60 lines
119 KiB
Plaintext
60 lines
119 KiB
Plaintext
|
Tak więc na razie na rok bieżący kwestya ta została załatwioną jak najkorzystniej dla Towarzystwa — a Wydział ze swej strony przygotował wszystko, co było w jego mocy, by otwarcie schroniska natychmiast po jego ukończeniu mogło nastąpić. Ponieważ zaś w interesie p. przedsiębiorcy, a przyznać powinniśmy, — i na sercu mu leży, aby budowę jak najrychlej ukończyć, przeto mamy nadzieję, że otwarcie to rzeczywiście z początkiem sezonu b.r. nastąpi. Projektowana w roku zeszłym mała obora stanęła już obok starego schroniska. Miała ona na celu specyalnie zapobiedz brakowi mleka dla turystów, którzy tego artykułu w takich ilościach potrzebowali, że zapotrzebowaniu temu nie mógł dzierżawca zadość uczynić w drodze sprowadzania nabiału z Zakopanego. Miarą tego zapotrzebowania może być okoliczność, że nietylko ilość sprowadzonego z Zakopanego nabiału, ale także na miejscu oraz w pobliskich szałasach produkowanego, w niektórych dniach większego napływu turystów do schroniska zaledwie wystarczyła na zaspokojenie stawianych w tym kierunku żądań. Wspomnieć tutaj wypada także o przestawieniu lodowni z dawniejszego miejsca przy potoku Rybim na wyższe tuż obok schroniska. Zarządzenie takie okazało się koniecznem ze względu, że miejsce dawniejsze narażone było na zasypanie szturmem moreny, oraz ze względów praktycznych, gdyż przez to nastąpiło zbliżenie lodowni do nowego schroniska, jako konieczne dopełnienie gospodarskie. W tym miejscu specyalnie musimy podnieść ważną dla turystów okoliczność, że schronisko przy Morskiem Oku także przez zimę jest teraz stale otwarte i ogrzewane, a zarazem otwartą jest restauracya w schronisku, zaopatrzona zupełnie jak w lecie. Dostęp do schroniska nową drogą krajową umożliwiła staranność i zapobiegliwość naszego dzierżawcy p. Albina Bauera, który nie szczędząc trudów i kosztów, drogę od wodospadów do schroniska, z masy śniegów pługiem oczyszcza i utrzymuje w ten sposób zupełnie dobrą z Zakopanem komunikacyę.
|
|||
|
dów, rok, który przyniósłnam akt wspaniały, zapowiadający samodzielność Polski, lecz jednocześnie wprowadził odnowienie wewnętrznych niesnasek między rodzącemi się obficie partyami, a jutrzenka wschodzącej Ojczyzny spotkała się z piskiem i wyciem tych, któży nie rozumieją już, jak można żyć bez obroży... Ze szkoły rosyjskiej zostałam nam wszystkim w pamięci bajka Kryłowa o Łabędziu, szczupaku i raku: pierwszy ciągnie do zieleni, drugi do wody, a trzeci cofa się i ani rusz, nie mogą wozu z miejsca pociągnąć. I my nje jesteśmy w stanie go pociągnąć, bo niema ludzi, siły i charakteru, którzyby stanowili drogowskaz dla innych. To, co widzimy w kierunku politycznym, odbija się zupełnie wyraźnie w świecie ekonomicznym, wypisującym na swoim sztandzrze: Bezradność. Miniony rok jednak przyniósł konkretne wyniki w kierunku najważniejszym dla gospodarczej przyszłości Polski, mianowicie; rolniczym. Zorganizowano Bank ziemiański i Związek ziemiański. Centralne Towarzystwo Rolnicze ma ludzi, rozumiejących kierunek samoobrony ekonomicznej. Gorzej znacznie dzieje się w świecie finansowym, który, nie mając ludzi odpowiednich na swojem czele, zupełnie utracił drogowskaz. Wprawdzie skutki i warunki wojny, beczynność przemysłu, brak importu i eksportu dały z natury rzeczy winiki ujemne, ale pozostaje obrona w samopomocy, a tego zindywidualizowani kupcy, przemysłowcy i finansiści nie rozumieją. Koło przemysłowców, dość energicznie prowadzone, dużo robi, ale n[?]e umiało jeszcze stworzyć orkiestry zgranej i dążącej do jednej platformy współużyteczności. Kupcy, sami przez się, nic nie zrobili: Towarzystwo kupców polskich śpi snem naiwnodziecięcym, z otwartą buzią, do której może przypadkiem coś słodkiego wpadnie od mamusi lub ,,taty". Rzemieślnicy, pomimo postulatów zjazdu szewckiego w roku 1912 na nie się nie zdobyli, coby miało widomy czyn akcyi samopomocy. Wszystko koncentruje się na działaniu odezw i referatów, które są dla nich najwyższym... czynem. Teraz, z końcem roku, święcili stulecie zaśniedziałych form cechowych, opartych o średniowieczne zatęchłe i ograniczone ustawy. Przyszło do tego, że warszawskie wzjemne kredyty, a było ich 13-cie (fatalna cyfra), oprócz I-go i Handlowo-Przemysłowego, istnieją nie w czynie, lecz w bankructwie lub nadzorze sądowym, a czterdzieści kilka kas pożyczkowo-oszczędnościowych pochowało 12 milionów rubli swych drobnych wkładców do gardzieli do kredytu sp[?]żywczego, i stoi teraz bezradnie, nie znalazłszy opieki, ani oporu dla dalszego bytu. Rok miniony przyniósł w tym kierunku rozmaite projekty, sesye, związki, narady absolutnie bez żadnych wyników. Naturalny obrońca drobnego wzajemnego kredytu, Bank Towarzystw spółdzielczych, spoczął na laurach, nie będąc w stanie, nawet pomimo dobrej woli, pomódź swoim rodzicom — kooperatywom kredytowym. Jedna jednak z kas — kredytowa, pod energicznym i śmiałym kierunkiem mecenasa Leonarda Bobińskiego, przekształciła się na Bank kredytowy, który, cieszy się, pomimo stagnacyi, zaufaniem i ma już dosć duże wkłady. Oto więc drugi wynik roku 1916 — dwa banki: ziemiański i kredytowy, mogące urość na potężne instytucje, zarówno jak z małego wzjemnego kredytu powstały Bank dla handlu i przemysłu ze zdrowym portfelem weksli hypotecznie zabezpieczonych, z powiększonym znacznie i
|
|||
|
Nieorganizowanie się w swojej organizacji zawodowej, jest upadkiem całej narodowości. Na dowód tego ostatnie wybory do Izby Robotniczej. Z 224 000 członków załogi jest 3 proc. Polaków czyli 12 632 robotników polskich zatrudnionych w górnictwie, a pełnoletnich 64 proc., a czyli 8084 uprawnionych było do głosowania, a głosów oddano na listę nr. 3 4166, tak że udział Polaków przy wyborach do Izby Robotniczej wynosi tylko 51 proc. Pytamy ię więć, gdzie są ci nasi Polacy, którzy na zwenątrz udawają Polaka? Przecież wielkie organizacje nasze podawają o wiele większą liczbą członków. O ile się w podane liczby wpatrzymy, to należałoby przypuszczać, że pomimo nienależenia do organizacji zawodowej, powinna być narodowość tak zahartowana, że zamiast 4166 zdobytych głosów do Izby Robotniczej powinniśmy byli zdobyć conajmniej przy tak wielkim udziale 8000 głosów. W porównaniu do oku 1925 wszystkie inne organizacje mogą się oszczycić przyrostem głosów, jedynie nasza organizacja zamiast przyrostu straciłą 973 głosów. Jest to objaw bardzo smutny i niezbyt pocieszający i musi być (?o)aprawiony o ile nie chcemy zupełnie upaść. Nie mówimy więc, że chcąc być Polakiem wystarczy należeć do Związku Polaków lub koła śpiewu, czy to do sportowców, a może już tylko do Bractwa Różańcowego. Żaden z nas jako Polak i katolik nie będzie gardził ani jednem ani drugiem, czy to światowe czy sportowe czy religijne, lecz nie powinien zapominać, że organizacja zawodowa jest do życia doczesnego z konieczności potrzebna. W nadzieji, że wszyscy niezorganizowani Polacy, czy to już jednego lub drugiego zawodu, gdy do nich nasz agitator przybędzie, aby ich zapisać, mu tego nie odmówili. A gdy sprawę organizowania pojmiemy tem samem w dobrobycie się podniesimy. Jednością Silni!
|
|||
|
Pomimo, że syn nie wywdzięczył się matce za nabytą dlań takim kosztem koronę bo nie tylko nie dopuszczał jej do wpływów, lecz okazywał jej wstręt i wzgardę, jednakże ta straszliwie niepospolita kobieta, umiała utrzymać się na stanowisku; chociaż już jej nie słuchano, jednakże bano się jej do końca. Tyberyusz—tyran i okrutnik—musiał się jednak z nią liczyć; ona też tylko jedna pychą swoją powściągała pychę wszachwładnego zastępcy cezarowego, równie jak on despotycznego i srogiego Sejana. I widocznie nie wyczerpywały jej sił zdumiewających ani ciągłe napięcie energii, ani wzruszenia ciągłej niepewności, ani niepokoje sumienia, bo w dobrem zdrowiu przeżyła lat ośemdziesiąt sześć. Jak Liwia z niezwykłych występków pychy, tak Julia, córka Oktawiana Augusta, zasłynęła z niezwykle występnych obyczajów, które odznaczyły się nawet na tle powszechnego ówczesnego zepsucia. Niezmiernie powabna, miła i intelligentna, była pociechą ojca i ozdobą, jego tak świetnego pod względem umysłowym, dworu. Pomimo tego doprowadziła do takiego stopnia swoją nie tylko już rozwiązłość, ale lekkomyślną wzgardę wszelkich pozorów przyzwoitości, że na jej jawną rozpustę ojciec publicznie żalił się przed Senatem, poczem wydano wyrok, skazujący ją na wygnanie na pustą wysepkę u brzegów Italii, na którą wzbroniono wstępu wszelkiemu osobnikowi płci męzkiej, tak, iż nawet służba wygnanki z samych tylko niewolnic się składała. Widocznie, że pomimo doprowadzonej do ostatecznych granic demoralizacyi, pomimo chlubienia się swobodą obyczajową, żył jednak jeszcze jakby szczątkowy konwenans, któremu rzymskie panie pewne ustępstwa robić musiały, nie pozwalając sobie nawet przy zupełnej deprawacyi na zupełną jej jawność. Piękna Julia nie liczyła się z tem bynajmniej, bo doszło do tego, że opowiadano sobie w Rzymie, jako córka Cezara Augusta ostentacyjnie każe zawieszać na posągu Marsa co rano tyle kwiatowych wieńców, ilu wielbicieli przyjmowała u siebie kolejno poprzedniego wieczora.
|
|||
|
Są to organizacje reprezentujące różne grupy etniczne zamieszkujące Ugandę oraz – różne poglądy polityczne – od monarchistów pochodzących z dawnych tradycyjnych królestw Bogandy i Toro, których władcy zostali usunięci dopiero w latach sześćdziesiątych w ramach unifikacji państwa ugandyjskiego, zwolenników wzorowanego na systemie zachodnim burżuazyjnego systemu parlamentarnego, aż do zwiolennikówreform społecznych wzorowanych na Tanzanii. W końcu marca na konferencji w Moszl (na terenie Tanzanii) powołano 11-osobowy
|
|||
|
79 640 4[?] 107144 536 905 108000 250 95 515 57 109063 436 774 896 110535 694 111265 699 711 860 112033 265 327 469 891 113065 206 508 798 114276 852 115285 116291 399 404 39 71 820 117019 332 681 723 819 118137 468 528 638 746 882 119333 484 664 939 40 120643 713 938 42 121003 110 248 75 369 89 629 792 919 77 122067 304 6 19 92 462 99 123548 713 124460 543 607 820 996 125086 186 264 312 417 679 987 125071 72 178 123 54 472 668 773 869 89 127 226 763 128010 33 59 93 105 643 85 850 931 129093 151 365 423 76 91 506 32 69 73 131065 247 536 845 980 132200 324 415 689 801 16 28 47 953 333431 93 690 391 97 134079 479 587 648 942 77 135155 522 32 38 468 80 632 871 952 136036 377 444 63 638
|
|||
|
6. Ponieważ się przy głosowaniu większa ilość interesowanych przemysłowców za przymusowem przystąpieniem oświadczyła, zarządzam niniejszem podług 100 §§ i 100 b rzeszowej ordynacji procederowej, że na 1-go marca 1024 r. cech przymusowy dla rzemiosła krawców damskich obejmujący obwód sądu urzędowego Nysy zostanie urządzony za siedzibą w Nysie i pod nazwiskiem, cech przymusowy krawców damskich w Nysie".
|
|||
|
zadaniem, z tego punktu widzenia powinien pojmować swe obowiązki. Kierownik fabryki musi swój czas wykorzystwać dla ważniejszych zadań, aniżeli zajmować się drobnemi usterkami zachodzącemi we fabryce. On powinien się przekonać, czy przedsiębiorstwo zbudowane zostało na zdrowej podstawie, czy fundamenty tegoż są niewzruszone i czy zdołają wytrzymać ewentualne przesilenie gospodarcze lub czy też zezwalają na dalszą rozbudowę przedsiębiorstwa. Kierownik fabryki papieru powinien czuwać nad tem, ażeby zbyt gotowej produkcji obracał się równomiernie, tak, żeby zdolność wytwórczą przedsiębiorstwa można było w całej pełni wykorzystać. Nie wystarcza, jeżeli zdolność produkcyjna w korzystnym sezonie wykorzystaną bywa na 20 do 100 procent. Wystaranie się o zalecenia na dostawę papieru w martwym sezonie powinno być jednym z jego najważniejszych zadań. Kierownik fabryki papieru musi jeżeli to konieczne, starać się o nowy zbyt dla gotowej produkcji czy to przez gorliwszą akwizycję wśród klienteli, czy też przez zdobycie nowych obszarów dla zbytu lub udoskonalenia wyrobów dotychczasowych, albo też w ten sposób, że bada się potrzeby konsumentów papieru i wyrabia nowe rodzaje papieru. To jest jedno z najważniejszych zadań. Kierownik fabryki papieru powinien też czuwać nad tem, ażeby zdolność wytwórczą potęgować tak ilo-
|
|||
|
liczność, że mimo zupełnie legalnych możliwości rozbudowy swych sił morskich i mimo udogodnień wynikających z reżimu totalnego (wytwórnie i stocznie upaństwowione, opłaty dostawców krajowych kwitami lub bonami, 60-godzinny tydzień roboczy itp.) Rzesza nie zdołała w ciągu ostatnich 4 lat osiągnąć ograniczonych tym układem stanów. Kwestia parytetu z Anglią jest więc zwrotem retorycznym, pozbawionym podstaw realnych, i użytym dla wywarcia presji na ludzi ciemnych, nie mających pojęcia o sprawach morskich i o podstawach rozwoju flot. W najbardziej dla Niemiec sprzyjających warunkach, osiągnięcie parytetu morskiego z Wielką Brytanią jest sprawą co najmniej 20 lat (i to z punktu widzenia teoretycznego), a więc okresu zbyt odległego jak na dzisiejsze tempo wydarzeń historycznych. Wysiłek Niemiec w kierunku rozbudowy floty jest jednak niewątpliwie duży; w ciągu ostatnich kilku tygodni wodowano następujące okręty: 2 pancerniki po 35.000 ton z działami kalibru 381 mm "Bismark" i "Gross Admiral von Tirpitz", (w budowie jeszcze 1 ‒ 2 tego typu), krążownik 100.000 ton z działami 203 mm "Seydlitz", jeden z serii 5 jednostek tego typu. Według wiadomości ze źródeł włoskich, w okresie 1939-40 rozpoczęta będzie budowa dalszych 29 okrętów podwodnych po 500 - 750 ton, co doprowadzi stan w tej kategorii okrętów do liczby 100. Ważnym elementem morskim w kwietniu było rozpoczęcie podróży ćwiczebnej na Morze Śródziemne eskadry w składzie 2 krążowników typu Klon, 6 kontrtorpedowców po 1.650 ton, 15 okrętów podwodnych oraz szeregu jednostek pomocniczych. W czasie miesięcznej nieobecności zespół ten odwiedził szereg portów hiszpańskich, portugalskich oraz maro-
|
|||
|
konie nie stały spokojnie, rzucały się na wszystkie strony. 10. W skoku w wyż (bez mostka) I. nagrodę zdobył szereg. Pacholski, przeskoczywszy 1,43 m., II. chor. Biernaczyk 1,38 m., III. sierżant Woźniak 1,38 m. 11. Taniec gimnastyczny z muzyką pięknego dla oka układu, wykonany dobrze przez 25 ćwiczących, zdobył zasłużone gromkie oklaski. 12. Zbiorowe rzuty granatami komp. z pozycji stojącej, klęczącej i leżącej wykazywały dobry postęp kompanji w wyszkoleniu żołnierskiem. 13. Cwiczenia boksowe ‒ nie zaprowadzona dotąd u nas gałęź sportowa ‒ wykonało około 20 szermierzy. Najpierw okazano obrazowo podług taktu muzyki rozmaite pozycje, krycia, uderzenia, młyńce, złudne ruchy szermiercze. Następnie cztery pary stanęły do szermierki, każdy starał się swego przeciwnika pobić. Niejedno silne uderzenie udaremnione zostało dobrem odbiciem lub kryciem. Siłą tu nic się nie zrobi, zręczność i wprawa decyduje. (Skuteczny sposób obrony, temwięcej że policja przeważnie odmawia udzielenie pozwolenia na noszenie broni.) 14. W wyścigach z ciężkimi kulomiotami na 100 m. zwyciężyła 2 obsługa c.k.m. w 32 sek. i obsługa 1 w 32,5 sek., w tym czasie przebiegła cała obsługa z kulomiotami i przyrządami 100 m., zajęla pozycję, ładowała kulomiot i oddała pierwsze śtrzały. 15. Bieg humorystyczny na 400 m. przedstawiał się następująco: Przestrzeń dzieliło kilka stacyj. Na wystrzał wybiegło kilkanaście zawodników, na pierwszej stacji złożyli plecak, w następnej ładownice i pasek, potem mundur, dalej czapkę itd., zewłoczono się i kolejno zostawiono owijacze, trzewiki, skarpety, koszule, spodnie, tak iż pozostały tylko majtki (... tych już zawodnik nie potrzebował zewlec, ponieważ dobiegł mety.) Bieg ten wywołał humor i śmiech. Najwięcej sprawności w biegu i zewleczeniu się okazał szer. Kowalski, zdobywając I. nagrodę, II. zdobył str. szer. Wieryszka, III. szer. Jabłoński. 16. Piramidy zbiorowe były dobrze wykonane przez kiludziesiąt ćwiczących. Do zebranych w kompanje żołnierzy przemówił serdecznie p. ppułk Nowaczyński. Wyraził swe zadowolenie z sprawności, hartu ciała i ducha swoich żołnierzy, że mimo złej pogody okazali dobre wyniki i dowiedli publicznie pracę nad odrodzeniem fizycznem narodu. Gimnastyka, szermierka, sport winien rozwijać się w jak najszerszych kołach, nie tylko wojskowych ale i społeczeństwa, gdyż wyrabia zdrowie i siłę w narodzie; wtenczas będziemy pewniejsi wobec niebezpiecznych i groźnych sąsiadów ze wschodu a jeszcze więcej z za
|
|||
|
O Bronisławie Hubermannie pisze nasz korespondent wiedeński: Młody skrzypek polski dał jeden koncert w wielkiej sali Tow. muzycznego ze współudziałem orkiestry filharmoników. Wiedeń szaleje za Hubermannem, za tem dzieckie cudownem, które nigdy dzieckiem nie było. "Hubermann - Der war nie ein Wunderkind! Das ist ein unbegreifliches Phaenomen, der ist ein vollendeter Kȕnstler".... Temi słowy wyraził się o nim niedawno prof. Leschetizky. Dzieckiem zwać go dzisiaj nie można, liczy bowiem lat 16. Ubrany w krótkie spodenki i czarny smoking z białą kamizelką, wychodzi na estradę chłopak o twarzy pięknej, bladej, z oczami głęboko osadzonemi, o ciemnych długich włosach. Nie wygląda dobrze. W uderzających, tak, charakterystycznych rysach twarzy maluje się jakby melancholia, w postawie trochę pochylonej czuć znużenie. "Das unbegreifliche Phaenomen" rośnie i rozwija się szybko, a żar artystyczny go przepala. Bo Broniś Hubermann jest też kompozytorem, komponuje dużo i łatwo, ale na razie nie występuje za swoimi utworami. A jak gra ! Porywa sale, olśniewa całe muzykalne miasto, cisnące się zawsze na koncerty. Gdy gra solo, orkiestra filharmoników wpatruje się w tego chłpca z zachwytem i uwielbieniem; największe brawa sypią mu się też z samej estrady, gdzie zasiedli przed pulpitami ci starzy, najlepsi muzycy wiedeńscy. Blady chłopak kłania się, specjalny ukłon składa swojej orkiestrze, i szybko zbiega z podium. Ale brawom nie ma końca. Wraca, z wyrazem takiego znużenia na twarzy ! Ale ożywia się i rozjaśnia, skoro smyczek dotknie strun zaczarowanych.... I skrzypce znowu łkają w jego ręce falami rozwichrzonych tonów i śpiewają swoją słodką pieśń z taką siłą, z taką potężną, porywającą mocą, przenikają rdzeń nerwów, że publiczność - stłoczona w tej ogromnej sali - nie chce wyjść i zmusza artystę znowu, drugi i trzeci raz do powtarzania. Co za siła genialna tryska z tego bladego chłopca !
