiła miejsca zdziwieniu , a potem zmieszaniu . — Miniatura stryja z roku 1828 , malowana na kości słoniowej . — W jaki sposób ? … — zapytała , sama niedobrze rozumiejąc , co mówi . „ Zrywam się , biegnę , składam na pamięć wyrazy , którymi mam złorzeczyć okrucieństwu twemu , składane , zapomniane już po milion razy … Ale gdy ciebie ujrzę , nie pojmuję , czemu znowu jestem spokojny , zimniejszy nad głazy , aby goreć na nowo , milczeć po dawnemu … ” — Jest cierpiący — odparł krygując się pan Maleski . — Jest to nasz sublokator i zresztą bardzo rzadko mieszka z nami . — Ach , tak ! … — szepnęła panna Izabela zamyślając się . — Widzę , że jesteś diabelnie zajęty , więc najlepiej zrobisz , jeżeli od razu oddasz sprawę adwokatowi . Po tych słowach prezesowa wyszła zostawiając pannę Izabelę pogrążoną w głębokim namyśle . Ach ! bo trwożą mnie jego nowe znajomości … — I książę bardzo na niego łaskaw … — Kaziu ! idź do sali i uważaj na tego pana … „ Jak to , on nie czekał ? — mówiła do siebie panna Izabela — chyba jest chory … ” Było już wpół do dziewiątej wieczorem , kiedy Wokulski wracał do domu . Słońce niedawno zaszło , lecz silny wzrok mógł już dopatrzeć większe gwiazdy przebłyskujące na złotawolazurowym niebie . Po ulicach rozlegał się wesoły gwar przechodniów ; w sercu Wokulskiego zasiadł radosny spokój . Chłopak ten otrzymał u nas dymisję za to , że w obecności Wokulskiego trochę zwymyślał socjalistów . Później jednakże Stach dał się ubłagać i zaraz po Wielkiejnocy wysłał Mraczewskiego do Moskwy podwyższając mu nawet pensję . — Dam ci list , który zaraz odniesiesz , i tam zostaniesz . Chcesz czy nie chcesz ? … * Pierwsze * i * drugie * — to zwierz kopytkowy , — Coś pan przyniósł , profesorze ? — zapytał go Wokulski . „ Gotowi jeszcze myśleć , że oddawałem się rozpuście ! ” — westchnął nieszczęsny pan Ignacy . Pani Wąsowska spod spuszczonych brwi przypatrywała się Wokulskiemu . — Pan Ochocki ma mnie dziś uczyć meteorologii — odezwała się panna Felicja . — Lękałbym się — odparł — gniewu boskiego , gdybym w takim dniu skrzywdził człowieka . — Muszę naradzać się z niektórymi . A co do naszych — dodał patrząc w oczy córce — zapewniam cię , że gdy usłyszą , kto u mnie bywa , ani jednego nie zabraknie w salonie . — Marysiu ! … Marysiu , chodź do nas … „ Dzięki Bogu — pomyślał — że jestem legalnym dzieckiem moich rodziców . ” — Daj spokój … co ci po tych głupstwach ! … — i tak dalej . — Co do mnie , gotów jestem zaabonować kilka podobnych wypadków — odezwał się Starski , wymownie patrząc na wdówkę . — O , naturalnie … Panu Ignacemu pociemniało w oczach . Teraz główne drzwi otworzyły się z łoskotem i wbiegł Franc Mincel , tłuściejszy i czerwieńszy od brata . — O , że dojdzie , mogę ręczyć honorem ! — zapewnił pan Maruszewicz . — Awantury — mówi — awantury z baronową ! Ale daj mi pan cygaro , bo to dwie duże historie . — Wszystko to dobrze — mówię — panie Wirski , ale cóżeś mi pan miał opowiedzieć ? — Ciszej ! … — zgromił ją sędzia . Poza tym czarodziejskim był jeszcze inny świat — zwyczajny . — Pan go sam nie wręczy ? … Dlaczegóż to ? … — Ileż ? — Przyniósł lokaj Łęckich do starego — rzekł . Może pan mu odda , bo dziś , bestia , czegoś taki zły … — Moi kochani ! … — jęczał Liptak zawijając się w grochowiny — kładźcie się , do diabła , spać , bo inaczej ani Kossuth , ani Turek nas nie rozbudzi . — Cały rachunek za ostatnie pięć dni … Cały , nie rozumiesz ? … „ Gdyby ci wszyscy ludzie — mówił sobie — byli podobni do mnie , Paryż wyglądałby jak szpital smutnych wariatów . Każdy trułby się jakimś widziadłem , ulice zamieniłyby się w kałuże , a domy w ruinę . Tymczasem oni biorą życie , jakim jest , uganiają się za praktycznymi celami , są szczęśliwi i tworzą arcydzieła . — Nie umie powozić nawet parą koni , a rwie się do czwórki . Już wolałam go , kiedy sobie po całych dniach łapał ryby . — Zapełniam sobie pustkę życia . Z dziesięciu tych , którzy mi się oświadczają , wybieram jednego , który wydaje mi się najciekawszym , bawię się nim , marzę o nim … „ Tam do licha ! — mruknął strzelając z palców — a skąd oni wiedzą , że ja kupiłem klacz ? … Bagatela ! … przecież kupiłem ją od pani Krzeszowskiej za pośrednictwem Maruszewicza … Zresztą za często bywam w maneżu , wie o mnie cała służba … Eh ! zaczynam już palić głupstwa , jestem nieostrożny … Nie podobał mi się ten Maruszewicz … ” Wokulski zwrócił na niego spokojne wejrzenie . — Pod zamkiem więcej bywa ludzi niż na cmentarzu , prędzej przeczytają i może zamyślą się nad ostatecznym kresem wszystkiego na tym świecie , nawet miłości … — Więc i cała pańska rodzina bawi się szaradami ? — wtrącił Wokulski . Nagle otworzyły się drzwi salonu i jak wryty stanął na progu Maruszewicz , za którym ujrzałem żółtawą twarz i zaczerwienione oczy pani baronowej . Rządca i ja podnieśliśmy się z krzeseł . Maruszewicz cofnął się w głąb drugiego pokoju i widocznie wyszedł innymi drzwiami , a pani baronowa zawołała gniewnie : — Chyba ciocia nie wątpi , że w towarzystwie pana nie spotka mnie nic złego … Wokulski siedział ze spuszczonymi oczyma . Coś dławiło go , szarpało za piersi . Wpił sobie paznokcie w ręce i myślał , ażeby jak najprędzej stąd wyjść i już nie słuchać skarg , które odnawiały w nim najboleśniejsze rany . Podczas tych wodnych przejażdżek , a także podczas spacerów w parku i zawsze , gdy byli razem , czuł jakiś niezmierny spokój , jakby cała dusza jego i cała ziemia od wschodnich do zachodnich kresów napełniona była ciszą , wśród której nawet turkot wozu , szczekanie psa albo szelest gałęzi wypowiadały się w cudownie pięknych melodiach . Zdawało mu się , że już nie chodzi , lecz pływa w oceanie mistycznego odurzenia , że już nie myśli , nie czuje , nie pragnie , tylko kocha . Godziny umykały gdzieś jak błyskawice zapalające się i gasnące na dalekim nieboskłonie . Dopiero był ranek — już południe — już wieczór i — noc pełna przebudzeń i westchnień . Niekiedy myślał , że dobę podzielono na dwa nierówne okresy czasu : dzień krótszy od mgnienia powiek i noc długą jak wieczność dusz potępionych . — Śmiejesz się pan , mój kuzynie ( bo sądzę , że już mogę pana tak nazywać ? ) . Śmiejesz się , a przecież sam na uczciwej drodze zdobyłeś miliony w ciągu dwu lat ? … Ale otóż i sala główna , do której biegną wszyscy starozakonni i gdzie skupia się cały interes licytacji . Jest to pokój tak rozległy , że można by w nim tańcować we czterdzieści par mazura , gdyby nie niska bariera , która dzieli go na dwie części : cywilną i licytacyjną . W części cywilnej znajduje się kilka wyplatanych kanap , w części licytacyjnej — estrada , a na niej duży stół , mający formę rogala pokrytego zielonym suknem . Za stołem spostrzega pan Ignacy trzech dygnitarzów mających łańcuchy na szyi i senatorską powagę na obliczach ; są to komornicy . Na stole przed każdym dygnitarzem leży stos papierów reprezentujących wystawione na sprzedaż nieruchomości . Zaś między stołem i barierą , tudzież przed barierą , tłoczy się ciżba interesantów . Wszyscy oni mają zadarte głowy i patrzą na komorników ze skupieniem ducha , którego mogliby im pozazdrościć natchnieni asceci przypatrujący się świętym wizjom . — Myślę , ojcze , że należałoby tego pana zaprosić kiedy na obiad … Chciałabym go poznać bliżej . — Na pierwszym piętrze , w pańskim salonie przyjęć . Pan Jumart jest bardzo zdolny człowiek , ale i ja może przydałbym się waszej ekscelencji , jakkolwiek nazywam się Miler . Naprawdę jednak jestem Alzatczyk i na honor , zamiast brać od pana , jeszcze płaciłbym dziesięć franków dziennie , byleśmy raz skończyli z Prusakami . W gruncie rzeczy nie było to rozdrażnienie , ale coś innego . Jadąc tu panna Izabela czuła niechęć do prezesowej za jej gwałtowne zaprosiny , do ciotki , że jej kazała natychmiast jechać , a nade wszystko do Wokulskiego . — Belu , nie boisz się ? … — odezwała się ciotka . Odtąd , ile razy przypomniała mu się Warszawa albo ile razy spotkał kobietę mającą coś szczególnego w ruchach , w ubiorze czy fizjognomii , wpadał do kawiarni i wypijał karafkę koniaku . Tylko wówczas śmiało przypominał sobie pannę Izabelę i dziwił się , że taki jak on człowiek mógł kochać taką jak ona kobietę . — Co to znaczy , mamo ? … Co się stało ? … — spytała . Od tych