|
|||
|
Ewentl. dopłata do zakładów samorządowych winna znaleźć obszerne uzasadnianie. c) Należy wyciągnąć wszystkie konsekwencje z faktu, że podatek gruntowy został pomyślany jako jedyny podatek dla wsi, z wyjątkiem przypadków przewidzianych w art. 14 dekretu o podatkach komunalnych, skutkiem czego jest podatkiem przychodowym, łączącym w sobie elementy zarówno dawnego państwowego podatku gruntowego jak i podatku dochodowego. Zapreliminowanie dochodów z podatku gruntowego winno mieć realne oparcie o wyniki ściągniętego podatku gruntowego na rok 1946. Akcja wymiaru i ściągnięcia podatku gruntowego w obecnym roku wg nowych kryterii będzie ukończoną z końcem miesiąca listopada br. dlatego też niepowinny nasunąć się większe trudności przy zapreliminowaniu realnych kwot. Należy przyjąć, że przeciętny dochód w kwintalach z 1 ha roli ziemniaczano - żytniej i przeciętna cena jednago kwintala żyta w roku 1947, obliczona na podstawie wyników z roku 1946 będzie niewątpliwie nieco wyższą, aniżeli w obecnym roku, który jak wiadomo bierze za podstawę stosunki ekonomiczne z roku 1945.
|
|||
|
która zdołałąją tak udoskonalić i uzupełnić, że dziś możemy śmiało metodę jej stosować dla naszej dziatwy. Gimnastyka niewieścia została gruntownie zmieniona przez p. E. Bjorksten działającą w Finlandii. Jej metoda tworzy dziś całość naogół dobrą i sharmonizowaną. Z innych reformatorek wymienić trzeba p. Bertram, pracującą w Danji. Wprowadziła ona i szeroko zastosowała muzykę podczas gimnastyki, co okazuje się jednak w skutkach niezbyt fortunne, gdyż wartość samych ćwiczeń traci wskutek tego poważanie. Gimnastyka dla mężczyzn doczekała się również w ostatnich czasach poważnych zmian. W ojczyźnie systemu szwedzkiego nie zdobył się na nie początkowo nikt gdyż tradycja nakazywała zachowanie tych form, jakie ustalili obaj Lingowie. Zato w sąsiednim kraju Danji wprowadzono w szerokim zakresie gimnastykę szwedzką do szkół i towarzystw, poczem niezadługo też znaleźli się reformatorzy. Wśród nich wybił się dzięki umiejętnej reklamie Niels Buck, którego podręcznik przetłumaczony został równie żna język polski. Buck mając do dyspozycji przeważnie ludzi pochodzących ze wsi, a więc sztywnych i mało machliwych, zastosował dla nich dużo ćwiczeń gibkości i zwinności mających na celu wydłużenie przykróconych nadmiernie mięśni i zwiększyć ruchomość w poszczególnych stawach. Że osiągnął dość dobre wyniki ze swymi parobkami wiejskimi, to niekoniecznie świadczy o tem, by metoda jego miała być wszędzie skuteczną i pożyteczną Nauka dzisiejsza wypowiada się też o jego metodzie ze znacznym krytycyzmem. W Danji pracuje również znakomity uczony, którego badania wyświetliły niejedną zagadkę w wychowaniu fizycznem i dały podstawę naukową dzisiejszemu systemowi wychowania fizycznego. Uczonym tym to prof. Lindhardt, który mimo skromnych waurunków pracy położył ogromne zasługi na polu wychowania fizycznego. Dzięki fundacji Rockefelera otrzymuje obecnie prof. Lindhardt doskonałe laboratorium nowocześnie i bogato wyposażone. Z ludzi zajmujących się stroną praktyczną wychowania fizycznego wymienić trzeba przedewszystkiem Thullin'a, który napisał najlepszy i najobszerniejszy dotychczas podrecznik o wychowaniu fizycznem. Organizuje on również kursy dla cudzoziemców między innemi urządza w r. b. kurs z językiem wykładowym niemieckim.
|
|||
|
Zatarg sowiecko=fiński Przed krótkim czasem podaliśmy wiadomość o manewrach floty rosyjskiej nad granicą fińską, w czasie których zatonęła łódź podwodna rosyjska. Manewry te łączą się z zatargiem narodowościowym (mniejszości narodowe) w Rosji sowieckiej. Finlandia jest krajem najbardziej na północy Europy leżącym. Przed rokiem 1917 Finlandia należała do Rosji, miała jednak pewną samorządność; od r. 1917 stała się samodzielną republiką. Część ludności fińskiej pozostała jednak dalej pod panowaniem rosyjskiem. Właśnie na tem tle, bo na tle drobnych zresztą dążności odrębnościowych fińskiej ludności w prowincji rosyjskiej Ingermanlandji stosunki Finlandji z Rosją sowiecką doszły w ostatnim tygodniu do wielkiego naprężenia. Bezpośrednią przyczyną fińsko-sowieckiego zatargu jest niesłychany fakt zesłania 7.800 fińskich mieszkańców rosyjskiej prowincji Ingermanlandji do robót przymusowych na Murmanie i Syberji. Mieszkańcy tego kraju opierali się zacięcie przymusowemu wprowadzeniu komunistycznej wspólnoty gospodarczej. Moskwa więc zastosowała oburzający w swem okrucieństwie teror, przepełniając więzienia i wysyłając prawie 8.000 ludzi na pewne zatracenie w północnych tajgach i tundrach. Ludność Finlandji, a zwłaszcza mieszkańcy stolicy Helskinglorsu (Helsinki), zareagowali na to barbarzyństwo moskiewskie olbrzymią demonstracją przed siedzibą poselstwa sowieckiego i utworzeniem komitetu pomocy dla pokrzywdzonych mieszkańców nieszczęśliwej Ingermanlandji. Komitet ów rozesłał do wszystkich poselstw, uwierzytelnionych w stolicy Finlandji obszerny memoriał, portestujący przeciwko terorowi bolszewickiemu i wzywający to poselstwa, w imię kultury i etyki, do ujęcia się za ofiarami bolszewickiego teroru. Jednocześnie rząd finlandzki, pod naciskiem opinji publicznej, złożył formalny i energiczny proetst w Moskiwe.
|
|||
|
Kiedy Cezar dowiedział się, że już 1/3 z nich znajdują sie po prawej stronie Saony, postanowił zaatakować pozstałą po lewej jej stronie 1/4 część i przez pokonanie i zniszczenie tejże przestraszyć i przygnębić moralnie resztę Helwetów. Wyruszył więc po północy na czele legionów 7-go, 8-go i 9-go w sile 15.009 ludzi na północ, pozostawiwszy nowopobrane legiony 11-ty i 12-ty i stary 10-ty pod dowództwem Labiena w obozie. Pozostałą po lewej stronie Saony część Helwetów, stanowiło plemię Tigurinów, o sile zbrojnej, liczącej wedle Cezara 23.000 wojowników. Marsz przebyty z obozu w pobliże nieprzyjaciół, wynosił 2 mile geograficzne. Cezar zaskoczywszy Tigurinów niespodziewanem swem zjawieniem się, nie dał im czasu na ochłonięcie ze strachu i zanim zmieszani i oszołomieni ustawili się do boju, uderzył na nich i zniósł ich doszczetnie. Mała tylko część zdołała ujść i skryć się w sąsiednich lasach. Po tem zwycięstwie pozostawił Cezar część wojsk na polu bitwy, celem zamaskowania swego ruchu w kierunku południowym, z resztą zaś pociągnął nieco na południe, gdzie prawdopodobnie i Labienus z trzema legionami się zjawił. Tutaj zbudował most przez Saonę, przeprawił po nim całą swą armię i staną niespodzianie w pobliżu Helwetów. To błyskawiczne zwycięstwo Cezara, jakoteż szybkie zjawienie się jego po prawej stronie Saony - po spotrzebowaniu przez niego tylko jednego dnia na przeprawę przez rzekę całej armii, podczas gdy Helwetowie potrzebowali na to aż 20 dni - musiało na nich wywrzeć piorunujące wrażenie. To też próbują za pośrednictwem Divica układów, które jednak nie odnoszą żadnego skutku. Helwetowie odstępują obecnie od zamiaru maszerowania do ziemi Santonów w kierunku południowo-zachodnim i przez wyniosłości Charolais i zmierzają ku Loarze.
|
|||
|
Pod adresem władz wojewódzkich. Żyjemy w okresie bezrobocia, które zakrada się także w zawód szoferski w Województwie Śląskiem. Powodem tego bezrobocia w Woj. Śl. jest szkoła szoferska Śląskiego Klubu Automobilowego z której po krótko terminowych kursach wychodzą nowi kierownicy samochodów, którzy za małą zapłatą angażują się na szoferów, robiąc konkurencję starym fachowcom, którzy mają za sobą długoletnią praktykę. Nie dziwi na to wcale, że tak jest, ponieważ mamy przekonanie, że każde przedsiębiorstwo chce jak na większe zyski osiągnąć. Musimy jednakowoż stanowczo głos nasz podnieść i domagać się zamknięcia owych kurów. Uczyniliśmy to w liście z dnia 7. czerwca br. wysłanego do przewodniczącego Śląskiego Klubu Automobilowego Marszałka Pana Wolnego, na który do dziś dnia nie otrzymaliśmy dopowiedzi. Nietylko do Marszałka Pana Wolnego, nawet zwracaliśmy się do Wojewody Pana Bilskiego w obecności posła pana Adamka z prośbą o zamknięcie kursów wyszkolenia nowych kierowców samochodowych, lecz bezskutecznie, ponieważ ani jeden ani drugi nie uważał za potrzebne nasze postulaty zrealizować. To jest jedna strona medalu. Jak wygląda druga strona. Otóż jesteśmy świadkami, że codziennie zdarzają się nieszczęśliwe wypadki samochodowe. Przy bliższym zbadaniu okoliczności wypadków okazuje się, że szofer któremu zdarzył się wypadek nie posiadał odpowiedniej kwalifikacji, nie mając praktykę, tylko krótko terminowy kurs poza sobą, bo jak on ma posiadać odpowiednią kwalifikację, kiedu składa egzamin przed człowiekiem, który sam przy egzaminowaniu nowo wyszkolonych szoferów pokazuje jak się rozbija samochody. Jako dowód podajemy fakt: że dnia 4.8. br. o godz. 8-ej do południa przy egzaminie kondydatów na szoferów, inżynier pan Bukowski rozbił dorożkę Nr. 48 wynajętą specjalnie do egzaminu przez kandydata. Znajomość fachowa, uwypukliła się w rozbiciu zbiórnika benzynowego i nakrycia samochodowego. Jako drugi dowód przytaczamy, że egzaminy odbywają się w pobliżu szkoły Rittgera, na przestrzeniu niespełna 50 mtr., co ustawowo jest niedopuszczalne. Szczególną umiejętność fachową pokazał nam szoferom pan Bukowski przy ostatniem rajdzie samochodowym w Woj. Śl. Chcąc wszystkie nagrody zdobyć, niestety fachowe siły nie dopisały i w dodatku rozbił samochód marki "Steier" w wartości kilka tysięcy dolarów. Wobec takich zdolności fachowych jakie pan Bu
|
|||
|
Królestwo, ten ostani zkąt, jeszcze nie zupełnie zalany wpływem zgubnym wolności handlowej i przemysłowej. Nie trzeba nigdy zapominać o wyższości pracy przemysłowej i handlowej nad rolniczą i o różnicach charakteru narodów, a potrzebie ich życia. Dla Polski za free trade i libre echange niebyłem i nie będę, choć pragnę podniesienia i ożywienie handlu. Książkom angielskim, pruskim, a nawet francuskim także nie wierzę. Książki mówią, że handel jest to wymiana produktu za produkt, ale niestaty tak się nie zawsze dzieje, bo nie wszystkie kraje są do Anglii, Prus i Francyi podobne. Są kraje podobne do Rumunii, w których handel jest często wymianą pieniędzy za produkt, za towar i to o tem dobrze wiedzą bankierowie zachodni mający stosunki z Rumunią i Królestwem. Rumunia słynąca z żyzności roli, znosi jako tako to złe, ale inne kraje idą prostą drogą do bankructwa. Bilans handlowy nie jest urojeniem, lecz rzeczywistością, i biada kto go sobie nie układa. Już dawno napomykałem w moich listach, że bilans Królestwa jest opłakany. Czy to nieszczęście pochodzi z niskości protekcyji (w co nie wierzę), jak zdaje się twierdzić Gazeta, czy raczej ze złego wykonywania protekcyi przez celników, ze szwarcowania kapeluszy na Zachodzie, z wysokości podatków na niedorzeczne podróże za granicę, z umieszczania kapitałów na Zachodzie, z wysokości podatków, z nieprzerobienia u siebie płodów krajowych, przez coby płody potroiły swą wartość i utrzymały równowagę bilansu, to spodziewam się Gazeta Codzienna wyświeci i na liczbach wykaże." Gazeta Codzienna tak odpowiada owemu pierwszemu korespondentowi Czasu, o którego liście wol-
|
|||
|
wach przemówić do polskich parafjan, uważając jednak za stosowne "przeprosić" Niemców - katolików za tę niezwykłą śmierć. Niechęć niektórych księży - centrowców do polskich parafjan przejawia się przy każdej sposobności. Istnieje wielu takich księży, którzy nie władają dostatecznie językiem polskim, którzy nie zadając sobie najmniejszego trudu wygłaszają kazanie "polskie", rojące się od błędów gramatycznych. Nie ulega wąpliwości, że Niemcy - katolicy w Polsce wyprosiliby sobie bardzo energicznie takie traktowanie ze strony duchowieństwa, całkiem słusznie zresztą. "Tak wygląda - pisze korespondent "Katolika" "równouprawniwnie" mniejszości polskiej w dziedzinie kościelnej. Powoli, lecz systematycznie ruguje się polskie nabożeństwa. Nadużywając kazalnicy dla celów agitacyjnych, nawołują niektórzy księża wiernych, aby oddali głos jedynie na partyję centrową, tak jak gyby nasza partyja była katolicką, mimo że czołowymi kandydatami naszej partyji są księżą. Ci sami centrowcy, którzy utrzymują w rządzie pruskim serdeczna stosunki z socjalistami, śmią nam czynić zarzuty! Naszą partyję zwalcza się dlatego, że prócz zasad wiary św., broni także naturalnych praw upośledzonej mniejszości polskiej w Niemczech. My Polacy domagamy się, aby polskiej dziatwie szkolnej udzielano nauki religji w mowie ojczystej, związanej, jak wiadomo, jak najściślej z religją. "Ciągną pochody komunistyczne z rozwiniętymi sztandarami ulicami miast śląskich; a w pochodach tych kroczą tysiące ludzi, zbałamuconych przez demagogicznych podżegaczy i agitatorów. I wielu, bardzo wielu znajdziesz wsród nich takich, którzy zobojętnieli we wierze dlatego, że prawdy naszej Wiary Świętej nie zostały im wszczepione w tej mowie, w której wzrośli i w której odmawiali w najwcześniejszej młodości pacierze, t. j. w mowie ojczystej, polskiej. Zaciekłość antypolska cechuje także prasę niemiecką na Śląsku Opolskim. Świeżo pupil duchowieństwa centrowego "Oppelner Kurrier" zamieścił tendencyjne i ziejące nienawiścią do Polski relacje o prowokacjach Niemca Mosskopfa na Helu i o masakrze marynarzy polskich w Gdańsku.
|
|||
|
Dowody sympatii Być sympatycznym i miłym dla otoczenia - to wielka rzecz! Każdy człowiek powinien się o to starać. Wówczas stosunki między ludżmi stałyby się o wiele przyjamniejsze. Niestety nie wielu jest takich, którzy o to dbają i dlatego między nami tak jest, jak jest! Być sympatycznym i miłym! Znaczy to mieć sympatyczną i miłą twarz oraz powierzchowność; znaczy to posiadać umiejętność taktownego postępowania; znaczy to odznaczać się grzecznością, wyrozumiałością i uprzejmością i wreszcie znaczy to mieć kontrolę nad językiem oraz umieć wytworzyć harmonię między słowami a postępkami. Te wszystkie zalety gwarantują, że każdy człowiek, który je posiada, będzie sympatyczny i miły dla otoczenia, wśród którego żyje, działa i promieniuje. Można być również sympatycznym i miłym dla ogółu nawet wtedy, gdy się jest od niego o tysiące kilometrów... na przykład wtedy, gdy się jest artystą filmowym i występuje w rolach sympatycznych i miłych bohaterów. Ot, jak nie szukając długo, Robert Tylor, który obecnie wraz z Barbarą Stanwyck "kręci" nowy film w Wielkiej Brytanii... i w którym jest zakochana co najmniej połowa płci pięknej naszej wdzięcznej Planety. Ostatnio rozeszła się pogłoska, że sympatyczny i miły Robert Taylor przybył do pewnej mieściny w hrabstwie Sussex. Pogłoskę tę potwierdził notatką prasową pewnien dziennikarz. Podał nawet hotel, w którym zainstalował się sławny artysta. I oto w wymienionym hotelu zaczął brzmieć bez przerwy telefon, zaczęły się sypać prośby o autografy, telegramy, bukiety kwiatów i najróżnorodniejsze przesyłki, wśród których nie brakło koszyków z rybami, jajkami oraz pudeł z ciastkami i tortami, upieczonymi na poczekaniu przez liczne wielbicielki sympatycznego i miłego gwiazdora. Tymczaesm Robert Taylor nie uszczknął ani jednego kwiatka, nie skosztował ani jednej rybki czy świeżego jajka, a nawet nie spróbował żadnego z wyśmienitych tortów. A tylko dlatego, że w owej mieścinie hrabstwa Sussex w ogóle go nie było. Jego rolę pełnił z wielkim zadowoleniem, podobny zresztą doń jak kropla do kropli, portier hotelowy, który od kilku
|
|||
|
6,30 Pieśń "Kiedy ranne wstają zorze". 6,35 Gimnastyka. 6,50 Muzyka (płyty). 7,00 Dziennik poranny. 7,15 Muzyka (płyty). 7,45 Marsze w wykonaniu Orkiestry wojskowej pod dyr. Antoniego Chrapczyńskiego. 8,20 Pogadanka sportowa. 8,30‒11,57 Przerwa. 11,57 Sygnał czasu i hejnał z Krakowa. 12,03 Audycja południowa (z Katowic). 13,00‒14,45 Przerwa. (Patrz prog. lokalne) 14,45 "Zagadka geograficzna" ‒ audycja dla młodzieży w opracowaniu Sewerypa Przybylskiego (ze Lwowa). 15,05 Muzyka popularna w wykonaniu Orkiestry Rozgłośni Lwowskiej pod dyr. Tadeusza Seredyńskiego. 15,45 Wiadomości gospodarcze. 16,00 Dziennik popołudniowy. 16,10 O książce Wacława Jędrzejewicza pt. "P.O.W. i Batalion Warszawski" - mówić będzie Akademik Literatury Julisz KadenBandrowski. 16,20 "Z polskiej twórczości chóralnej" - audycja w wykonaniu Chóru mieszanego im. St. Wyspiańskiego z Szopieme pod dyr. Henryka Hornika (z Katowic). 16,45 "Fotografia amatorska" ‒ pogadanka, wygł. dr. Tadeusz Cyprian (z Poznania). 17,00 Muzyka do tańca (płyty). 18,00 Kwartety Beethovena. 18,25 Polska muzyka fortepianowa w wykonaniu Władysławy Markiewiczówny (z Katowic). 19,00 "Wielkie włóczęgi morskie" "Wyspa rozpaczy" ‒ fragment pism Daniela Defoe'go, ze wstępem Bolesława Micińskiego. 19,20 "Przy wieczerzy" (płyty). 20,15 Przerwa. 20,25 Audycja dla wsi: 1) Z dobrego ziarna wysoki poln"- pogadanka, wygł. dr Marceli Różański, 2) Informacje giełdowe. 20,40 Audycje informacyjne: Dziennik wieczorny. Wiadomości meteorologiczne. Wiadomości sportowe. Nasz program na jutro. 21,00 Recital skrzypcowy Stanisława Mikuszewskiego. Akompaniamuje Jerzy Gaczek (z Krakowa). 21,30 Oryginalny Teatr Wyobraźni "Niezwykły żywot redaktora O'Briena" premiera słuchowiska Kazimierza Płucińskiego (z Poznania). 22,05 Francuska muzyka nowoczesna (płyty). 23,00 Ostatnie wiadomości dziennika wieczornego. Komunikat meteorologiczny. 23,05 Wiadomości w języku niemieckim. 23,15 ‒23,55 Koncert polskiej muzyki popularnej w wyk. Zespołu Stefana Rachonia.
|
|||
|
W przeszło godzinnej mowie cyframi dowodził nasz poseł Trąpczyński, że etat kolejowy fałszywie ustawiono, aby nie wykazać zbyt wielkich dochodów, w rzeczywistości bowiem państwo pruskie rok rocznie na kolejach oszczędza około 300 milionów marek. Sam etat przyznaje, że dotąd z kapitału kolejowego zamotyzowano olbrzymią sumę czterech milionów marek, przyczem wszelkie naprawy i ulepszenia kolei pokrywane jedynie bywają z bieżących środków. Mimo to rząd domaga się stałej podwyżki podatków o 60 milionów marek rocznie. Gdyby osoba prywatna deklaracyę podatkową ustawiła tak, jak rząd etat, zostałaby ukaraną o defraudację podatkową. Wszelkie podwyższenie podatku zatem jako niepotrzebne odrzucić należy. Tylko w jednym razie możnaby się na podwyższenie zgodzić, t. j. gdyby rząd przyszedł z pomocą komunom i postarał się o wyrówanie niesłychanych różnic w podatakch komunalnych. Bo co na to powiedzieć, że n. p. w Wiesbadenie pobiera się tylko 65 proc. podatku komunalnego, podczas gdy w Poznaniu pobiera sie 200 proc., w mniejszych zaś miastach nawet 400 do 500 procent! W skutek tego każdy majętny człowiek przeprowadza się n. p. z Poznania do Wiesbadenu, bo na samym podatku zyskuje w ten sposób rocznie kilka tysięcy marek. A zkąd pochodzą te różnice? ‒ Nie ztąd, że jedno miasto chce więcej pieniędzy wydać niż drugie, tylko ztąd, że wydatki n. p. na szokły lub ubezpieczenie ubogich są na wschodzie większe niż na zachodzie; Wiesbaden n. p. wydaje na szkoły około 21 proc. podatku dochodowego, Poznań zaś około 100 procent, mniejsze miasta nawet 200 do 400 procent. Mówca proponuje zatem rządowi, aby każdy związek szkolny dostawał z kasy państwowej na każde dziecko, chodzące od 1 stycznia do szkoły, bezpłatnie pewną sumę, odpowiadającą minimum tego, co wedle statystyki dotychczas najuboższa gmina na każde dziecko spotrzebowała. Wynosiłoby to około 40 do 45 marek na dziecko, a razem na całe państwo pruskie około 250 milionów marek. Z tego jednak jest w etacie do dyspozycji 86 milionów marek, tak, że tylko resztę potrzebaby rozdzielić we formie podwyżki podatku dochodowego. W ten sposób możnaby ciężary szkolne w
|
|||
|
W obec dzisiejszych okoliczności, bardzo mnie zajęły jego opowiadania o Bośnii i tamtejszym klasztorze Trapistów. Nabrawszy przeświadczenia, że misya ojców w tych prowincyach nie jest bynajmniej głównie Rzymsko-katolickiego, a nawet nie wyłącznie ściśle religijnego charakteru, lecz że dąży raczej do ucywilizowania i w prowadzenia na drogę postępu kraju i jego mieszkańców, zachęciłem ojca Franciszka aby swoje i swych braci prace podał do powszechniejszej wiadomości. Jakkolwiek niezbędnemi są reformy w zawichrzonych dziś prowincyach, wiedzieć jednak należy, iż powolne podźwiganie mieszkańców z ich dzisiejszego poziomu, stopniowe uprzystępnianie kraju dla zachodnioeuropejskiej przedsiębiorczości i nauczenie posiadaczy gruntów spożytkowania ich bogactw, jest niemniej koniecznem i przedstawia jedyną drogę, zapewnić mogącą dobroczynne tych reform owoce. Wszystkiego tego dokazała już garstka Trapistów, w ciągu ostatnich lat sześciu, w północno-zachodnim zakątku Bośnii. Więcej nawet, przykładem bowiem własnym uczą oni Bośniaków, że ciężka praca i uległość, mogą się obejść bez takich podniecających środków jak strach lub bezpośrednia korzyść osobista. Ciż sami pokorni braciszkowie, pochodzący po większej części z klas rzemieśliniczych Austryi i południowych Niemiec, bez innej pomocy prócz uzbieranego grosza między biedakami w ich rodzinnych stronach, drogą wytrwałości, zaparcia się i poświęcenia, osiągnęli rezultaty prwdziwie zdumiewające w porównaniu do ich środków. Dzika względnie okolica pod miastem Banialuką zamienioną została w uprawne pola, pastwiska i winnice ; zbudowano klasztor dość przestronny dla pomieszczenia około stu braciszków ‒ nie zajmujących cel osobnych, ‒ jak najmniej rozległe zabudowania folwarcze. Rzekę Werbas zatamowano groblami i zbudowano dwa młyny, a ścieżki na wiele mil dookoła zamieniono na drogi odpowiadające nale życie potrzebom komunikacji. Dwa domy i ogród nabyto w Banialuce, gdzie została założoną szkoła
|
|||
|
Pobyt na Śląsku Cieszyńakim Bogumiła Hoffa ‒ malarza, krajoznawcy, a z zamiłowania etnografa, jego praca w Cieszynie w latach 1870‒1872, znajomość z pastorem Ottą i wydawcą Feitzingerem, a potem osiedlenie się w WIśle i prowadzone tam badania etnograficzne, opublikowane m.in. w dziale Początki Wisły i Wiślanie oraz w artykułach na łamach czasopism ludoznawczych ‒ zaowocowały również tekstem literackim. Imko zwany Wisełka. Powieść na tle podania ludowengo o pierwszych osadnikach u początku Wisły ukazała się w roku 1894 w wydawnictwie Edwarda Feitzingera w Cieszynie jako 63. tomik "Biblioteki Tanich Książek dla Ludu i Młodzieży", w typowym dla tej serii skromnym kształcie edytorskim, z ryciną tytułową i drugą - zamieszczoną wewnątrz tekstu, prawdopodobnie autorstwa pisarza, uznanego twórcy akwarel. W powieści z czasów Bolesława Krzywoustego o losach Imka, jego ojca i innych osadników pochodzących z zubożałego rycerstwa, znajdujących w leśnych ostępach u źródeł Wisły bezpieczne schronienie przed bezprawiem i obcością niemieckiego w swych obyczajach dworu, Hoff zamieścił także podania o Wiśle, będące zapewne rezultatem ludoznawczych wypraw. Ojczysta ziemia, ludowa kultura i solidarna sąsiedzka współnota były wskazanym przez autora źródłem niezależności i wolności, alternatywą także dla czasów współczesnych. Powieść Hoffa zapoczątkowała rodzimy nurt regionalny w piśmiennictwie dla młodzieży, nawiązujący do miejscowych motywów, podań, legend, wcześniej wymienione zbiory baśni śląskich bowiem korzystały w znacznym stopniu z wątków niemieckich. Nurt ten znalazł wyraz również w poezji Jana Kubisza, zwłaszcza teksty zamieszczone w zbiorze Niezapominajka (1882) a potem niektóre w tomie Z niwy śląskiej 60 były adresowane do młodych: Do śląskiej młodzi!, Do młodzieży śląskiej! - pisany na jubileusz Mickiewicza, Śląskiej dziatwie na Nowy Rok, Ojcowski dom, oraz utwory okolicznościowe na otwarcie Gimnazjum Polskiego w Cieszynie - Woda ze skały i Toast. Wiernie oddawały beskidzkie krajobrazy i nastroje; zarazem utrzymane w tonie patriotycznego apelu wzywały do obrony przed niemczyzną, do poznawania polskich pieśni i narodowych dziejów.
|
|||
|
Ofiary przesłane towarzystwu patryotycznemu w Wiedniu w ciągu wojny. Ferdynand Gutkowski, właścicel dóbr w Horysławicach 3 zł., Konstanty Huk, g. k. proboszcz w Hermanowicach 1 zł., Jankiel Amtmann z Wielunia 1 zł. 5 c., Szulim Rubenfeld z Wielunia 33 c., Daniel Szczupaczyński, pryw. urzędnik z Drozdowice 1 zł., Antoni Kaluzniacki, g. k. parafialny administrator w Drozdowcach 3 zł. 15 c . Berko Fiedler z Stroniowiec 35c., Alexander Bergmann z Stroniowiec 2 zł., pryw. urzędnik w Stroniowcach 2 zł., Michał Weiss, leśniczy w Bojatyczach 1 zł., Kazimierz Szczepański, leśniczy w Radochońcach 1 zł. 5c., Adam Węgliński, pryw. urzędnik w Chodnowicach 52 1/2 c., Ignacy Witoszyński, g. k. proboszcz w Ilusakowie 2 zł., Roman Witoszyński, uczeń 30 c., Zygmunt hr. Stadnicki, r. k. proboszcz w Ilusakowie 2 zł., Jędrzej Jaczyna, właścicel gruntowy w Horysławicach 18c., Onufry Kobajewicz, dziekan i g. k. proboszcz w Rejwicach 2 zł., J. Serwatowski, właścicel gruntowy w Rejtarowicach 3 zł. 15c., tegoż służba 54c., Hyacynt Obmiński, administrator dóbr księcia Lubomirskiego 1zł., T. Szczerbiński, parafialny administrator w Nieżyńcu 1zł., Szyja Kisselmann z Machlowic 2c., Pedko Pasławski z Machlowic 4c., Jurko Ozura z Machlowic 1zł., Cudik Knebel z Hermanowiec 6c., Aron Wahl 15c., Jankel Kelc z Nehrybki 6c., Jan Sabatowski, młynarz z Nehrybki 20c. Stefan Leszczyński, dzierżawca dóbr w Pikulicach 30c., Abraham Mehr z Pikulic 2c., Tomasz Smiszkiewicz, młynarz z Pikulic 10c., Uszer Taxer z Pikulic 4c., Hersz Naiss z Nehrybki 6c., Leib Jeppert z Nehrybki 8c., Aron Taxer z Nehrybki 4c., Izak Truk z Bakończyc 1zł., Jan Tuszkiewicz, nadzorca straży finansowej 15c., Dobra Fuss z Krownik 8c., Wolf Schusla z Krownik 4c., Mendel Fuss z Krownik 8c.,Abraham Liebschart z Kolasy 50c , Mojżesz Amtmann z Krownik 4c., N. N. z Krownik 41c , gmina Krowniki 24c., Eidel Eisner z Krownik 12c., Bazyl Hureczke, wójt z Siedlisk 10c., Haudeco Tymko, właściciel z Siedlisk 6c , Leib Eisner z Siedlisk 6c., Elias Lang z Siedlisk 6c., gmmina Siedliska 79c., Koropas Michał z Siedlisk 3c., Efroim Schuster z Jaksmanic 10c., Józef Tomaszewski, dzierżawca dóbr w Jaksmanicach 50c., Jan Trześniowski, nauczyciel szkoły parafialnej w Jaksmanicach 8c., gmina Jaksmanice 1zł., Ilko Szostapal z Jaksmanic 8c., Maciej Filz z Jaksmanic 3c., Paweł Babik z Jaksmanic 6 1/2c., Ilko Smolak z Jaksmaniac 10c , Olexa Litwin, wójt w Jaks-
|
|||
|
Wzdłuż nienaturalnych granic, utworzonych na podstawie traktatów pokojowych na Balkanie, mała wojna właściwie nigdy nie ustaje. Między Jugosławią i Bułgarią, między ostatnią a Grecją, między wszystkimi z Albanią toczą się ciągle walki, prowadzone przez bandy "komitadżich", stojących na żołdzie to tej, to tamtej strony. Co jednak spowodowało ostatnie zajście między Grecją a Bułgarią, które stały się tak groźne, że musiano w przeciągu 48 godzin zmobilizować Radę Ligi narodów? Zajścia te są niewąpliwie następstwem bankrutujących dyktatur w obu państwach, które dla utrzymania się przy władzy próbują zapomocą walki z "dziedzicznym wrogiem" rozpętać namietności nacjonalistyczne, aby odwrócić uwagę uciskanych mas od mizerii wewnętrznej. Faktem jest, że Bułgaria po przegranej w r. 1918 wojnie otrzymała najgorszy traktat pokojowy ze wszystkich zwyciężonych. Faktem dalej jest, że zwycięzcy sąsiedzi: Jugosławia i Grecja wyzyskują ten traktat dla dawania Bułgarii do odczuwania swej przewagi. Faktem też jest, że usunięta wskutek panującego teroru ‒ w Grecji i w Bułgarii ‒ kontrola demokratyczna daje sferom panującym możność podtrzymania "ducha wojennego" na podstawie prawdziwych i zmyślonych zajść granicznych. Pozatem wszystkiem jest obecny zatarg logicznym następstwem polityki greckiej, która nie dopuszcza do uspokojenia na Bałkanach. Grecja w przypadłej jej części Macedonji uprawia politykę wynaradawiającą w takich rozmiarach, że Bułgarzy tamtejsi są doprowadzeni do rozpaczy. "Wymiana ludności" tj. wydalania na podstawie prawnej dziesiątek tysięcy tam od wieków osiadłej ludności, prześladowania szkolne i religijne pozostałych, ciagłe napady o coprawda wzajemna ‒ wytworzyały tam atmosferę, w której jedna iskra wystarcza do wzniecenia pożaru. Jedną z głównych przyczyn zajść jest też polityka wewnętrzna Grecji. Generał Paugalos w ciągu ostatnich trzech miesięcy wykonał dwa zamachy stanu: w lipcu przy pomocy ligi oficerskiej obalił rząd Michalopulosa, a z początkiem bm. rozpędził Zgromadzenie narodowe, narzucił nową "konstytucję", aresztował przywódców partji republikańskiej i zmusił pułkownika Plastirasa, sprawcę wypędzenia dynastii do puszczenia kraju. Jednakowoż podstawa władzy Pangalosa: wojsko już się chwieje tak, że musi on robić ustęstwa duchowi republikańskiemu, głównie przez rozpisanie wyborów do Zgromadzenia narodowego. Zdaje się, że zajścia na granicy bułgarskiej dały Pangalasowi pożądaną sposobność do odegrania roli "bohatera narodowego".