rozmyślań przybył pannie Izabeli na twarz nowy wyraz — łagodnego smutku , który ją robił jeszcze piękniejszą . Mówiono , że już zupełnie dojrzała . Nagle zerwała się z kanapy . Mimochodem wspomnę , że nie było tygodnia , w ciągu którego bracia Minclowie nie pokłóciliby się i nie pogodzili przynajmniej ze dwa razy . Co zaś jest najosobliwszym , że przyczyny swarów nigdy nie wypływały z interesu natury materialnej . Owszem , pomimo największych nieporozumień bracia zawsze poręczali swoje kwity , pożyczali sobie pieniędzy i nawzajem płacili długi . Powody tkwiły w ich charakterach . Maruszewicz zapoznał swego towarzysza z dyrektorem . Szybko wziął papier i pióro i zaczął pisać . Wokulski zauważył , że młodzieńcowi trochę drżały ręce i twarz mu się mieniła . Przywitała go rumieńcem i wejrzeniem nieopisanego zachwytu . A ponieważ proszono na kolację , mistrz podał jej rękę i zaprowadził do sali jadalnej . Przeszli tuż obok niego , Molinari potrącił go łokciem , ale tak byli zajęci sobą , że panna Izabela nawet nie spostrzegła Wokulskiego . Potem usiedli we czworo przy jednym stoliku : pan Szastalski z panną Rzeżuchowską , Molinari z panną Izabelą , i było znać , że jest im bardzo dobrze razem . Wszystko to jest dopiero wstępem . Mraczewski bowiem przywiózł ze sobą trzy bardzo podejrzane indywidua , nazywając ich „ prykaszczykami ” , i — całą pakę jakichś broszur . Owi „ prykaszczykowie ” mieli niby coś oglądać w naszym sklepie , ale robili to w taki sposób , że nikt ich u nas nie widział . Włóczyli się po całych dniach i przysiągłbym , że przygotowywali u nas grunt do jakiejś rewolucji . Spostrzegłszy jednak , że mam na nich zwrócone oko , ile razy przyszli do sklepu , zawsze udawali pijanych , a ze mną rozmawiali wyłącznie o kobietach , twierdząc wbrew Mraczewskiemu , że Polki to „ sama prelest ' ” — tylko bardzo podobne do Żydówek . Początek kwietnia , jeden z tych miesięcy , które służą za przejście między zimą i wiosną . Śnieg już zniknął , ale nie ukazała się jeszcze zieloność ; drzewa są czarne , trawniki szare i niebo szare : wygląda jak marmur poprzecinany srebrnymi i złotawymi nitkami . — Co to znaczy ? — ciągnęła pani Wąsowska . — Wyglądasz pan okropnie , już blisko dziesięć dni nie byłeś u Beli … No , mówże pan coś ! … Targ w targ , wytłomaczyliśmy pani Helenie , że lalkę , jako towar wybrakowany i nie znajdujący nabywców , możemy oddać za trzy ruble : blondynkę albo brunetkę . Wjechawszy do lasu zsiadł z konia i prowadził go za cugle . — Mógłbym wprawdzie pierwej zabić pana , który jesteś przyczyną moich nieszczęść … „ Zobaczymy , jak powiedzie się jej w nowych warunkach ” — rzekł do siebie Wokulski i znowu zasiadł do czytania . — Oho ! … z pięćdziesiąt rubli . Nie wiem nawet , skąd się wziął , bo za wszystko płacę podwójnie . Ale jest … U nas tak zawsze . A jeszcze jak usłyszą , że tamten pan ma pieniądze , to powiedzą , że ich okradłam , i narachują , ile im się podoba . Wokulski złożył książkę i zamyślił się . W głębi pokoju zobaczył całe towarzystwo , a przede wszystkim pannę Izabelę rozmawiającą ze Starskim . Ona tak samo patrzyła na Starskiego , a on miał ten sam ironiczny uśmiech jak wówczas w Warszawie … Rano budził się zawsze o szóstej ; przez chwilę słuchał , czy idzie leżący na krześle zegarek , i spoglądał na skazówki , które tworzyły jedną linię prostą . Chciał wstać spokojnie , bez awantur ; ale że chłodne nogi i nieco zesztywniałe ręce nie okazywały się dość uległymi jego woli , więc zrywał się , nagle wyskakiwał na środek pokoju i rzuciwszy na łóżko szlafmycę , biegł pod piec do wielkiej miednicy , w której mył się od stóp do głów , rżąc i parskając jak wiekowy rumak szlachetnej krwi , któremu przypomniał się wyścig . — Pójdziemy do niej , panie — rzekłem schodząc na drugie piętro . Czułem w sobie takie męstwo , że baronowa nie tylko nie trwożyła mnie , lecz prawie pociągała . — O usunięcie tych studentów , którzy mieszkają nade mną , nie pozwalają mi wyjrzeć oknem na podwórze i demoralizują wszystkie … — Ach , to pan dobrodziej ? … — odparł ściskając go za rękę . — Co to , czy już i pan potrzebuje pieniędzy ? … Ponieważ jestem kawalerem ( nazywają mnie nawet starym ) i piszę ten pamiętnik bez obłudy , przyznam więc , że mi się ta wspólność żon trochę podobała . Powiem nawet , że nabrałem niejakiej życzliwości dla socjalizmu i socjalistów . Po co oni jednak koniecznie chcą robić rewolucję , kiedy i bez niej ludzie miewali wspólne żony ? — O , panie sędzio ! — krzyknęła baronowa . — Córka świadczy przeciw matce … — Co to jest ? … — zapytała panny Florentyny . Woźny wyszedł zawadzając wielkimi guzami o drzwi pokoju . — Nie wypada mi tego czytać — szepnęła oddając list pannie Izabeli . Do diabła ! — zakończyłem uderzając szklanką w stół — można ponosić ofiary mając z czego , ale nie można pozwalać na maltretowanie siebie … We wszystkich tych filantropijnych zajęciach panna Izabela przyjmowała czynny udział . Bywała na koncertach , zajmowała się wręczeniem bukietu uczonemu krakowianinowi , występowała w żywym obrazie w roli anioła litości i grała w sztuce Musseta Nie igra się z miłością . Panowie Niwiński , Malborg , Rydzewski i Pieczarkowski prawie zasypali ją bukietami , a pan Szastalski zwierzył się kilku damom , że prawdopodobnie w tym jeszcze roku będzie musiał odebrać sobie życie . Teraz już mogę opowiadać galopem wszystkie wypadki , które później nastąpiły . — Zapis … zapis ! … — mruczał Szuman chodząc po pokoju i pocierając sobie tył głowy . — Co znaczy ? nie wiem , dość , że Wokulski zrobił go . Widocznie chce być przygotowany na wszelki wypadek jako rozsądny kupiec ! … — Aleście się nagadali z nim . Musi , że o czymś więcej niż o pieniądzach … Może i o teatrze , bo stary paszjami lubi teatr … — Wierz mi , panie Ignacy — kończył schrypniętym głosem — że nawet między zwierzętami nie znajdziesz tak podłych bydląt jak ludzie . W całej naturze samiec należy do tej samicy , która mu się podoba i której on się podoba . Toteż u bydląt nie ma idiotów . Ale u nas ! … Jestem Żyd , więc nie wolno mi kochać chrześcijanki … On jest kupiec , więc nie ma prawa do hrabianki … A ty , który nie posiadasz pieniędzy , nie masz prawa do żadnej zgoła kobiety … Podła wasza cywilizacja ! … Chciałbym bodaj natychmiast zginąć , ale przywalony jej gruzami … Ale w końcu dał się namówić i pojechaliśmy tam około pierwszej w południe . Na podwórzu spostrzegłem , że sztory w lokalu Maruszewicza są starannie zasłonięte . Widocznie miał już nowy garnitur mebli . — Jeszcze dziś przed wieczorem pocałujesz mnie pan w obie — odparła pani Wąsowska . „ Z pewnością mógłby zastąpić barona , o jeszcze i jak … — mówiła w sobie panna Izabela . — Tamto człowiek zużyty i śmieszny , tego przynajmniej szanują ludzie . Kazia Wąsowska zna się na tym , toteż wzięła go na spacer … Ha , zobaczymy , czy pan Wokulski potrafi być wiernym … Ładna wierność jeździć z inną kobietą na spacery ! … To bardzo po rycersku … ” — Stronę fachową kwestii raczy objaśnić nam łaskawie pan Wokulski , człowiek … człowiek fachowy — zakończył książę . — Pamiętajmy jednak , panowie , o obowiązkach , jakie na nas wkłada troska o interesa publiczne i ten nieszczęśliwy kraj … — Nie wam , ale mnie — uśmiechnął się Wokulski . — W rezultacie , wszystko mi jedno i nawet wcale bym się nie gniewał , gdyby panowie ci nie przystępowali do spółki … Idąc przez ulicę Oboźną , przypomniał sobie furmana Wysockiego , któremu koń padł , i zdawało mu się , że widzi cały szereg wozów , przed którymi leżą padłe konie , cały szereg rozpaczających nad nimi furmanów , a przy każdym gromadę mizernych dzieci i żonę , która pierze bieliznę takim , co płacić nie mogą . — Prawda ! — potwierdziła staruszka . — Jest H i jest T. Niechże pan spojrzy … Odjechała . Całe towarzystwo stało w ganku patrząc na powóz , który z początku oddalał się , potem skręcił za stawem , znikł za pagórkiem , znowu ukazał się i nareszcie został po nim tylko tuman żółtego kurzu . „ Zapewne — szepnął Wokulski , już nieco spokojniejszy o rywala . — Ten nie zbałamuci panny Izabeli . ” Ponieważ tak powiedział , więc panna Izabela przestała go traktować jako poważnego epuzera . Ale ponieważ mówiąc to , z cicha westchnął i spojrzał na nią