|
|||
|
Tą rolą ziemską wygrywamy sobie nasze właściwe stanowiska w wieczności. Od nas jedynie zależy, jak dla nas wypadnie ta wieczność. Każdy musi troszczyć się o to, żeby należycie i jak najlepiej odegrać swoją rolę na miejscu, na którym go Bóg postawił. W tej grze nie wolno tracić na chwilę przytomności umysłu, trzeba wciąż słuchać i patrzeć naokoło siebie, żeby orientować się, co w danej chwili czynić i mówić w tym wielkim teatrze świata. I przy tym jeszcze z pełną ufnością zdać się na kierownictwo Boże. Niech On prowadzi i kieruje, nie psujmy Mu szyków. Stosujmy się do wskazówek Wielkiego Reżysera. Inaczej nie możemy stać się stuprocentowymi aktorami w wielkim teatrze świata. A musimy być stuprocentowymi, bo w przeciwnym razie nie bylibyśmy niczym. Matematyka Boża inna nieraz jest od naszej. Tak na przykład bywa czasem u Boga, że dwie połowy wcale a wcale nie stanowią jeszcze całości. Przykład z wodą może nam to wytłumaczyć; jeżeli z dziesięciu, stu czy tysiąca naczyń zleje się wodę o temperaturze 95 stopni do jednego naczynia, wtedy cała masa wody wcale nie osiągnie stu stopni, raczej mniej jeszcze. Jeśli ‒ mówiąc obrazowo ‒ tysiąc ludzi o temperaturze 95 stopni będzie pracowało w Królestwie Chrystusowym, wówczas wszyscy razem nie dokonają tego, czego dokona jeden stustopniowy. Ci stustopniowi, to dopiero są prawdziwi aktorzy w Bożym dramacie świata, to dopiero są prawdziwie wielcy ludzie, ci są doskonali i święci. Jeden taki w królestwie Bożym więcej znaczy, aniżeli tysiąc połowicznych lub 75-procentowych. Jakiś opętany przez szatana mówił do św. Jana Vianney: "Gdyby na świecie było trzech takich jak ty, królestwo moje byłoby zniweczone. Wyrwałeś mi 80.000 dusz.
|
|||
|
Jak się dowiadujemy, p. Westenow nie zbywa na sprytnych pomysłach w dążeniu do powiększenia fortuny. Oto bowiem niezleżnie od podwyżki płac robotniczych, o czem obszernie donosiliśmy ‒ podwyższył on ceny wyrobów swych fabryk od 5‒15 groszy na kilogramie, zależnie od jakości. Te wyczyny pana Westenowe są tem charakterystyczniejsze, że eliminuje on całkowicie ze swojej "działalności obniżkowej" uposażenia swoich dyrektorów, których miesięczne pensje wynoszą 84 tys. złotych, podczas gry pensje wszystkich razem wziętych urzędników wynoszą zaledwie 72 tysięcy zł. Jeżeli się jednak zważy korzyści, jakie ci dyrektorzy przynoszą p. Westenowi ‒ to sprawa ich wygórowanych uposazeń jest całkiem jasna. Panowie ci bowiem są tak "gorliwi", jeśli chodzi o pomoc w wyszukiwaniu nowych pomysłów "oszczędnościowych" kosztem robotników, że załoga jego zakładów przemysłowych niejednokrotnie już zwoływała wiece, na których robotnicy protestowali przeciwko skandalicznemu traktowaniu ich przez przełożonych. Jednym z bardzo "zasłużonych" był główny inzynier Glatt, oczywiście Niemiec, który na każdym kroku mltretował robotników-Polaków, doprowadzając ich do rozpaczy. Wreszcie jednak rząd polski nie zgodził się na przedłużenie mu prawa do pobytu na terenie Polski i p. Glatt wyjechał do "Vaterlandu" , z bólem w sercu żegnając się z p. Westenem i uwożąc z sobą 38 tys. zł. tytułem "odszkodowania", nie licząc oczywiście wszelkich innych honorarjów. Sam p. Westen także cieszy się wśród robotników "sympatią", czego dowodem jest fakt wywiezienia p. Westena przez robotników w taczkach, z wszelkimi przepisanemi ceremoniami, oraz śpiewami i okrzykami towarzyszącemi zwykle takim wypadkom. Echa takiej uroczystości odbiły się niedawno w Sądzie Okręg. w Sosnowcu... (b)
|
|||
|
Gadał chłop do obrazu Kolejny raz pytam Pana na ucho, Panie sąsiedzie. Jak Pan myśli, na czym Bytom może jeszcze zrobić interes? Na przemyśle? Niesmaczny żart! Na inwestycjach? Toż to pokwartalnym swedem cuchnie! Na kulturze i sztuce? Może. Chociaż, jak wysokich lotów musiałyby być miejscowe Muzy, aby tu mogły sprowadzić forsę i stac sie napędem lokalnej gospodarki? Na ochronie zdrowia i rekreacji? To już całkiem niegłupie! Może na sporcie? Od lat to powtarzam, lecz na razie bez efektu. Wystarczy jednak zobaczyć, jakie pokłady ukrytej energii grzemią w licznych naszych klubach i ich kibicach. Nie chodzi mi tutaj, oczywiście, o bandycką energię niszczenia niektórych nieokrzesanych młodzianków! Wbrew powszechnej i postępującej biedzie, wiele dyscyplin sportu rozwija sie u nas z zadziwiająca mocą. Ostatnio hokej i piłka nozna swymi sportowymi "wyskokami" przyprawiły o palpitację serca ratuszowych dysponentów gminnej kasy. Czy w tym mieście wreszcie ktoś zrozumie, że sukces sportowy, zwłaszcza w piłce nożnej, daje możliwość zarobienia wielu osobom, miastu całkiem niezłej kasy, a bardzo ważnym personom, dodatkowo zrobienia na tym interesu społecznego i politycznego. Ale najpierw trzeba zainwestować i wiedzieć, które z socjalistycznych instytucji najlepiej wydoić. Nie chełpić się, że wie się jak doić, lecz szybko przystąpić do tego i cyckać, ile wlezie! Chyba, że chodzi właśnie o działanie przez zaniechanie, żeby się nie wyrywać do przodu, siedzieć cicho, niech o Bytomiu nikt nie gada. Wszystko tak zamieszczać, aby nikt nie wiedział, o co tak naprawdę chodzi. Bo, jak mówią wędkarze: w mętnej wodzie najlepiej ryby biorą... Dlatego pozwoli Pan, drogi sąsiedzie, że znów krzyknę: Radni wszelkich opcji politycznych i kategorii! Zróbcie coś wreszcie do końca, bez marudzenia i przysłowiowego pieprzenia w bambus! Jeżeli remontujecie sale gimnastyczne, to wszystkie i bez fuszerki! Jeżeli robicie nowy basen, to wykończcie całość na błysk! Jeżeli ‒ lodowisko, to od dachu po lód! Jeżeli miejski stadion, to nie pytajcie, który nim powinien być: czy ten przy Modrzewskiego, czy na Rozbraku, Czarnych, w Miechowcicach, albo Startu! Przecież już jest ‒ przy ul. Olimpijskiej!!! Kto będzie jeździł na koniec Szombierek na pogórniczy, od początku dzielnicowy obiekt! Jak zorganizować ewakuację zwalczających się drugoligowych kibiców z położonego wewnątrz osiedla pięknego zespołu boisk Rozbraku? Ile tak naprawdę, trzeba zainwestować w stadion Czarnych: w murawę, widownię, budynek klubowy, wjazdy i wyjazdy, aby spełniał on obecne normy? Każdy punkt na stadionie Ruchu Radzionków znajduje się w zasięgu rzutu kamieniem z okolicznych krzaków i tylko dawnej naturze lokalnych kibiców nie zadzięcza obiekt złej sławy. Boisko Startu? Może tak, ale tam dopiero trzeba by było zaangażować totalną forsę, aby obecną dziurę w ziemi doprowadzić do ligowego stanu...
|
|||
|
"W swem dążeniu do Tryestu Niemcy nie podobają się słowianofilom rosyjskim, którzy ma rzą o dotarciu do Adryatyku i patrzą na Czarnogórę jako przyszły powiat państwa carów: instalując się wszakże na Wschodzie idąc do Bagdadu, wchodząc w drogę "azyatom", którzyby na zachodzie może zadowolnili się oparciem o Karpaty i wyzwoleniem "trzech milionów galickich russkich" z pod niegodziwego ucisku polskiego, ale za to chcą panować na morzu Żółtem i zatoce Perskiej, marząc o patronacie nad całą Azyą. Stąd dzisiejsza nienawiść całej niemal Rosyi do Niemców. Nienawiść ta rozhukałaby się swobodnie i w najbardziej politycznych strefach, gdyby jej nie paraliżowało istnienie kwestyi polskiej. Dlatego to nasi "politycy", którzy nic nie widzą prócz antagonizmu rosyjskoniemieckiego, chcieliby znieść kwestyę polską, zlać się bodaj Moskalami, by im powodu do porozumienia z Niemcami nie dawać". (R. Dmowski, "Prz. Wszechp." luty 1902). Dmowski wówczas wiedział bardzo dobrze, co o owych politykach myśleć należy i niebacznie wyjaśniał to swym czytelnikom. To też, gdy w parę lat później opuścił Lwów i wyznawane w nim zasady i hasła, przeniósłszy się do Królestwa Polskiego, po krótkim pobycie w Dumie doszedł do wniosku, że ta polityka będzie dla niego osobiście praktyczniejszą i obwieścił przystąpienie do neosłowiańskiej akcyi "bez zastrzeżeń", mu
|
|||
|
Zwyczaj ten polegał na tem, że trwożne dziewice, kryjące się przed okiem ciekawych, zazwyczaj corocznie w wigilię św. Jana, niewielkie ich grona, złożone z kółka zaufanych przyjaciółek, w towarzystwie swych matek wymykały się przed zachodem słońca w górę rzek, aby tam uchylić tajnej zasłony przyszłych lasów. Oglądając się dookoła, czy ich nieznajome oko nie śledzi, nadobne dzieweczki powierzały falom wody wianki z kwiatów wiosennych, ich rączkami uwite, strojne w stążki i różnokolorowe świeczki, śledząc z trwogą, czy ich biegu nie powstrzyma brzeg, albo zdradny nurt nie pochłonie. Niegdyś do tych tajemnych obrzędów nie przypuszczono nikogo z mężczyzn, ani ojca ani nawet narzeczonego, lecz zdarzało się często, iż młodzian podkradał się skrycie w te miejsca, a gdy ujrzał na wodzie wianek dziewicy wielbionej, rzucał się w nurt rzeki, aby uchwycić wieniec i złożyć go u stóp swojej kochanki. Gdy podstępny wybiegł ze swej kryjówki, wesoły popłoch ogrania dziewczęta a gdy się rzucał do wody, krzyk jeden przerzynał powietrze, i zdradzał czyj wianek jest celem tego popisu, a kiedy wieniec spoczął u stóp ulubionej, płonęły szkarłatem lica dzieweczki i ciche podziękowanie wybiegało z drżących ustek. Wielbiąc starożytne zwyczaje, postanowiono obchodzić ten piękny zabytek przeszłości i w naszem mieście w wigilię św. Jana na stawie p. Rembiasza. - Zabawa milusińskich ze szkółki św. Kazimierza, która odbyła się w ogrodzie p. Jankowskiego 21 czerwca, należy do bardzo udanych. Zarząd szkółki doskonale obmyślił szczegóły, a licznie przybyła publiczność czuła się zupełnie zadowoloną wśród swego milutkiego i małego ludku, który wesoło przemaszerował do ogrodu z ul. Sienkiewicza, jako miejsca zbiórki. W czasie zabawy przygrywała orkiestra wojskowa 70 p.p. a na szczególne podkreślenie zasługują tańce i pląsy wykonane przez szkołę gospodarczą w części popisowej. Wielką rozrywką, wśród wielu innych, był kosz szczęścia, który cieszył się ogromnem powodzeniem. Zabawiano się również sztrzelaniem do tarczy co świadczy, że sport ten zyskuje coraz więcej zwolenników i staje się niemal powszechnym, bez którego żadna zabawa pod gołem niebiem nie może się obejść. Przygotowany obfity, dobry i tani bufet zaspakajał należycie apetyty rozbawionej i licznie przybyłej ne te zabawę publiczności. - Z cyrku. Zjechał tu na kilkudniowe występy gościnne cyrk Kamińskiego, dając wieczorne przedstawienia. Wśród punktów programu zasługują na uwagę sztuczki żonglerskie, które wypadają doskonale, tresura psów pierwszorzędnie wyszkolonych, tańce i piruety tancerek, gimnastyka na trapezie, zato kuplety należały do bardzo niesmacznych i raziły często swą treścią i tonem. - Odra panuje. Zarnica inaczej zwana odrą panuje w naszem mieście. Stwierdzono bowiem dość liczne wypadki schorzenia. Jest to jedna z najczęstszych chorób dziecięcych z wyrzutem skórnym i przebiegiem gorączkowym, bradzo zakaźna i występująca najczęściej w wieku dziecięcym między r. 2 a 10. Przyczyną jest zwykle zakażenie. Roznosicielami zarodka zakaźnego są: wypluty śluz, wydychane powietrze, ślina, łzy i wysiewy skórne chorych na zarnicę. Także spanie pod grubemi pierzynami, przy zamkniętych oknach, brak pielęgnacyj skórnej, nadmierne używanie mięsa i t. d. mogą sprzyjać wybuchowi tej choroby. Higiena jest więc pierwszym warunkiem uniknięcia tej zakaźnej choroby. (Y)
|
|||
|
sięcy ton kierezyny, tzn. nafty o bardzo wysokim punkcie za palnym (77 "fleshpoint"). A przecież oprócz Francuza szło wtedy przed nami jeszcze 15 innych większych i mniejszych tankowców. - Szybkość rozwijającej się akcji zaczynała budzić w nas stopniowo niepokój - mówi Stanisław Freliga. Czy nie zostaniemy przypadkiem trafieni? - Nie odstępowałem radiostacji. Rozgłośnie rozpoczęły nadawanie dość jeszcze chaotycznych wiadomości o ropoczęciu działań wojennych, o agresji Izraela na wszystkich frontach jednocześnie, o bombardowaniu lotnisk i obiektów wojskowych. Radio Kair doniosło o bombardowaniu stolicy ZRA oraz walkach jakie rozgorzały w Jerozolimie i na froncie syryjskim. Nasz konwój parł naprzód. "Djakarta" przyspieszyła nawet szybkość o 4 węzły na godzinę. Tak minęliśmy Małe Jezioro Gorzkie i dotarli na skraj Wielkiego Gorzkiego Jeziora. Około południa rzuciliśmy kotwicę. Konwój został wstrzymany, gdyż od pólnocy, od strony Ismaili, nadchodził konwój z Morza Śródziemnego do Suezu. Szedł w nim m. in. polski statek "Marian Buczek" z ładunkiem do Suezu. Ten także utknął, gdyż podjął się wyładunku. Inne statki tego konwoju wyrwały się z matni. Od naszego konwoju trzy statki oderwały się i poszły sladem tamtych. Przedarły się przez Suez i opłynęły Afrykę dookoła. Zdążyły. Teraz w naszym konwoju zostało już tylko 14 statków ośmiu bander. Tankowce zabrano na pół noc. Nasz pilot, mjr Hamza, kazał nam oczekiwać do 4 rano na rozkaz odbijania. Czekaliśmy - kończy Roman Moller. - O 4 rano wszyscy byliśmy na posterunkach. Nie ruszyliśmy. Około godziny 14 na statek nasz wszedł inny pilot kanału, Polak kpt. Szaub, ale on także nic nie widział. Po
|
|||
|
Wymysły polakożerców. "Pos. Tageblatt" za "Berl. Neueste Nachrichten" powtarza taką bajkę: "W rozparcelowanej przez komisyę jeneralną wsi Dobieszewie w powiecie szubińskim zamieniono tamtejszą szkołę na parytetyczną. Osadnicy składają się z katolickich Polaków i ewangelickich Niemców. Aby ostatnim ułatwić zaspokojenie ich potrzeb religijnych - kościół ewanglelicki w Kcyni jest 12 kilometrów oddalony od Dobieszewa - postanowiono z przyzwoleniem dozoru szkolnego, żeby co 4 tygodnie tamtejszy ewangelicki nauczyciel odprawiał w szkole (!) nabożeństwo czytane. Nadto przybywa tam pastor ewangelicki dwa do trzech razy w roku i wygłasza kazanie także w tej szkole. "Przeciwko temu zwraca się wściekłość (Wuth) Polaków. W różnych petycyach do landrata i rejencyi bydgoskiej starali się o usunięcie tych nabożeństw. Pisali w nich, że rujnują się przez to zamki, drzwi, podłogi i ławki i - dosłownie - że "śmierdzący pot ewangelików zatruwa ich szkołę". Jeszcze jaskrawiej objawia się ich nietolerancja w najświeższym czasie. Na cmentarzu, wyraźnie hypotecznie zapisanym i przez władze uznanym jako protestancki, nie wahał się pewnien Polak odrzeć ze skóry swego padłego konia i go potem zakopać". Z Krakowa donoszą: Sprawa o Morskie Oko zaostrzyła się ponownie. W ubiegłym tygodniu ludzie ks. Hohenloho'ego rąbali las na terytorium spornem, a nieco dalej budują dom z wyciętego w ten sposób drzewa. Je t obawa uzasadniona, że dom ten przeniesiony będzie na grunt sporny. Cel zarówno tego gwałtu, jak i wszystkich poprzednich jest widoczny. Chodzi o zmianę stosunków posiadania, która, według wygodnej teoryi "o fakcie dokonanym" mogłaby decydować przy ostatecznym rozsztrzygnięciu sprawy. Spór ten hr. Zamoyskiego z ks. Hohenlohe'm wszczęty został w roku 1890-ym, a oddana w r. 1897 sądowi polubownemu sprawa ustalenia Granic między Galicyą a Węgrami wzdłuż Morskiego Oka dotychczas nie postąpiła ani jednego kroku naprzód. Nie wiadomo czyja w tem wina, lecz wiadomem natomia t jest, że grunt spornym jest miejscem ciągłych gwałtów ze strony węgierskiej, że władze węgierskie nie czynią nic, by je powstrzymać, a władze austryackie dają wszelkie pozory do sądzenia, iż stan ten bez protestu tolerują.
|
|||
|
Pan rejent, lubo żarliwy wyznawca wiary katolickiej, nie widział w tem nawet materyi do spowiedzi, bo nikt nie jest obowiązany życzyć bliźniemu lepiej niż sobie samemu. A że radził w dobrej wierze tym, co go prosili o radę, o tem wątpić się nie godzi, gdyż i sam sobie inaczej nie radził. Pomimimo znacznych wydatków, pieniądze tak rzęsisto na niego spadały, że z łatwością mógłby wyjść na pana. Ale on brałby za ubliżenie swojemu rozumowi, gdyby wszedł z kim w robotę zupełnie czystą. Wiele rachując na swoją głowę, lubił nabywać dobra zawikłane, zaprocesowane, żeby je potem oczyścić, a w rzeczy samej procesa, kóre wraz z niemi kupował, jeszcze więcej wikłał. Często powtarzał : - niech-no lat kilka pożyję, a po mojej śmierci ogromne miliony znajdą. - A tak pięknie swoje interesa prowadził, że po jego śmierci pokazało się, że miał tytuł dziedzictwa na wielu dobrach, że był aktorem wielu spraw, a długów tyle, że dworek w któtym mieszkał, kilka sprzętów i z dziesiątek kufrów napełnionych dokumatami, składały całkowite jego activum. Taką koleją poszedł i pan Nietyksza, niemniej skory od pana rejenta do facyend podobnego rodzaju. Bo jeżeli tuzinkowi praktykanci jurysteryi zwykle się w krótkim czasie wzbogacali, zawołani łebacy palestry rzadko kiedy jakiś spadek po sobie zostawiali. Byli oni podobni do teraźniejszych sławnych wieściarzy, którym nie tyle chodzi o wygranie robla, ile o to, żeby jakimś głęboko obmyślonym impasem pobudzić wykrzyki zadziwienia próżniaków grę otaczających ; wszystko to robiło się i robi nie dla siebie, ale dla galeryi. Lecz zostawmy na stronie przyszłość tych prawników, a zajmujmy się niemi o tyle tylko, o ile mieli styczność z tem co stanowi tło tej powieści.
|
|||
|
Droga wiodąca ztąd do Pesztu nie była już tak malowniczą, jak ta którąśmy poprzednio jechali. Minęliśmy bo już dawno Tatry; zniknęły piękne szczyty gór, zniknęły bystre potoki; obecnie przejeżdżaliśmy przez kraj zupełnie płaski, wysoko trwą porosły, po którym posiane są gdzieniegdzie wsie i zagrody. Siedzący obok nas w wagonie Węgier, bardzo rozmowny, rozpowiadał nam o bujności miejscowej paszy i rozwodził się obszernie tak nad uprawą gruntów, jak i nad hodowlą bydła, a mówiąc o doskonałości chowu inwentarza w Węgrzech, zaręczał iż trzoda chlewna, a w szczególności paśne wieprze, do takiej dochodza tuszy, że je muszą opasywać żelaznemi obręczami, by się nie rozpłynęły. Widząc uśmiech niedowierzania na naszych ustach na to olbrzymie kłamstwo, które nam przypominało powieści o księciu panie kochanku, towarzysz nasz oburzył się nie żartem i ręczył że za pierwszym zatrzymaniem się wagonu ujrzymy naocznie dowody przekonywające o prawdzie jego twierdzenia. Czekając tedy na zapowiedziane sprawdzenie tego dziwu, prowadziliśmy tymczasem dalszą rozmowę. Młody nasz Węgier, był to zaledwie 21 letni młodzieniec. Zwróciwszy się do innego przedmiotu, opowiadał znowu dziwy o swych osobistych przygodach; twierdził iż w czasie wojny roku 1848 wzięty był do niewoli i ośm lat przesiedział w fortecy. Jakkolwiek słuchałam z zajęciem wszystkiego co nam o tej ciekawej epoce rozpowiadał, nie mogłam jednak wierzyć by on osobiście był już czynnym uczestnikiem ruchu wojennego, rysy bowiem jego zdradzały niepodobieństwo tego współudziału. Jakoż po niejakim czasie, gdyśmy już zupełnie o czem Szasz, (tak się bowiem nazywał młody nasz towarzysz, a trzeba wiedzieć że Szasz po naszemu znaczy orzeł) ile ma lat, na co mi z całą naiwnością odpowiedział, iż zaczął rok 23. Wkrótce jednak postrzegł się widać, iż niepotrzebnie prawdę nam objawił, i jak wysiadł na pierwszej stacyi, tak nam się więcej nie pokzał, lubo tym samym pociągiem jechał aż do Pesztu, gdzieśmy nazajutrz przed południem szczęliwie stanęli i wysiedli do hotelu św. Stefana, tuż nad rzeką, wprost wspaniałego mostu na Dunaju.
|
|||
|
Paryż 26. 5. (AW.) Na zaproszenie Izby Handlowej francusko - polskiej oraz narodowego komitetu doradców handlu zagranicznego grono wybitnych przemysłowców i kupców odbyło w Paryżu naradę w celu ustalenia warunków, w jakich przemysł i handel francuski mógłby wziąć udział w Targach Wschodnich we Lwowie, które otwarte zostaną we wrześniu br. - P. Maurycy Vieniro, attache handlowy przy poselstwie francuskim w Warszawie zaznaczył, że na ostatnich Targach Wschodnich we Lwowie przemysł francuski był bardzo skromnie reprezentowany. Obecnie należy to bezwarunkowo naprawić, ponieważ w Polsce towary francuskie w szerszym zakresie, poza niektórymi towarami zabytkowymi, jak wina, perfumy, galanterja, są prawie nieznane. Ten stan rzeczy należy zmienić, tymbardziej, że ostatnie zarządzenia rządu polskiego w dziedzinie przewozu i sposób uskuteczniania wpłat usuwają dotychaczowe ograniczenia. Przemysł francuski może z powodzeniem współzawodniczyć na rynkach polskich z przemysłem niemieckim. P. Vicaira zwrócił uwagę na należytą organizację reklamy wyrobów francuskich, które powinny być wystawione w możliwie najkorzystniejszem i najbardziej zachęcającem do kupna świetle, aby przyciągnąć nabywców nietylko z Polski ale i z Rumunii, Ukrainy i innych krajów wschodnich, które wysyłają swoich przedstawicieli na Targi Wschodnie. P. Vicaire zakończył swoje przemówienie tem, że Polska przedstawia dla wywozu francuskiego duże pole zbytu, zwłaszcza po wejściu w życie niedawno zawartej konwencji handlowej polsko - francuskiej. W najbliższym czasie zostanie powołana komisja złożona z przedstawicieli Izby Handlowej francusko - polskiej, komitetu narododwego doradców handlu zagranicznego Francji oraz komisji wystawowej urzędu handlu zagranicznego; zadaniem te komisji będzie badanie spraw związanych z organizacją wystawy towarów francuskich na Targach Wschodnich Przedstawiciel poselstwa polskiego Łubieńsk
|
|||
|
Petersburg, 7. grudnia. (Zawieszenie wypłat banku cesarskiego.) Stosunki finansowe rosyjskie zwracają teraz na siebie w wysokim stopniu uwagę publiczną. Pragnąc podnieść kurs biletów bankowych rosyjskich, rząd w miesiącu maju 1862 roku polecił wymianę ich na imperyały. W tym celu zawarto w Anglii pożyczkę na 15 milioinów funtów szterlingów. Jakoż kurs biletów w istocie znacznie się podniósł. Popyt na złoto w obec wypadków w Polsce tak się jednak powiększył, iż bank cesarski w roku bieżącym zmuszony był do zaprzestania wymiany biletów na złoto i od dnia 6go sierpnia b. r. tylko srebrem je wypłacał. Lecz i to na nie się nie przydało, kurs biletów bankowych spadł wnet o 10 procent. Teraz rząd widział się spowodowany do zupełnego zaprzestania wymiany biletów bankowych na srebro lub złoto. Łatwo wystawić sobie można, ile krok podobny przestraszył giełdę i stan handlowy. Petersburg, 8. grudnia. (Pojmanie dwóch żandarmów polskich.) Kuryer wileński pisze, że z rozporządzenia władzy powiatu Łomżyńskiego gubernii Augustowskiej wysłany był na zwiady w okolice m. Sokoły praporszyk Ochondżanów z kilkoma kozakami. W karczmie wsi Bruszewa Ochodżanów przyaresztował dwóch żandarmów wieszających : Jana Konopkę za wsi Osy-Gasnuk i Jana Kuleszę ze wsi Bruszewa. Przyaresztowanie to dokonanem zostało pomimo małej liczby kozaków i obecności w karczmie mieszkańców miejscowych, sprzyjających powstaniu. Nazajutrz mieszkańcy m. Sokoły przyszli do tamecznego naczelnika wojennego porucznika Szupty z podziękowaniem za przyaresztowanie dwóch zbrodniarzy, z których Konopka znany był jako człowiek, który powiesił dzisięć niewinnych ofiar. Oba przestępcy znajdują się teraz pod strażą w m. Białystoku i oddani są pod sąd wojenny. Jenerał Murawiew za tę skuteczną czynność p. Ochodżanowa przeznaczył mu gratyfikacyą w kwocie rs. 150 jednorazowie, a podoficerowi kozackiemu i dwóm żydom, którzy znajdowali się przy pomienionym oficerze, po rubli 50 każdemu. (Zniesienie kościoła rzymsko - katolickiego.) W Kijowskiej Gazecie uniwersyteckiej ogłoszony został protokół rady uniwersytetu, którym zdecydowano prosić o wstawienie się kuratora okręgu naukowego, względem zniesienia uniwersyteckiego kościoła rzymskokatolickiego, tak dla tego że po zwinięciu etatu profesora teologii wyznania rzymsko - katolickiego, kościół ten pozostaje bez proboszcza, jako też i dla tego, że istnienie jego nie jest już koniecznem w obecnym czasie. Liczba studentów tego wyznania stale się zmniej-
|
|||
|
Nic nie wywołuje u kibiców piłkarskich w Hiszpanii tak wielkich emocji, jak ligowe potyczki Barcelony z Realem Madryt. Do tego klasyku hiszpańskiej ekstraklasy dojdzie w sobotę w Barcelonie. Mecz na Camp Nou odbędzie się w ramach 30. kolejki rozgrywek o mistrzostwo kraju. Po 29. seriach spotkań w tabeli prowadzi Valencia, która zgromadziła dotychczas 53 punkty. O punkt mniej ma w dorobku broniący mistrzowskiego trofeum Real Madryt. Barcelona z 46 punktami plasuje się na piątej pozycji. Spotkanie z Barceloną ma dla "Królewskich" prestiżowy charakter. Przygotowaniom do tego meczu poświęcili oni cały tydzień. W meczu Ligi Mistrzów trener Vicente del Bosque dał odpocząć ośmiu piłkarzom z podstawowego składu. Gracze ze stolicy wszystkie siły szykują na mecz z Katalończykami. Barcelona i jej trener Carlos Rexach są ostatnio głośno krytykowani za wyniki znacznie poniżej możliwości i ambicji klubu. Do lidera Primera Division "Barca" traci już siedem punktów. W Champions League nie udało się jej pokonać Liverpoolu i sprawa awansu do ćwierćfinału ciągle jest otwarta. Mecz będzie okazją do rywalizacji dwóch najlepszych snajperów ekstraklasy. Fernando Morientes z Realu ma w dorobku 16 goli, a Holender Patrick Kluivert z Barcelony zdobył jedną bramkę mniej. W rundzie jesiennej Real na własnym stadionie, po bramkach Morientesa i Luisa Figo, wygrał 2:0. Real w walce o tytuł mistorzwski liczy na pomoc lokalnego rywala - Rayo Vallecano, które w najbliższej kolejce podejmować będzie lidera z Walencji. Gospodarze zajmują ostatnie miejsce w tabeli i dla nich każdy punkt ma ogromne znacznie.