przelotnie , więc panna Izabela pomyślała , że piękny Kazio musi mieć jakąś sercową tajemnicę i że szukając bogatej żony robi ofiarę . Dla kogo ? … Może dla niej … Biedny chłopiec , ale trudno . Kiedyś może znajdzie się sposób osłodzenia jego cierpień , lecz dziś należy go trzymać z daleka . Co przychodziło tym łatwiej , że Starski począł gwałtownie zalecać się do bogatej pani Wąsowskiej i krążyć z daleka koło panny Eweliny Janockiej , zapewne dla zatarcia do reszty śladów , że kiedyś kochał się w pannie Izabeli . — Nie wiem — rzekła hrabina . — Podobno chodziło o różnicę przekonań politycznych czy coś w tym guście … — O panie … — Nic panna nie będzie miała ; gorzej byłoby nie odpowiedzieć prawdy . A pani oskarżycielka słyszy , co jest ? … A jak się to wszystko składało na uwiecznienie monopolu jednej klasy i zdławienie w zarodku każdej innej ! Tak silnie wierzono w powagę rodu , że nawet synowie rzemieślników i handlarzy albo kupowali herby , albo podszywali się pod jakieś zubożałe rody szlachetne . Na tym poważnym tle dobrze zarysowywali się jego mieszkańcy . Około siódmej sklep już stanowczo wyludnił się , subiekci rozmawiali , Wokulski wciąż rachował . Wtem znowu usłyszał nieznośny głos Mraczewskiego , który mówił aroganckim tonem : Staruszka rozpłakała się . Zdaje mu się , że zakratowane okna i szare ściany , połyskujące wilgocią , a obwieszone kajdanami , nierównie lepiej odpowiadałyby sali , w której skazują ludzi na wieczne lub doczesne więzienia . — Owszem . Po paru dniach takiego trybu życia zrobiła się jeszcze bledszą i jeszcze bardziej rozdrażnioną . Biegała coraz prędzej po coraz mniejszej przestrzeni , często upadała na krzesło lub fotel , z biciem serca , a nareszcie położyła się do łóżka . Chłód przeleciał mi po kościach , ale wchodzę do salonu . — Powiedzieć ? … Ach , prawda … W banku mamy około stu dwudziestu tysięcy rubli , więc pieniędzy wam nie zabraknie … Dalej … Cóż dalej ? … — pytał sam siebie . — Aha ! … Nie rób już sekretu , że ja kupiłem kamienicę Łęckich . Owszem , zajdź tam i ponaznaczaj komorne według dawnych cen . Pani Krzeszowskiej możesz podnieść jakieś kilkanaście rubli , niech się trochę zirytuje ; ale biedaków nie duś … Mieszka tam jakiś szewc , jacyś studenci ; bierz od nich , ile dadzą , byle płacili regularnie . Uporczywie odsuwał od siebie myśl o dzisiejszym liście i jutrzejszej wizycie u Łęckich ; chciał być trzeźwym , ale namiętność przemogła . — Mam doskonałego plenipotenta , a zarazem przyjaciela , który lepiej prowadzi interesa , niżbym ja to potrafił . — Teraz — zakończył sędzia skończywszy czytanie — może pani podać skargę o potwarz . — Panowie ci — rzekłem — nie płacą komornego , więc bardzo być może … Wyszedł przed bramę i zatrzymał się na chodniku . Ulica szeroka , wysadzona drzewami . W jednej chwili przelatuje około niego ze sześć powozów i żółty omnibus , naładowany podróżnymi wewnątrz i na dachu . Na prawo , gdzieś bardzo daleko , widać plac , na lewo — pod hotelem — niedużą markizę a pod nią gromadę mężczyzn i kobiet , którzy siedzą przy okrągłych stoliczkach , prawie na chodniku , i piją kawę . Panowie są jak wydekoltowani , mają w dziurkach od guzików kwiaty lub wstążeczki i zakładają nogi na kolana akurat tak wysoko , jak przystoi w sąsiedztwie pięciopiętrowych domów ; kobiety szczupłe , małe , śniade , z ognistymi spojrzeniami , lecz skromnie ubrane . — Pyszny jest ten Mraczewski , co ? Jak on umie rozmawiać z kobietami ! — Cóż , nie żeni się pan Wokulski ? — Zaczyna mnie pan interesować , panie Wokulski — dodała pani Wąsowska , wyciągając do niego rękę . — Jest to jeden z tych młodych ludzi , których całą ozdobę stanowiły widoki na duży spadek . Czy nie mam racji ? … Książę miał we Francji przyjaciela , hrabiego ( w najwyższym stopniu dotkniętego zarazą demokratyczną ) , który drwił sobie z nadziemskich początków arystokracji . — A szelmo ! … dam ja ci … — Dlaczego , Belciu , do Wokulskiego ? — zapytała trochę zdziwiona panna Florentyna . „ On musi dobrze karmić się , ten kupczyk . Wyglądam przy nim jak austriackie cygaro przy byku . Niech mnie diabli wezmą , jeżeli nie strzelę temu błaznowi nad głową albo … wcale nie strzelę … Tak będzie najlepiej … ” Ale wnet przypomniał sobie , że pojedynek ma doprowadzić do pierwszej krwi . Wtedy baron rozzłościł się i nieodwołalnie postanowił zabić Wokulskiego z miejsca . Przez kilka lat po śmierci stryja synowcy prowadzili wspólnie sklep na Podwalu i dopiero około 1850 roku podzielili się w ten sposób , że Franc został na miejscu z towarami kolonialnymi , a Jan z galanterią i mydłem przeniósł się na Krakowskie , do lokalu , który zajmujemy obecnie . W kilka lat później Jan ożenił się z piękną Małgorzatą Pfeifer , ona zaś ( niech spoczywa w spokoju ) zostawszy wdową oddała rękę swoją Stasiowi Wokulskiemu , który tym sposobem odziedziczył interes prowadzony przez dwa pokolenia Minclów . — A wszyscy — że zbankrutujesz , i to w niedługim czasie . — To proste — odparł Geist . — O zabiciu się myśli wariat , łajdak albo człowiek dużej wartości , któremu za ciasno na świecie . — Jak jabłko , które już spada . — Daje pieniądze , więc jest ostrożny . Dopóki dawał tylko słowo , był śmielszy ! … — Ale … A cóż z twoim bratem ? … — Powiesz mu pan ? … — oburzyła się pani Wąsowska . — Wody … — odezwała się dama słabym głosem . Toteż mając lat osiemnaście , panna Izabela tyranizowała mężczyzn chłodem . Kiedy Wiktor Emanuel raz pocałował ją w rękę , uprosiła ojca , że tego samego dnia wyjechali z Rzymu . W Paryżu oświadczył się jej pewien bogaty hrabia francuski ; odpowiedziała mu , że jest Polką i za cudzoziemca nie wyjdzie . Podolskiego magnata odepchnęła zdaniem , że odda swoją rękę tylko temu , kogo pokocha , a na co się jeszcze nie zanosi , a oświadczyny jakiegoś amerykańskiego milionera zbyła wybuchem śmiechu . — Wycofać swój kapitał może pan nawet w połowie stycznia roku przyszłego . Drzwi otwarte , we drzwiach jakaś jejmość w nieco białym kaftaniku wali troje dzieci rzemieniem aż świszcze . „ Wokulski ? … Wokulski ? … — szepcze panna Izabela . — Któż to jest ten Wokulski , który dziś tak nagle ukazał się jej od razu z kilku stron , pod rozmaitymi postaciami . Co on ma do czynienia z jej ciotką , z ojcem ? … ” — To nie mój system . — Przekonał się , że panna Łęcka ma kochanka … Byle nie było za późno ! „ Boże miłosierny ! — szepnął — zdejmijże ze mnie to przekleństwo … ” — Nie , nie ! … To upał , irytacja , a nade wszystko … żal do ludzi . Pomyśl tylko : był kto u nas dzisiaj ? … Nikt , bo myślą , żeśmy już wszystko stracili … Joanna boi się , żebym od niej nie pożyczył na jutrzejszy obiad … To samo baron i książę … Jeszcze baron dowiedziawszy się , że zostało nam trzydzieści tysięcy , przyjdzie tu … dla ciebie . Bo pomyśli , że choćby się z tobą ożenił bez posagu , to jednak nie będzie potrzebował wydawać pieniędzy na mnie … Ale uspokój się : gdy usłyszą , że mamy dziesięć tysięcy rubli rocznie , wrócą tu wszyscy , a ty znowu będziesz jak dawniej królowała w twoim salonie … Boże , jaki ja dziś jestem zdenerwowany ! … — mówił pan Tomasz obcierając załzawione oczy . Jednocześnie ukazał się na progu mężczyzna średniego wzrostu , zręczny , śniady , z małymi faworytami i wąsikami , i bardzo nieznaczną łysiną . Miał fizjognomię na pół wesołą , na pół drwiącą i od razu zawołał : Wnet jednak ozdrowiał , gdy panna Izabela oświadczyła , że chce przejść się po parku . Wtem dowiedziała się od pani Meliton o nowym zatargu barona Krzeszowskiego z żoną i o tym , że baronowa kupiła od niego klacz za osiemset rubli , ale — że pewnie ją zwróci , gdyż za kilka dni ma odbyć się wyścig , a baron porobił duże zakłady . — Ale pierwej wpiłaby mu się pani w serce i w pamięć tak , ażeby o pani nawet w grobie nie zapomniał ! … — wybuchnął Wokulski . — Piękny świat , ten wasz świat … I miłe są te kobiety , przy których , kiedy im człowiek w najlepszej wierze oddaje własną duszę , jeszcze musi spoglądać na zegarek , ażeby nie spotkał swoich poprzedników i nie przeszkadzał następcom . Pani , nawet ciasto , ażeby wyrosło , potrzebuje dłuższego czasu ; czy więc podobna wielkie uczucie wyhodować w takim pośpiechu , na takim jarmarku ? … — Jaśnie pan odchodzi ? … Co mam powiedzieć panu