|
|||
|
Od lektury wieści z dalekiego świata w krakowskim dzienniku "Czas" odrywa się podróżny w dworcowej poczekalni. Ziemie polskie. Kąt Trzech Cesarzy, granica trzech zaborów i miejscowość Granica (obecnie, od 1925 r., stacja Maczki, obszerny, reprezentacyjny budynek, lecz nie tylko tu odbywają się kontrole i rewizje. W pobliskiej Szczakowej pasażerowie mieli przesiadki i w czasie oczekiwania na właściwy posiąg byli pilnie, choć dyskretnie, obserwowani, nawet ci spośród nich, którzy przeszli przez sito kontroli w Granicy i teraz, odetchnąwszy, już na terenie Galicji, mogli popełnić nieostrożność. Od Szczakowej więc 9 października 1012 była śledzona dwudziestodwuletnia, przyzwoicie ubrana kobieta w charakterystycznej rotundzie koloru bordo. W pociągu do Krakowa miała zachowywać się dziwnie. Burkliwa wobec zagadujących ją współpasażerów, zdradzała rozdrażnienie, zdaniem kolejowych szpicli, nieadekwatne do zalotów pociągowych flirciarzy. Czy to wystarczyło, żeby ją aresztować? Hm! Albo policyjni agenci, pracujący w strojach cywilnych, mieli nosa, albo dama już była wcześniej śłedzona i w tej sztafecie przekazywano sobie pałeczki. Coraz bardziej wzburzona składała sprzeczne zeznania podczas przesłuchań w dyrekcji policji. Tego samego więc dnia zarządzono rewizję. W bagażu śledzonej korespondencja z wyższym sztabowym oficerem w Warszawie. Prócz tego nieliczne adresy osób, których nazwiska nic nie mówią policji. Ale! Czujność i jeszcze raz czujność! Być może należą one do tych, których zamierzała wciągnąć do roboty szpiegowskiej, lub już ich wciągnęła...? Tak, ma dwdzieścia dwa lata, potwierdza, i nazywa się Florentyna Siemiątkowska. Pochodzi z Warszawy. Jeden ze śledczych, młody wysoki blondyn, obdywający praktykę w komisariacie kolejowym, zaznaczył, że nie należy dopuścić do lekceważenia tej kobiety, która - co podkreślił - bez wątpienia
|
|||
|
ły po pustej jego głowie, gdy ojciec nagle przerwał to milczenie, a wstrzymawszy łzy, uroczystym i czułym rzekł głosem: "Więc jedźcie kochane dzieci w Imię Boskie do stryja waszego." - Na te słowa Karol z bolesnym jękiem rzucił się na szyję ojca, powtarzając z płaczem: "Nie, nie o ojcze najkochańszy! Ach nie! ja się z tobą ojcze najdroższy rozłączyć nie mogę, póki nie będę miał pewności, że cię jeszcze szczęśliwym oglądać będę. Wszakże jeszcze masz czas do lepszego namysłu, ja w tym momencie nie jestem w stanie powiedzieć wszystkiego, co czuję.- Mógłżebym cię słabego opuścić? jestże co na świecie, coby mnie dziecko skłonić mogło do opuszczenia kochanego ojca ! jeszcze w tym wieku ! w takiej biedzie ! w takiej słabości ! wszakże nam teraz niczego nie brak. Bóg nam dotąd dopomagał, ach ! dopomoże i dalej;" - więcej mu łzy i jęk mówić nie dały. - Płakało i serce ojca, tem przywiązaniem i czułością dobrego dziecka zmiękczone, wstrzymywał się przecież jak mógł od płaczu, a zaspakajał chłopczyka; i gdy ten zwolna płakać poprzestał, zaczął mu ojciec w czuły a łagodny sposób wystawiać, iż odpychając od siebie takowe szczęście, wyrządzałoby się wielką niewdzięczność Panu Bogu, który przez ludzi, wzdudzając w ich sercu czułość, lituje się nad nami ; - w końcu dodał : "Jeżeli to jest wola Pana Boga, to się jeszcze szczęśliwie zobaczymy ; jeżeli zaś nie - to twoje pozostanie tu, kochany synu, może wprawdzie uprzyjemnić mi życie, ale przedłużyć nie może. Bo czyżby mnie ciągle twój i brata twojego los nie nabawiał kłopotu ? - Nie ! kochane dzie-
|
|||
|
202 akurat na trzy lata przed tą bitwą Maciejowicką; bo trzy jak powiadam to już moja liczba szczęśliwa lub fatalna ale zawsze feralna. Miałem ci jeszcze wtenczas obie ręce na swojem miejscu bo dzisiaj, mocium panie, jużbym się tak nie spisał. Książe Józef, świeć panie nad jego duszą, właśnie zjechał do puszczy Białowieskiej z licznym pocztem panów myśliwych a w której ja podonczas byłem jednym z stażników. Zjechał zaś był dla polowania na żubry które bić miano na królewskie podarki dla jakichś tam gabinetów naturalnych : szwedzkich, duńskich, saskich, bawarskich i już nie pomnę jakich. - "Mości strażny Hołoto, rzekł do mnie pan nadstrażny, trzymać będziesz pocztę przy Księciu jegomości ! Oczyż w koło i uszy do góry ! Waść rozumie co to ma znaczyć ! a owoż ledwo nas rozwiedziono po stanowiskach, i pryzgę swoją poczęły ; aż tu mocium panie w miejscu żubra sadzi niedźwiedzisko w prost na księcia Józefa a za nim tuż w te tropy niedźwiedzica i niedźwiedziątko. Książe Józef trzask w tę kupę z dwururki ale chybił. Mnie się lepiej z mojej pojedynki udało, bom strzał cały włoił jegomości po pod sama lewą łopatkę. Ryknęło niedźwiedzisko na całą puszczę, ale się powaliło na ziemię. - Widząc to niedźwiedzica obces, mocium panie na księcia i już na tylne łapy się zrywa. Nie było czasu do nabicia ni do namysłu, więc wprost na nią z kordelasem z za pasa i jak dżgnę moją jejmość w sam środek piersi aż z okropnym rykiem przewaliła się także. Zgłupiałe niedźwiedziątko przycupnęło na dwóch łapkach, jakby do pacierza za ojczulka i matulę; a więc czasu nie tracąc, łap panicza lewą ręką za gardło a zaś prawą kordelasem pod serce, aż się także z duchem swym rozstał. Sańćże podobało się Bogu, aby wszystko troje je tutaj pan widzisz, razem mi ku wygodzie i ozdobie na stare lata służyło. - Piękne były wszystkie trzy futra ale jużto niejpiększniejsza na ścianie któremu pewnie jeszcze dodawały okrasy w pięknym porządku porozwieszane na nim bronie i przybory wojenne i myśliwskie. I to także miłe sercu pamiątki, mówił znowu ciągnąc dalej swe opowiadania Hołota. Ta tu pojedynka i ten kordelas to te właśnie sprawce śmierci tych tu trójga rozciągniętych niebożąt, - a zaś ta na prawo dwururka to ta sama, z której książe Józef
|
|||
|
Piotr Węgrzyn z Haczowa 1,2 gęsi emdeńskich, Leander Sas Hoszowski z Psar 1,2 kur PlymouthRocks, Kółko rolnicze w Wojutyczach 1,2 indyków amer., Marya Zurowaska z Kurdwanówki 1,1 królików srebrzystych, Longin Kornaszewski, nauczyciel z Zielonej 1,1 królikow srebrzystych, Józef Werner, ogrodnik z Jasła 1,2 kur Minorek czarnych, Franciszek Nowakowaski z Rakszawy 1,1 królików wiedeńskich, Włodzisław Dyrcz, nauczyciel z Pcimia 1,1 królików srebrzystych, Wojciech Stanula, nauczyciel z Samocic 1,2 indyków amerykańskich, Juliusz Siekierski, kierownik szkoły w Łazanach 1,1 królików srebrzystych, Kółko rolnicze w Jasieniu, p. Brzesko, 2 gęsi emdeńskie i 1 samicę królika srebrzy stego, Artur Kornaszewski w Rożnowie 1,2 indyków amerykańskich, Marya Schwarcowa z Suchodołu k. Krechowic 1,2 indyk. ameryk., Herman Mikołaj z Skałatu 1,2 kur Langshan czarnych, Maciej Malacina z Poronina 1,2 kur włoskich kuropatwianych, Jan Wójcik z Haczowa 1,2 kur zielononóżek, ks. Władysław Bozyński z Drarchowa 1,2 kur włoskich białych, Marya Wolska z Dołegi 1,2 gęsi pomorskich, Józef Stefański z Gromca 1,2 indyków amerykańskich, Kółko rolnicze w Turce k. Kołomui 1,2 kur Langshan czarnych, Leon Bernard w Poance Karol 1,1 królików belgijskich, Piotr Biało z Chmieowa 1,2 indyków amerykańskich, Filia podolska kraj. Tow. drobiu w Tarnopolu 1,2 kur Vyandottów złotych, Jan Reyman z Siedlisk koło Chorosnicy 1,2 kur włoskich białych, Kazimierz basta z Krasnego Lasocic 1 gęsi emedeńskich, Franciszek Piechnik z Krasnego lasocic 1 gęsiora emedeńskiego, Kółko rolnicze w Jazach 1,2 kur Langshan czarnych, Józef Stefański, kierownik szk. z Gromca 1,2 kur Langshan czarnych, Kółko rolnicze w Janowicach k. Zakliczyna 1,2 gąsi emedeńskich, 1,1 królików srebrzystych, jan Pieklus, rolnik z Pisar 1,2
|
|||
|
pokryć prędzej koszta i dla tego two year olds od początku sezonu są dopuszczone do biegania, jednak rezultaty, otrzymane przez wygórowane stosowanie tej zasady, nie są dość świetne, aby się nadawały do naśladowania. Nie mniej w pierwszym tygodniu sierpnia widzieliśmy próby więcej, niż osiemdziesięciu two years olds i sądząc z ogólnego rezultatu, nie zauważyliśmy nic wielce wybitnego, najwyżej trzy lub cztery źrebce wyróżniają się z pomiędzy tych, zaledwie podciągniętych debiutantów. Wyjątkowa susza tego lata nie dozwoliła im dać dużo roboty i należało postępować z tem większą ostrożnością, że prawie wszystkie te młode konie są późne, a ich rozwój był bardzo powolny. Przedewszystkiem dwóch synów Energy'ego "Commandeur" i "La Grange" zwraca na siebie uwagę. Pierwszy, który dzień po dniu odniósł elektryzujące zwycięztwa w Vincennes i Maisons Lafitte, jest bardzo ładnym i dobrze postawionym źrebczykiem, spłodzonym przedwcześnie przez "Princesse Catherine", jedną z najlepszych matek, jaką posiadamy we Francyi; nazwiska "Katarzyny", "Clovera" i "Clamarta", które ona dała są tego dowodem. Wskutek nieprawidłowości urodzenia "Commandeur" jest jeszcze małego wzrostu i delikatnego organizmu, ale jest w nim materyał na dobrego konia i jeżeli nie nadużyją go, może oddać usługi właścicielowi swemu, p. E. Blanc. "La Grange" jest więcej imponujący, a przedewszystkiem silniejszy, zdaje się, iż odziedziczył szybkość swego ojca i wytrwałość, którą matka jego "La Noue" przelewa na swe potomstwo. Sposób, w jaki wygrał nagrodę Du premier pas w Caen, wykazuje jego prawdziwą wartość, a jednak, aby był zupełnie sobą, musi jeszcze zyskać z dziesięć funtów. "Lagrange" wychował się w La Celle Saint Clou, gdzie podczas swojego krótkiego pobytu "Energy" złożył niezwykłe dowody żywotności i rzeczywistej dzielności. Żaden ogier nie dał tyle potomstwa, któreby galopowało w dwóch latach, a wiadomem jest, że pomimo swej nerwowości zachowują się jeszcze bardzo dobrze w trzecim sezonie treningowym. Pomiędzy młodemi końmi, które debiutowały obecnie, należy jeszcze postawić na pierwszym miejscu "Barbarę", śliczną źrebicę po "King Lud" i "Histeria", bardzo symetryczną, rosłą, o doskonałychk ończynach i zupełnie racing like. Źrebica ta jest zaledwie podciągnięta, ale, jeżeli będzie się rozwijać dodatnio, stanie się prawdopodobnie jedną z najlepszych klaczy w swojej generacyi, a przychówku tego, po jego pierwszych występach, osądzić jeszcze nie można i dopiero po ukończonym sezonie w Deauville będzie można wydać o nim są więcej wyczerpujący.
|
|||
|
Ponieważ p. Feldman mało miał sposobności do stykania się z naszą kolonją, uważamy to sobie za obowiązek zaznaczyć, że przeszło trzyletnia jego działalność w stolicy Niemiec była nader różnorodna i energiczna. Czy to jako redaktor wydawnictwa "Polnische Blatter" czy to jako autor tak wartościowego i źródłowego dzieła jak "Historia idei polskiej", czy to nakoniec jako niezwykle bystry i dobrze orjentujący działacz i pośrednik polityczny - wszędzie p. Feldman położył pod względem informowania co do nas opinji publicznej w Niemczech wielkie zasługi, które zostały też formalnie uznane przez Radę Regencyjną. Jak każdy wybitny człowiek u nas, tak i p. Feldman posiada niechętnych i przeciwników politycznych - ale nikt nie odmawia mu wielkiej ruchliwości i pracowitości, nikt zaś nie ma prawa kwestjonować jego wielkiej a bezinteresownej miłości do sprawy polskiej. - Przymusow[?] zatrudnian[?] inwalidów wojennych. Wśród szerega zrządzeń na korzyść inwalidów wojennych wyłoniła się jako niezwykle sporna kwestja ich przymusowego zatrudniania, jakiego domagają się pracownicy i inwalidzi sami, a które żywo zwalczają pracodawcy. Przymusowe zatrudnianie inwalidów wojennych polegać ma na tem, aby przedsiębiorcom nałożyć obowiązek zatrudniania w swych przedsiębiorstwach pewnego procentu inwalidów wojennych. Ze strony pracodawców nie brak coprawda zapewnień przychylności dla inwalidów, nie chcą atoli słuchać o jakimkolwiek przymusie, pragną oni i przyrzekają zatrudniać inwalidów wojennych jedynie dobrowolnie, z czego niewiele znowu obiecują sobie inwalidzi. Wydział parlamentarny dla spraw opieki nad inwalidami opowiedział się niedawno nikłą bardzo większością przeciw zaprowadzeniu przymusu, ze strony zaś wolnych związków zawodowych twierdzą, że taki wynik głosowania możliwy był tylko dla tego, iż znaczna część zastępców pracobiorców nie mogła uczestniczyć w obradach z powodu innych ważnych zajęć. Na zebraniu zarządów związków zawodowych uchwalono jednomyślnie domagać się koniecznie prawa, któreby zmuszało pracodawców do zatrudniania inwalidów.
|
|||
|
Niedziela w Ustce będzie przebiegała pod znakiem piłki nożnej. Najpierw o godz. 15 podopieczni trenera Tadeusza Spionka spotkają się z gdańską Lechią, a zaraz po nich dojdzie do pojedynku między miejscowym zespołem oldboyów MOSiR z holenderskimi rówieśnikami. Trzecioligowców czeka niezwykle ciężki mecz. Na początku rozgrywek, gdańszczanom specjalnie się nie wiodło, ale ostatnio zdają się być w dobrej formie. Dowodem ich dodobrej gry jest pogrom Kasztelana Papowo Biskupie 7:0. Co prawda Kasztelan gra słabiej niż w ubiegłym sezonie, jednak trudno na podstawie ich porażki przewidzieć czy Jantar jest w stanie zapobiec podobnej klęsce. Ostatni mecz z Goplanią sygnalizował, że ustczanie mogą sprawić niesopdziankę i być może sprawią już w niedzielę przed własną publicznością. Tak się składa, że do słabego Kasztelana wyjedzie Pogoń Lębork, współlider rozgrywek. Lęborczanie tylko gorszym stosunkiem bramek ustępują Kaszubi z Kościerzyny. Trener Waldemar Walkusz na pewno nie popuści lekką ręką okazji do zdobycia trzech punktów. Byłoby dobrze, gdyby zespół z Lęborka postrzelał sobie na papowską bramkę i zniwelował jednobramkową przewagę Kaszubi, która wyjedzie na trudne spotkanie do Malborka z tamtejszą Pomezanią. Przedstawiamy zestaw par siódmej kolejki: Jantar Ustka - Lechia Gdańsk (niedziela 15), Kasztelan Papowo Biskupie - Pogoń Lębork (sobota 16), Radło Kwidzyn - Goplania Inowrocław (s.16), Olimpia Grudziądz - Czarni Nakło n. Notecią (s.16), Arka Gdynia - Wierzyca Starogard Gdański (s. 17), Chemik Bydgoszcz - Bałtyk Gdynia (s.12), Zatoka Braniewo - Brda Bydgoszcz (s. 16), Pomezania Malbork - Kaszubia Kościerzyna (s. 16), Stolem Gniewino - Gryf Wejherowo (s. 16). (mar)
|
|||
|
zmieścić choćby pobieżny tylko opis udekorowania. To też wolę przesłać go dzisiaj. Zacznijmy od dworca kolei Karola Ludwika. Bogacz to prawdziwy towarzystwo tej kolei - nic też dziwnego, że dekoracya dworca i drogi od dworca przedstawia się prawdziwie wspaniale. Peron zamieniono w ogród, ustawiając pod ścianami całe lasy kwiatów i krzewów. Na filarach peronu powiewają wiązki chorągwi nad uwieńczonemi zielenią herbami państwa i domu panującego, inicyałami imion członków habsburskiej rodziny itp., ściany ozdobione festonami z zieleni, herbami wszystkich miast, przez które kolej przechodzi, i kolejowymi tarczami sygnałowemi. Ciężka aksamitna portyera wskazuje wejście do sali, przez którą cesarz wyjdzie z peronu. Sala ta i całe przejście urządzone z prawdziwym przepychem a bardzo gustownie. Ściany obwieszone ciemnopurpurowym aksamitem i obstawione dookoła kląbami kwiatów i krzewów, obłożonych świeżą darniną. Przy wejściu z dworca - z takiegoż samego aksamitu wspaniały baldachim, po którego obu stronach przygotowano małe trybuny dla dziatwy ze szkoły ludowej na dworcu, utrzymywanej kosztem towarzystwa kolejowego. Z pod baldachimu tego przedstawi się cesarzowu widok prawdziwe wspaniały. Po obu stronach alei, prowadzącej do miasta, szereg gęsto ustawionych masztów z długiemi flagami u szczytów, zdobnych wiązkami chorągwi nad herbem państwa w pośrodku a powiązanych niżej festonami z zieleni. Te tysiące z wiatrem igrających flag i chorągwi o najrozmaitszych barwach, harmonijnie jednak dobieranych - tworzy jakoby ruchome ściany po obu stronach drogi, zamkniętej nadzwyczaj gustownym łukiem tryumfalnym. Zakończony u góry trzema wieżyczkami - na podobiznę herbu miasta Lwowa - jest cały okryty zielenią, na którą w samą miarę rzucono barwy herbów państwa
|
|||
|
Wielkiego dzieła JPana Cuvier i Valenciemmes "Historyja naturalna ryb" wyszły dwa pierwsze poszyty. Dokładność w wykonaniu rycin, równie jak obszerna wiadomość okazana w tekście, mieszczą to dzieło w rzędzie najznakomitszych zjawisk, w wydziale historyi naturalnej. Całe składać się będzie z 15 do 20 tomów in 8vo. z potrzebnemi rycinami, i będzie zawierać opisy, niemniej jak 5000 rodzajów ryb. W dwóch pierwszych wydanych właśnie zeszytach, znajdujemy historyczny rys postępów Ichthyjologii, od jej zawiązania się aż do czasów naszych, i rysy ogólne przyrodzenia i organizacyi ryb. Ryciny wykonane są podług rysunków P. Laurillsrd. Cena każdego tomu z dwóch, wynosi 13 fr. 50 centymów ( 29 złp. gro. 8 ), z kolorowymi rycinami, 8vo, 23 fr. 50 cent. (30 zł. 24 gr.) Król francuski zapisał to wspaniałe dzieło dla swej biblijoteki, równie i Ministrowie spraw wewnętrznych i marynarki. - Na posiedzeniu, na którym P. Puissant został obrany Członkiem akademii, doniósł P. Cuvier o kilku nowo wyszłych dziełach, np. o rozprawie o wodach siarczanych P. Anglade, równie jak o wyjściu 14 tomu nowego Słownika hostoryi naturalnej. Podczas rozwijania kartek głosowania, czytał P. Nobili pismo o szczególnym swym wynalazku, nadawania żelazu i miedzi rozmaitych kolorów podczas lania, i pokazał kilka prób, w których stal w najpiękniejszych i najświetniejszych połyskiwała kolorach, jakie tylko znajdować się mogą na najbardziej upstrzonym obrazie. Kolory przenikają kruszec, i zdaje się, iż pochodzą z chemicznego działania. Na posiedzeniu tem mówiono także o nowym wynalazku sztucznych dyjamentów. Dziennik widowisk wychodzący w Paryżu, niedawno umieścił wiadomość stwierdzoną doświadczeniem, iż do śpiewu mają z natury zdatność mieszkańcy różnych krajów Europy w następującym porządku: Włosi, Rossyjanie a szczególniej Ukraińy, Niemcy południowi, Polacy, Szwajcarowie, Francuzi, Hiszpanie, Portugalczycy, Węgrzy, Niemcy północni, Holendrzy, Duńczycy, Szwedzi, a na koniec Anglicy.
|
|||
|
działkowym przy ul. Łuczniczej w Prudniku ktoś w okresie od 1 lipca do 2 sierpnia ukradł po włamaniu do altanki wózek za 85 zł. ● Z OTWARTEGO SAMOCHODU. Nocą z 24 na 25 sierpnia ktoś ukradł głośnik i wzmacniacz. Samochód stał w stodole w Szymbowicach i był otwarty. ● W LUBRZY PRZYCZEPA. Zginęła w pkresie 23 - 24 sierpnia, przyczepka samochodowa o wartości 50 zł. ● GINĄ ROWERY. Plaga kradzieży rowerów trwa. 25 sierpnia o 13-tej ktoś "zwinął" rower zaparkowany w pobliżu Cedehu przy ul. Sikorskiego w Głuchołazach. Wartość straty - 1.500 zł. ● WŁAMANIE DO RESTAURACJI. Nocą z 25 na 26 sierpnia ktoś włamał się do restauracji w Trzebinie, kradnąc alkohol, papierosy, pieniądze. Łącznie straty 0 2.350 zł. ● JAK ROWER Z MOTOCYKLEM. 26 sierpnia o 14.45 w Nowym Świętowie kierujący rowerem w stanie nietrzeźwym mieszkaniec Głuchołaz był ciągnięty motocyklem MZ, po czym motocyklista oddalił się, zabierając ze sobą rower. Na miejscu został rowerzysta z obrażeniami ciała. ● ROZBIŁ SZYBĘ. To specjalnośc Głuchołaz, co jakiś czas ktos rozbija tu szyby. 27 sierpnia o 22.35 przy ul. kościuszki nieletni (o tej porze poza domem!) rozbił szybę wystawowa w sklepie. Straty wyniosły 350 zł. ● WYKORZYSTAŁ POWÓDŹ. Nocą z 27 na 28 sierpnia w Moszczance sprawca kradzieży wykorzystał osunięcie się ziemi na skutek powodzi i ukradł 15 metrów kabla komunikacyjnego, należącego do "Telekomunikacji Polskiej" za ponad 300 zł. ● DOZÓR. 28 sierpnia prokurator rejonowy w Prudniku zastosował dozór policyjny w stosunku do mieszkańca Prudnika, który znęcał się nad rodzicami. ● WŁAMANIE W CHARBIELNIE. Nocą z 27 na 28 sierpnia ktoś włamał się do sklepu spożywczo-przemysłowego i ukradł kawę, papierosy, bilon - razem 372 zł. ● Z RUDZICZKI W ŚWIAT. Odjechał ktoś nieznany rowerem górskim za 500 zł 29 sierpnia. Drugi rower górski następnego dnia zginął w Laskowicach wieczorem, po 20.30. Strata wyniosła 545 zł. ● WŁAMANIE NA PARKINGU. Leśnym pod Smolarnią. 31 sierpnia do vw busa ktoś się włamał i ukradł miernik ochrony przeciwpożarowej, butle turystyczną, dokumenty. Straty - 3.110 zł. ● NOCNY RABUŚ. Z 30 na 31 sierpnia złodziej włamał się w Prudniku do sklepu przy ul. Gliwickiej. Jego łupem padły 3 radiootwarzacza za 1.550 zł.
|
|||
|
protestu (?) zmuszony był - jak pisze "Dzien. Pozn." - do darcia pierza i przebierania gruchu. Zarobione tym sposobem 1 markę 60 fen. przekazał p. Bolewski na koszta wysyłki tutejszych dzieci szkólnych. * Artysta-recytator p. Artur Zawadzki, który z wielkiem powodzeniem występował we Lwowie, Krakowie, Warszawie i innych miastach naszych, przybył do Poznania i w przyszłą sobotę i niedzielę wygłosi w teatrze naszym kilka humorystycznych monologów Gawalewicza, Fiszera i swych własnych utworów Publiczność naszą zachęcamy jak najusilniej do licznego zebrania się w tych dniach w teatrze naszym - p. Zawadzki wszędzie bowiem zyskał jak największe uznanie. * Towarzystwo krawców w Poznaniu urządza w niedzielę dnia 22 czerwca r. b. zabawę letnią w Parku Witoryi. Program : 1) Koncert, 2) Gra fantowa, 3) Kulanie kręgli, strzelanie do tarczy i wyścigi (gry prem. dla Panów, 4) Tłuczenie garnka i zarzucanie obrączek (prem. dla Pań), 5) Gry towarzyskie 6) Polonez dla dzieci połączony z puszczaniem balonów i rozmaitych figur, 7) Tańce. Wieczorem oświetlenie ogrodu przez ognie sztuczne i bengalskie. Wymarsz z muzyką punktualnie o godz. 1 z południa z mieszkania przewodniczacego p. K. Chojnackiego Długa ul. 11. Na powyższą zabawę zaprasza uprzejmie szan. gości jako też i członków - Zarząd. * Z okolicy Kórnika i Bnina donoszą nam, że we wszystkich wsiach okolicznych panuje między dziećmi szkalratyna i dyfterya, która licznie zbiera ofiary. W samem Mieczowie umarło kilkanaście dzieci. Mimo tego szkoły nie są pozamykane a przez to zaraza się szerzy coraz bardziej. Zwracamy na to uwagę władz policyjnych - bo, jeżeli się nie mylimy, istnieją pod tym względem odpowiednie przepisy sanitarno-policyjne. Jako konieczny środek uważamy rozporządzenie, że skoro się jedna z powyższych chorób zjawi w rodzinie nauczyciela, lub w ogóle w budynku szkólnym, winienby nauczyciel sam, nie czekając polecenia od przełożonej władzy, zawiesić tymczasowo naukę w swej szkole. Rozporządzenia władz przełożonych przychodzą zazwyczaj za późno, gdy już dzieci szkólne rozniosą chorobę po całej gminie. Tak się stało w pewnej szkole pod Bninem. Sądzę nawet, że ani władza policyjna, ani sąd nie mógłby karać rodziców za zmudę szkólną, gdyby nieposyłali swych dzieci do szkoły, w której panuje dyfterya lub szkalratyna. Jeżeli zaraza ma być odpowiednio zwalczana, winny też być zastosowane energiczniejsze środki desinfekcyjne. Pod tym względem albo nie, albo mało co się robi. Tu potrzeba ścisłego dozoru a w razie potrzeby nawet przymusu policyjnego. Gdzie rodzice są za biedni, aby módz sami przeprowadzać odpowiednią desinfekcyą, tam powinna gmina przyjść w pomoc. * Subhasta Nowejwsi. Otrzymujemy z prowincyi następujące pismo : "Nie udało się dotychczas komisyi kolonizacyjnej nieczego nawet w przybliżeniu, tak tanio nabyć, jak Nowejwsi dnia 7 czerwca r. b., bo mimo to, a raczej dla tego, że pomiędzy licytantami znajdowało się dwóch Polaków. W ogóle stawiło się do subhasty, która się w miejscu odbyła, następujących 5 reflektantów : 1) Zastępca landszafty adwokat v. Werthern. 2) Zastępca banku koźlińskiego p. Krauthofer.
|
|||
|
Poznań (Wypadek samochodowy.) W 18. b. m. około godziny 4 po południu samochód wyścigowy Łd. 521 z Poznaniu na szosie kórnickiej, tuż przed Gądkami, spotkał się na skręcie z powózką. Na sygał szofera woźnica powózki zamiast na prawo skręcił na lewo, Szofer, widząć niebezpieczeństwo, usiłował w ostatniej chwili zatrzymać samochód na miejscu, miało to jednak ten skutek, że samochód w mgnieniu oka, prawie że w powietrzu zrobił młynek, uderzając kilkakrotnie z taką siłą o drzewa, że jedno z nich, dość grube, popękało aż po górne konary. Samochód zarył w ziemie, tył jego potrzaskany zupełnie. Siedząca w samochodzie młoda panna wyleciała jak z procy na środek szosy, doznając - jak się zdaje - silnych obrażeń wewnętrznych i ciężkich okaleczeń głowy. Wyleciał również szofer, ale tak szczęśliwie w rów, że nic sobie nie zrobił; dwaj pozostali panowie, właściciel samochodu i jego kuzyn doznali tylko lżejszych obrażeń, uchodzac obronną rękę z wypadku. Wypadek byłby pociąnął za sobą może dalsze skutki, ponieważ inne samochody, pędząc na tej ożywionej s zosie w szalonej jeździe, nie zwalniały na wsi i na skręcie, tak że cudem tylko niejako nie najechały na rozbity na szosie samochód. Władze policyjne czy też powiatowe powinny koniecznie w to wkroczyć i nakazać szoferom na skrętach jak również na wsiach zwalniać biegu, szoferzy wyprawiają bowiem po szosach istne orgie wyścigowe, jakby drwiąc sobie z życia ludzkiego. Niemniej do surowej odpowiedzialności sądowej powinno się pociągnąć tych wszystkich, jak w tym wypadku ów właściciel powózki, wymijają w sposób nieprawidłowy, wywołując tem tak fatalne następ-
|
|||
|
czas trochę marnego węgla . I w skałach odkryto skamieniałe rośliny i zwierzęta ! A więc było tam kiedyś życie, nie zawsze same lody ! Jak dawno ? Ileż tajemnic kryje nasza ziemia ? Morze dookoła owego kontynentu jest pełne życia . Woda zabarwiona czasem na żółto, czasem aż na brązowo zawiera malutkie żyjątka, które można widzieć tylko przez powiększające szkło. To pożywienie dla drobnych raczków i innych podobnych stworzonek, a one są pożywieniem dla rybek, rybki dla ryb, a ryby dla fok, delfinów, ptactwa wodnego, zwłaszcza dla milionów pingwinów. Znajdzie się tam pożywienie również dla wielkich, największych na świecie stworzeń zwanych wielorybami... Oprócz zimna - najgorszą dla istot żyjących plagą są tam szalone wichury. Powiadają badacze, że rzadko jest tam dzień bez wiatru, że zwykle wiatr wieje z szybkością większą niż 50 kilometrów na godzinę, a wichury o sile huraganowej, 100 do 150 km na godzinę są zjawiskiem częstym. Deszczu nigdy nie ma. Pada za to śnieg, ale nie pada go zbyt wiele. Nigdy tam śnieg nie twardnie w skorupy, bo zawsze jest bardzo zimno, śnieg jest "suchy". I prawie nieustannie podróżuje z wiatrem, tworzac szalone zadymki. I te zadymki zwiewają wiele śniegu do morza, gdzie powoli topnieje. Inaczej Antarktyda miałaby sniegu coraz więcej i więcej . Nie topnieje na lądzie, nie spływa jak woda deszczowa do morza . Spływają a raczej ześlizgują się do morza zwały śniegu tam, gdzie jest odpowiednia spadzistość. Takie "rzeki lodowe", znane z wielu gór na świecie, zwane są lodowcami. W obecnym roku, jako że to tak zwany rok "geofizyczny", czyli przeznaczony na zorganizowane prace naukowe, przebywa na tym niegościnnym lądzie kilka wypraw naukowych. Są więc uczeni amerykańscy, angielscy, australijscy, argentyńscy, chilijscy, francyscy, nowozelandcy i rosyjscy. Pozakładaliswe bazy w różnych czę-
|
|||
|
Jeszcz mniej przekonywującym jest wysuwany nieraz u nas argument o możliwości użycia piętra na składowanie długoterminowe, gdyż w tym wypadku przekreśla się najbardziej istotną zaletę hangaru piętrowego - oszczędność w terenie przy nabrzeżach. Składowanie długoterminowe o wiele racjonalniej może być rozwiązywane przez kilkupiętrowe składy specjalne do tych celów budowane na terenach mniej cennych, niż przez hangary nabrzeżne, których przeznaczeniem jest służyć bezpośrednim celom przeładuknu przez składowanie tylko częściowe i możliwie najkrótsze. Użycie cennych terenów przy nabrzeżach na cele długoterminowego składowania, znajduje uzasadnienie jedynie w specjalnych warunkach, a mianowicie wówczas, gdy isniejące w porcie nabrzeże ze względu na zbyt małą głębokość lub ze względu na modernizację układu portu staje się przestarzałe i jest wycofywane z eksploatacji w ruchu morskim. Takie wypadki często zachodzą w starych portach w miarę ich modernizacji; ma to miejsce również w porcie gdańskim, czego przykładem są nabrzeża Motłatwy, niegdyś stanowiące centrum ruchu portowego. Wówacza może byc celowe budowanie przy tych nabrzeżach magazynów długoterminowych, celem wykorzystania możliowści transportu wodnego za pomocą szkut. Pozostaje do rozpatrzenia jeszcze ostatni argument, wysuwany w obronie hangarów piętrowych, a mianowicie dawana przez nie rzekomo możność rozdziału towarów przywożonych i wywożonych. Nasuwa się przede wszystkim pytanie: czy taki rozdział jest w ogóle potrzebny i celowy? Naszym zdaniem, potrzeba ta jest bardzie niż wątpliwa. Rozdział powierzchni równie dobrze może być osiągnięty i w hangarze parterowym, przy czym wykorzystanie powierzchni będzie lepsze, gdyż gospodaruje się tutaj całą powierzchnią, a nie jej częściami. Ruch towarów nie odbywa się równomiernie, a stosunek między towarami przywożonymi i wywożonymi ulega w różnych okresach dużym wahaniom. Nie jest on poza tym zawsze zrównoważony. Przy konsekwentnym zachowaniu zasady rozdziału kierunkówruchu w dwóch poziomach, stale miałoby miejsce zjawisko nadmiernego przeciążenia jednej kondygnacji i nie wykorzystanie drugiej. Nierównomierność ruchu w każdym kierunku wymagałaby - prócz tego, odpowiednich rezerw w obu kondygancjach, które w sumie musiałyby być większe niż w hangarze parterowym, gdyż musiałby być obliczane na każdy kierunek ruchu osobno, a nie na sumaryczny obrót, przy którym nierównomierność bywa częściowo skompensowana. Argument ten więc
|
|||
|
Podłoga taka potrzebuje bardzo małych reparacyi, które ludzie stajenni łatwo sami wykonać mogą Bardzo trwałe są także podłogi z cegły, lecz muszą być z bardzo dobrych i mocno wypalonych cegieł, najlepiej z klinkrów. Cegły trzeba ustawiać na wysoki kant i wszelkie fugi cementem pozalewać. Jeżeli pod taka podlogą nie ma twardego podłoża, wtedy najlepiej ułożyć 15 cm. wysoką warstwę, składającą się z ośmiu części grubego piasku i jednej części rozpuszczonego wapna i to dobrze ubić, a na to kłaść cegłę. Jeszcze lepsza bywa podłoga, jeżeli połączymy obydwa te gatunki, to jest, że od koryta aż do połowy długości konia jest ubita glina, mniej więcej na 1 mtr. długości, reszta zaś jest dana z cegieł na kant stawianych W najnowszym zaś czasie robią taką podłogę w stajniach, która może być najlepsza, bo najtańsza i najpraktyczniejsza, t. j. że tak daleko jak konie stoją, sypie się piasku suchego, przynajmniej na 1 cmtr. wysoko a resztę podłogi i odcieki daje się z cegły. Tym sposobem stoją konie sucho i miękko, co wpływa dobrze na utrzymanie kopyt, gdyż choroby kopyt powstają najczęściej z niezdrowej i błędnie urządzonej podłogi. Konie, które chodzą po piasku, albo stoją na dobrej suchej podłodze, nie chorują prawie nigdy na gnicie strzałki, gdyż po piasku chodząc, czyszczą sobie strzałkę i w ogóle całe kopyto. Drugą korzyścią jest to, że gnojówka nie gnije, tylko wsiąka w piasek, a skoro tenże traci już swoją suchość nasycony gnojówką, przekopuje go się, aby ten ze spodu wydobyć na wierzch, a gdy cały przesiąknie gnojem, wywozi się go jako kompost na łąki a świeży znów sypie pod konie. W ten sposób przychodzi się tanim kosztem do dobrego kompostu na łąki i konie mają zawsze dobre i miękkie stanowiska pod sobą. - Oczyszczanie wody. Jak ważną jest rzaczą w każdem gospodarstwie czysta woda, rozumie i najprostszy człowiek. Po fabrykach, zakładach przymysłowych, aptekach i t. d. posiadają przyrządy do oczyszczania wody, filtrami zwane. Na wsi, zwłaszcza po mniejszych gospodarstwach, trudniej o to, bo przyrząd za drogi, obchodzić się z nim nie umieją, a jak się popsuje, kłopot z reperacyą. Przydatnym byc przeta może sposób gospsodarski oczyszczenia wody w wielkiej ilości np. w studni, cysternie i t. p. a to za pomocą zwyczajnych węgli drzewnych i soli, w proporcyi 4 funtów soli do 20 kawałków węgla, z czego robi się wiązkę i zawiesza na odpowiednim sznurze tak, aby tylko była zanurzona w wodzie, ciągle dopóki się nie rozpuści. Po dwóch, trzech miesiącach, oczyszczanie tym sposobem należy ponowić. Woda będzie klarowną a bydło, szczególniej zaś konie chciwie ją pić będą. - * Fałszowanie masła. Ze strony policyi obecnie bywają przedsiębrane coraz energiczniejsze środki, celem zapobieżenia fałszowania masła. W Wurzen dwie kobiety sprzedające margarynę zamiast masła naturalnego, były skazane na miesiąc więzienia i 30 marek kary pieniężnej, jak też kupiec z Bergedorfn pod Hamburgiem, fałszujący masło przez dodawanie margaryny, na 60 m. albo 12 dni więzienia.