Molinariemu ? … — Bardzo dobry zwyczaj — odparł uradowany Rzecki . Prędko wydobył krawat z szuflady i parasol z okna i podał je ze śmiechem Wokulskiemu . — Po strąceniu rabatu — dodał — jako handlujący , zapłacisz siedem rubli . Pyszny parasol … Bagatela … — Dlaczegóż pani baronowa sama nie puszcza tej klaczy ? — Bo jeżeli kobiety kochają tylko tych , którzy je lekceważą , to moja kuzynka bardzo prędko będzie musiała oszaleć za Wokulskim . — Oto jest kamień — rzekł Wokulski . — W roku 1859 , panie Rzecki … Zdaje mi się , że mam honor … — A owacje dla Rossiego to nie ciężar ? — spytał pan Ignacy . Pierwszy zobaczył go pan Tomasz . Panna Izabela w milczeniu ucałowała ręce ciotki . W tej chwili była tak piękna , że hrabina schwyciwszy ją w objęcia pociągnęła do lustra i śmiejąc się rzekła : Znowu zamilkł i nagle odezwał się : Nagle od strony kuchni doleciało nas niepokojące syczenie . Jejmość w kaftaniku wybiegła szepcząc po drodze : Gdyby Wokulski mógł w tej chwili zajrzeć w jej duszę , uciekłby z przestrachem i uleczyłby się ze swego obłędu . — I gdzież to on służył , nie pamiętasz ? … Czy nie było mu na imię także Stanisław ? — Źle ! — odpowiedział starzec . — Na Żydów zaczyna się prześladowanie . Może to i dobrze . Jak nas będą kopać i pluć , i dręczyć , wtedy może upamiętają się i te młode Żydki , co jak mój Henryk poubierali się w surduty i nie zachowują swoje religie . — Zwariowałeś pan ! … Co dla panny Łęckiej ? … Oj , jakież mnie smutne myśli opanowały : „ A jeżeli sąd nie uwierzy nam ( boć przecie omyłki są możliwe ) i jeżeli tę najszlachetniejszą kobietę wtrącą do więzienia , choćby na tydzień , choćby na jeden dzień — cóż wtedy ? … Ona tego nie przeżyje ani ja … Gdybym zaś przeżył , to chyba tylko — ażeby biedna Helunia miała opiekę … ” Gość wszedł kończąc rozmowę z kimś na ulicy , lecz wnet cofnął się , aby swego towarzysza pożegnać . Potem znowu wszedł i znowu cofnął się zadzierając do góry głowę , jakby czytał szyld . Nareszcie wszedł na dobre , ale drzwi za sobą nie zamknął . Wypadkowo spojrzał na damę i — spadły mu z nosa ciemne binokle . — Ach , gdybym się nie bał , że mi dzieci zżydzieją , jednej chwili uciekłbym stąd na Nalewki … — Cóż ? … — spytała ciotka . — A po cóż ja mam do niego chodzić … — odparł . — Byłem już chyba dosyć … — Panie Mraczewski ! … — pochwycił pan Ignacy . Rzecki uważnie spojrzał na niego i pomyślał , że wino musi być dobre , skoro aż tak rozwiązało usta Wokulskiemu . Wtedy egiptolog podniósł i obejrzał starannie pistolet barona . Odpowiedzieli wybuchem śmiechu , nie przerywając zabawy . — Cóż więc panu przeszkadza do wykonania tych zamiarów ? — Ja . Dotychczas milczałem nie mając odpowiednich wykonawców . Dziś znalazłem takiego , który zrozumiał moje idee , i zacznę działać . Przy bramie wiodącej tam zobaczył bosego , przewiązanego sznurami tragarza , który pił wodę prosto z wodotrysku ; zachlapał się od stóp do głów , ale miał bardzo zadowoloną minę i śmiejące się oczy . Panna Felicja zarumieniła się , nie wiadomo który już raz dzisiaj , i kazała Ochockiemu , ażeby nalał jej wina . — Owszem — odparł Ochocki . — Wpadnę jeszcze na chwilę pożegnać się z księżną i dogonię pana . — Ależ , pani ! … — zaprotestował eks-obywatel , a jego oblicze stało się tak rumiane jak nos . Pan Ignacy rzucił okiem na wiersz ostatni , ale nie znalazł podpisu : list był anonimowy . Spojrzał na kopertę — miała adres Wokulskiego . Czytał dalej : Wokulski obejrzał się . „ Przywidzenie chorej wyobraźni . ” Jednocześnie przy czwartym stole , w głębi kościoła , spostrzegł hrabinę Karolową i pannę Izabelę . Obie również siedziały nad tacą z pieniędzmi i trzymały w rękach książki , zapewne do nabożeństwa . Za krzesłem hrabiny stał służący w czarnej liberii . — No , ja na takie głupstwa nie chodzę . Stach wzruszył ramionami i natychmiast przyjął Szlangbauma z pensją półtora tysiąca rubli rocznie . „ Więc ten wielki myśliciel , Geist , jest kuglarzem , a ja głupcem , który płaci trzysta franków za widowisko warte pięć franków … Jakże on mnie złapał ! … ” — Zawsze je przebaczam — odparł nieco zdziwiony . ( Stary głupcze ! … i tobież to myśleć o takim aniele ? … Zresztą ja o niej wcale nie myślę , osobliwie od czasu , kiedy przekonałem się , że ona kocha Wokulskiego . Niechże go sobie kocha , byle oboje byli szczęśliwi . A ja ? … Ej , Katz , mój stary przyjacielu , miałżebyś być odważniejszy ode mnie ? … ) Pan Ignacy uczuł się głęboko obrażony . Wstał ze swego fotelu , zmarszczył brwi i już otworzył usta , ażeby wybuchnąć , kiedy Wokulski opuścił nagle sklep nawet nie patrząc na niego . — Któż więcej ? — pytał Wokulski . — A jeżeli i ja mam moje widoki na tę klacz , panie hrabio ? … — odparł . Około szóstej wieczorem panna Izabela będąc w salonie usłyszała dzwonek w przedpokoju , a potem niecierpliwy głos Mikołaja : Pani Meliton od dawna znała się z Wokulskim . A że lubiła widowiska publiczne i miała zwyczaj wszystko śledzić , więc prędko zauważyła , że Wokulski zbyt nabożnie przypatruje się pannie Izabeli . Zrobiwszy to odkrycie wzruszyła ramionami ; cóż ją mógł obchodzić kupiec galanteryjny zakochany w pannie Łęckiej ? Gdyby upodobał sobie jakąś bogatą kupcównę albo córkę fabrykanta , pani Meliton miałaby materiał do swatów . Ale tak ! … Poszli kilkanaście kroków korytarzem i Jumart otworzył drzwi wspaniałego salonu . Wokulski o mało nie cofnął się , zobaczywszy złocone meble , olbrzymie lustra i ściany ozdobione płaskorzeźbami . Na środku stał duży stół pokryty kosztownym obrusem i przywalony stosem papierów . — To nie wszystko — przerwał mu Rzecki . — Wczoraj bowiem od szanownej małżonki pańskiej otrzymałem ten oto list … Wziął mnie pod rękę i prowadzi przez tylne drzwi sklepu do sieni . — Już chyba nam ten wypadek nie grozi — odparła panna Izabela z komiczną powagą . Wokulski milczał . Teraz Wokulski spojrzał na skrzypka i przede wszystkim spostrzegł pewne podobieństwo między nim i Starskim . Molinari miał takie same niewielkie faworyciki , jeszcze mniejsze wąsiki i ten sam wyraz znużenia , jaki cechuje ludzi posiadających szczęście u płci pięknej . Grał dobrze i wyglądał przyzwoicie , lecz było widać po nim , że już pogodził się z rolą półbożka łaskawego dla swoich wiernych . Baron tymczasem wyjął z rozmaitych kieszeni cztery safianowe pudełka , ustawił je na ławce i po kolei zaczął otwierać . — Tam podobno łatwiej dostanę robotę , a tu … któż mnie przyjmie ? — szepnęła . Tak sobie nieraz myślałem w chwilach zwątpienia ; lecz proces pani Stawskiej doprowadził mnie do wręcz przeciwnych rezultatów , do wiary , że dobrym ludziom prędzej czy później stanie się sprawiedliwość . — Pozwól sobie powiedzieć , że nie zawsze — ciągnęła hrabina . — Jestem stara kobieta i twoja przyjaciółka , panie Wokulski — dodała z naciskiem — więc zrobisz mi pewne ustępstwo … — Ach , to pan — odparł baron przypatrując mu się . Jest tu wreszcie między nami przedstawiciel ludzi czynu , pan Wokulski , który , jak mówi sama babcia , niejednokrotnie złożył dowody bohaterstwa . Co go ciągnęło do niebezpieczeństw ? … Naturalnie pieniądz , który dziś w jego ręku jest potęgą … Nie ma więc w społeczeństwie przypadku , ale nieugięte prawo , które jakby na ironię z ludzkiej pychy , tak wyraźnie objawia się w życiu najkapryśniejszego narodu , Francuzów ! Rządzili nimi Merowingowie i Karlowingowie , Burboni i Bonapartowie , były trzy republiki i parę anarchii , była inkwizycja i ateizm , rządcy i ministrowie zmieniali się jak krój sukien albo obłoki na niebie … Lecz pomimo tylu zmian , tak na pozór głębokich , Paryż coraz dokładniej przybierał formę półmiska rozdartego przez Sekwanę ; coraz wyraźniej rysowała się na nim oś krystalizacji , biegnąca z placu Bastylii do Łuku Gwiazdy , coraz jaśniej odgraniczały się dzielnice : uczona i przemysłowa , rodowa i handlowa , wojskowa i dorobkiewiczowska . — Znam to . Bohater sezonu . W zimie był takim pan Kazimierz , a przed kilkunastu laty nawet … ja — dodała cicho . — Ode mnie ? … Zdaje się panu . Mam w sobie parę kropli krwi węgierskiej , więc kiedy wsiądę na konia , szaleję i plotę niedorzeczności . Notabene — nie cofam nic z tego , com powiedziała , ale mylisz się pan , jeżeli sądzisz , żeś mnie już poznał . A teraz pocałuj mnie pan w rękę ; jesteś pan rzeczywiście interesujący . — Wybornie ! — zawołał mecenas . — Na jutro będziemy mieli akcik , a za tydzień … dziesięć dni , kamienicę . Bodajbyś pan tylko nie stracił na niej z kilkunastu tysięcy rubli , szanowny panie Stanisławie . Ale safanduła Stach , zamiast poprosić panie , ażeby pozwoliły mu bywać co dzień albo nawet ażeby go stołowały ( co ja niezawodnie powiedziałbym będąc na jego miejscu ) , ten … ten dziwak , zapytał : czy nie potrzebują jakich reparacyj w mieszkaniu ? … — Heluniu — rzekła babcia stanowczo — idź do swojej lalki i rób jej kaftanik . Oczko już znalazłam , idź … — A niechże sobie zakłada sto nowych interesów , nawet w Irkucku , byle tak co roku podwyższał — rzekł Lisiecki . — Ja z nim się o to spierać nie będę . Ale swoją drogą , uważam , że jest diabelnie zmieniony , osobliwie dzisiaj . Żydzi , panie , Żydzi — dodał — jak zwąchają jego projekta , dadzą mu łupnia . — Więc podwyższę mu o dwieście … o trzysta rubli pensję — odparł . Tymczasem pani Stawska usiadłszy na krześle była tak zmieszana , że zaczęła coś poprawiać około sukienki swojej córeczki . Jej matka również straciła humor , a rządca kompletnie zbaraniał . „ Poczekajcie ! ” — myślę i przybrawszy bardzo surowy wyraz twarzy odezwałem się : Od doktora udał się do swego sklepu , krótko rozmówił się z panem Ignacym i wróciwszy do mieszkania położył się przed dziesiątą . Znowu spał jak kamień . Dla jego lwiej natury potrzebne były silne wzruszenia ; przy nich dopiero dusza szarpana namiętnością odzyskiwała równowagę . — Właśnie dopiero w tych dniach miałem przyjemność zbliżyć się z nim . Klejn lękliwie obejrzał się dokoła sklepu , a widząc , że ich nikt nie śledzi , zaczął szeptać : — Słuchamy … słuchamy ! … — poparł go adwokat , silnie okazując , że stara się pohamować zapał dla księcia . — Cóż , dobijał się kto ? … — spytał Wirski z akcentem oburzenia w głosie . Chociaż kupiec galanteryjny , a do tego jeżdżący własnym powozem , nie musi być tak zabawny jak chłop … Na parę godzin przed pożegnaniem się Suzin i Wokulski jedli śniadanie w swoim paradnym numerze i naturalnie rozmawiali o zyskach . Tak pamięć o mnie : im dalej ucieka , Około stołu zajętego przez komorników robi się mały zamęt ; wszyscy widzowie pchają się w tamtym kierunku . Stary Szlangbaum również zbliża się do stołu , a po drodze kiwa na zniszczonego Żydka i nieznacznie mruga na okazałego pana , z którym niedawno rozmawiał w cukierni . — Chcę kupić kamienicę — ciągnął Wokulski . Teraz przypomniał sobie : jak on dawno nie był w kościele . — Nie bierz pan tego , co mówię , w jakimś hańbiącym znaczeniu — pośpieszył objaśnić baron . — Pan Wokulski nie zrobił nic podłego , tylko … takie małe świństewko , które może uchodzić w handlu , ale nie w towarzystwie … — Ja powiedziałam , że nie wiem , który to pan Wokulski . A wtedy pani baronowa mówi … Ach , jak pański zegarek głośno puka . Niech pan pokaże … Pani baronowa zaczęła się niepokoić . — Żaraż pójdę , tylko był tu jeszcze pan — odparł służący . — Sprowadzę kuzynkę — rzekł . ( Spotkał taką w szesnaście lat później i dalibóg , że nie ma się czym cieszyć ! … ) — Niech się pan nie fatyguje , panie Maruszewicz . Ja już wiem , co potrzebuję wiedzieć . — Bo pan dobrodziej złudzony plotkami wyrobił sobie o mnie nieprzychylną opinię … A tymczasem ja , słowo honoru , mam jak najlepsze skłonności … Wokulski puścił jej rękę i wyprostował się na krześle . Był tak odurzony , że nie zwrócił uwagi na ten mały wyraz „ uprzejmość ” . — A jak się znajdzie , to co ? … — spytał ojciec . Nagle zrozumiawszy , o co chodzi , wybuchnęła płaczem i kryjąc twarz w suknię pani Stawskiej , zawołała : Równie jak pokój , nie zmieniły się od ćwierć wieku zwyczaje pana Ignacego . — Hę ! hę ! hę ! … — zaczął śmiać się adwokat . — Któż by inaczej robił , szanowny panie Wokulski ? „ Mówi o pannie Łęckiej ! … ” — pomyślała pani Stawska i serce jej spieszniej uderzyło . Naprzód Opatrzność zesłała wezbranie Wisły , co dało powód do publicznego koncertu i kilku prywatnych wieczorów z muzyką i deklamacją . Następnie w szeregu prelegentów na Osady Rolne wystąpił jeden krakowianin , nadzieja partii arystokratycznej , na którego odczyt wybrało się najlepsze towarzystwo . Potem Szegedyn uległ powodzi , co znowu wywołało wprawdzie nieduże składki , ale za to ogromny ruch w salonach . Odbył się nawet w domu hrabiny teatr amatorski , na którym odegrano dwie sztuki w języku francuskim i jedną w angielskim . Zeszedł na salę , uścisnął za rękę panią Stawską i dodał : — A gdyby mój ojciec namyśliwszy się chciał odkupić te przedmioty , za jaką cenę odstąpiłby je pan teraz ? — Jak chcesz . — Czuję w sobie starożytną polską krew ! … Niemka nie mogłaby mnie urodzić ! … Mam zresztą dokumenta … Gardziła Wokulskim , serce jej zamierało na samo przypuszczenie , że ten człowiek mógł zapłacić za srebra więcej , niż były warte , a mimo to czuła nieprzeparty pociąg — wejść do sklepu , spojrzeć w oczy Wokulskiemu i zapłacić mu za parę drobiazgów tymi właśnie pieniędzmi , które pochodziły od niego . Strach ją zdejmował na myśl spotkania , lecz niewytłomaczony instynkt popychał . Adwokatowi na policzkach wystąpiły ceglaste rumieńce . Zadzwonił — wszedł służący . „ Tak — myślał — widziałem ją w kwietniu na grobach , a później w sklepie . Nawet Rzecki zwracał mi na nią uwagę i mówił , że ma śliczne nogi . Istotnie ładne . ” Usiadł na końcu breka , naprzeciw panny Felicji . Ochocki umieścił się przy furmanie i ruszyli . Jest niedziela , szkaradny dzień marcowy ; zbliża się południe , lecz ulice Warszawy są prawie puste . Ludzie nie wychodzą z domów albo kryją się w bramach , albo skuleni uciekają przed siekącym ich deszczem i śniegiem . Prawie nie słychać turkotu dorożek , gdyż dorożki stoją . Dorożkarze opuściwszy kozioł wchodzą pod budy swoich powozów , a zmoczone deszczem i zasypane śniegiem konie wyglądają tak , jakby pragnęły schować się pod dyszel i nakryć własnymi uszami . Dopiero około piątej po południu zbliżył się do Wokulskiego Rzecki . Oparł ręce na kantorku i rzekł półgłosem : — Teraz ja powiem , co by ten nowy człowiek dostał od pani — mówił Wokulski czując , że zbiera w nim gorycz . — Naprzód , dostałby długą listę wielbicieli dawniejszych , następnie , drugą listę wielbicieli , którzy nastąpią po nim , a w czasie antraktu miałby możność sprawdzania … czy na koniu dobrze leży siodło … Była podobno wściekła przez kilka dni , dostała spazmów , zbiła służącą , zwymyślała swego adwokata w biurze rejentalnym , ale podpisała akt nabycia . — Prawie rok temu byliśmy w tym miejscu na wrześniowej majówce … Było ze trzydzieści osób z sąsiedztwa … O , tam palono ogień … — Siedemdziesiąt tysięcy ! — wrzeszczy zakrystian . — Nie wiem , pani . To sprawa uczuć osobistych — odparł . — Panie drogi — jednym słowem — źle słychać . Hrabia Sanocki , pamięta go pan , ten stronnik groszowych oszczędności , chce zupełnie wycofać się ze spółki … A wie pan dlaczego ? Dla dwu powodów : naprzód , bawisz się pan w wyścigi , a po wtóre — bijesz go pan na wyścigach . Razem z pańską klaczą ścigał się jego koń i — przegrał . Hrabia jest bardzo zmartwiony i mruczy : „ Po diabła mam składać kapitały ? Czy po to , ażeby kupcom dawać możność ścigania się ze mną i chwytania mi nagród sprzed nosa ? … ” „ Konie gotowe ! ” — błysnęło Wokulskiemu . Obtarliśmy oczy . — Wyborna wiadomość ! — zawołała witając się z nim niezwykle gorąco . — Czy wie pan , że przyjechał ten znakomity skrzypek Molinari … Ale Rzecki , zamiast winszować , mocno pobladł . Zadzwonił i kazał przynieść do numeru śniadanie . W kilka minut podano mu szynkę , jaja , befsztyk , jakąś nieznaną rybę , kilka butelek rozmaitych trunków i maszynkę kawy czarnej . Jadł z wilczym apetytem , pił nie gorzej , wreszcie kazał Milerowi zaprowadzić się do owej sali przyjęć . Tu osiwiałego w swoim zawodzie subiekta pchnął na twardy fotel i stanąwszy przed nim z załamanymi rękoma , jak zrozpaczony Germont przed Violettą , rzekł : Zdziwiłem się zobaczywszy płomień nienawiści , jaki błysnął w oczach pani baronowej przy wymówieniu nazwy : Stawska . Można było myśleć , że rozpłacze się . Wokulski stracił wszelką władzę nad sobą . Wizytujące damy , w których