|
|||
|
niem nowego pomnika pojawiły się głosy krytyki. Chodziło przede wszystkim o nagie męskie ciało, gdzie zbyt mocno wyeksponowano męskie cechy. Ktoś podjął decyzję, aby zmienić pomnik! Po zdjęciu figury nagiego mężczyzny pojawił się więc w bardzo krótkim czasie trzeci pomnik: uskrzydlona Nike i trzy daty na niej widniejące - 1919 - 1920 - 1921, czyli daty powstań śląskich! Szybko dotarło to do władz wojewódzkich w Katowicach, gdzie w tamtejszym środowisku kombatanckim zawrzało. Zadawano pytanie: " Jak można było na grobach więźniów z Auschwitz ustawić pomnik ku czci śląskich powstańców?" Pikanterii dodawał fakt, że za płotem, na cmentarzu parafii św. Katarzyny stał i stoi do dziś pomnik poświęcony powstańcom, o którym było wyżej. Z Katowic przyjechała komisja, która urządziła podobno "wielką awanturę". Skończyło się na tym, że pomnik trzeba było zmienić. Przy rozbiórce dzieło Zbożyla rozpadło się. To, co dzisiaj ogladamy na grobie więźniów oświęcimskich pod murem cmentarza przy kościele św. Katarzyny w Jastrzębiu Górnym jest już czwartym pomnikiem. Pozostała tylko ceglana ściana z tablica pamiątkową. Niestety, nikt nie potrafił odpowiedzieć mi na pytanie, co w tym czasie działo się z rzeźbą anioła i głową Jezusa Chrystusa. Zapytałem o to dzieło księdza Wacława Basiaka, proboszcza parafii św. Katarzyny. Powiedział, że o niczym nie wie. Dodał, że miejsce pochówku więźniów oświęcimskich nigdy nie podlegało pod cmentarz parafialny. Także w Urzędzie Miejskim nikt nic nie wie o losach rzeźb. Pytałem o anioła w wydziale architektury, gdzie ewidencujej się zabytki. Pytałem w wydziale zajmującym się kulturą oraz miejscamim pamięci naro-
|
|||
|
Następnie zabrał głos Pan Wojewoda Dr. Michał Grażyński, który, witając zebranych z wielkim zadowoleniem w podwójnym charakterze, po pierwsze jak Szef Prowincji Śląskiej, po drugie jako Prezes Honorowy tego Związku, wyraził podziw i podziękowanie działkowcom śląskim za ich mrówczą pracę i wytrwałość. Stwierdził, że dopiero kryzys i bezrobocie zwróciło społeczeństwu uwagę na doniosłość i znaczenie ogrodnictwa działkowego około uśmierzenia najgroźniejszych skutków bezrobocia. Przekonany o skuteczności tego środka, zarówno w Sejmie Śląskim jak i przed innemi władzami, popierał dążności Związku ku zrealizowaniu swego programu. Jeżeli Związek w przeciągu kilku lat zdołał założyć blisko 10.000 nowych ogrodów działkowych, to niewątpliwie w najbliższym czasie zdoła zrealizować cały program, wytknięty w mowie budżetowej Pana Wojewody w Sejmie Śląskim, w której wykazał, że trzeba stworzyć conajmniej 18.000 ogrodów działkowych, aby licznym rzeszom bezrobotnych zapewnić choć najskromniejsze bytowanie przy uprawie swoich działek. Kończąc swe przemówienie, wyraził Pan Wojewoda życzenie, by delegaci Towarzystw niezmordowanie i wytrwale dalej pracowali, żeby myśl ta znalazła swój wyraz w powstawaniu coraz nowych ogrodów i upiększaniu niemi całego krajobrazu okręgu przemysłowego Górnego Śląska. Inni przedstawiciele Władz z swych przemówieniach w podobny sposób podkreślali znaczenie ogrodnictwa działkowego pod względem gospodarczym i kulturalnym. Na szczególne podkreślenie zasługuje przemówienie burmistrza miasta Katowic Dra Szkudlarza, który stwierdził, że miasto Katowice o wiele tańszym kosztem zdobywa nowe zieleńce przez zakładanie ogrodów działkowych, niż przez zakładanie kosztownych parków i zieleńców publicznych, zaś Ks. Kanclerz Bieniek wspomniał, że Władze Kościelne z wielkiem zaiteresowaniem śledzą rozwój ogrodnictwa działkowego, zwracając uwagę na to, że sam Ojciec Święty kładzie wielki nacisk na budowę osiedli, co leży również w programie Związku Towarzystw Ogrodów Działkowych, Przydomowych i Osiedli.
|
|||
|
(2940) Edykt. (1) Nr. 35895. Ces. król. sąd krajowy we Lwowie niniejszym edyktem wiadomo czyni, że Aleksander i Ewa Raczyńscy wnieśli dnia 19. października 1870 do l. 53895 przeciw nieobjętej masie spadkowej Helenie z Borowskich bar. Błazowskiej, a względnie jej z imienia, życia i miejsca pobytu niewiadomych spadkobierców, tudzież niewiadomemu z życia i miejsca pobytu Leonowi bar. Błazowskiem pozew o extabulacyę ze stanu biernego włości Okopy, jak Dom. 494. pag. 71. n. 4. on. sumy posagowej 15.000 złp. z pensyą 2000 złp. od tejże sumy posagowej płacić się mającą wraz z odnośnemi pozycyami tabularnemi, a w szczególności wedle Dom. 494. p. 71. n. 5. on., wyroku z dnia 10go marca 1802 wedle Dom. 494 pag. 72. n. 9. on., sekwetracyi uchwałą z dnia 14. maja 1804 dozwolonej i wedle Dom. 494. p. 74. n. 27. on. adnotacyi pertraktacyi po Helenie Błazowskiej i o pomoc sądową prosili, w skutek czego dzien sądowy do ustnej rozprawy na 9. stycznia 1871 godzinę 10tą rano ustanowiony został. Ponieważ miejsce pobytu współpozwanego p. Leona bar. Błazowskiego jest nieznane, a zatem c. k.sąd krajowy do zastępywania tegoż i na jego koszt i niebezpieczeństwo tutejszego p. adwokata Dr. Hillbrichta z zastępstwem przez p. adwokata Dr. Malego kuratorem mianował, z którym niniejsza sprawa wedle ustawy sądowej dla Galicyi przepisanej przeprowadzoną będzie. Niniejszym więc edyktem wzywa się zapozwanego, aby w należytym czasie osobiście stanął, lub potrzebne dokumanta ustanowionemu zastępcy udzielił, lub innego zastępcę wybrał i sądowi oznajmił, słowem stosownych do obrony środków użył, gdyż wynikające z zaniedbania skutki sam sobie przypisać będzie musiał.
|
|||
|
- niedziela w godz. 10.00-16.00; wtorek - wstęp wolny. Świątynia Diany czynna od 15 kwietnia. bilety: Ogród i Świątynia Diany - 12 zł - noramlny, 8 zł - ulgowy, 1 zł - dzieci 7-16 lat. ■Muzeum Motoryzacji - czynne: pt., sb., ndz. w godz. 10.00-1800, w innych terminach tylko po telefonicznym uzgodnieniu tel. 46 838-50-68, 501-945-960); Nieborów 231 a; bilety: normalny 10 zł, ulgowy (dzieci i młodzież do lat 15, emeryci, renciści) 7 zł, dzieci do lat 7 bezplatnie. ■Muzeum Ludowe rodziny Brzozowskich czynne pon.-pt. w godz. 9.00-17.00, ndz. i święta w godz. 12.00-17.00 Sromów 11, gm. Kocierzew; tel 46-838-44-72. ■Zespół Pałacowo-Parkowy w Sannikach - czynny codziennie w godz. 8.00-21.00. Zwiedzanie pałacu pod opieką przewodnika od poniedziałku do piątku w godz. 7.30-15.30. Zwiedzanie pałacu - bilety: 10 zł i 3 zł (ulgowy); wejście na teren parku bezpłatne. ■"Ożywić historię, czyli pałac w Sannikach za czasów Natansonów i Dziewulskich"; Pałac w Sannikach, ul. Warszawska 142. bilety: 10 zł i 3 zł. ■Pałac w Walewicach - można zobaczyć m.in. apartament napoleoński, kaplicę pałacową. Zwiedzanie z przewodnikiem: sb., ndz. w godz. 11:00-11:50 i 12:00-12:50. Bilety: dzieci 5 zł, dorośli 10 zł. ■Ekspozycja 500 guzików z Muzeum Guzików w Łowiczu, w tym ok. 200 sztuk guzików personalnych; Galeria Łowicka, I piętro, ul. Stanisławskigo; czynna pon.-pt. w godz. 10.00-19.00, sob. 9.00-15.00. ■"Gloria Victis 1863-1864 - Pamięć i tradycja w 150 rocznicę wybuchu Powstania Stycznowego na Ziemi Łowickiej" - wystawa on-line przygotowana na podstawie materiałów archiwalnych prezentowanych w 2013 r. w siedzibie Oddziału w Łowiczu Archiwum Państwowego m.st. Warszawy; scenariusz Marek Wojtylak; www.warszawa.op.gov.pl/powstanie/lowicz/ ■"Powrót do przeszłości 1919-2014 (95 rocznica przybycia do Łowicza 10 PP)" - wystawa zdjęć w dużym formacie, ZSP nr 1, Łowicz, ul. Podrzeczna 30,
|
|||
|
Oddalenie od słońca w perihelu około 101/2 miljon mil geogr. Bieg z tych pierwiastków obrachowany, zgadzał się bardzo z tym, co z obserwacji Pawła Fabrycjusza wypadał. Chodziło węec jeszcze o to, aby przekonać się, czyli te pierwiastki do wykreślenia drogi komety z r. 1264, jak ją w tym roku obserwowano, są dostatecznemi. Uwzględniwszy posunięcie się punktów równonocnych, które w 292 latach 4◦ 30' 30'' wynosiło, pokazał Hind, iż bieg jej, z tych pierwiastków na r. 1264 obrachowany, prawie całkiem równym jest temu, który nam owoczesne kroniki przechowały; dla tego też zrobił ten sam wniosek, co Dunthorne i Pingre, ze kometa z r. 1264 pojawiła się w naszych stronach w r. 1556, i dopiero około połowy XIXgo stulecia zdąży znowu do perihelu. Nareszcie Bomme w Middelburgu trudnił się w najnowszych czasach obrachowaniem tej komety i uwzględnił nietylko perturbacje od Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna pochodzące, ale prócz tego jeszcze osobno wpływ attrakcji Ziemi, Wenery i Marsa. Najpierw opierał swe poszukiwania na pierwiastkach, podanych przez Halleja i odnoszących się do biegu, jaki miała w r. 1556, a potem na onych Hinda, które przy rozpoczęciu pracy były mu jeszcze nieznanemi. Z pierwszych wypadło mu, że kometa, pojawiwszy sięw r. 1264, odbywała bieg po elipsie z perjodą 112,469 dni (308 lat), dla preturbacji zaś planetarnych od r. 1264 do 1556 doznała przyspieszenia 5,903 dni i przez to już w Kwietniu 1556 zdązyć musiała do perhelu po łuku drogi drogi odpowiednim perjodzie 112,943 dni; tudziez, że od r. 1556 ta perjoda znowu o 1,797 dni pomniejszyła się, w skuetk czego ona juz po upływie 111,146 dni, rachując od 21 Kwietnia 1556 r., t. j. 22 sierpnia 1860 r. znowu do perihelu powrócic powinna, odbywając bieg po elipsie, której perjoda obiegu 113,556 dni obejnmuje. Z pierwiastków zaś Hinda dla łuku eliptycznego w r. 1264 opisanego, wyprowadził Bomme perjodę 110,644 dni, czyli 302,922 lat z przyspieszeniam powrotu o 4,077 dni, z przyczyny perturbacji planetarnych, a dla łuku w r. 1556 obserwowanego perjodę 308,169 lat, która w skutek perturbacji planet o 3,828 dni, czyli 10,48 lat skrócić się ma, przez co jej powrót do perihelu na 2go Sierpnia 1858 r. wypada.
|
|||
|
i do chleba długiego, te ostatnie zowią się "sibry" (buk), "rogaliki" (mątewki) wyrzynane z jaworu, rzadko z buku - a także rogaliki z "jedli" lub smerka; lecz że, robiąc je, ucinają wierzchołki drzew w lesie i przez to wyrządzają szkody, dlatego wyrób tych ostatnich jest zakazany, deski do siekania mięsa (buk), młotki do tłuczenia mięsa (buk), deski do krajania słoniny (buk), stolnice do wyrabiania ciasta (buk, jawor), wałki do ciasta (buk, jawor, jasień), solniczki (buk, jawor), tłuczki do tłuczenia ziemniaków (buk), "rzeszutko" do siania mąki (świerk), szafliki i konewki (ze smerku, bo drzewo jest bielsze i gęściejsze, niż jodłowe). Do użytku gospodarstwa domowego robią: maglownice ręczne (buk), "pradła" kijanki (buk, jawor), spinki do przypinania mokrej bielizny powieszonej na sznurze (buk), - dla gospodarstwa robią: widły do nawozu (buk), łopaty do rycia (buk), grabie (słupki i wbite w nie zęby są bukowe, "grabiska" = styliska z jodli lub ze smerku), "wiejaczki" to jest szufle używane przy wianiu zboża, wielkie i małe (lipa, topola), korytka małe do "opowania"=do czyszczenia zboża z plew i wielkie do oparzania zabitych świń (lipa, topola), przetaki (świerk na "obyczajki" = obwód, a na łyka do wyplatania dna rokita lub "liszka" = leszczyna); są trzy gatunki przetaków : wielki zwany "trzyniak", rzadki do wysiewania zboża przy młuceniu, - przetak mniejszy i gęściejszy do wysiewania piasku ze zboża i rzeszotko jeszcze gęściejsze do siemienia, żeby je "wycudzić" = oczyścić z lnicy i kąkolu, "kłęki" = kleszcze do cho-
|
|||
|
Z powodu tego właśnie zaniepokojenia miał Dąbrowski ułatwioną akcję, gdyż w przeciwnym razie nietylko Ferdynand, ale sam Mohr łatwo mógł był rozbić i z nowozaciągniętego żołnierza złożony Korpus Dąbrowskiego 18). Dąbrowski nawet może sobie z tego nie zdawał sprawy i widząc naocznie, że wróg przed nim się cofa nawoływał Garczyńskiego 19), aby w dalszym ciągu organizował powstanie i ile możności wypierał wroga za Pilicę; ostrzegał jednakowoż, aby się mieć na ostrożności i nie narazić na zaskoczenie z tyłu i odcięcie. Działania te uważał jednak Dąbrowski za uboczne i nacisk główny kładł przedewszystkiem na przeprowadzenie wyparcia nieprzyjaciela z terenu między Wisłą a Wartą i oswobodzenie Warszawy. Zadowolony z dotychczasowego przebiegu akcji stanął Dąbrowski w Kutnie 27 maja, widząc resztę powstania poznańskiego i przedstawiając ogólne położenie, zarządzał w stosunku do Biernackiego 20): "Bielamowski będzie dzisiaj nieprzyjaciela wprost Łowicza atakował, Korzybski ze strony Skierniewic, a Pułkownik ma go z Piątku do Łowicza... Hauke z Gostynina idzie prosto na Sochaczew atakować". Szczegółowo omawiał Dąbrowski poruszenia Kaliszan. "Daję ci.... rozkaz - pisał do Biernackiego21) - abyś z Piątku na Bielany, Borszyn, Ostrów ku Łowiczu (!) nieprzyjaciela alarmował. Gdybyś widział, że nieprzyjaciel się cofa - eskortujesz go na Domanowice, abyś widział zawsze jego rejteradę ku Rawie, nowym Mieście(!) lub Inowłodzu. Komenda, która stoi w Uniejowie (Wachowicz) musi maszerować na Zgierz - Brzeziny aby się złączyła z tobą ku Lubochni. Możesz przejść przez Pilicą w odległości przyzwoitej od nieprzyjaciela. Tym samym sposobem im dalej idziesz ku początku (!) Pilicy, złączyć się (możesz) znowu z colonne mobile Dębińskiego (!) a ja potem
|