współczucie nie osłabiło ciekawości , oświadczyły , że i one mogą z nami pogadać . Ale Wirski tak zamaszyście zaczął podawać im salopy , że zakłopotane biedaczki ucałowawszy panią Stawską , panią Misiewiczowa , Helunię i panią Wirską ( myślałem , że w końcu zaczną całować krzesełka ) wyniosły się nareszcie i nadto zmusiły małżonków Wirskich do wyjścia razem z nimi . „ Dlaczego nie mam wrócić ? … ” — szepnął . — I co , pani ? Siadła na szezlongu i utuliwszy głowę rękoma szlochała . — A jak ci się zdaje : ile przywiozłem ? Mówiąc to młody człowiek spacerował wielkimi krokami . Ile razy zaś stanął do nas tyłem , rządca mrugał na mnie i robił miny oznaczające wielką desperację . Po chwili milczenia odezwał się : — Czego mi ból robisz , człowieku ! … „ Czy oni kochają się ? — myślał . — Więc dlaczegóż by się nie pobrali ? … — Może on nie ma pieniędzy … Lecz w takim razie : co znaczą jej spojrzenia ? … Podobne rzucała dziś na mnie . Prawda , że panna na wydaniu musi mieć kilku albo i kilkunastu wielbicieli i wabić wszystkich , ażeby … sprzedać się najwięcej ofiarującemu ! ” — A jednak nie mam … To jednak nie przeszkadzało , że wieczorem byliśmy obaj u Franca . — I naturalnie , przegrał pan ? … — Więc decyduj się natychmiast . Albo weźmiesz się do roboty , bo darmo nikt na świecie chleba nie jada … Wokulski mimo woli potrząsnął głową . „ Co robić , co robić ? … — myślał . — Jużci to , co robią inni . ” — Wróciłeś — mówię — czyś tylko przyjechał ? Z czego wnoszę , że Stach musi być grubo zaawansowany w stosunkach z nihilistami . — Powiedz mi pan — mówiła dama do Klejna podniesionym głosem — czy wam nie wstyd zwozić tak kosztowne drobiazgi , kiedy kraj jest zrujnowany ? … Czy nie wstyd kupować konie wyścigowe … — Tak — odezwał się Wokulski — firma nie może tracić . Oberman zapłaci . Jego towarzysz spostrzegłszy Wokulskiego trącił mówcę , który nagle urwał . Korzystając z chwili Wokulski chciał ich minąć , ale wysoki pan zatrzymał go . — Dlaczego ? — rzekł Wokulski . — Ja pokryję należność , a pan nie potrzebuje naruszać swego procentu . Śmiało możecie państwo jechać do Paryża . W mieszkaniu Stacha było ciemno , zatem nie siedzi w domu . Więc gdzież jest ? … Ludziom ciągle się zdaje , że wojna może być tylko na wiosnę ; widać zapomnieli , że wojny : pruska i francuska , rozpoczynały się w lecie . Nie rozumiem zaś , skąd wyrósł przesąd przeciw kampaniom zimowym ? … W zimie stodoły są pełne , a droga jak mur ; tymczasem na wiosnę u chłopa jest przednówek , a drogi jak ciasto ; przejedzie bateria i możesz się w tym miejscu kąpać . Tymczasem siedząc nad sadzawką i w dalszym ciągu karmiąc łabędzie hrabina rozmawiała z panem Tomaszem . * Pierwsze * i * trzecie * — ozdabia damskie głowy ; Zły humor pana domu źle oddziałał na innych ; obiadu nikt nie jadł . Po obiedzie pan Tomasz zamknął się w gabinecie i chodził wielkimi krokami , co było dowodem niezwykłego wzruszenia . Panna Izabela , która mimo pozornego chłodu z największą niecierpliwością oczekiwała na powrót ojca i rezultat licytacji domu , poszła do gabinetu o tyle szybko , o ile można to było pogodzić z zasadami przyzwoitości . Zawsze bowiem pamiętała , że pannie z jej nazwiskiem nie wolno zdradzać żywszych uczuć , nawet wobec bankructwa . Pomimo przecież jej panowania nad sobą Mikołaj poznał ( z silnych wypieków na twarzy ) , że jest wzruszona , i jeszcze raz dodał półgłosem : Później przyszło mu na myśl : na co to on strwonił siły i życie ? … „ Oto zwierzę ! ” — szepnął . — Już zapłacone ! — on odpowiada . — Sto , do stu dziesięciu tysięcy rubli … Cokolwiek jednakże dostanę , tobie oddam , panie Stanisławie . — Stanę , lecz ponad to , co da pani Krzeszowska , postąpię najwyżej parę tysięcy . Wybacz pan , panie Wokulski , ale sam z sobą licytować się nie będę . Wyraziste oczy panny Florentyny zrobiły się bardzo dużymi . — Cóż znowu z tym siodłem ! — zawołała nagle . — Mój panie , popręg mi się odpiął … proszę zobaczyć … — Słowo honoru daję , że musi już być wpół do dziesiątej . Letkiewicz jestem , gałgan jestem , no — podły jestem , ale cóż zrobię , kiedy matka mi zachorowała i musiałem szukać doktora . Byłem u sześciu … — Zgaduję więcej , aniżeli myślisz … Wokulski zdumiewał się coraz więcej . Teraz Wokulski został w Paryżu zupełnie osamotniony , bez żadnego obowiązkowego zajęcia . Znowu zwiedzał wystawę , teatry , nieznane ulice , pominięte sale w muzeach … Znowu podziwiał olbrzymie siły Francji , prawidłowość w budowie i życiu milionowego miasta , wpływ łagodnego klimatu na przyśpieszony rozwój cywilizacji … Znowu pił koniak , jadał kosztowne potrawy albo grał w karty w salonie baronowej , gdzie zawsze przegrywał … — Później … Daj mi księgę . — Dlaczegożeś od razu do mnie nie przyszedł ? — spytał Stach . I machinalnie przypatrywał się niezwykłej fizjognomii damy , która wybierała neseserki . Była ubrana skromnie , miała gładko uczesane włosy . Na jej twarzy białej i razem żółtej malował się głęboki smutek ; spoza ust przyciętych wyglądała złość , a ze spuszczonych oczu błyskał czasami gniew , niekiedy pokora . — A w gruncie mogą się nienawidzieć . Cały dzień upłynął mi marnie ; nawet parę razy omyliłem się w rachunkach . Wtem , kiedym już myślał o zamknięciu sklepu , zjawił się Stach . Zdawało mi się , że przez parę tych dni schudł . Obojętnie przywitał się z naszymi panami i zaczął przewracać w biurku . — Cóż , podoba ci się , Heluniu , pani baronowa ? — Właśnie że musi pan dobrze jeździć , gdyż od razu zgadł pan , co zrobią konie w rękach takiego mistrza jak pan Julian . Będziemy jeździli razem … Panie Ochocki , od dzisiejszego dnia daję panu urlop ze spacerów . — Po manowcach jeździć najprzyjemniej — odparł Wokulski . — Czeka na odpowiedź , jaśnie panie . — Przypomnij sobie barona . „ To i lepiej ! ” — mruczy . W przedpokoju zadzwoniono , a po chwili Mikołaj podał bilety panów Rydzewskiego i Pieczarkowskiego . Wokulski ściskał pięści , a pani Stawska spoglądała kolejno na wszystkich z takim łagodnym spokojem , że gdybym był rzeźbiarzem , wziąłbym ją za model do posągu oskarżonej niewinności . — Odwagi … odwagi … — odpowiedział jej tym samym tonem Starski . — A czerwone ręce ? … — zapytała panna Izabela . — Czyby znowu pojedynek ? … Popatrzyłem na niego … Machnął ręką . — Dobrze . W takim razie nie pozbawiaj się mego kapitału , ale … Uważasz … może mi jednak coś wypaść … — Nikomu nie ufam — mówił zgryźliwie starzec . — Bo jaką mi dać kto może rękojmię ? … Przysięgę czy słowo honoru ? … Za stary jestem , aby wierzyć w przysięgi … Tylko wspólny interes jako tako zabezpiecza od najpodlejszej zdrady , a i to nie zawsze … Dla osób posilających się w tej co radca jadłodajni , dla jej właściciela , subiektów i chłopców przyczyny klęsk mających paść na S. Wokulskiego i jego sklep galanteryjny były tak jasne , jak gazowe płomyki oświetlające zakład . Przyczyny te tkwiły w niespokojnym charakterze , w awanturniczym życiu , zresztą w najświeższym postępku człowieka , który mając w ręku pewny kawałek chleba i możność uczęszczania do tej oto tak przyzwoitej restauracji , dobrowolnie wyrzekł się restauracji , sklep zostawił na Opatrzności boskiej , a sam z całą gotówką odziedziczoną po żonie pojechał na turecką wojnę robić majątek . Ej ! bracie Katz , cóżeś ty zrobił najlepszego ? … Czasem zdaje mi się , żeś znalazł tam w niebie i węgierską piechotę , i swój wystrzelany pluton … Niekiedy słyszę łoskot bębnów , ostry rytm marszu i komendę : „ Na ramię broń ! … ” A wtedy myślę , że to ty , Katz , idziesz na zmianę warty przed bożym tronem … Bo kiepskim byłby Pan Bóg węgierski , gdyby się nie poznał na tobie ! — Żenisz się ? — rzekłem do Jasia . „ Głupcy ! głupcy ! … ” — powtarzał . Wyszliśmy z mieszkania i zatrzymaliśmy się przede drzwiami obok schodów . Rządca ostrożnie zapukał , a mnie wszystka krew uciekła z głowy do serca , a z serca do nóg . Może nawet z nóg uciekłaby do butów i gdzieś het ! po schodach aż do bramy , gdyby nie odpowiedziano z wnętrza : — Akurat ! Mam przecie dług … Leon począł biegać po pokoju i trząść rękoma . — Byłeś doktór u Stacha ? — spytałem . — Jakże dziś … — Już szósta ? … Jak ten czas leci ! … Wariat ! wariat ! — mruczał radca Węgrowicz . — Uczy się w Anglii w szkole wojskowej i podobno kocha się w jakiejś aktorce … Wokulski podał jej kartkę ; zaczęła czytać półgłosem : Powoli rozeszli się wszyscy . Wokulski został sam . Wstąpił do swego pokoju , lecz wydał mu się bardzo pusty ; potem chciał iść do parku , ale coś go stamtąd odepchnęło … Potem przywidziało mu się , że panna Izabela jeszcze musi być w pałacu , i w żaden sposób nie mógł zrozumieć , że wyjechała , że jest już o milę od Zasławka i że każda sekunda oddala ją od niego . — No , żegnam pana , panie Maruszewicz . Niech tylko panu nie przyjdzie koncept podpisać kiedy mego nazwiska , bo wówczas … Rozumie pan ? — Zmuszę pana do pojedynku ! Jak żyję , nie słyszałem nic równego . Młodzieniec ten dowodził mi przytaczając nazwiska ludzi , podobno bardzo mądrych , że wszyscy kapitaliści to złodzieje , że ziemia powinna należeć do tych , którzy ją uprawiają , że fabryki , kopalnie i maszyny powinny być własnością ogółu , że nie ma wcale Boga ani duszy , którą wymyślili księża , aby wyłudzać od ludzi dziesięcinę . Mówił dalej , że jak zrobią rewolucję ( on z trzema „ prykaszczykami ” ) , to od tej pory wszyscy będziemy pracowali tylko po osiem godzin , a przez resztę czasu będziemy się bawili , mimo to zaś każdy będzie miał emeryturę na starość i darmo pogrzeb . Wreszcie zakończył , że dopiero wówczas nastanie raj na ziemi , kiedy wszystko będzie wspólne : ziemia , budynki , maszyny , a nawet żony . Utwierdzona w dobrych postanowieniach pani Jasiowa już nie tylko w wieczór zapraszała Wokulskiego na herbatę , na którą on po największej części nie chodził , ale jeszcze sama nieraz zbiegała do mego pokoju , troskliwie wypytując Stacha , czy nie jest chory , i dziwiąc się , że się jeszcze nie kochał , on , prawie starszy od niej ( myślę , że ona była trochę starsza od niego ) . Jednocześnie zaczęła kobieta dostawać jakichś płaczów i śmiechów , wymyślać mężowi , który na całe dnie uciekał z domu , i występować z pretensjami do mnie , że jestem niedołęga , że nie rozumiem życia , że przyjmuję na lokatorów ludzi podejrzanych … „ Filut ! … — pomyślał pan Tomasz . — Sam ma ze sto procentów , a mnie daje dwadzieścia … ” — A właśnie dziś jest pięć tygodni , jak oświadczyłem się i zostałem przyjęty . — Nie bądźże ty głupi i zajdź kiedy do Hopfera . Stary ma duże pieniądze . — Chcę kupić dom Łęckiego … — Piechota ! … piechota ! … Ten wykrzyknik już całkiem mi się nie podobał . Dałem znak rządcy , że wychodzimy , i kłaniając się rzekłem ozięble : Często przychodzili do nas dawni koledzy ojca : pan Domański , także woźny , ale z Komisji Skarbu , i pan Raczek , który na Dunaju miał stragan z zieleniną . Prości to byli ludzie ( nawet pan Domański trochę lubił anyżówkę ) , ale roztropni politycy . Wszyscy , nie wyłączając ciotki , twierdzili jak najbardziej stanowczo , że choć Napoleon I umarł w niewoli , ród Bonapartych jeszcze wypłynie . Po pierwszym Napoleonie znajdzie się jakiś drugi , a gdyby i ten źle skończył , przyjdzie następny , dopóki jeden po drugim nie uporządkują świata . — Bardzo mi to pochlebia — odpowiedziała , lekko rumieniąc się , panna Izabela — ale jestem pewna , że prędko znudzi pana mój wykład . Bo dla mnie nie zawsze las jest piękny , czasem bywa okropny . Gdybym tu była sama , z pewnością nie widziałabym ulic , kościołów i buduarów . Kiedy jestem sama , las mnie przeraża . Przestaje być dekoracją , a zaczyna być czymś , czego nie rozumiem i czego się boję . Głosy ptaków są jakieś dzikie , czasem podobne do nagłego krzyku boleści , a czasem do śmiechu ze mnie , że weszłam między potwory … Wtedy każde drzewo wydaje mi się istotą żywą , która chce mnie owinąć gałęźmi i udusić ; każde ziele w zdradziecki sposób oplątuje mi nogi , ażeby mnie już stąd nie wypuścić … A wszystkiemu temu winien kuzynek Ochocki , który tłomaczył mi , że natura nie jest stworzona dla człowieka … Według jego teorii wszystko żyje i wszystko żyje dla siebie … — W dniu , w którym tę panią oddaliłam od siebie — mówiła baronowa — zginęła mi lalka . Myślałam , że umrę z żalu , i zaraz na nią powzięłam podejrzenie … Miałam dobre przeczucie , gdyż w kilka dni później przyjaciel mój , pan Maruszewicz , zobaczył z okna , że ta pani ( która mieszka vis a vis niego ) ma u siebie moją lalkę i dla niepoznaki przebiera ją w inną suknię . — Gospodarza ? … W tej chwili ja tu jestem gospodarzem i wcale sobie nie przypominam , ażebym mianował plenipotentem tego pana … Szuman nie odpowiedział nic , tylko spojrzał spod oka . — A ja Izabelkę , a potem … Wąsowską . — Sąd panią Stawską uniewinni — rzekł — to przecie jasna sprawa . Ale co skandal jest , to jest … Biedna kobieta zgubiona ; już nawet dziś poodprawiała uczennice i sama nie poszła na lekcje . Zapłakują się obie z matką . — Cóż to za człowiek ? — spytał niedbale Wokulski . Pamiętam ( był to rok 1857 , może 58 ) , zaszedłem raz do Hopfera , u którego pracował Machalski . „ Zostaję ! — szepnął . — Bóg ani ludzie nie przebaczyliby mi zaniedbania podobnej sprawy . ” — A następnie spiszemy akcik , mocą którego pan S. Szlangbaum zaciąga od wielmożnego S. Wokulskiego dług w kwocie dziewięćdziesięciu tysięcy rubli i takowy zabezpiecza na nowo nabytej przez siebie kamienicy . Gdyby zaś pan S. Szlangbaum do dnia 1 stycznia 1879 roku powyższej sumy nie zwrócił … „ Może jesteś okiem żelaznego przetaka , w który rzucę ich wszystkich , aby oddzielić stęchłe plewy od ziarna ” — odpowiedział mu jakiś głos . Od czasu jak Wokulski osiedlił się u mnie , przybyła naszemu sklepowi nowa kundmanka : Kasia Hopfer . Nie wiem , co tak podobało się jej u nas — moja broda czy tusza Jana Mincla ? Bo dziewczyna miała ze dwadzieścia norymberskich sklepów bliżej domu , ale przychodziła do naszego po kilka razy na tydzień . — Za pomyślność wielkich zamiarów … — Balony ? … — spytał Ochocki z pałającym wzrokiem . — Wysocki ? … — rzekł . — Co ty tu robisz ? — Proszę cię , Belu — upominała ją ciotka — tego nie rób . Ja właśnie chcę wam zaproponować , ażebyście u mnie spędzili tę resztkę lata . I musisz to zrobić , choćby ze względu na Starskiego . Pojmujesz , że młody chłopak na wsi będzie się nudził , będzie marzył . Możecie widywać się co dzień , a w takich warunkach najłatwiej będzie przywiązać go , a nawet … zobowiązać … — Jak się masz , Ignacy ! … — zawołał padając mi w objęcia . Zauważyłem , że wiwaty nic go nie obchodzą . Nie rozchmurzył się nawet , choć jeden z mówców ( musiał być literat , bo gadał dużo i bez sensu ) powiedział , nie wiem , w swoim czy w Wokulskiego imieniu , że … jest to najpiękniejszy dzień jego życia . Brek chwiał się w obie strony . Pokręcił się jeszcze po sali , co Szlangbaum uważał za dalszy ciąg posądzeń i śledzenia go , i wrócił do siebie , wzdychając . — Ja o Wokulskim ? … Nic o nim nie sądzę , wyjąwszy chyba to , że szuka rozgłosu i stosunków . Istotnie , dzień był wyjątkowo gorący i jaskrawy : chodniki i kamienie ziały żarem , blaszanych szyldów ani latarniowych słupów nie można było dotknąć ręką , a z nadmiaru światła panu Ignacemu zachodziły łzami oczy i czarne płatki zasłaniały mu pole widzenia . — * Tek * ! … — wtrącił hrabia – Anglik . „ Przecież tak wstrętny nie jestem . ” Niepokój trapiący ją od kilku dni : jak się skończy licytacja ? opuścił ją tak , że śladu nie zostało po nim . Więc mają jeszcze dziesięć tysięcy rubli rocznie i trzydzieści tysięcy rubli gotówką ? … Zatem pojadą na wystawę paryską , potem może do Szwajcarii , a na zimę znowu do Paryża . Nie ! … Na zimę wrócą do Warszawy , ażeby znowu otworzyć dom . I jeżeli znajdzie się jaki majętny człowiek , niestary i niebrzydki ( jak na przykład baron albo marszałek … br ! … ) , wreszcie nie parweniusz i niegłupi … ( No , głupi może sobie być ; w ich towarzystwie mądrym jest tylko Ochocki , a i to dziwak ! ) Jeżeli znajdzie się taki epuzer — panna Izabela zdecyduje się ostatecznie … Ścisnęła go za rękę i opuściła salon . — Otóż , co … Gotował wraz z innymi piwo , które do dziś dnia pijemy , i sam w rezultacie oparł się aż gdzieś koło Irkucka . — Co za przykra farsa ! — odezwał się po chwili pan Tomasz . — Istotnie , wypowiedziałem w sklepie parę gorzkich wyrazów o starym Szlangbaumie , ale pod słowem , nie wiedziałem , że jego syn tu jest … Zwróci mi dom za siedemdziesiąt tysięcy , za który dał dziewięćdziesiąt … Paradny ! … Cóż ty na to , panie Stanisławie ? … — Panie Wokulski — rzekła wyciągając wachlarz w kierunku framugi . — Pan wychodzi ? — Pan nie był na Rossim ? … — dodała rumieniąc się jeszcze mocniej . — Rossiego nie widział pan ? … — powtórzyła patrząc mu w oczy ze zdziwieniem . Tu odezwała się w pannie Izabeli rodowa pycha . Córka wskazała mu list leżący na biurku i złote pudełko . Pan Tomasz kręcił głową czytając list , a nareszcie rzekł : — To niepotrzebne — wtrącił Żyd . — Wiem już , wiem ! … — on mówi śmiejąc się . — Imponujące . Zdaje mi się , że po kilkutygodniowym pobycie przybyło mi sił i odwagi . Naprawdę , tam dopiero nauczyłem się być dumnym z tego , że pracuję . — A ona skąd ? — Zdecydował pan kwestię — rzekł Wokulski z ukłonem . — Nie . Im jestem winien ze dwa tysiące , może trochę więcej … Ale , powiadam ci , panie Stanisławie ( bo to cała awantura ! ) , ktoś w marcu wykupił moje dawniejsze weksle . Kto ? nie wiem ; jednakże , na wszelki wypadek , chcę być przygotowany . — Duży ? Po odejściu barona Wokulski położył się . Nie spał całą noc , ale wrócił do równowagi . — Słyszałam również — mówiła pani Wąsowska — że Wokulski oświadczył się … „ Oto miasto — myślał — w którym więcej przeżyłem w ciągu jednej godziny aniżeli w Warszawie przez całe życie … Oto miasto ! … ” I podał mu tej samej wielkości kulkę platynową . Wokulski przekładał obie z rąk do rąk ; zdziwienie jego wzrosło . — A bo , widzi pan … — zaczęła dziewczyna i opowiedziała tak cyniczną historię jakiegoś sporu z gospodynią , że słuchając jej Wokulski pobladł . „ Błogosławieni , którzy łakną sprawiedliwości … Błogosławieni , którzy płaczą … ” Skąd , u licha , dowiedziała się o moich troskach pani Małgorzata ? nie mam świadomości . Dość , że wpadła raz wieczorem do mego pokoju , powiedziała mi , że jestem jej wrogiem i że muszę być bardzo podły , skoro wymawiam mieszkanie tak dzielnemu człowiekowi , jak Wokulski … Potem dodała , że jej mąż jest podły , że Wokulski jest podły , że wszyscy mężczyźni są podli , i nareszcie na mojej własnej kanapie dostała spazmów . Wokulski zamknął księgę i włożył ją do kantorka . W tej chwili znowu weszły do sklepu trzy panie żądając rękawiczek . Oburzona chciała zapowiedzieć Mikołajowi , ażeby nigdy nie wpuścił Wokulskiego za próg salonu … Najwyżej do gabinetu pana , gdyby do nich przyszedł z interesem . Lecz przypomniawszy sobie , że Wokulski wcale nie zapraszał się do nich , zarumieniła się ze wstydu . — Nie , nie , nie ! … — przerwał mu adwokat . — W tym coś jest i ja to wyśledzę … Ktoś nam buty uszył … — Może dom naprawdę wart tylko dziewięćdziesiąt … — nieśmiało odpowiedział Wokulski . Wbiegł Paweł ze ścierką i rzucił się do nóg przybyłemu . Wokulski zaczął przeglądać listy . Po większej części były to reklamy kupców , fryzjerów , dentystów , prośby o wsparcie , propozycje wyjawienia jakichś tajemnic , jedna odezwa od Armii Zbawienia . Złożyło się na to kilka okoliczności . W parę minut dowcip księcia obleciał wszystkie sale … Pani Rzeżuchowska z powodu nagłej migreny musiała opuścić gości . — Przepraszam pana … może ja co złego powiedziałem ? … Ale u nas , panie , to tacy panowie nie bywają … Podobno bywali dawnymi czasy … Nawet ojciec nieboszczyk gadał , że sam widział takiego pana , co wziął z Zasławia sierotę i zrobił z niej wielką panią , a jegomości zostawił tyle pieniędzy , że z nich wybudowali nową dzwonnicę … — Dałbym dziesięć rubli , żeby Wokulski wygrał … Utarłby nosa hrabiom … — Gdybyś za niego wyszła ? … Naturalnie , powinszowałabym wam obojgu . Ale co na to powie baron , marszałek , Ochocki , a nade wszystko … Wokulski ? … Wstał z zamiarem wyjścia i zrobiło mu się gorąco na myśl o defiladzie przez dwa salony , w których czekają go rózgi spojrzeń i szeptów . Ale zabiegł mu drogę książę mówiąc : — To prawda . A ja tego dnia dałbym — bodaj — dziesięć tysięcy rubli , ażeby je zobaczyć . Głupstwo jeszcze większe ! … Czy nie tak ? … Spojrzałem . Przy dogorywającej świeczce stał Wokulski . Wieczorem wpadł do niego Ochocki . Pocałowała ojca w rękę i wyszła do swego pokoju . — Nie rozumiem pana , panie baronie — przerwał mu nagle Wokulski . Zepchnięto nas z gościńca , którym w kilka minut później przejechały wolnym kłusem dwa szwadrony huzarów i cztery armaty z należącymi do nich jaszczykami . Idący ze mną w szeregu poczęli żegnać się : „ W imię Ojca i Syna … ” — Ten i ów popił z manierki . „ Nie trafi osioł … Mierzy w głowę … ” Rozejrzawszy się w sytuacji pan Ignacy przede wszystkim spostrzega , że do gmachu sądowego prowadzą dwie olbrzymie bramy i dwoje drzwi . Następnie widzi cztery różnej wielkości gromady starozakonnych z minami bardzo poważnymi . Pan Ignacy nie wie , dokąd iść ; idzie jednak do tych drzwi , przed którymi stoi najwięcej starozakonnych , domyślając się , że tam właśnie odbywa się licytacja . Ojciec mój był za młodu żołnierzem , a na starość woźnym w Komisji Spraw Wewnętrznych . Trzymał się prosto jak sztaba , miał nieduże faworyty i wąs do góry ; szyję okręcał czarną chustką i nosił srebrny kolczyk w uchu . — Bydlęta ! … tchórze ! … — krzyczał Wokulski prawie nieprzytomny . W tym czasie pan Szastalski przysłał jej bukiet fiołków , a panna Izabela nie bez wyrzutów spostrzegła , że Apollo zaczyna być podobnym do Szastalskiego i że Molinari szybko zaciera się w jej pamięci . — Z wdzięcznością przyjmuję obietnicę — odparł Wokulski . — Nie wpłynie to jednak na termin wyjazdu państwa do Paryża , ponieważ zależy on tylko od ich woli . Wokulski zarumienił się . Nigdy nie przychodziło mu do głowy , ażeby zmarli potrzebowali czegoś więcej nad grudę ziemi . „ Ach , wszystko jedno ! ” — mówi sobie i znowu pragnie , ażeby chmury rozdarły się choć na chwilę . Ale chmury zgęszczają się , a w jej sercu wzmaga się żal , wstyd i niepokój . Spojrzenie jej pada na stolik stojący tuż obok szezlonga i na książkę do nabożeństwa oprawną w kość słoniową . Panna Izabela bierze do rąk książkę i powoli , kartka za kartką , wyszukuje w niej modlitwy : Acte de resignation , a znalazłszy , zaczyna czytać : — I wystoję się z godzinę w dusznej sali ! — odmrukuje jegomość . Gra artystów z początku nie obchodziła go , oglądał się więc po sali i przede wszystkim spostrzegł Wokulskiego . Siedział on w czwartym rzędzie i wpatrywał się bynajmniej nie w Rossiego , ale w lożę , którą zajmowała panna Izabela z panem Tomaszem i hrabiną . Rzecki parę razy w życiu widział ludzi zamagnetyzowanych i zdawało mu się , że Wokulski ma taki wyraz fizjognomii , jak gdyby był zamagnetyzowany przez ową lożę . Siedział bez ruchu , jak człowiek śpiący , z szeroko otwartymi oczyma . W tej chwili koń jego wyrzucił głową i zarżał ; odpowiedziało mu w głębi lasu inne rżenie i tętent . Niebawem na końcu ścieżki pokazała się amazonka , w której Wokulski poznał panią Wąsowską . „ Oto dwie drogi : jedna wiedzie do nieobliczonych reform ludzkości , druga do podobania się , a nawet , przypuśćmy , do zdobycia kobiety . Co wybrać ? … — Owszem , nawet zależy mi , ażeby nie był tajemnicą . Naprzód jeszcze u prezesowej … Jakże ona się ma ? „ Co znaczy ta karta , papo ? … ” — zapytuje ojca . — Kochany … kochany jesteś … — mówił pan Tomasz , mocno ściskając go za rękę i z wdzięcznością spoglądając na niego zaczerwienionymi oczyma . — Nie przywykłem do podobnej troskliwości , ponieważ Belcia nie zna się na tych rzeczach . — Dla jednego niewart , dla drugiego wart ; ja zawsze robię tylko dobre interesa — odpowiada zamyślony Szlangbaum . — Hum ! … hum ! … — mruczy adwokat . — Chybabym zwariował — mruknął młody człowiek wzruszając ramionami . W parę minut wszedł Wokulski . Podczas gdy Starski przekomarzał się z wdową , a panna Felicja rumieniła się , Wokulski patrzył na narzeczoną . Spostrzegła to , odpowiedziała mu pogardliwym wejrzeniem i nagle z bezbrzeżnego smutku przeszła do dziecinnej wesołości . Sama podała rękę baronowi do nowego pocałunku , a nawet niechcący potrąciła go nóżką . Jej wielbiciel był tak wzruszony , że pobladł i posiniały mu usta . — Alboż ja chcę cię martwić , biedne dziecko ! I bez tego czekają cię ciosy , które ukoić może tylko głęboka wiara . Zapewne wiesz , że ojciec stracił wszystko , nawet resztę twego posagu ?